Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-08-2016, 12:56   #33
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Theseus stał oparty ręką o zamknięte drzwi i zwieszał głowę w zamyśleniu. Wizyta Chloe może nie była zaskakująca, w końcu każdego w okolicy na pewno zbudził niemiłosierny huk z kuźni. Ale było w jej spojrzeniu coś... Wtedy, jak patrzyła na jego amulet.
Kapłan wyciągnął talizman spod koszuli i uniósł go na dłoni do oczu. Ozdoba w kształcie Znaku Boga i wielkości śródręcza na pierwszy rzut oka wydawała się toporna i niepozorna. Jednak po bliższym przyjrzeniu dało się zobaczyć malutkie ozdobienia. Pojedyncze, wielkości ziarenka piasku kamyki były powtykane w krawędź na całej długości amuletu. Poza tym całą powierzchnię przewróconej ósemki pokrywały misternie wykonane drobne nacięcia, składające się na większy, skomplikowany wzór. Czy było w tym jakieś zamierzenie? Theseus zacisnął pięść na amulecie.

Batiseista czekał kwadrans. Przez cały czas się zastanawiał. Ostatecznie podjął decyzję. Medytacja pokrzepiła jego ciało i ducha. Nie mógł oczywiście robić tego całe życie, w końcu nic nie zastępowało porządnego snu. Jednak lata praktyki sprawiły, że kapłan zahartował się w tego typu postępowaniu. Zresztą, i tak nie mógł zasnąć. Coś go niepokoiło.
Założył buty i zapiął koszulę. Wziął swoją torbę i spakował do niej kilka czystych zwojów, kałamarz oraz rysunek wykonany przez Chloe. Przerzucił pojemnik przez ramię i zgarnął jeszcze z podłogi kaganek, w którym wcześniej wymienił świecę.

[MEDIA]http://img14.deviantart.net/3961/i/2007/296/e/b/hogwarts_school_corridor_by_elfdaughter.jpg[/MEDIA]

Najciszej jak tylko potrafił uchylił drzwi i wystawił głowę za próg. Na zewnątrz panował zajmujący mrok i głucha cisza. Wszyscy domownicy już dawno spali, albo przynajmniej zachowywali się niezwykle cicho.
Theseus wyszedł na korytarz i bezgłośnie domknął za sobą drzwi. Ruszył w prawo, mijając drzwi, za którymi znajdowało się zejście do piwnicy i dotarł do krętych schodów. Prowadziły na piętro i prawdopodobnie również na dzwonnicę. Kroki wyznawcy Wielkiego Budowniczego odbijały się po klatce schodowej, kiedy ten stawiał je na starych, kamiennych stopniach.
Ciemność była wszechobecna i tylko słabe światło kaganka ratowało kapłana przed niechybnym skręceniem sobie karku.
Wyszedł na piętro. Podobnie jak na dole, i tutaj ciągnął się podobny korytarz, chociaż rozkład pomieszczeń był trochę inny. Theseus domyślał się jednak, gdzie szukać. I nie pomylił się.
Naprzeciwko schodów znajdowały masywne, drewniane drzwi z okuciem. Podszedł do nich o parł o nie dłoń, jakby głaszcząc jakąś olbrzymią bestię.
„Mądrość. Wiedza. Zrozumienie.” - głosił wyryte u szczytu framugi słowa w Starym język. Batiseista wymówił je cicho. Językiem tym władali jedynie uczeni i badacze starych ksiąg. Kościół Wielkiego Budowniczego dbał o historię świata, przechowując ją w swoich zbiorach. Theseus zmrużył oczy, jakby przez kontakt z drzwiami odczuwał jakiś przepływ... czegoś. Wyciągnął klucz, który wcześniej znalazł schowany pod łóżkiem i włożył go do zamka. Do jego uszu dobiegł charakterystyczny szczęk, więc nacisnął klamkę.


Zbiór ksiąg, traktatów, inkunabułów, zwojów i spisów był dość imponujący, chociaż nie mógł równać z tym w klasztorach w Matrice.
Pomieszczenie wydawało się zatłoczone. Prawie każdą powierzchnię zajmowały wysokie aż po samo sklepienie regały, ustawione w równe rzędy. Naprzeciwko wejścia, w kącie, stało biurko z obitym skórą fotelem, na którym leżała lampa oliwna. W środku panował półmrok, a przez wąskie okiennice wpadało niewiele światła. Kiedy Theseus zamknął za sobą drzwi, poczuł, jak wkroczył do innego, odizolowanego świata. W powietrzu unosił się zapach starego papieru i pergaminów, a wszystko było pokryte grubą warstwą kurzu.

Archiwum kościoła.
Było tu wszystko. Od aktów narodzin każdego mieszkańca Szuwarów, po dokumenty ze ślubów i potwierdzeń własności ziemi oraz inne księgi wieczyste. Ale też raporty z sytuacji ekonomicznej i architektonicznej miasta. Kościół obserwował. I spisywał. Wszystko.
Sporą część zajmowały też pisma niezwiązane z samymi Szuwarami, czyli wszelkiego rodzaju wiedza ludowa i traktaty naukowe. Poza obserwatorami batiseiści byli równie badaczami.

Theseus podszedł do biurka i odpalił lampę, zamieniając ją z kagankiem. Nie chciał się zbliżać z otwartym ogniem do papieru. Odstawił torbę obok fotela i rozejrzał się po regałach. Przewertowanie tego wszystkiego zajęłoby mu całe życie. Całe szczęście, że nie miał takiego zamiaru. Szukał konkretnych rzeczy.
Przede wszystkim chciał poznać spis rodów i rodzin Szuwarów. Jeśli chciał być ich Cicerone, musiał wiedzieć, skąd się wywodzą i jakie tu mają udziały. Potem sprawdzi, ilu mieszkańców zostało po krachu w mieście, czym się parają i jakie uwagi odnośnie nich zanotowali poprzedni Cicerone. Przy okazji przepatrzy, nad czym pracował ojciec Philippe Courbet, nim skończył tutaj swój żywot. Glaive był racjonalnym człowiekiem, ale często zdawał się na swój instynkt. Kościół jasno określił swoje stanowisko, że śmierć ojca Philippe była nieszczęśliwym wypadkiem. Ale instynkt kleryka podpowiadał mu coś innego. A ślady włamania w gabinecie i magiczny znak w gospodzie razem z tym całym uśpieniem miasta, tylko potwierdzały tą śmiałą tezę.
- Panie, poprowadź mym umysłem. Wskaż mi światło, za którym mam podążać. Daj mi zrozumienie.

Oczy Theseusa zabłysły.
Szukał tropu. I był zdeterminowany go odnaleźć.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline