Mamrocząc coś pod nosem, co nie brzmiało raczej jakby orczyca była zadowolona i ściskając w dłoni jakieś papiery pojawiła się na powrót w sali głównej karczmy. Oderwała od nich na chwilę wzrok by szybko ocenić jak wiele osób przyszło do karczmy. Nie było tak źle. To znaczy… mogło być gorzej, a nawet można powiedzieć, że Hoe spodziewała się, że to dopiero początek. Wyłapawszy “nowego karczmarza” za barem ruszyła w jego stronę. Kilka uderzeń serca później papiery, które niosła z z głuchym trzaskiem dłoni o blat pojawiły się przed nim. Hoe przyglądała mu się z poważną miną granatowymi oczami.
- Czytać umiesz, hę? - zapytała.
Ocaleniec uśmiechał się do gości i już miał coś powiedzieć kiedy pojawiła się zielonoskóra.
- Państwo wybaczą na sekundę i już jestem z wami. - powiedział z uśmiechem i wziął pierwszy dokument w dłoń i zerknął na niego. Nie wiedział czy umie, ale zaraz miało to się okazać.
- To jest bardzo pomocne. - stwierdził cicho i spojrzał na Hoe kiwając jej głową w podzięce. - Czy poprzedni karczmarz miał pomoc kuchenną?
Hoe pokiwała ponuro głową, co musiało po prostu oznaczać zaprzeczenie na zadane jej przed chwilą pytanie.
- Mów dziś wszystkim, że żarcia dziś nie dajesz i… - urwała, pokiwała w stronę Ocaleńca palcem pochylając się przy tym lekko w jego stronę, zupełnie jakby chciała powiedzieć mu coś na uszko.
Ocaleniec westchnął cicho i pochylił się ku zielonoskórej z delikatnym, niemalże nieznacznym, nieśmiałym uśmiechem.
- Może pani byłaby tak dobra i mi dzisiaj pomogła? - zapytał cicho, bardzo cicho. - Ludzie zmęczeni, spragnieni, głodni… nie godzi się tak ich na pustym trzymać.
- Jak będą pytać… - zaczęła orczyca szeptem, a wszystko wskazywało na to, że najpierw ma zamiar odnieść się do tego o czym wcześniej sama chciała zakomunikować - … mów im, że jesteś siostrzeńcem Miłogosta i kazał ci się zająć dobytkiem podczas jego nieobecności. Zrozumiałeś? - Hoe odsunęła się o kilka centymetrów tak by móc spojrzeć w oczy Ocaleńca.
Eldritch tylko skinął nieznacznie głową. To miało sens. Nie trzeba było wprowadzać paniki i niepewności wśród ludzi.
- I pilnuj tego dobytku, żeby nikt swoich brudnych łap na nim nie położył. Nie jeden chciałby ukraść, nawet tak liche zapasy alkoholu. Zrozumiałeś? - Kobieta kontynuowała w tej samej pozycji, jedyne co się zmieniło to delikatny uśmiech który pojawił się na jej ustach.
- Zobaczę co da się zrobić... - wyszeptał Ocaleniec. - ...ale pomożesz mi dzisiaj, prawda? Nie zostawisz mnie na pastwę wilków?
- Brzmi kusząco - uśmiech orczycy poszerzył się i teraz zdecydowanie wyglądał dwuznacznie, nie wiadomo czy po prostu się bardziej uśmiechnęła, czy właśnie złowieszczyła Ocaleńcowi - zostawić i zobaczyć czy przeżyjesz. Ale nie… nie zostawię cie. - Kobieta cmoknęła głośno. - I dobra, załatwię ci ten gulasz, ale za mięcho do niego oddasz z utargu.
- Dogadamy się... - stwierdził Eldritch - ..a teraz klienci.
Ocaleniec wyprostował się i spojrzał z uśmiechem na gości.
- Proszę najmocniej wybaczyć. Zajęło to trochę dłużej niż myślałem. Może coś do picia na poprawienie trawienia? Do jedzenia proponuję dobry gulasz. Syty, smaczny i pożywny. W sam raz po długiej trasie. Co do pokoi, oczywiście, jak zwykle są gotowe.
Hoe położyła dłoń na ramieniu Ocaleńca.
- Wrócę za trzy minuty - odparła. Po tym zdjęła ów dłoń i ruszyła powoli w stronę wyjścia z karczmy.
- Ja chcę opiekanego kurczaka - powiedziała z przekąsem Petunia
- Dla mnie może być ten gulasz, ale tak z jakimś chlebkiem, co? - rzekł De Vramount
- O i kompot - dorzucił Yorgel
Zielonoskóra zatrzymała się w pół kroku przed wyjściem z karczmy i łypnęła na gości.
- Dostaniecie żreć to co mamy. Dobrze wiecie, że gospodarz WYJECHAŁ bez ostrzeżenia. Chyba, że nic nie chcecie żreć i spać na bruku, co? - oczywiście powiedziała to najłagodniej jak tylko umiała.
