Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-08-2016, 20:11   #17
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Niespokojna noc i niebezpieczny, senny gość, nie wpłynęły na szczęście na wypoczynek Clove. Kobieta mimo licznych problemów związanych z dręczącymi ją koszmarami, dawała jakoś radę wysypiać się, albo przynajmniej nie być bardziej padniętą niż pod wieczór. Niekoniecznie rześka, choć i nie niemrawa, podniosła się z łóżka i pierwsze co zrobiła to sprawdziła stan elfki. Ta na szczęście trzymała się dobrze, a nocny atak wcale nie wpłynął negatywnie na jej stan. Obydwie zmiennokształtne odziały się i opuściły pokój, zamykając go za sobą. Zeszły na dół, aby spożyć posiłek.
Mięso popijane mlekiem nie brzmiało zbyt apetycznie, ale Clove nie zwracała uwagi na innych. I bez tego mieli do niej dystans, więc rozszarpywanie mięsiwa kłami i tak już nic nie zmieni. Prowizorycznie jednak usiadła w kącie tyłem do wszystkich, być może to będzie barierą dla ciekawskich spojrzeń. Przynajmniej taką miała nadzieję.
Po obfitym śniadaniu, kobieta wraz z elfką udały się na miasto. Wpierw likantropka kupiła chustę, aby zakryć połowę swojej twarzy, od nosa w dół. W ten sposób próbowała ukryć najbardziej widoczne, zwierzęcopodobne cechy i uniknąć nieprzyjemnych reakcji wstrętu, ze strony innych ludzi.
Clove najpierw miała w zamiarze porozmawiać z jakimkolwiek miejscowym kapłanem. Szła razem z Malindil, gdyż jej obecność była dla niej wsparciem. Czuła się mniej wyobcowana i niechciana, niż jak gdyby miała iść sama. W mieście widoczna byłą kapliczka, jednak na próżno szukać było klasztoru. To musiało wystarczyć.
Przed zdobionymi złotem drewnianymi drzwiami stał jakiś śniadoskóry, łysy, starszy mężczyzna w szatach o kolorze kojarzącym się z jaśniejącym w południe słońcem. Rozmawiał z jakąś kobietą w prostym stroju wieśniaczki. Na widok nowych gości przeprosił swą rozmówczynię na chwilę.
- Niech Amaunator wam świeci - wykonał jakiś gest pewnie mający być czymś na rodzaj błogosławieństwa. Na jego pomarszczonej twarzy pojawił się ojcowski uśmiech. Widać że obrał sobie osadę za pewne pastwisko z owcami, którym trzeba wskazać drogę - W czym mogę wam służyć?
Clove nerwowo skinęła głową, nie wiedząc do końca jak należy zwracać się do kapłanów w tych czasach. Nie miała w zamiarze go obrazić, ale być może był on wystarczająco ludzki, aby umieć traktować innych co najmniej na równi ze sobą.
- Mnie i moją przyjaciółkę, Kapłankę Selune, przyprowadzają smutne nowiny. W domu za mostem spłonęła rodzina, chciałyśmy spytać o miejsce pochówku tych biednych i niewinnych ludzi, aby móc się za nich pomodlić i uprzątnąć grób, kładąc na niego świeże kwiaty
Uśmiech na twarzy kapłana momentalnie zniknął po wspomnieniu tragedii, która tam się wydarzyła. Pokręcił lekko głową.
- Stworzyliśmy im jedynie nagrobek na cmentarzu na południu osady, ale nie pochowaliśmy - rozłożył ręce w geście bezradności - Ludzie boją się wkraczać na teren gospodarstwa, ponieważ rozniosły się plotki, że grasują tam duchy tych, którzy zginęli. Ja niestety nie jestem w stanie nic zrobić, ponieważ Pan Słońca nie obdarzył mnie mocą.
- Nie obdarzył? - spytała ze szczerym zaciekawieniem, gdyż nie rozumiała, czemu kapłan miałby być w bożej niełasce, a ten jeszcze bardziej zmarkotniał.
- A skąd takie niegodziwe plotki o powracających z zaświatów? Głosy słyszano, cienie widziano czy może to z innych powodów wynikły lęki?
- Słyszy się jakieś wycia, kiedy mieszkańcy Eveningstar stają na spalonej ziemi. Jakieś zjawy się pojawiają i żądają ich krwi. Nie wiem ile w tym prawdy… ale brzmi niebezpiecznie
- powiedział jej cicho, a jego mina wyrażała zatroskanie.
- Natomiast co do kapłaństwa… to nie tak, że nie jestem w niełasce. Po prostu nie posiadam mocy i tyle - zdawał się mówić szczerze, choć bardziej paranoiczna osoba by pewnie wyczytała w tym jakąś ukrytą historię.
- Rozumiem… No ale z tymi duchami to jakieś brednie, jak można odmówić ludziom pochówku z powodu plotek? Nie uważa kapłan, że to trochę niedorzeczne? Jak ci ludzie zostali potraktowani po tragicznej śmierci, jak potwory niegodne spoczęcia w miejscu poświęconym, tylko pozostawione na pastwę bestii truchła? To naprawdę oburzające. Przecież ciała można równie dobrze za dnia zabrać, poltergeisty ponoć nocami aktywne, słońca się obawiają raczej. Może po prostu to była grzeszna rodzina?
- Nie wiem. Zrobię co w mojej mocy, by sprowadzić ich ciała w odpowiednie miejsce - oznajmił.
- Bez urazy, ale to już dwa tygodnie. Czy Kaplan czegoś się boi? Może mi powiedzieć, jestem tutaj z misją w sercu - powiedziała spokojnie i ciepło, zerknąwszy na Mali, która kiwnęła potwierdzająco głową - Możemy pomóc. Mimo iż Słońce i Księżyc to przeciwności, działaja we współpracy. Jeden pilnuje za dnia, drugi nocą. I choć się mijają, nigdy nie spotkawszy, wiedza o sobie i razem ochraniają świat - Clove miała nadzieje przekonać go tymi słowami. Widocznie poskutkowało, ponieważ mężczyzna przechylił nieco głowę w namyśle, po czym zbliżył się bardzo blisko.
- Bo widzicie moje drogie, tutaj coś się stało i nie do końca wiem co, chociaż mogę się jedynie domyślać ponieważ jestem nieźle poinformowany - powiedział niemalże szeptem, by nikt inny ich nie usłyszał - Ludzie wierzą, że to może być zemsta bogów za ich grzechy. Dom wszak spalił się w nocy i nikt go nie widział… Ja uważam, że to było morderstwo - zawiesił na chwilę głos, by podkreślić wagę sprawy.
- Podejrzewam, że przyszedł tu gang narkotykowy z Arabel, które teraz na naprawdę jest kolebką przestępczości Cormyru, i pozabijał ich wszystkich… Nie od dziś było wiadomo dla niektórych wybranych, że Stedd był dilerem… no i macie - krzywił się lekko - Obawiam się, że jeśli pochowamy ich zwłoki lub uprzątniemy miejsce wydarzenia, to tamci zechcą zabić kogoś innego dla przykładu...
- To okropne! - stwierdziła Clove zerkając na Malindil, jakby upewnić się, że jej reakcja również wyrażała zaskoczenie, po czym spojrzeniem powróciła do Kapłana, obserwując bacznie jego dalsze reakcje - Ale żeby aż dziecko porywać po uprzednim wymordowaniu rodziny? Ci ludzie nie mają sumienia, co z nią biedną zrobią… - westchnęła z przygnębieniem.
- To… ktoś przeżył? - autentyczne zaskoczenie w jego oczach potwierdziło prawdziwość jego reakcji w oczach obu kobiet - Ale w takim razie… jeśli została porwana przez tych ludzi... Ona jest już stracona - powiedział z rezygnacją.
Likantropka usłyszała, jak Malindil zgrzytnęła zębami ze złości po takich słowach ze strony kapłana słońca i ledwie się powstrzymała od powiedzenia czegoś w jego stronę pozwalając Clove kontynuować rozmowę.
- Gdyby miała być stracona, to pewnie spłonęłaby w tym domu. Skąd u kapłana taki pesymizm? Czy nie powinniśmy odebrać tego jako znaku? Ogłosić mieszkańcom i dać nadzieję na to, że uchowało się jedno z żyć? Ja oczywiście nie przybyłam by rozpuszczać informacje, ale zaskoczyło mnie zdziwienie kapłana i ta natychmiastowa rezygnacja, poddanie się. My - tutaj Clove wskazała na elfkę - Byśmy walczyły o każde życie. Szczególnie dobrych i niewinnych.
- Jeśli ją porwali to bogowie jedynie wiedzą jakich okropności wobec niej mogli się dopuścić, a my nie jesteśmy w stanie nic zrobić - odparł - Gdybyś wiedziała jak wygląda Arabel… nawet straż nie jest w stanie nic zrobić. Z pomocą boga słońca dziewczyna może się odnajdzie, a teraz proszę o wybaczenie - skłonił się i wrócił do rozmowy z poprzednią osobą.
Malindil wzięła Clove pod ramię i odciągnęła ją trochę na bok spoglądając przez ramię na mężczyznę. Jej policzki aż były zaczerwienione ze złości.
- Nie wiem co ten człowiek sobie wyobraża, ale tak kapłan się zachowywać nie powinien… ale Amaunatora i tak sama uważam za jednego wielkiego oszusta - powiedziała do niej hamując swój gniew, gdy już się oddaliły poza zasięg wzroku opiekuna kapliczki i usiadły na jakiejś ławeczce w ogródku okalającym kapliczkę.
- To może być podstawiony Kapłan, może jakiś szpieg... Nie chcę popadać w paranoję - urwała Clove nie zagłębiając się już więcej w ten temat. Musiałypoukładać zebrane informacje do kupy, a potem wrócić do gospody z nadzieją, że spotkają tam kogokolwiek ze swojej grupy. Musieli przekazać sobie wszystko, czego udało im się dowiedzieć. I to natychmiast.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline