- Nie musicie dziękować, każdy by tak.... - zaczął kolekcjoner, ale nagle spostrzegł się, że jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że nikt z nich nie wie czego właściwie on dokonał. Czół w pewien sposób niedosyt, bo był z siebie bardzo dumny. Dokonał dzisiaj tak wielkich rzeczy, o jakich nawet w życiu jeszcze nie myślał. Zabił stwora, który był znacznie większy od niego. Oczywiście zdawał też sobie sprawę z tego, że nie dokonał by tego bez współpracy ze swoimi przyjaciółmi.
Marwald widział jak Felix leci na pomoc starowince. Nie miał zamiaru nie zaoferować swojej pomocy. Widział jak leczyć, przecież cały pobyt w na wsi spędził na naukach magi ale i leczenia. Idąc patrzył na ciała, upewniając się czy na pewno żadne z nich nie stanowi zagrożenia. W jego myślach pojawiły się inne myśli, które lekko go zasmuciły. „Co jeśli dało się ich uratować, uzdrowić, Eleonora i jej siostra też były tylko zmutowane.„ - pomyślał, ale starał się nie skupiać na tym za wiele miał więcej innych rzeczy na głowie, do tego wiedział, że jego moc nie jest wystarczająca na to aby odwrócić mutację u wszystkich, nawet chociażby jednego.
Stanął razem z chłopakiem, i zaczął szukać zranionych miejsc. Wiedział, że babcia jest osobą starszą, dlatego należy się z nią obchodzić delikatnie, ale i szybko. |