Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-08-2016, 18:13   #9
Proxy
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
Pirania była pierwszą osobą, która miała styczność z Hydrangeą. Pomimo spotkania, które odbyło się lata temu, Roślina pozostała niezmienna. Była istotą lasu, wierną niemu i naturze. Nie poddawała się ucywilizowaniu i nie wyszła z wody jak rasa Undinów. Nie wykluczone było, że jej ostatni kontakt z tworem cywilizacji był właśnie na pokładzie łodzi ojca Piranii, gdy migrowała z jednego kontynentu na drugi przez cieśninę Corentyn. Trafienie na nią było całkowicie przypadkowe, choć tym razem kontakt utrzymał się na dłużej. Dekadzień zajęło oswajanie Rośliny do kontaktu z resztą towarzyszy. Owocem tego była jej bardziej zauważalna obecność przy eskorcie Colina Fletchera. Obecność ta nie wyglądała na zainteresowaną udziałem w złocie do podziału. Można było nawet zaryzykować stwierdzenie, iż było to spowodowane brakiem pojmowania koncepcji pieniądza. Z drugiej strony było to jak najbardziej logiczne, bowiem nie było to coś używanego przez faunę i florę. Hydrangea była ożywioną rośliną, która wyszła z dziczy i traktowanie jej jak roślinę ułatwiało wiele spraw. Valerand natomiast wiedział, że jej imię stamtąd nie pochodziło. Nie mogło być przecież przypadku w tym, że do płatków kwiatu na jej twarzy została dopasowana odpowiednia nazwa - i to jeszcze naukowa, ludzka. Było to słowo zbyt złożone na przypadek, kiedy to właśnie on mógł uznać się za pierwszego białego człowieka, z którym nawiązała kontakt. Coś było na rzeczy.

Poznawanie jej było bardzo powolnym procesem. Nie tylko przez jej obecność ograniczoną do tła, czy barierę cywilizacyjną, ale także przez pewnego stopnia barierę językową. Mesmir miał tą dogodność kontaktować się z nią językiem duchów lasu. Jego umiejętności lingwistyczne mogły przez to być umacniane, mając do czynienia z istotą urodzoną dla tego języka. Pirania zwykle rozmawiała z nią w języku ziemi. Była to rozmowa spokojna, prosta, o wolnym tempie. Reszta natomiast musiała zmagać się z dodatkowymi problemami. Wspólny w wykonaniu Rośliny był bardzo karkołomny a każda jej odpowiedź padała po dwóch lub nawet i trzech wdechach. Nie można było się też temu dziwić. Z kim miałaby rozmawiać w tym języku, skoro dopiero powoli wychodziła w lasów? Nawet jeśli wychodziła z lasów to trzymała się na odległość. Wydeptane ludzkie drogi nie były jej drogami. Były one wybierane przez jej towarzyszy, sama podążała między drzewami i roślinnością. W tak zwartym miejscu jakim była Przełęcz Głupców można było dostrzec, że idąc bokiem za pierwszą linią porastających krzewów, ciągle dotykała kwiatów, które jej wyprostowana sylwetka mogła sięgnąć. Tak wyglądało jej spokojne pokonywanie drogi.

Czasem też zlewała się mieszając z roślinnością i drzewami. Fizjonomia Hydrangei jak najbardziej przypominała budowę rośliny. Dół był twardy, ciemnobrązowy, chropowaty, suchy - jak korzeń. Środek był półtwardy, zielonkawy, gładszy, zarastający korą - jak pień i łodyga. Góra była miękka, kolorowa, nawodniona - jak korona i kielich. Całość była zrośnięta ze sobą i tworzyła jeden organizm. Ten wytwarzał zapachy. Za dnia lub w słońcu czuć było kwiatami, co nie było obojętne dla latających owadów. Nocą pozostawała neutralna woń wilgoci i ziemi. W każdym aspekcie jej wyprostowana dwunoga humanoidalna sylwetka wciąż pozostawała rośliną. Jadalną. Jej wyrośnięte końcówki pędów były słodkie, pożywne, mokre i intensywnie zielone.

Hydrangea była cały czas. Obserwowała. W dzień, jak i w nocy. Jej warta nie kończyła się. Cykl doby był dla niej wyznacznikiem aktywności słońca i innych stworzeń. Las nie spał, a Roślina razem z nim.
 
Proxy jest offline