Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-08-2016, 07:50   #6
Caleb
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Brown stał w milczeniu. Jego pozorny spokój przywodził podobieństwo kamiennego posągu.
- Otwórz - wskazał na sak.
Altija wcisnęła się w ścianę w najciemniejszym rogu pomieszczenia, udając że wcale jej tu nie ma. Wcześniej sprawdziła wszystkie możliwe drogi wyjścia. Kilka bolesnych lekcji szybko nauczyło ją, że dzieci ani nawet kobiety (za jaką się postrzegała) nie powinny podejmować inicjatywy, chyba, że mężczyźni tego oczekują. Była bystra, rzadko popełniła ten sam błąd dwa razy. Utisha zwykle potrzebowała więcej lekcji. Choć z drugiej precyzja, z jaką jej siostra trafiała ostrym dłutem budziła zazdrość.
Teraz dziewczyna oderwała spojrzenie od Cyrica i przeniosła na sak. Z zewnątrz zawartość wyglądała na zgniłą i wytarzaną we flakach główkę kapusty. Ale Altija miała przeczucie graniczące z pewnością, że to nie będzie kapusta…
Cyric wszedł do pomieszczenia przygotowany na wszystko. Przy Mistrzu nikt nigdy nie wiedział co może się wydarzyć. Sam Brown bardzo często tego nie wiedział według Cyrica, wrażenie jednak sprawiał jakby każdy gest miał wielokrotnie przemyślany. Pieprzony Staruch. Nie jeden, który wszedł do pokoju w którym on przebywał już go nie opuścił. A jak opuścił to nie raz w niejednym kawałku. Wystarczyło zrobić coś nie tak, stanąć nie tam gdzie trzeba, dotknąć coś nie proszonym, spojrzeć nie w tą stronę gdzie należy, a nie daj Cię Panie Morfo powiedzieć nie to co Mistrz Brown chce usłyszeć.
Cały Brown. Nawet nie spojrzał chłopakowi w oczy. Żadnego dzień dobry ani pocałuj mnie w zmorfiałą żyć. Kurwy lepiej traktował. Wiedział, że nie może stawiać mu się teraz, to nie ten czas, jeszcze trochę, jeszcze chwila… Otaksował całe pomieszczenie, mimo że znał go już na pamięć. Dostrzegł jak w ciemnym rogu skrywa się w cieniu jego nowa siostra. Nie był w stanie rozpoznać, która z dwóch sióstr zawitała u Starego, widział je tylko dotąd dwa razy. Ciekawe, czy ją mają? - przemknęło mu przez myśl. Powolnym ruchem otwierał sak.
W momencie jak gołym okiem widać już było zawartość, przechylił worek, aby głowa mogła potoczyć się po drewnianych deskach pod nogi samego Brown’a, naznaczając swą drogę barwnymi plamami śmierdzącej juchy.
- To co chciałeś ojcze - poważnym tonem skwitował swoje posunięcie Cyric, patrząc głęboko w oczy Brown’a, jakby chciał przewidzieć jego kolejny ruch. - Nie żyje, jak rozkazałeś.
Brown zniżył wzrok na głowę, jakby poświęcał uwagę nieznaczącej kupce liści. Trudno było orzec czy to tylko poza mająca kreować jego wizerunek. Zapewne nie. Mistrz asasynów operował w swym życiu śmiercią niczym rzemiosłem, do którego odnosił się z chłodnym profesjonalizmem. Tak przynajmniej było dopóki trzymał nerwy na wodzy.
Jego usta zwęziły się ledwo dostrzegalnie. Podszedł bliżej, nachylił i odwrócił czerep twarzą do siebie. Wstał z powrotem, wycierając zakrwawione palce o skraj własnej szaty.
Altija usłyszała ze swej kryjówki ciche westchnięcie. Niby nic alarmującego. Coś jednak niewypowiedzianego zawisło z grozą w powietrzu.
Brown podszedł do swego ucznia ciężkim krokiem i położył mu owrzodziałą dłoń na ramieniu.
- Miały być dwie - poczuł rosnący uścisk.
Już go miał. Chłopak spodziewał się, że łatwo nie będzie, ale żeby było aż tak źle? Stary chuj potrafił dowalić jak zmorfiały ptak w ścianę budynku. Niech go cała ta morfa potnie i zmorfuje! Cyric nie wiedział, czy to ręka Mistrza tak strasznie cuchnie, czy on sam ze strachu przed utratą głowy nie narobił w spodnie. Ale nie, siwy nigdy nie nosił broni przy sobie, teraz też nic nie miał, dojrzał by to od razu, przed nim takie rzecz się nie ukryją. Sam miał nóż w pogotowiu, jakby zrobiło się zbyt gorąco.
- Miały być i są - odpowiedział opanowanym tonem. Przynajmniej tak mu się wydawało, włożył w to wszystkie swoje umiejętności charyzmatyczne, aby stanąć na przeciwko Mistrza jak równy, albo prawie równy. Co równiejsi byli ukrócani systematycznie.
- Przed sobą widzisz tą pierdoloną kuszniczkę, która podziurawiła mi brata, a Tobie syna! - kontynuował chcąc zobaczyć w Mistrzu jakikolwiek wyraz bólu po utracie jedynego pierworodnego, wyraz zadowolenia widząc głowę zabójcy.
- Ta która wydała rozkaz jest już w naszych rękach - spojrzał na dziewczynę skrytą w rogu wymownie. Czuł, że może im zaufać. W końcu to są jego nowe siostry, a rodzeństwu zawsze można zaufać. Nie bierze się w końcu do rodziny byle kogo. Brown zawsze miał zmorfiały talent do doboru najlepszych ludzi.
