Sytuacja rozegrała się prawie tak jak Aidym planował. Nawet tyci tyci lepiej - bo zamiast musieć samemu bohatersko nadstawiać tyłek jakiś cudem miał obok siebie całą resztę kompanii. Przycisnął Valko do ziemi żeby warował i wcisnął się jeszcze głębiej w krzaki. Siedząc po przeciwnej stronie strumyka niż ścieżka, miał całkiem niezły widok w poprzek polanki - i prawie zerowy na miejsce gdzie kości goblinów trzaskały w zębach wilków. To że zaraz po wyjściu z jaskini wilki jeszcze ich nie usłyszały - ani nie wyczuły - było albo łaską Mystry, albo ślepym trafem.
Marnować pierwsze byłoby niegodziwstwem, a drugie niewdzięcznością. Więc siedział schowany w krzakach i ściskał w dłoniach święty symbol. W obecnym stanie nijak nie nadawał się do szturmu.