Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-08-2016, 22:47   #8
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Coś tu się działo, coś się mogło stać, coś się miało stać.
Co? Jak? Gdzie? Kiedy? Dlaczego?
Liczne pytania, na które Variel nie znał odpowiedzi. Ale znał kogoś, kto - przy odrobinie szczęścia - mógłby się dowiedzieć. Trzeba było tylko poczekać na odpowiednią chwilę, by nie zwrócić niczyjej uwagi i nie zrobić niepotrzebnego zamieszania.
Ciekaw był, czy demonica mogłaby dowiedzieć się czegoś od duchów, ale otwarcie wypytywanie jej nie wchodziło w grę. Variel nie miał zamiaru przyznawać się do tego, że wie o niecodziennych umiejętnościach Osterii.
Wiedzieć to jedno, zdradzać się z tą wiedzą to drugie. Pozostawało zatem inne rozwiązanie.

- Kysr... - Półelf skorzystał z tego, że młodzian po raz kolejny zmienił miejsce pobytu i tym razem wepchnął się między Osterię a Variela. Zniżył głos do szeptu. - Oni się czegoś boją. Czuję to. Czy mógłbyś zająć się którąś panienką i wyciągnąć to z niej? Albo którąś z tych pań, co to nie mogą od ciebie oderwać oczu? Coś złego wisi nad tą wioską.
Kysr zmarszczył brwi i spojrzał zaskoczony na swego kompana.
- Nie żeby zajmowanie się pannami jakoś szczególnie mi było nie na rękę, ale nie uważasz, że jesteś nieco przewrażliwiony? To tylko wieśniacy i to przyjaźnie nastawieni. Ta karczma musiała ci nieźle siąść na głowie, skoro wszędzie teraz problemy widzisz. - Pokręcił głową i zaśmiał się wesoło. - Lepiej sam byś w tany ruszył zamiast wyszukiwać rzeczy, których nie ma.
- Niedowiarek - mruknął Variel.
Tak to się kończą dobre pomysły. Dobre wino, dobra zabawa i brak wiary w czyjeś przeczucia wystarczą.
Najwyraźniej za prosto by było zwalić na kogoś robotę. Trzeba było się oderwać od pełnego stołu i ruszyć. Niekoniecznie w tany. Co prawda zbajerowanie jakąś panienki pozwoliłoby połączyć przyjemne z pożytecznym, ale to Variel postanowił ewentualnie pozostawić na późniejszą porę.
- Ty też mi nie wierzysz, Osterio? - zwrócił się do dziewczynki.
- Boją się - potwierdziła jego słowa, nie podnosząc jednak wzroku znad swojego kubka. - Jest tu zbyt wiele duchów, jednak nie aż tyle by to śmierć budziła ich niepokój. Powinieneś go posłuchać - dodała, zwracając się do młodziana, który siedział między nimi, a którego mina jasno dawała do zrozumienia, że cały ten pomysł nieszczególnie się mu podoba.
- Przecież nie będziemy się wtrącać w życie każdej wioski, na którą się natkniemy - mruknął pod nosem.
- Nie każdej - odparł Variel. - W tej mamy spędzić noc. Jeśli podczas tej nocy coś się w wiosce stanie, to my oberwiemy. Jeżeli to jakaś odległa groźba, to Villas albo lady Amarel udzielą paru mądrych rad, jeżeli nie... a nuż będziemy musieli stąd wyjechać przed świtem? Lepiej by było się przygotować odpowiednio wcześnie.
- Już dobrze, dobrze. - Kysr uniósł dłonie w geście poddania. - Chyba niezbyt mi się spodoba ta wasza zgodność o ile utrzyma się dłużej - mruknął, wstając z miejsca i od razu przywdziewając na twarz maskę rozweselonego młodziana. Zaraz też skierował swe kroki do grupki młodych panien, które to od jakiegoś czasu zerkały na niego i chichotały między sobą.
Variel przez moment obserwował Kysra, po czym spojrzał na Osterię.
- Podać ci coś? - spytał. - Coś bardziej... konkretnego? A może coś z owoców?
Sam nałożył sobie na talerz kolejny kawałek szynki.
Pokręciła przecząco głową, skupiając się na kolekcjonowaniu okruszków sera, które miała luźno rozsypane na swoim talerzu. Bardziej to jednak zabawę przypominało niż faktyczne jedzenie.
Kysr zaś znalazł się w centrum zainteresowania i nie dało się ukryć, że jego widownia składa się głównie z niewiast. Nawet centaurzyca wydawała się być zainteresowana jego popisami, a sądząc z zachowania młodzika to właśnie ona znalazła się na jego celowniku.
- Zamierzasz zwabić i oswoić jakąś myszkę? - zażartował Variel.
- Czy ty nigdy nic nie jesz? - spytał znacznie poważniejszym tonem. - To znaczy prawie nic? Nie można żyć samym mlekiem... Powinnaś coś zjeść. Musisz mieć dużo sił.
- Po co? - zapytała całkiem poważnie, spoglądając na niego. - Jem tyle, ile wystarczy do przeżycia. Więcej nie jest potrzebne.
- Podróż jest męcząca, a może się okazać, że za dzień czy dwa będzie jeszcze gorzej. Trudny teren, groźne zwierzęta. Lepiej by było, gdybyś nie straciła sił. Mam wrażenie - dodał o wiele ciszej - że w razie czego lady Amarel przywiąże cię do siodła, by kontynuować podróż. To ponoć niezbyt wygodny sposób.
Osteria uśmiechnęła się w odpowiedzi.
- Nie stracę sił - zapewniła. - Nie musisz się o mnie martwić.
Za ich plecami rozległ się głośny śmiech jednego z wieśniaków, który rozmawiał z Villasem. Lady Amarel z kolei skupiła się na rozmowie ze starszą matroną, która została im przedstawiona jako żona wójta.
- Nie musisz też tu ze mną siedzieć, jestem pewna, że któraś z panien z przyjemnością dotrzyma ci towarzystwa - dodała, przenosząc spojrzenie na młode dziewczęta, których większość co prawda skupiała się na Kysrze, jednak nie brakło i takich, których wzrok utkwiony był w półelfie.
- To jest wioska... Każdej z tych dziewcząt towarzyszy z pewnością nie tylko ojciec, ale i matka tudzież jakaś ciotka, nie mająca nic innego do roboty prócz bacznego śledzenia poczynań swej podopiecznej - odparł żartobliwym tonem Variel. - To by było pół biedy... Najczęściej jednak jest tak, że panienka ma narzeczonego lub jest ktoś, kto do tego miana pretenduje. I wystarczy powiedzieć coś miłego, lub obdarzyć zachęcającym uśmiechem, a awantura gotowa. Najpierw słowna, a potem przechodzi się do mordobicia.
- Ale jestem pewien, że złotousty Kysr wywinąłby się z każdej opresji - dodał z uśmiechem. - Pewnie skończyłoby się na tym, że zostaliby najlepszymi przyjaciółmi.
- Jestem pewna, ze znalazłaby się taka, która by ani narzeczonego ani ochrony rodziny nie posiadała, względnie rodzina ta byłaby zadowolona z zainteresowanie jakie panna skupia na sobie - odpowiedziała Osteria, zdając się być rozbawiona słowami Variela. - Kysr zaś… Tak, tu masz rację. Ma dar zarówno do pakowania się w kłopoty jak i wychodzenia z nich.
- Z zainteresowania, to zapewne tak... Problem w tym, że z mojej strony byłoby to zainteresowanie chwilowe, a to z kolei jest różnie odbierane w różnych kręgach. - Varel zamilkł na moment, nie zamierzając wdawać się bliżej w stosunki damsko-męskie i męsko-damskie, tudzież nie zamierzając omawiać różnic kulturowych w różnych środowiskach... z dbałością o dziewictwo na czele. - Ale może ty byś chciała z kimś porozmawiać? - spytał. - W takim razie zaprosiłbym jedną czy dwie panienki - zaproponował.
- O czym? - zadała kolejne pytanie, przywdziewając powagę na oblicze. - O duchach? O śmierci? O życiu? Nie wiem jak rozmawiać z takimi jak one, nigdy mnie tego nie uczono. Zjem i znajdę sobie jakieś zajęcie. Jak zwykle - wzruszyła ramionami, ponownie chwytając kubek z mlekiem i miodem, z którego upiła mały łyk.
- Muszę się przyznać, że ja też nie bardzo wiem, o czym rozmawiać z takimi panienkami - cicho powiedział Variel. - Zwykle to one mówią... o różnych ważnych dla nich sprawach... a ja słucham. Zazwyczaj to wystarcza. Od czasu do czasu dodam odpowiedni komentarz. - Westchnął. - Chyba masz rację. A co powiesz na mały spacer?
W jej oczach zalśniło zainteresowanie, a kąciki ust uniosły się ku górze.
- Spacer brzmi znacznie lepiej - zgodziła się, zerkając przy tym na kapłankę, która jednak nie wykazywała większego zainteresowanie demonicą, uznając najwyraźniej, że Variel jest w stanie zająć się dziewczynką.
- W takim razie, panno Osterio... - Variel uśmiechnął się. Wstał i podał rękę demonicy. - Zapraszam na mały spacer. Porozmawiamy o wiejskiej modzie, życiu wiejskim, pogodzie, gwiazdach... I, oczywiście, o różnych innych sprawach, jakie zdołasz wymyślić.
Osteria skorzystała z jego pomocy, nie zapominając jednak o kubku, który najwyraźniej postanowiła zabrać ze sobą na spacer.
- To może być zarówno bardzo długi spacer, jak i niezwykle krótki - stwierdziła z uśmiechem. - Nie należę do szczególnie wprawnych rozmówców. Gdybyś był duchem, zapewne rozmowa na tematy wszelakie trwałaby całą noc, z żywymi radzę sobie zdecydowanie gorzej.
- Jakoś sobie poradzimy - zapewnił Variel, wraz z dziewczynką opuszczając plac, na którym gościnni mieszkańcy urządzili wielkie przyjęcie.
Teoretycznie byli w przyjaznej okolicy, ale profilaktycznie półelf rozejrzał się dokoła, usiłując wypatrzeć ewentualne niebezpieczeństwa. W końcu mieszkańcy wioski czegoś się bali, nawet jeśli tej obawy nie ujawniali obcym.
W tym całym radosnym przyjęciu również było coś dziwnego. Kto i z jakiej okazji organizuje wielką fetę dlatego, że przyjechali jacyś podróżni?
Varielowi przypominało to raczej sytuację rodem z bajek, gdy tubylcy z radością witają obcego, by go później złożyć w ofierze jakiemuś bóstwu lub potworowi. To by było ciekawe i rozsądne rozwiązanie... i bardzo nieprzyjemne dla przyjezdnych.
- Tu, w wiosce, jest dużo duchów? Więcej, niż powinno być? - spytał Variel. - To z powodu tej zarazy, o której mówił Borin?
- Zdecydowanie więcej - potwierdziła Osteria, rozglądając się wokoło. - Większość jednak to ofiary zarazy, a przynajmniej ci, którzy są… - przez chwilę szukała odpowiedniego słowa - świeży. Starsze to w większości ofiary wypadków i wieku. To dość spokojne miejsce. Chociaż ona - wskazała na prawo, tam gdzie znajdowała się wioskowa studnia - wygląda tak, jakby spotkało ją coś bardzo złego. Nie krzyczy jednak, tylko wpatruje się w tę studnię. Jest trochę przerażająca - przyznała, jakby z wahaniem, przenosząc niepewne spojrzenie na półelfa. - Niektóre już takie są - usprawiedliwiła się.
- Czy duchy są w stanie powiedzieć, czego się boją mieszkańcy?
Skinęła głową na potwierdzenie.
- Nie widzę jednak żadnego, który byłby dość silny - wyjaśniła. - Tylko takie są w stanie spojrzeć poza swoje przeszłe życie i śmierć i zobaczyć coś więcej, coś co dzieje się teraz. Niektóre z kolei po prostu nie chcą.
- A tamta, o której mówiłaś... przerażająca... patrzy na studnię, czy wpatruje w dół, w wodę? - zainteresował się Variel. - Chyba jej nikt nie utopił?
Z pewnością talent Osterii był cenny, ale on sam raczej się cieszył, że Margh nie zesłała na niego takiego daru. Zapewne stale by miał wrażenie, że go ktoś podgląda.
Osteria ponownie skupiła uwagę na studni, po czym odpowiedziała, jakby nieco niechętnie.
- Spogląda w głąb - brzmiała jej odpowiedź i zaraz też jej wzrok powrócił do towarzysza. - Nie wygląda na topielicę, więc raczej nie. Mogę ją o to zapytać, jeżeli chcesz wiedzieć.
- Nie sprawi ci to... trudu? - spytał Variel. - Nie jest to męczące, niebezpieczne, nieprzyjemne? Z pewnością są jakieś minusy tego talentu.
- To nie jest trudne - odparła, kierując go w stronę studni. - Czasem bywa niebezpieczne, zwykle jest nieprzyjemne jeżeli duch jest taki jak ona. Zdarzają się jednak wyjątki - dodała, przystając o dobre dziesięć stóp od studni. - Zaraz się przekonamy czy to jeden z nich.
- Czy mogę ci jakoś pomóc? A może nie powinnaś ryzykować? W końcu zapewne i tak nie zdołamy jej pomóc. - Półelf nagle się zawahał. - Czy to znaczy, że są niebezpieczne? Mogą ci zrobić jakąś krzywdę?
- Poradzę sobie - zapewniła go z lekkim uśmiechem. - I oczywiście, że mogą mnie skrzywdzić. Mogą skrzywdzić każdego. To że są duchami nie oznacza, że zostały pozbawione możliwości wpływania na ten świat. Większość po prostu nie ma ochoty na to, by się mieszać w losy żywych. Większość to jednak nie wszyscy. Nie podchodź - dodała, robiąc dwa kroki do przodu. - Ja mogę się przed nią obronić, ty nie.
- W takim razie nie zbliżę się - obiecał Variel. - A ty nie ryzykuj - poprosił. - Jeśli natomiast zdołamy coś dla tego ducha zrobić... Z drugiej strony nie wiem, czy Amarel będzie zadowolona, jeśli się dowie, że znam twoje umiejętności. Może wolałaby, by zostało to tajemnicą.
- Kogo obchodzi co ona chce? - W słowach demonicy była wyraźna niechęć w stosunku do kapłanki. - To nieistotne - mruknęła zaraz, kręcąc przy tym głową. - Nie ma jej tutaj, więc i tak nie zdoła mnie powstrzymać.
Co powiedziawszy postąpiła kolejny krok, wyciągając dłoń w kierunku studni. Z jej ust popłynęły ciche, śpiewne słowa brzmiące niczym zaklęcie lub kołysanka, którą nuci się dziecku przed zaśnięciem. Trwało to chwilę, po czym w jej głos wkradły się nuty niepokoju, następnie smutku i ostrzeżenia. Na nagiej skórze ramienia wykwitła krwawa pręga, jednak Osteria nie cofnęła się ani nie zmieniła swojej pozycji, wciąż przemawiając do ducha.
Variel z niepokojem przyglądał się działaniom Osterii, jednak nie zareagował, czekając cierpliwie na ewentualne polecenia demonicy. I, zgodnie z poleceniem, nie zbliżając się do Osterii.
