Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-08-2016, 22:27   #19
MrKroffin
 
MrKroffin's Avatar
 
Reputacja: 1 MrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputację
A gdy przyszedł czas na zmianę wachty (co dla członków zespołu znaczyło symboliczne zakończenie dnia), wszyscy zostali zaproszeni do kantyny. Bowiem nowy volus na statku postanowił zmienić choć na jeden wieczór nudne żarcie okrętowe na prawdziwe rarytasy.

Było to zadanie o tyle trudne, że do dyspozycji miał jedynie własną parę małych rączek, kuchnię wyposażoną dla ras średniego rozmiaru i zapał, by zrobić coś wielkiego. I akwarium pełne ryb…

Gdy zatem załoga (czy też jej część niebędąca na służbie) zasiadła do stołu, na półmiskach miast proteinowych papek i glonów mających przypominać sałatka zagościły prawdziwe rarytasy.

Na pierwszy ogień poszła gęsta zupa z małży Baciegallupiego, gatunku skorupiaków zamieszkującego głębokie rowy ocenianicze Thessi. Łagodna w smaku, powodowała lekkie pieczenie języka z racji obecności toksyn, w dużym stopniu zniwelowanych podczas długiego gotowania. Dla turiańskiej części załogi przygotowano gęste tradycyjne ragut z dużą ilością mięsa - oczywiście, wyłącznie z gatunkuów posiadających aminokwasy prawoskrętne. W międzyczasie dwa niewielkie drony roznosiły napoje - nieco wyskokowe, lecz nie na tyle, by mocno podpaść dowódcy. Oczywiście, Jahleed nie zapomniał o pilocie, przygotowawszy specjalnie dla niego krem z iruńskich buraków bagiennych.

Nim jednak gości zdążyli wyrazić swój podziw, na stół wjechało danie główne. Powoli z pogrążonego w półmroku korytarza wyjechał wózek z dużym półmiskiem nakrytym metalowym kloszem. Dopiero po chwili zza wózka dało się słyszeć dyszenie, i gdy “pojazd” zatrzymał się wreszcie, zza niego wyszedł zdyszany Jahleed z małą czapeczką kucharza na głowie.

Jahleed Von: Panie i panowie… Jeszcze raz witam na pokładzie… I nim przejdziemy do głównego dania… Chciałbym wznieść toast…

Spod obrusu nakrywającego stolik, volus szybko wyciągnął małą karafkę i dwie szklanki, po czym ruszył do pilota, mówiąc dalej:

Jahleed Von: Za naszego drogiego dowódcę… oby prowadził nas zawsze… naprzód … a nigdy … wstecz!

Zakończył, podając napełnioną voluską brandy szklaneczkę Bofnanowi. I zakrzyknął:
Jahleed Von: Na zdrowie i smacznego!

Jednocześnie dał znak obserwującej wszystko WI. I gdy wszyscy przechylili kieliszki, drony uniosły klosz, odkrywając wielkiego, pieczonego i obłożnego warzywami … gigantyczego płetwiarza karmazynowego, należącego do poprzedniej kapitan statku! Ktoś wrzasnął, ktoś zemdlał, ktoś rzucił się ku zaskoczonemu volusowi, ktoś zaczął opętańczo się śmiać… Tylko Barrus mógł opanować sytuację.

Barrus popatrzył na dziwne danie, po czym powiedział
Barrus Maurinius: Skąd wziąłeś to mięso?

Jahleed Von: … Mięso? No przecież nie z targu… panie kapitanie… Pod moimi rządami … konserw jeść nie będzie … sir!

Lirithea całej sytuacji przyglądała się z nieukrywanym rozbawieniem zza szklanki swojego ulubionego napoju.
Lirithea D'riais: Wznieśmy toast za naszego wyśmienitego kucharza! Takiego dania jeszcze nie widziałam…
Na koniec zaśmiała się krótko i wzniosła swoją szklankę ku górze, a potem upiła łyk fioletowego napoju.
Widząc zaistniałą sytuację kapitan Maurinius nakazał zamknięcie Jahleeda w izolatce. Reszta lotu upłynęła volusowi na badaniach psychologicznych pod okiem medyka pokładowego.
 

Ostatnio edytowane przez MrKroffin : 20-08-2016 o 22:30.
MrKroffin jest offline