Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-08-2016, 21:03   #38
merill
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Na słowa Mildreth o jego ożenku pokiwał głową z niedowierzaniem. Szczerze powiedziawszy nie planował tego. Jakoś wystarczały mu przelotne znajomości, oparte jedynie na pożądaniu, czy wizyty w burdelu. Jednak w jednym dziedziczka miała rację, starzał się, a jego ród nadal nie miał kontynuacji. Rycerz wiedział, że odpowiednie małżeństwo, mogłoby mu przynieść również korzyści finansowe, jak również poprawić status jego rodu. Póki co odegnał te myśli - “Nie wszystko na raz” - pomyślał. “Najpierw turniej, a potem kto wie?”

Korzystając z przerwy między tańcami, wyszedł na dziedziniec. Potrzebował odetchnąć, nie tylko od zgiełku sali, ale zaczerpnąć świeżego powietrza. Był też ciekaw jacyż to zbrojni przybyli z możnymi. Liczył także, że gdzieś dostrzeże Garetha Brynna i może dowie się jakichś ciekawych wieści. Wreszcie zauważył go wśród grupki zbrojnych. Dał mu dyskretny znak głową i odszedł w ustronniejsze miejsce, czekając aż jego przyjaciel będzie mógł podejść nie wzbudzając większego zainteresowania.
Musiał odczekać dłuższą chwilę nim Gareth mógł do niego podejść:

-Coś się stało?

- Zatęskniłem - zakpił Craig, ale po chwili dodał: - Nic, wszystko w porządku. I jak dowiedziałeś się czegoś ciekawego? O Fowlerze albo Addenie? - zapytał Brynna.
-Na razie, to nie. Siedzę piję z nimi i rozmawiam o wszystkim i niczym. Jak zacznę z mostu wypytywać o nich, to się domyślą o co chodzi i nabiorą wody w usta - odpowiedział spokojnie, choć lekko bełkotliwie Brynn -Spokojnie, noc jest jeszcze młoda.

- Obyś dotrwał - zwrócił mu nieco cierpko uwagę Craig - bo już brzmisz niewyraźnie. W porządku - ton mu złagodniał - działaj, ufam, że mnie nie zawiedziesz. Podpytaj o niejakiego Cordina - polecił mu. - Facet jest w Sali Rycerskiej, ale na pewno nie jest stąd i cokolwiek podejrzany mi się wydaje. Ja wracam, póki nikomu nie przyszło do głowy mnie szukać.

-Wiem, co robię … bo to pierwszy raz? - odpowiedział mu tamten -Cordin? Popytam się, ale jak jest w sali, to wątpię, aby ci tutaj, o nim coś wiedzieli. To ja wracam do tej zgrai, powoli się otwierać zaczynają.

Skinął mu głową i ruszył z powrotem do Sali Rycerskiej.

Tańce trwały w najlepsze, podobnie jak śpiewy i popijawa. Przeszedł się po sali, pozdrawiając znajome twarze i witając się ze znajomymi z sąsiedztwa rycerzami. Gdzieniegdzie natrafiał na niezbyt przychylne spojrzenia, co go nie dziwiło, nie należał do ludzi, którzy się patyczkowali z innymi. Zwłaszcza, kiedy robota była do zrobienia, czy to na rozkaz Milly, czy kiedyś Ser Hortona.
Przeczuwał, że ten ostatni może mieć co raz mniejszy wpływ na to co się działo na zamku. Niemniej dotychczas wychodził korzystnie na współpracy z Zarządcą.

Odnalazł wreszcie Cordina, z którym rozmowę przerwały mu śpiewy Ewana.
Zagadał do niego: - Śpiewy przerwały nam rozmowę ostatnio. Co sądzisz o mojej propozycji? - nawiązał do swoich wcześniejszych słów.

Cordin złożył głowę na połączonych palcach dłoni obserwując Craiga z zauważalnym rozbawieniem. Po chwili wyprostował się w swoim siedzeniu:
-Cóż, Ser potyczki słowne bywają równie zabawne jak te przy użyciu ostrzy. I nie mniej śmiertelne, jeżeli nie uważa się, co się mówi. Poza tym damy lubią tajemniczego rycerza. Powinieneś kiedyś spróbować drogi Caldwellu - uśmiechnął się do niego swobodnie, po czym westchnął -Cóż jednak mam począć, skoro mój drogi przyjacielu nie podzielasz mojej pasji, do słownych przepychanek i utarczek? - pytanie niby zadane Craigowi, poszło jednak bardziej w eter - Co do rzeczy, które wymieniłeś. To nie potrzebuję ich. Właściwie to ja mogę pomóc wam Ser. Mówicie, że jesteście ostatnim z rodu, a z tego co wiem, to wasz młodszy brat zginął kilka lat temu podczas podróży do Essos - wojownik rozejrzał się po sali, czy ktoś ich słuchał, a upewniwszy się, że większość nie zainteresowana jest tą rozmową, nachylił się bliżej Caldwella - Ktoś chciałbym z tobą drogi Ser Craigu porozmawiać. W bardziej swobodnych warunkach - po tych słowach Cordin położył małe zawiniątko tuż przed rycerzem -Jeżeli będziesz zainteresowany poznaniem innej wersji tragicznej historii zapraszam przed zamek - jego rozmówca podniósł się z miejsca, i nim osłupiały Caldwell zdążył zareagować zniknął wśród tańczących osób i przechadzającej się wszędzie służby i rycerzy.

Rycerz został osłupiały z tajemniczym zawiniątkiem przed nim. Wziął tajemniczy podarunek odzianą w rękawicę rękę i ruszył z nim w ustronniejsze miejsce. Wyciągnął sztylet z pochwy, która zawsze nosił na pasie na plecach. Teraz był ukryty pod ozdobną szarfą. Ostrożnie odpakował klingą zawiniątko. Słowa Cordina o jego młodszym bracie sprawił, że początkowo osłupiał. Teraz jednak wzmogły jego nieufność. Najpierw chciał sprawdzić co jest w pakunku.


To co zobaczył w środku to był przedmiot, którego bardzo dawno nie widział. Rodowy sygnet należący do jego młodszego brata - Connora, który zginął w katastrofie morskiej, która ostatecznie zamknęła handlowy interes Caldwellów. Przynajmniej na to wyglądał, na tyle an ile mógł stwierdzić, wydawał mu się on autentyczny. Nie wiedział kim jest Cordin, ale jeśli miał coś wspólnego ze śmiercią jego brata, to biada jego losowi. Najpierw postanowił wysłuchać, co ma mu do powiedzenia.

Ruszył na zewnątrz sali, kierując się przez dziedziniec do swoich kwater. Zrzucił bogato zdobioną szatę i zaczął wdziewać koszulkę kolczą. Szło mu to niesporo, ale po chwili udało się. Zarzucił wams na wierzch i zaczął przypasał z powrotem pas z mieczem i sztyletem. Wtedy do kwater wszedł Brynn, musiał go widzieć kiedy tu szedł.

- Co się stało Craig? - zapytał bez ogródek.

Wygolony rycerz przez chwilę zastanawiał się, ale potem na wyciągniętej ręce pokazał mu rodowy sygnet. Gareth drżącymi rękami oglądał podarunek od Cordina. - Ostatni raz widziałem to lata temu - odparł po chwili, a Caldwell pokrótce opowiedział mu co zaszło w Sali Rycerskiej.

- To może być pułapka - odparł poważnie - ale ktoś zadał sobie wiele trudu by to zorganizować. Myślę, że to nie przypadek, że dzieje się to w trakcie tego wesela. Ewidentnie ktoś od Ciebie, będzie za to coś chciał - konkludował jego wierny przyjaciel.

- Tak czy siak, pójdę i porozmawiam z tym tajemniczym kimś… może być tak, że czyjaś głowa spadnie z szyi - odparł równie poważnie.

- Idę z Tobą - zaproponował szybko Brynn.

- Nie -stanowczo pokręcił głową - nie będziemy obaj ryzykować. Zatrzymaj pierścień, gdybym nie wrócił przez dwa kwadranse od wyjścia przez bramę, weź pierścień i powiadom Lorda i jego żonę. Myślę jednak, że nie będzie tak źle… - próbował trzymać rezon.

Strażnicy nie byli zdziwieni, kiedy Ser Caldwell wychodził przez główną bramę. Mnóstwo sług i zbrojnych z pocztów mniej znacznych gości obozowało na podzamczu, na błoniach. Wciągnąwszy w nozdrza nieco chłodniejsze powietrze, jakim obdarzała ich letnia noc, ruszył przed siebie brukowaną drogą. Rozglądając się za tajemniczym posłańcem. Prowadziła go ciekawość o losy zmarłego brata, jednak czuł też niepokój. Dlatego założył koszulkę i zabrał ze sobą broń. Na szyi zawiesił sobie mały róg sygnałowy, umówili się z Garethem, że to pozwoliłoby go zlokalizować, gdyby wpadł w kłopoty.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline