Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-08-2016, 21:24   #35
Cao Cao
 
Cao Cao's Avatar
 
Reputacja: 1 Cao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie coś
Po skończeniu przedstawienia, bard miał chwilę dla siebie. Wtedy też, otrzymał “dodatek” od zarządcy. Kiedy przyjmował pieniądze, jego mina raczej zdradzała spory zawód i rozczarowanie. Nie mniej, podziękował posłańcowi, po czym schował monetę do sakwy. Nie było dla niego miejsca, wraz z resztą gości, to też przesiadywał w kuchni, lubił zapach tych wszystkich potraw. Jednak, tego dnia wyjątkowo nie miał apetytu, wydawał się smutny. Przez chwile przyglądał się osobą pracującym w kuchni, po czym ruszył swoją drogę. Krążył to, między głowną salą, a korytarzami, tam też natrafił na wojownika który przedstawił się, jako Chaas Cook. Bard przez chwilę, obserwował go w milczeniu, jego wygląd raczej nie zachęcał, do nawiązywania znajomości, jednak jeśli był doświadczonym wojem, to z pewnością było tak jak opowiadał Ser Craig, wojna to flaki.
- Mój Panie, bardzo chętnie skorzystałbym z zaproszenia, jednak dzisiaj pracuję dla Ser Hortona. Nie mniej, zaraz po występach, bardzo chętnie zajrzę do twej kompani. - Uśmiechnął się (nieco wymuszenie) - Pieniądze jednak, nie będą potrzebne. Wszak dziś wielka uroczystość, a miło spędzony czas, jest nad wyraz nagrodą. - Pochylił się grzecznie. Nie miał zamiaru odrzucać propozycji, jednak chciał wpierw dopilnować wszystkich swoich obowiązków. Poza tym, słyszał, że młoda siostra dziedzica, jest dziś nie do poznania. Z chęcią by to zobaczył.
Mina żołnierz zrzedła lekko, gdy usłyszał odmowną odpowiedź. Obejrzał ponownie barda uważnie
-Cóz panie, jeżeli to obowiązki, nie mogę zatrzymać. Zdaję sobie sprawę, jak one są ważne. Zapraszam jednak cały czas do nas, po występie. I proszę przyjąc tą monetę. Jako wyraz … uznania - wojownik nie czekał na odpowiedź, a po prostu wsadził bardowi monetę do kieszeni i poklepał go przyjacielsko po plecach. Po czym oddalił się znikając gdzieś w tłumie
Vaenor nie wiedział co ma o tym pomyśleć. Nie mniej, teraz była to obietnica. Pochylił czoło w podziękowaniu, po czym ruszył do głównej sali. Miał cichą nadzieje, że będzie mógł się tam rozluźnić. Zawsze powtarzał, że dużo bardziej lubuje się w prostych chłopskich weselach, tutaj nie pasował, nawet jak był tego dnia zatrudniony. Poza tym, być może jacyś goście, mieli dla niego jakieś szczególne prośby. Ser Horton, naprawdę się natrudził tego dnia, a on obiecał, że go nie zawiedzie. Bard, podszedł jak najbliżej, podwyższenia. Szybkim, krokiem, przeszedł za plecami zebranych gości, cały czas miał przy sobie, swoją lutnie, oraz nieco zestresowaną minę. Nieco chwiejnie ruszył w stronę Eleanor.

[Eleanor jest zajęta rozmową z Ser Addenem. Wygląda z pewnością inaczej niż zwykle, wprost olśniewająco]

- Czyli jest w stanie prowadzić konwersacje, dłużej, aniżeli trzy słowa…? - pomyślał bard. Ser Adden, wydawał się interesującym człowiekiem, na dodatek jest odpowiedzialny za jego brata. Chciałby mu coś powiedzieć, jednak wiedział, że tym razem nie ma takiego prawa. Szczególnie tego dnia. Nie mniej, co może zainteresować, młodą panienkę? Znając ją, zapewne flaki i krew, a do tego, znacznie bardziej, nadaje się Ser Craig a nie, tak zacny gość. Nie wiedział dlaczego, ale ten widok go uspokajał, jakby dodawał mu “odwagi”. Kiedy nań patrzył, uświadomił sobie, jak mało znaczy na tym świecie, jak dalekie od niego są, tak proste gesty, czy rozmowa. Nigdy o tym nie myślał, zawsze czuł się tutaj dobrze, ale dzisiaj dobitnie mu to pokazało, jak wszystko uległo zmianie. Otrzymanie miecza, przez dziedzica, zapowiada zmianę, zmianę która z pewnością wpłynie na jego życie. Większość członków, rodziny, wyraziła swoją opinie, jeśli pominie Eleanor, może się na niego urazić, z drugiej strony, jeśli przeszkodzi im rozmowę, może wyjść z tego, jeszcze gorzej.

Bard złapał głęboki oddech, po czym sięgnął swoją lutnie. W końcu dziś dzień zabawy, prawda? A On, jako nadworny bard, ma swoje obowiązki. Pociągnął kilka strun, a delikatny dźwięk zalał salę, co prawda było zbyt głośno, by dotarło do większości osób, ale Ser Adden wraz z Eleanor z pewnością usłyszeli.

“Ooooh, jestem ostatnim z olbrzymów,
którzy dawno odeszli z powierzchni ziemi
Ostatnim z wielkich olbrzymów
Którzy światem władali niedawno

Och mali ludzie ukradli me lasy,
skradli me rzeki oraz górskie stoki
Przegrodzili doliny me murem
I z ryb wszystkie okradli potoki

W kamiennych salach ognie swe palą
Nad ostrymi się trudzą włóczniami
A ja chodzę samotny po górach
nie zostało mi nic poza łzami

W świetle słońca ścigają mnie z psami
Nocą w łowach im służą pochodnie.
Bo gdy ludzie tak mali pragną stać się większymi, wzrost olbrzyma traktują jak zbrodnię.

Ooooch, jestem ostatnim z olbrzymów,
lecz niedługo już zamknę powieki.
Zapamiętajcie pieśń moją,
bo gdy mnie już nie będzie wszystkie pieśni umilkną na wieki.


Bękart z Północy, gdy usłyszał pierwsze takty utworu, nachylił się do Eleanor i powiedział jej parę słów, najwyraźniej przepraszając, lub prosząc na moment o możliwość wsłuchania się w utwór. Bard wspiął się na wyżyny swoich umiejętności grając tą pieśń. Nawet najmłodsza Seaverówna, która nie miała nigdy okazji jej wcześniej usłyszeć, była zafascynowana słuchając jej. Patrzyła na grającego barda i widać było, że pieśń jej się bardzo podobała. Ser Adden gdzieś w połowie pochylił lekko głowę, jakby chcąc ją lepiej usłyszeć. Gdy bard skończył rycerz powoli wyprostował się, a na jego twarzy gościł uśmiech, choć wyglądał on raczej smutnie. Vaenorowi przywodził raczej na myśl kogoś, kto chciał załagodzić złe wieści, starając się być miłym dla swojego rozmówcy.
-Pięknie bardzie, naprawdę pięknie - powiedział gdy ten skończył. -Nie spodziewałem się znaleźć na Zachodzie kogoś, kto zna pieśń dzikich. Ani tym bardziej, który zdoła ją wykonać w ten sposób -
-Wydawała się smutna, jakaś zimna i pozbawiona nadziei … - odezwała się Eleanor cicho.
-Ta pieśń jest zimna jak kraj, z którego pochodzę. Czy jest smutna i pozbawiona nadziei? - rycerz zastanowił się chwilę nad tymi słowami, jakby rozważając wszystko. -Północ nie jest łatwą i przyjazną krainą. Są miejsca w zimie, gdzie nawet łzy zamarzają, gdzie śmiech uwiąza w gardle. Gdy wydaje się, że dzień nigdy nie nadejdzie … - rycerz zamilkł na chwilę patrząc to na Eleanor to na Watersa. -Jednakże … jak dużo lepiej smakuje każda miła chwila i każdy promyk słońca gdy poznało się jej odwrotność. Człowiek dopiero może docenić ciepło na swojej skórze, gdy poczuł dotyk lodu … - Adden uśmiechnął się lekko -Krótko … być może dla ostatniego z olbrzymów, jest ona pozbawiona Nadziei, jest smutna, ale zostanie zapamiętana … Północ Pamięta. -. Rycerz zamilkł biorąc łyk wina. Młoda pani Seaver nie wydawała się pojmować wszystkiego co ten powiedział, była jednak jeszcze bardziej zafascynowana i dotknęła lekko, na chwilę jego dłoni, jakby pocieszając go.
-Zechcesz usiąść na chwilę? - zwrócił się Snow do Watersa. -Opowiesz mi skąd poznałeś tą pieśń? -

Bard zbliżył się do rozmówców. Po czym, grzecznie pochylił głowę
- Lady Eleanor, Ser Addenie. To zaszczyt. - Przez chwile poobserwował ich w milczeniu, jakby nie wiedział co powiedzieć.
- Ehh… Mój ojczym, jest Maestrem. Był zawsze wymagającym człowiekiem, jednak dzięki niemu, potrafię czytać. Jako młodzieniec, miałem na to sporo czasu, a Ojczym, co chwila zdobywał nowe księgi. Kiedy dostałem od niego mój pierwszy instrument, to właśnie wtedy, miałem okazje, usłyszeć tę pieśń . - Uśmiechnął się, jednak sprawiał wrażenie smutnego - Nie każdy, może zostać rycerzem, nie każdemu też przypada szlachectwo, ale pieśni sięgają wielu. Niezależnie od pochodzenia. Każdemu sprawiają radość, innym zaś pomagają się skupić. Dla mnie to, przeniesienie się tam, gdzie nigdy nie ustanę. W pieśniach, mogę czuć się każdym, a to - pomaga mi przetrwać, Ser Addenie.[/i] - Bard jednak nie usiadł, dzisiaj był tylko sługą
- Panienko. Wybacz moje słowa, ale dziś pięknie wyglądasz. Przyszedłem zapytać, czy masz jakieś osobiste życzenie? Jestem tutaj na twój rozkaz - wykonał dworski ukłon

Rycerz uśmiechnął się do niego -Twoje zdrowie - powiedział po jego słowach wypijając łyk wina. Tymczasem Eleanor uśmiechnęła się lekko do Vaenora
-Dziękuję - powiedziała a na jej twarzy pojawił się lekki rumieniec, jakby robiła coś nieodpowiedniego -Miałabym do ciebie jedną prośbę drogi Vaenorze. Czy mógłbyś podczas tańców zagrać Niedźwiedzia i Dziewicę Cud?-

Bard zastanowił się chwilę. Sam, nie przepadał za tą pieśnią. Jednak, muzycy z pewnością poradzą sobie z tym dziełem.
- Moja Pani, pokieruję muzyków, wedle twojego życzenia. - W głowie zaś szukał tego utworu, szybko je zapamiętywał, ale z niektórymi miał sporo problemów.
- Ser Addenie, wiem że nie jestem godny, znalazłbyś jednak dla mnie, czas? Chciałbym zapytać o tak wiele spraw… Byłbym, dozgonnie wdzięczny. - widać było, że bardzo mu zależy.
- Eleanor, z tobą, także chciałbym porozmawiać, jeśli będziesz miała troszkę czasu.

Rycerz popatrzył na niego spokojnym wzrokiem, po czym powoli kiwnął głową -Jutro? Pomiędzy przejazdami, przed turniejem? Gdy będę się przygotowywał będę miał chwilę czasu na odpowiedzi na pytania. Przyjdź proszę do mojego namiotu, powiadomię moją służbę - uśmiechnął się lekko do barda.

Eleanor popatrzyła na niego robiąc minę, którą bardziej znał. Wyglądała przez to dziko, jak zazwyczaj -Teraz Veanorze? - zapytała tonem głosu, świadczącym o tym, że nie powinien to być akurat ten moment -Możemy porozmawiać jutro? Podczas turnieju? Czy to coś bardzo pilnego?-

Teraz wreszcie była sobą. Lubił ją taką, była łatwiejsza do zrozumienia
- Jutro, moja Pani. Tylko prośba, wiernego sługi. - obdarzył ją przyjemnym uśmiechem, szczerym uśmiechem.
- Ser Addenie. Dziękuje. Do zobaczenia. - Bard cofnął się o krok
- Miłem zabawy, szanowni Państwo. - po tych słowach odszedł, od stołu, i ruszył w kierunku piwniczki z winem, musiał się napi
 
Cao Cao jest offline