Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-08-2016, 20:57   #34
Dhratlach
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Mamrocząc coś pod nosem, co nie brzmiało raczej jakby orczyca była zadowolona i ściskając w dłoni jakieś papiery pojawiła się na powrót w sali głównej karczmy. Oderwała od nich na chwilę wzrok by szybko ocenić jak wiele osób przyszło do karczmy. Nie było tak źle. To znaczy… mogło być gorzej, a nawet można powiedzieć, że Hoe spodziewała się, że to dopiero początek. Wyłapawszy “nowego karczmarza” za barem ruszyła w jego stronę. Kilka uderzeń serca później papiery, które niosła z z głuchym trzaskiem dłoni o blat pojawiły się przed nim. Hoe przyglądała mu się z poważną miną granatowymi oczami.
- Czytać umiesz, hę? - zapytała.
Ocaleniec uśmiechał się do gości i już miał coś powiedzieć kiedy pojawiła się zielonoskóra.
- Państwo wybaczą na sekundę i już jestem z wami. - powiedział z uśmiechem i wziął pierwszy dokument w dłoń i zerknął na niego. Nie wiedział czy umie, ale zaraz miało to się okazać.
- To jest bardzo pomocne. - stwierdził cicho i spojrzał na Hoe kiwając jej głową w podzięce. - Czy poprzedni karczmarz miał pomoc kuchenną?
Hoe pokiwała ponuro głową, co musiało po prostu oznaczać zaprzeczenie na zadane jej przed chwilą pytanie.
- Mów dziś wszystkim, że żarcia dziś nie dajesz i… - urwała, pokiwała w stronę Ocaleńca palcem pochylając się przy tym lekko w jego stronę, zupełnie jakby chciała powiedzieć mu coś na uszko.
Ocaleniec westchnął cicho i pochylił się ku zielonoskórej z delikatnym, niemalże nieznacznym, nieśmiałym uśmiechem.
- Może pani byłaby tak dobra i mi dzisiaj pomogła? - zapytał cicho, bardzo cicho. - Ludzie zmęczeni, spragnieni, głodni… nie godzi się tak ich na pustym trzymać.
- Jak będą pytać… - zaczęła orczyca szeptem, a wszystko wskazywało na to, że najpierw ma zamiar odnieść się do tego o czym wcześniej sama chciała zakomunikować - … mów im, że jesteś siostrzeńcem Miłogosta i kazał ci się zająć dobytkiem podczas jego nieobecności. Zrozumiałeś? - Hoe odsunęła się o kilka centymetrów tak by móc spojrzeć w oczy Ocaleńca.
Eldritch tylko skinął nieznacznie głową. To miało sens. Nie trzeba było wprowadzać paniki i niepewności wśród ludzi.
- I pilnuj tego dobytku, żeby nikt swoich brudnych łap na nim nie położył. Nie jeden chciałby ukraść, nawet tak liche zapasy alkoholu. Zrozumiałeś? - Kobieta kontynuowała w tej samej pozycji, jedyne co się zmieniło to delikatny uśmiech który pojawił się na jej ustach.
- Zobaczę co da się zrobić... - wyszeptał Ocaleniec. - ...ale pomożesz mi dzisiaj, prawda? Nie zostawisz mnie na pastwę wilków?
- Brzmi kusząco - uśmiech orczycy poszerzył się i teraz zdecydowanie wyglądał dwuznacznie, nie wiadomo czy po prostu się bardziej uśmiechnęła, czy właśnie złowieszczyła Ocaleńcowi - zostawić i zobaczyć czy przeżyjesz. Ale nie… nie zostawię cie. - Kobieta cmoknęła głośno. - I dobra, załatwię ci ten gulasz, ale za mięcho do niego oddasz z utargu.
- Dogadamy się... - stwierdził Eldritch - ..a teraz klienci.
Ocaleniec wyprostował się i spojrzał z uśmiechem na gości.
- Proszę najmocniej wybaczyć. Zajęło to trochę dłużej niż myślałem. Może coś do picia na poprawienie trawienia? Do jedzenia proponuję dobry gulasz. Syty, smaczny i pożywny. W sam raz po długiej trasie. Co do pokoi, oczywiście, jak zwykle są gotowe.
Hoe położyła dłoń na ramieniu Ocaleńca.
- Wrócę za trzy minuty - odparła. Po tym zdjęła ów dłoń i ruszyła powoli w stronę wyjścia z karczmy.
- Ja chcę opiekanego kurczaka - powiedziała z przekąsem Petunia
- Dla mnie może być ten gulasz, ale tak z jakimś chlebkiem, co? - rzekł De Vramount
- O i kompot - dorzucił Yorgel
Zielonoskóra zatrzymała się w pół kroku przed wyjściem z karczmy i łypnęła na gości.
- Dostaniecie żreć to co mamy. Dobrze wiecie, że gospodarz WYJECHAŁ bez ostrzeżenia. Chyba, że nic nie chcecie żreć i spać na bruku, co? - oczywiście powiedziała to najłagodniej jak tylko umiała.
Na sali ucichło mimo wszystko. Goście spoglądali to po sobie, to na orczycę..
- Jasne.. gulasz .. bardzo lubię gulasz… - wyszczerzył się Boldervine - Wszyscy bardzo lubią gulasz…
- To daj tego gulaszu gospodarzu - zamówił nieśmiało Yorgel
Reszta gości w milczeniu postanowiła poczekać na swoją kolejkę.
- Jak tylko będzie gotowy podamy. Coś na rozruszanie żołądka? Ale? Wino? - zapytał pogodnie jak gdyby nigdy nic Eldrich. - Odrobina alkoholu jest wyborna na trawienie i wyostrza smak potrawy.
Hoe łypała jeszcze przez krótką chwilę na wnętrze gospody. Było spokojnie. Wyszła więc kierując się pośpiesznie w stronę własnego domu.