Na sali ucichło mimo wszystko. Goście spoglądali to po sobie, to na orczycę..
- Jasne.. gulasz .. bardzo lubię gulasz… - wyszczerzył się Boldervine - Wszyscy bardzo lubią gulasz…
- To daj tego gulaszu gospodarzu - zamówił nieśmiało Yorgel
Reszta gości w milczeniu postanowiła poczekać na swoją kolejkę.
- Jak tylko będzie gotowy podamy. Coś na rozruszanie żołądka? Ale? Wino? - zapytał pogodnie jak gdyby nigdy nic Eldrich. - Odrobina alkoholu jest wyborna na trawienie i wyostrza smak potrawy.
Hoe łypała jeszcze przez krótką chwilę na wnętrze gospody. Było spokojnie. Wyszła więc kierując się pośpiesznie w stronę własnego domu.
- No dla nas miało być Ale! - krzyknął ktoś z pierwszego stolika.
- Niech będzie ale - powiedział Boldervine oglądając się za orczycą - Niezła babka, tego tamtego.
- Dla mnie maślanka lepiej - cichutko powiedział troll.
Ocaleniec zaczął polewać ale zwracając się przy tym do trolla z delikatnym uśmiechem.
- Mógłbym podać mleko… ale tak do gulaszu? Lepsze już było by piwo. Lepiej się komponuje smakowo z mięsem. Rozumiem, że gulasz dla każdego z państwa?
Po czym powiedział głośno, aczkolwiek z nutką smutku, “do stolika”.
- Zapraszam do lady panowie. Niestety się nie rozerwę.
Wkrótce goście karczmy polewali sobie wina, piwa i ale. Podczas gdy pierwszy stolik bawił się doskonale, drugi w ciszy sączył piwko. Od czasu do czasu, komuś zaburczało w brzuchu.
- To co tam słychać w Szuwarach panie oberżysto? - Zagaił po chwili Bolad.
- Co ty się go pytasz?! - Odpowiedziała za Ocaleńca Petunia - Jaki z niego oberżysta? Miłogost był tu oberżystą! Piliśmy i jedliśmy co chcieliśmy. Niczego nam nie żałował. Po za tym co on może wiedzieć co tu słychać… Słyszałam, że to..
- Jak ja bym co zjadł - zajęczał troll Yorgel.
- Mnie to tak piwo na czczo to nie bardzo.. - sączył z kufla na siłę DeVramont by zająć czymś ręce. Minęło już sporo czasu jak Hoe zniknęła. Przynajmniej dla głodnych gości.
- W Szuwarach trafiliście na dziwne czasy, a Miłogost wyjechał niemalże bez słowa. Niestety niewiele wiem ponad to. - odpowiedział spokojnie “oberżysta” nie wchodząc w szczegóły - Szczęśliwie jest już spokojniej. Do jutra większość powinna się unormować.
Hoe pojawiła się tak szybko jak tylko mogła wraz z garncem gulaszu i swoją pomocnicą Lisą.
- To jest Lisa. Pomoże ci - odparła wtedy orczyca - tylko trzymaj on niej łapska z daleka - dodała grożąc palcem.
Zielonoskóra została jeszcze jakiś czas. Widząc jednak, że Eldritch wraz z młodą dziewczyną radzą sobie dobrze zawinęła się spać świadoma obowiązków jakie jej pozostały do spełnienia jutrzejszego dnia.
Blondwłosa dziewczyna była faktycznie młódką niczego sobie w dodatku czasami bezczelną i prowokacyjną. Widać jednak starała się jak mogła zabłysnąć w pozytywnym znaczeniu i nie narzekała na ciężką pracę.
Eldritch razem z Lisą siedzieli do późna w nocy. On zajmował się obsługą lady, a wszystko to z uprzejmą stanowczością. Lisa zaś podawaniem gościom tego czego sobie życzyli, z uśmiechem na ustach. Wybijała trzecia w nocy kiedy zdecydował się powoli zamykać. Podczas rozmowy z drwalem ustalili, że ten z chęcią przyjmie kogoś do pomocy. W sam raz gdyż praca za ladą widocznie Ocaleńcowi nie służyła, choć nie narzekał. Kiedy już miał zamykać majdan i większość szykowała się do domów poprosił Lisę o to, by przekazała pani Girard wiadomość. Nietaktem byłoby nie przyjść bez wyjaśnienia sprawy. Dziewczyna kręciła z początku nosem i dość bezczelnie oznajmiła, że nie jest dziewczynką na posyłki ale ostatecznie zgodziła się. Kiedy już nikogo nie było i karczma została zamknięta zrobił sobie prosty posiłek gotowany na ogniu i udał się spać z całym utargiem. Lepiej trzymać go blisko.
__________________ Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem! |