Marwald poczuł się trochę bezradny, widział, że babcia cierpi, ale nie miał możliwości aby jej pomóc. "Jak dostałem z placka to mi pomogło, może i by jej pomogło" - zamyślił się, ale nie miał zamiaru tego próbować. - Masz rację synu, najlepiej jej zrobi jak ja położymy na moim wózku. Zawsze wiedziałem, że się przyda, ale wolałem aby przydał się do innych celów niż przewożenie rannych kompanów. - powiedział z lekką ironią.
Po czym dodał głośniej tak aby wszyscy słyszeli: - Racją więc było, że do tego miejsca zejść się miało więcej mutantów. Pytaniem jest dlaczego tutaj przyleźli. - po tych słowach podszedł do Olafa. - Nie puchatek, a Olaf, pamiętaj przyjacielu. Walczył on po naszej stronie, powinniśmy być mu wdzięczni. W pewnością wiele pomógł. - powiedział z lekkim oburzeniu słysząc bartnika
Chciał go dokładniej obejrzeć, był bardzo mu wdzięczny, bowiem nie do końca mu ufał, ale widząc jak oddał swoje życie walcząc po ich stronie czuł lekkie wyrzuty sumienia o podejrzenia, którymi co prawda z nikim się nie dzielił. |