- Wyraźnie mówiłem TOBIE, że chcę widzieć anoterissę martwą. Wosk pokrył ci uszy?
Brown zmierzył podopiecznego spode łba - KURWA! - ujął stojące wiadro z nieczystościami i rozbił je w drzazgi - Nigdy… nigdy nie lekceważ moich słów, rozumiesz?!
Znów podszedł do tamtego i ujął jego twarz w otwartej dłoni. Odwrócił do siebie. Szpetna facjata mężczyzny wykrzywiła się w okropnym grymasie.
- Z kuszniczką dobra robota - wypalił, nagle łagodniejąc - Zasłużyła sobie na swój los. Co z Origą?
Dziewczyna ze swojego kąta wodziła spojrzeniem od jednego mężczyzny do drugiego. Nie była głupia. Szybko zrozumiała, że Cyric poprosił je o coś zupełnie innego, niż zlecił mu Brown. Nie wiedziała, dlaczego tak. Była winna posłuszeństwo ojcu, a on sprawił, że nie spełniła jego prośby. To się zawsze kończyło źle.. bardzo źle. Powinna znienawidzieć Cyrica, chcieć jego śmierci, ale ciągle czuła ćmy, jak na niego patrzyła. Czuła też, jak strach ściska jej gardło. Czy ojciec przyjmie jej przeprosiny, czy pozwoli się przebłagać, czy od razu ją ukaże? Nie mogła zwlekać, to zawsze pogarszalo sprawę. Wysunęła się z kąta i stanęła na skraju bezpiecznej ciemności, tan gdzie powoli wdzierało się światło kaganka.
- Utisha jej pilnuje, tato - powiedziała - Jedno twoje słowo i będzie martwa - przesunęła się bliżej Browna - sądziłyśmy, że chcesz ją żywą… wybacz mi, proszę - przypadła do jego nogi, złapała dłoń mężczyzny i wtuliła w nią twarz. Drugą w ręka dotknęła jego uda.
- Przepraszam, że nie byłam posłuszna.
Brown usłyszał małą, jeszcze nim opuściła cień. Powoli odwrócił się przez ramię. Spojrzał w dół, gdzie Atija klęczała, uczepiona jego nogi.
- Wstań - skrzywił się.
Nie lubił gdy jego dzieci się płaszczyły. To była domena ofiar. Postąpił krok do tyłu, nie chcąc być dalej dotykanym.
Pomyślał o rozmowie z Nekri. Zachowywała grobowy spokój, ale wiedział że wtedy się w niej gotowało. Będzie kurewski, wyruchany burdel - przypomniał sobie jej słowa. Wiedział że miała rację. Mógł sączyć o anoterissie plotki niczym jad pożerający jej reputację. Lecz wszystkich nie dało się okłamać. Gdyby podobny ruch pozbawiony byłby konsekwencji, równie dobrze mógł wyciosać podobizny strażników Skillthry i na oślep rzucać w nich nożami, by wybierać przyszłe cele.
Atija dobrze się spisała, nawet jeśli nieświadomie. Geron* słusznie ją chwalił. Lecz stary ani myślał jej tego mówić. Była jeszcze zbyt świeża w swoim fachu. Niech bije się z myślami, wątpi - pomyślał. Nerwy pozwalały młodemu umysłowi zachować czujność, która naturalnie przychodziła dopiero z czasem.
- Złamcie ją, zróbcie jej krzywdę - powiedział domyślnie o obydwu siostrach.
Nekri mogła rozwieszać polityczny płaszczyk nad anoterissą. Lecz Origa musiała zapłacić za krzywdę, którą mu wyrządziła. Jeśli nie śmierć, to niech przynajmniej ból przywróci część tego, co Brown nazywał sprawiedliwością. Nawet jeśli by tamtą potem wypuścił, to co powie? Że okaleczyły ją dwie małe dziewczynki?
Dziewczyna cofnęła się o krok. Opuściła głowę, żeby mężczyzna nie zauważył błysku ulgi w jej oczach. Wyglądało na to, że uniknie kary. Choć nie do końca rozumiała, czemu się odsunął. Przecież lubił jej dotyk. Może chodziło o to, że nie zapytała?
- Czy mamy ją o coś wypytać, tato?
- Nie umiecie jeszcze zagrać na człowieku tak, żeby powiedział wam to, co chcecie usłyszeć - tu spojrzał na Cyrica.
Jeśli miał potrzebował przesłuchać Torukię ustami innej osoby, zechciał użyć właśnie jego. Wierzył w umiejętności ucznia.
Tylko dlaczego miał wrażenie że nie może ostatnimi czasy mu zaufać?
- Mam dla was inne zadanie. Potraktujcie to jako lekcje. Dajcie jej znać, że katusze zaraz się skończą. A potem wróćcie do procedury. Niech błaga o litość i nie zawierza nawet własnej nadziei. Skoro jest winna, wie czemu tu trafiła i sama powie wszystko, aby zakończyć spotkanie z wami. Które jak sądzę, dobrze zapamięta - zaropiałe oko przez chwilę wytrzeszczyło się, lustrując dziewczynkę.
Altija uśmiechnęła się, jakby mężczyzna właśnie obiecał jej, że dostanie własnego kucyka. I nie będzie się musiała nim dzielić z siostrą.
- Będziesz ze mnie zadowolony, tato - obiecała.



*współpracujący przy doborze ludzi Browna.
 
Caleb jest offline