Żałował co prawda, że w ogóle zainteresował się tamtym złym duchem, duszycą?, ale teraz nie było już wyjścia - trzeba było poczekać na ostateczne rozwiązanie sprawy.
Które nastąpiło w niedługi czas później, gdy dziewczynka umilkła i opuściła dłoń, a następnie odwróciła się do swego towarzysza.
- W tej studni utopiono jej dziecko - wyjaśniła spokojnie. - Nie odejdzie dopóki nie zostaną pogrzebane jego kości wraz z jej. Jest dość… zawzięta w tym postanowieniu - dodała, przykładając dłoń do krwawiącej rany i krzywiąc się przy tym.
Variel odetchnął głęboko.
- Na jej miejscu też bym był zawzięty - przyznał. - I z tej studni biorą wodę?
- Chodź, może opatrzymy twoje ramię? - zaproponował. - Masz zamiar powiedzieć komuś o tym nieszczęsnym duchu?
- I zdradzić wieśniakom, ze mogę ją zobaczyć i nawet z nią porozmawiać? Nie, nie wydaje mi się. Reszta też nie będzie tym zainteresowana - wzruszyła ramionami. - To nie ma nic wspólnego z zadaniem. To nic takiego - zbagatelizowała sprawę ramienia. - Zaraz się zagoi. A co do wody… Nie wiem skąd ją biorą. Może stąd, to w końcu stary duch, możliwe że nikt już nie pamięta o tym co się tu stało. Może też biorą z innego źródła. Możesz zapytać - zaproponowała.
- Może z rzeczki. - Variel machnął ręką w stronę, gdzie wyczuł wodę. - Może byś miała ochotę się wykąpać w czymś, co nie jest wanną?
- Jest tu gdzieś rzeka? - zapytała zdziwiona, przyglądając się mu uważniej.
- Rzeka to zbyt mocno powiedziane. Rzeczka raczej, coś trochę większego od potoku. Niezbyt szybkim krokiem dziesięć minut stąd. Tak mniej więcej.
Jeszcze przez chwilę przyglądała się mu z ciekawością wypisana na twarzy, po czym skinęła głową.
- Dobrze więc, prowadź.

Droga do rzeczki była prosta, wydeptana przez stopy wieśniaków i ich trzody, która najwyraźniej tam pojono. Słońce wisiało nisko, spowijając wszystko swymi bursztynowymi promieniami. Wokoło panowała cisza, z rzadka jedynie przerywana przez dźwięk trzepoczących skrzydeł czy szelest w krzakach.


Do samej rzeczki dotarli po wspomnianych dziesięciu minutach. Jej leniwie płynące wody pozwalały mieć nadzieję na to, że kąpiel nie będzie należała do szczególnie nieprzyjemnych. Zaskoczony nad jej brzegiem jeleń podniósł leniwie łeb, po czym majestatycznym krokiem oddalił się, zostawiając ich samych sobie. Osteria odrzuciła płaszcz, który stale miała na sobie. Ten wylądował na trawie, niemalże przy tym zapraszając by skorzystać z niego i przysiąść, oprzeć głowę o zwalony pień i podziwiać odchodzący dzień i nadchodzącą noc, względnie przyglądać się młodej demonicy biorącej kąpiel. Co kto wolał.
Varielowi woda była do życia potrzebna tak, jak drzewom czy kwiatom. Najchętniej w tym momencie zanurkowałby w rzeczce, nie przejmując się ubraniem, ale cóż... Nie znajdowali się w łaźni, nie można było bez zastanowienia oddawać się rozkoszom kąpieli. Przynajmniej on nie mógł, bowiem ktoś musiał zadbać o bezpieczeństwo. I o ubrania. Kto wie, czy jacyś żartownisie nie zechcieliby zabawić się ich kosztem.
Dotknął dłonią przyjemnie letniej wody, po czym odwrócił się do Osterii.
- Zapraszam. Kąpiel gotowa - powiedział z uśmiechem. - Tylko nie odchodź za daleko - poprosił.
- Nie odejdę - zapewniła, zrzucając także i sukienkę oraz bieliznę, którą miała na sobie, zasłaniając się skrzydłami. Ostrożnie, by nie poślizgnąć się na kamieniach, weszła do rzeki kierując się od razu ku najgłębszemu miejscu, w którym woda sięgała jej nieco powyżej pasa.
- Ty się nie kąpiesz? - zapytała, pochylając się by podnieść kamyk, który wyraźnie przypadł jej do gustu.
- Ktoś musi popilnować bezpieczeństwa kąpiących się - odparł na pół serio Variel. - Wolałbym, żeby nikt nas nie okradł podczas zabaw w wodzie. A nuż przyszli za nami z wioski jacyś młodzi żartownisie.
- Jesteś przesadnie ostrożny - zarzuciła mu z uśmiechem. - Przecież gdyby ktoś się zbliżał to byś go usłyszał.
Pokręciła głową, wypuściła kamyk z powrotem do rzeki i zabrała się za obmywanie swojego ciała. Od czasu do czasu tylko podnosiła głowę rozglądając się wokoło lub potakując bez wyraźnego powodu, jednak takie zachowanie nie było u niej niczym dziwnym.
Nikt nie przeszkodził w kąpieli, nie pojawili się chętni do psót ani nikt też nie przyszedł ich szukać. Demonica skończyła swoją kąpiel, nie tracąc na nią więcej czasu niż było to konieczne, po czym wyszła z wody, tym razem nie przejmując się zbytnio zakrywaniem skrzydłami. Być może uznała, że nie ma ku temu powodu lub też obecność półelfa stała się dla niej na tyle naturalną, że porzuciła tą oznakę skromności.
- Twoja kolej - zaproponowała, wskazując na rzekę i siadając na brzegu płaszcza.
Variel nie był pewien, czy to najlepszy pomysł, by paradować nago przed Osterią, która, jakby nie było, nie była już małym dzieckiem. Na szczęście nie był zainteresowany nią jako kobietą, więc żadnych nieodpowiednich 'efektów' być nie powinno. A swoją drogą był pewien, że demonica w swym życiu widziała już niejednego nagiego mężczyznę. Jak zresztą większość żywych istot w Zaris.
Zrzucił płaszcz, a potem szybko się rozebrał i ruszył w stronę wody.
Nie zamierzał odchodzić daleko... i nie zamierzał spuszczać dziewczynki z oczu.
- Fajna woda - powiedział. Zrobił jeszcze parę kroków i gdy woda sięgnęła mu do kolan usiadł, a potem na moment cały się zanurzył. Po sekundzie wystawił głowę nad powierzchnię by sprawdzić, czy jego podopieczna nie rozpłynęła się w powietrzu.
- Całkiem przyjemna - zgodziła się z nim, przerywając konwersację, którą najwyraźniej rozpoczęła dopiero co z niewidzialnym rozmówcą. - Tam dalej jest podobno jeziorko i jakieś ruiny - zdradziła, uśmiechając się wesoło i przyglądając kąpiącemu Varielowi.
- Masz ochotę na jakiś dalszy spacer? Masz ochotę na więcej wody, czy interesują cię ruiny?
- Tylko przekazuję informację - wyjaśniła, wzruszając ramionami, co biorąc pod uwagę brak odzieży, wywołało nieznaczny, ale jednak dość interesujący ruch w okolicach klatki piersiowej demonicy. - Równie dobrze możemy wrócić do wioski.
- Chodźmy więc. - Variel wstał i wyszedł z wody. - No, powiedzmy gdy się nieco osuszymy. Bieganie nago nie jest ogólnie zalecanym zachowaniem - powiedział. - Nie mówiąc już o tym, że można się przeziębić.
 
Kerm jest offline