- No dla nas miało być Ale! - krzyknął ktoś z pierwszego stolika.
- Niech będzie ale - powiedział Boldervine oglądając się za orczycą - Niezła babka, tego tamtego.
- Dla mnie maślanka lepiej - cichutko powiedział troll.
Ocaleniec zaczął polewać ale zwracając się przy tym do trolla z delikatnym uśmiechem.
- Mógłbym podać mleko… ale tak do gulaszu? Lepsze już było by piwo. Lepiej się komponuje smakowo z mięsem. Rozumiem, że gulasz dla każdego z państwa?
Po czym powiedział głośno, aczkolwiek z nutką smutku, “do stolika”.
- Zapraszam do lady panowie. Niestety się nie rozerwę.

Wkrótce goście karczmy polewali sobie wina, piwa i ale. Podczas gdy pierwszy stolik bawił się doskonale, drugi w ciszy sączył piwko. Od czasu do czasu, komuś zaburczało w brzuchu.
- To co tam słychać w Szuwarach panie oberżysto? - Zagaił po chwili Bolad.
- Co ty się go pytasz?! - Odpowiedziała za Ocaleńca Petunia - Jaki z niego oberżysta? Miłogost był tu oberżystą! Piliśmy i jedliśmy co chcieliśmy. Niczego nam nie żałował. Po za tym co on może wiedzieć co tu słychać… Słyszałam, że to..
- Jak ja bym co zjadł - zajęczał troll Yorgel.
- Mnie to tak piwo na czczo to nie bardzo.. - sączył z kufla na siłę DeVramont by zająć czymś ręce. Minęło już sporo czasu jak Hoe zniknęła. Przynajmniej dla głodnych gości.
- W Szuwarach trafiliście na dziwne czasy, a Miłogost wyjechał niemalże bez słowa. Niestety niewiele wiem ponad to. - odpowiedział spokojnie “oberżysta” nie wchodząc w szczegóły - Szczęśliwie jest już spokojniej. Do jutra większość powinna się unormować.

Hoe pojawiła się tak szybko jak tylko mogła wraz z garncem gulaszu i swoją pomocnicą Lisą.
- To jest Lisa. Pomoże ci - odparła wtedy orczyca - tylko trzymaj on niej łapska z daleka - dodała grożąc palcem.
Zielonoskóra została jeszcze jakiś czas. Widząc jednak, że Eldritch wraz z młodą dziewczyną radzą sobie dobrze zawinęła się spać świadoma obowiązków jakie jej pozostały do spełnienia jutrzejszego dnia.
Blondwłosa dziewczyna była faktycznie młódką niczego sobie w dodatku czasami bezczelną i prowokacyjną. Widać jednak starała się jak mogła zabłysnąć w pozytywnym znaczeniu i nie narzekała na ciężką pracę.
Eldritch razem z Lisą siedzieli do późna w nocy. On zajmował się obsługą lady, a wszystko to z uprzejmą stanowczością. Lisa zaś podawaniem gościom tego czego sobie życzyli, z uśmiechem na ustach. Wybijała trzecia w nocy kiedy zdecydował się powoli zamykać. Podczas rozmowy z drwalem ustalili, że ten z chęcią przyjmie kogoś do pomocy. W sam raz gdyż praca za ladą widocznie Ocaleńcowi nie służyła, choć nie narzekał. Kiedy już miał zamykać majdan i większość szykowała się do domów poprosił Lisę o to, by przekazała pani Girard wiadomość. Nietaktem byłoby nie przyjść bez wyjaśnienia sprawy. Dziewczyna kręciła z początku nosem i dość bezczelnie oznajmiła, że nie jest dziewczynką na posyłki ale ostatecznie zgodziła się. Kiedy już nikogo nie było i karczma została zamknięta zrobił sobie prosty posiłek gotowany na ogniu i udał się spać z całym utargiem. Lepiej trzymać go blisko.
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline