Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-08-2016, 12:04   #105
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Jednooki trzymał szyk w czasie jazdy. Martwiły go piersi Lasombry. Wampirzyca wykorzystywała w znaczącym stopniu swój ludzki aspekt urody. Jednak sam rycerz błądził myślami gdzie indziej. Brakowało mu krwi. Jej krwi. Włoszka mimo całej swej urody i roztaczanej aury seksualności nie potrafiła odciągnąć jednookiego od myśli o nizuitkiej Tatarce. Zagryzł zęby i gdy tylko dotarli do dworku Jasnorzewskiej ruszył zameldować Koenitzowi wykonanie rozkazów.


Jednooki rycerz wysłuchał kapłana z uwagą.
- Rozumiem. Spotkajmy się za chwile przy lazarecie. Muszę dowódcy wyprawy raport zdać.
Położył dłoń na ramieniu Giacomo chcąc uspokoić jego ekscytację. Odwrócił się i ruszył w stronę Koenitza. Niemal odruchowo wyprostował się przed Wilhelmem i położył dłoń na rękojeści broni.
- Contessa sama wybrała cel podróży. Trasa przebiegła bez problemów. Jej ochrona jest bardzo dobrze zorganizowana. Jeden ghul. Odwiedził ją też ghul Gangrela. Na przyjęcie zapraszał.
- Cieszy mnie że można znów zaufać twej osobie.- stwierdził z uśmiechem Wilhelm, po czym dodał z wyraźnym napięciem w głosie.- Wygląda bowiem, że nasza rozgrywka właśnie nabrała rumieńców. I Misza i Kościej wykonali pierwsze ruchy.
- Czy o Tatarach wieści jakieś nowe słychać? - Gładko zmienił temat jednooki.
- Za wcześnie na to. Myśliwi nie wrócili jeszcze. Swartka ledwo co wyruszyła.- wyjaśnił Wilhelm przecząc ruchem głowy.
- W takim razie musimy ustalić czy Włoszka jest nam bliższym, czy dalszym sojusznikiem. Niestety dyplomata ze mnie żaden. Choć widzę, że już inny z Patrycjuszy wziął na swe barki ten krzyż.
- Póki co mamy wspólne interesa. Nie dać się zjeść niedźwiedziowi. To wystarczy na tymczasowe zaufanie.- stwierdził po zastanowieniu Wilhelm.- A potem… zobaczymy jak to się rozwinie.
Jednooki kiwnął ze zrozumieniem.
- Tak… zobaczymy - zaakcentował ostatnie słowo, jakby “zobaczenie” było istotą istnienia.
- Wybacz, ale muszę zobaczyć jak czują się moi ludzie. Języka mi Pan poskąpił, wiec w dyplomacji będę równie nieprzydatny jak na spotkaniu z Honoratą.
- Myślę żeś poradził sobie nadspodziewanie dobrze.- odparł z uśmiechem Koenitz.
- Czy masz dla mnie jakieś jeszcze rozkazy na dzisiejszą noc?
- Nie… nic… spocznijcie.- odparł z uśmiechem Ventrue.


Rozmowa z Husarem była inna od dotychczasowych. Wcześniej spotykali się, żeby omówić codzienne patrole i szczegóły zabezpieczenia kolumny wozów w czasie podróży. Tym razem chodziło o kwestie osobiste. Jaksa zastanawiał się czy to jego surowa aparycja zmieniła nastawienie Węgra? A może był aż tak zdesperowany, żeby szukać odpowiedzi w talentach Toreadora? Był z nim szczery. Nie spodziewał się ujrzeć czegokolwiek ważnego w przekazanych przedmiotach. Z wyjątkiem Tatarki. Akurat co do niej to bardzo liczył na wizję.


Gdy wszedł do Lazaretu jego ludzie natychmiast go obskoczyli. Większość miała na sobie tylko kalesony, więc bardzo wyraźnie widział siniaki na klatce piersiowej Wróbla. No właśnie. Siniaki zamiast połamanych żeber. Wszyscy w ciągu tygodnia dojdą do siebie. Choć była to przyjemna myśl, to wyraz twarzy jednookiego pozostał bez zmian. Czy było warto pokazać im grzeszny smak wampirzej krwi? Kupił sobie ich wierność, płacąc ich duszami.
- Wróbel, Konrad, Lech, Gustaw cieszę się, że widze was w dobrym zdrowiu - oczy nowych ghuli niemal płonęły wbijając się w rycerza. Jego głowa odwróciła się, tak, żeby spojrzeć na pozostałuch. Nie mieli śladów obrażeń odniesionych w walce. Byli za to bladzi z powodu upływu krwi zabranej im przez Gryfitę.
- Panowie, cieszę się, że jesteśmy tutaj razem. Możliwe, że niedługo zamieszkamy w okolicy na stałe. Dziś jednak przychodzę do was pokornie prosić o dar krwi.
Ogień w oczach Bożogrobców zdawał się zapłonąć jeszcze mocniej. Nadgarstki dwóch świeżo upieczonych ghuli niemal wystrzelił przed twarz jednookiego. Robert odchylił szyję czekając na kły wampira, zaś najstarszy z nich podwijał rękaw.

Przez ciało Jaksy przeszedł dreszcz na samą myśl o zbliżającym się posiłku. Tylko wróbel przed całym rytuałem zapytał:
- Co z Tatarami?
Jaksa wiedział, że wraz ze swoja krwią przekazał im również część swoich trosk. Mógł ukrywać to co go dręczy przed Giacomo, przed Wilhelmem, przed Martą… ale przed krwią z własnej krwi mu się to nie uda. Może nie wiedzieli o tym wszystkim co działo się w głowie Gryfity, ale wszyscy jak jeden czuli niepokój z powodu braku Sarnai w okolicy. Choć nie koniecznie zdawali sobie sprawę, że chodzi właśnie o malutką Tatarkę.
Jaksa bez słowa wbił swoje kły w podsunięty nadgarstek.


Jednooki wyszedł z lazaretu. Jego twarz niczego nie wyrażała. Powolnym krokiem ruszył po posesji Jasnorzewskiej kierując swoje kroki do kwatery, w której podobno można było znaleźć Giacomo. Włoch wydawał się nieco podekscytowany i nerwowy, jakby był częścią jakiegoś spisku, albo… jakby nie mógł się doczekać wyjawienia jakiegoś sekretu.
Jednooki stanął opierając się o ścianę i zakładając ręce na piersi.
- Czegóż przełomowego się dowiedziałeś przyjacielu?
- Wiesz co to są apokryfy, prawda?- zapytał retorycznie Giacomo.
Kiwnął głową, żeby potwierdzić. Zbyt wiele czasu służył Bogu, żeby nie zetknąć się z tym pojęciem.
- W tutejszym klasztorze znalazłem taki, zapisany w grece… mętny nieco i niekompletny.- wyjaśnił cicho Giacomo.- Widać że kopia kopii...Ważne czego dotyczył. Była to krótka historia Ostatniej Wieczerzy i losów Judasza. Rozszerzenie jego wątku, śmierci i zdarzeń z nią związanych. Znasz to pewnie, więc pominę te detale. Wiesz też o Graalu, prawda?
Jednooki ponownie pokiwał głową, choć o nie spisana w biblii historię Judasza się jedynie otarł, to dość dużo wiedział na temat Graala. Wszak gdy przebywał ze swoim sire w Marsylii, to panowała moda na romanse oparte o legendy arturiańskie. Jaksa zapoznał się z nimi, choć tematykę religijną prawie pomijały.
- I? - powiedział w końcu czekając na konkrety.
Giacomo rozejrzał się na boki z nerwowym uśmiechem i prawie szeptem dodał. -Ów apokryf wspomina o kielichu pańskim. Wspomina też o drugim kielichu, kielichu winy, kielichu który nie był przeznaczony dla potomków Abla. Kielichu Judasza, który miał być łaską pańską dla kainowego plemienia. Mówiłem, że istnieje ścieżka nam przeznaczona… ścieżka odległa od ludzkiej. Mówiłem, prawda? I teraz mam rację. Ten apokryf jest tego dowodem.-
- I cóż ofiaruje kielich Judasza? Wszak Graal miał dawać wieczne życie. - Jaksa patrzył z uwagą na kapłana. Nie lubił obserwować jego aury. Ślad obcego, wyssanego wampira wywoływał dreszcze u jednookiego.
- Nie wiem. To apokryf śmiertelników, w dodatku niekompletny. Być może daje odpowiedź na to czym jest nas stan i jaka jest z niego droga do zbawienia?- uśmiechnął się blado wampir przeczesawszy nerwowo dłonią włosy.- Zresztą… to tylko tekst. Sam przedmiot… może być w ziemi świętej zakopany przed wiekami, albo w Afryce, albo nawet w samej Al-Kabie, czczony przez muzułmańskie… przez nich. Ważne, że już jest cel w naszej egzystencji.
- Czy w tym klasztorze były jakiekolwiek wzmianki na temat pojawienia się tego artefaktu w europie? Albo cokolwiek, co mogłoby naprowadzić na jego położenie? Czy raczej jesteśmy skazani na poszukiwanie wilkołaków w lesie? - Dociekał rycerz. Wyraźnie nie był tak rozentuzjazmowany jak Giacomo.
- Niestety nic… to stary dokument z początków naszego wieku. Nie zawiera dalszych losów kielicha.- odparł Włoch nieco zdziwiony i wyraźnie rozczarowany brakiem entuzjazmu u krzyżowca. Nie takiej reakcji się spodziewał.
- Zatem musimy przyjąć, że święty artefakt naszego rodzaju jest w rękach wilkołaków. Lub kogoś, kto nad wilkołakami sprawuje kontrolę. To bardzo niebezpieczna sytuacja przyjacielu. Jeżeli to z czego piły, co widziałem w swoich wizjach, ma związek z tym kielichem, to ocieramy się o coś naprawdę niebezpiecznego - zamilknął na chwilę, po czym w końcu dodał - Naszym świętym obowiązkiem jest znaleźć ten kielich i zabezpieczyć jego los. Czeka nas kilka przyjęć, w czasie których powinna pojawić się okazja zapytać lokalnego Gangrela o terytoria wilkołaków, spalone totemy i ich dziwne zachowanie. Spróbuje się tym zająć, chyba, że masz jakieś inne sugestie?
- Ja… nie wyciągałbym aż tak dalekich wniosków. To pewnie tylko zbieżność… choć może i Opatrzność wtrąciła tu swoje dwa zdania.- Giacomo pobożnie spojrzał w górę.- Ale to była pycha z naszej strony tak sądzić drogi Jakso.
Rycerz pokiwał głową.
- Jesteście oczytani. Znacie historię Króla Rybaka? Rannego w nogi. Jego losy różni autorzy zawsze łączyli z losami Graala. Tak się składa, że ostatniego dnia miałem sen, w którym byłem niczym Król Rybak. Unieruchomiony. Wszystko wokół wiąże się ze świętą krwią.
Rozłożył ręce i splótł je za plecami.
- Owszem, pychą byłoby myśleć, że z rodzaju kainowego zostałem wybrany przez Pana w większym stopniu, niż ty, Marta, czy Wilhelm. Z drugiej jednak strony czyż nie byłoby to nieodpowiedzialne gdybyśmy nie sprawdzili drewnianego kielicha, który znalazłem we wspomnieniach martwego wilka?
- To prawda. Dlatego powinniśmy to też zachować dla siebie. Ta informacja w niczym nie pomoże naszej misji… misji naszej drużyny. A wniosłaby tylko niepotrzebny chaos. Zresztą, dopóki czegoś nie odkryjemy, nie ma co budzić w innych fałszywej nadziei.- odparł cicho Giacomo.
- Nigdy nie należałem do gadatliwych. Jednak jakimś sposobem musimy pozyskać informacje. Z trupów nie da się więcej wyciągnąć.
- Na razie nie mówmy nikomu o tym, co ci powiedziałem. Opatrzność pokaże nam drogę.- uśmiechnął się delikatnie Giacomo.
Jednooki skinął w milczeniu i odszedł. Miał dziwne przeczucie, że niedługo znów będzie śnić.


Obaj klęczeli w piwnicy w posiadłości Honoraty. Jaksa i Roch prawie wypełnianli pomieszczenie. Ghul patrzył oblizując się na swojego mistrza. Jaksa zaś z lewej dłoni pozwalał kapać krwi wprost do kielicha.
- Wiem, że contessa może przyciągać uwagę. Jej aura… jej cielesność… Jest dla ludzi tym czym płomień świecy dla ćmy. Jednak gdy będziesz zbyt blisko niej to z łatwośicą możesz spłonąć.
Roch milczał wpatrując się w przygotowywany trunek. W końcu gdy kielich był pełen wziął go z rąk Jaksy i zaczął pić z uczuciem błogości na twarzy.
- Dziś już jesteś wolny.
Ghul opuścił ciasne pomieszczenie, zaś Jaksa uklęknął przy swoim sienniku. Na nim właśnie ułożył list i dwa pierścienie, które przekazał mu husarz szukajacy swojej pamięci. Pierwszy był list. Jednooki nie miał zamiaru go czytać. I tak za chwile wejdzie z cięzkimi buciorami w życie Milosa. Możliwe, że naniesie błota tam, gdzie sam Zach jeszcze nie był. Czytanie listu mogłoby to jeszcze pogorszyć. Zamknął oko i trzymająć list w obu dłoniach sięgnął po pokłady krwi.

Wypuścił powietrze z płuc. Zaglądanie w historię przedmiotów nie było nawet w połowie tak wymagające jak odkrywanie cudzych sekretów wprost z głowy. Choć tym razem rycerz chciał się dowiedzieć jak najwięcej. Chociaż wątpił czy którakolwiek informacja przyda się Zachowi.

Kolejnym przedmiotem był pierścieniem. Jaksa powtórzył ceremonię, którą wcześniej odprawiał z listem. Pierścień przyniósł więcej informacji. Choć i tym razem nie wiedzieł jak husarz zareaguje na uzyskane przez krzyżowca informacje.

Na samym końcu wziął w dłoń pierścień, który należał do Tatarki. Jego ciało wypełniło nietypowe podniecenie. Ujrzał ją… dawno temu. To zdarzenie było dla niej bardzo ważne. Miał wrażenie, że wizja dotyczy tego co wcześniej zobaczył w jej głowie. Zacisnął dłoń na pierścieniu chcąc jak najdłużej zachować w głowie wspomnienie wampirzycy.

- Opatrzność pokaże nam drogę - powtórzył przed zaśnięciem słowa Giacomo, choć w jego głowie zacierały się szlachetne ideały poszukiwania Kielicha...

Zastanawiał się jak w tej chwili czuła się Tatarka. Czy jej myśli też odbiegają tak bardzo od powierzonych jej zadań?

Ponieważ zbliżał się już dzień, to Jaksa zasnął ściskając pierścień Tatarki w swojej dłoni przyciśniętej do martwego serca.

 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline