Ci ze straży ogniowej zawsze powtarzali, że trzeba zachować spokój i rozwagę.
Niestety jedynym rozważnym rozwiązaniem było ugasić pożar przy pomocy brudów ściekowych. Sama wilgoć osiadła na ścianach nie wystarczyła.
Z rozpaczą i łkaniem w duszy Włóczykij jebnął swój plecak w cieknący po podłodze gnój, a gdy płomienie zgasły to trzymając plecak w jednej a toporek w drugiej pomknął w głąb korytarza. Dzięki płomieniom widział teraz wszystko doskonale, zupełnie jakby był jednym z krasnoludów. Ten mały plus nie zdołał jednak rozpędzić smutku po zabrudzeniu jednej z jego najcenniejszych rzeczy.
Nie miał zamiaru pchać się do walki, szczególnie, że reszta wyglądała aż za nadto chętną do wyrównywania społecznych niesprawiedliwości.
Jego jedynym celem było przeżyć.
Przeżyć w podziemiach śmierdzącej Miejskiej Dziczy.