Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-08-2016, 00:14   #102
Ulli
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Mimo tytanicznych wysiłków obrońców szala zwycięstwa przechylała się nieubłaganie na stronę skavenów.

Widząc spustoszenie jakie czyni w szeregach obrońców wielki czarnoszczur Rolf wziął go na cel. Mimo ścisku po dłuższym celowaniu wystrzelił w jego kierunku strzałę. Ta o dziwo wbiła się w ramię skavena. Ten rzucił wściekle łbem i posłał Rolfowi wściekłe spojrzenie zaraz jednak zaczął siec znowu wieśniaków. Rolf próbował kilkukrotnie ustrzelić dowódcę skavenów, ale za każdym razem ktoś mu go zasłaniał tak, że nie był w stanie oddać czystego strzału.

Tymczasem na dole wrzała walka. Dwóch skavenów atakujących Rubusa nic sobie nie robiło z jego machania lagą. Trzech kolejnych ciosów udało się Rubusowi jakoś uniknąć ale dwa następne dosięgły celu. Żaden nie był śmiertelny, ale były bardzo bolesne. Jeden zranił go w ramię a drugi w nogę. Rubus upuścił lagę i oparł się ciężko o ścianę domu. Jasnym było, że poza pełzaniem nie zdziała już nic więcej.

Markus kuśtykając i rozdając ciosy na prawo i lewo zbliżał się do czarnoszczura. Ten kładł jednego przeciwnika po drugim. Nikt nie mógł mu się przeciwstawić. W końcu obaj znaleźli się bezpośrednio obok siebie...

Uwagę walczących odwrócił rozdzierający i cienki ni to krzyk ni to pisk wydawany przez kogoś niewielkich rozmiarów. To niziołkowe siły powietrzne przeprowadzały swój brawurowy atak. Niklaus wykorzystując wrodzoną zręczność bezbłędnie spadł na skaveński łeb wczepiając się w skavena kończynami i godząc w niego sztyletem. Dziabnięty pod obojczyk skaven zaczął rozdzierająco piszczeć i kręcić się w kółko z niziołkiem na głowie jak bąk. Śladem niziołka poszło zaledwie dwóch ludzkich strzelców z opłakanym skutkiem. Młodzieńcy zwalili się na ziemię obok skavenów z głuchym łomotem. Tylko niewielka wysokość uratowała ich od poważniejszych obrażeń. Skaveny odskoczyły spod dachu w reszta strzelców zaczęła się ześlizgiwac po przeciwnej stronie dachu. Skaven wirujący z Niklausem zrzucił go w końcu i dławiąc się własną krwią rzucił się na malca, który natychmiast stanął na nogach gotowy dalej walczyć.

Markus wyprowadził dwa uderzenia swym toporem. Każde zostało bez trudu odbite przez szponowłada. Odpowiedź była druzgocząca. Raniony w pierś i głowę drwal ukląkł na ziemi. Zalewająca mu oczy krew praktycznie go oślepiła. Bezskutecznie próbował zebrać siły do dalszej walki, ale czuł, że zwyczajnie nie da rady. Skierował swe myśli ku bogom i przodkom w nadziei, że dobrze go przyjmą.

I wtedy stało się coś czego nikt się nie spodziewał. Wśród walczących pojawił się Ojczulek Tim. Z wzniesioną ponad głowę ikoną Sigmara szedł pośród rzezi wypowiadając słowa modlitwy. Za nim szły kobiety uzbrojone w różnego rodzaju improwizowaną broń.

Szaleniec zapewne zostałby zignorowany, ale z każdym wypowiadanym przez niego słowem otaczała go coraz silniejsza jasność. Jasność obejmowała też walczących. Ludziom goiły się nawet najbardziej rozległe rany natomiast skaveny zaczynały płonąć niebieskim płomieniem dymiąc i skwiercząc. Wrzask i pisk szczuroludzi był ogłuszający. Ich dowódca jako jedyny z atakujących zachował przytomność umysłu. Ruszył z wzniesionym mieczem w kierunku Tima roztrącając skowyczące skaveny i podnoszących się ludzi. Kapłan stał niestrudzenie intonując modlitwę. Wtem zagulgotał i zamilkł. Na usta wystąpiła mu krwawa piana. Popatrzył w dół na swoją klatkę piersiową i zobaczył czarne skaveńskie ostrze pokryte bluźnierczymi runami wystające mu z piersi. Rękojeść broni trzymał pewnie w łapie skaveński wódz. Jego spojrzenie wyrażało furię i szaleństwo. Sierść miał spaloną a jego ciało pokrywały straszliwe oparzenia, mimo to biła od niego siła i pewność zwycięstwa. Wyrwał swą broń z rany i wzniósł ją nad głowę wydając okrzyk triumfu. Nie przewidział jednak ludzkiej woli walki i mocy wiary Tima.

W jego czaszkę wbił się ze zgrzytem ciężki drwalski topór. Potężny skaven padł na ziemię jak rażony piorunem i widzące to pozostałe skaveny rzuciły się do panicznej ucieczki gonione przez przywróconych do zdrowia wieśniaków. Markus wyszarpnął swą broń ze skaveńskiego truchła i popatrzył na leżącego na ziemi Tima. Wokół niego gromadzili się wieśniacy, którzy za ważniejsze uznali towarzyszenie swemu kapłanowi niż gonienie skavenów. Pojawił się także Pieter w potarganej szacie. Upuścił swą skrwawioną maczugę i zaczął badać Tima. Szybko jednak dał za wygraną kręcąc ciężko głową. Wśród ludzi rozległ się lament. Umierający sługa boży chwycił pochylającego się nad nim cyrulika i z zadziwiającą siłą przyciągnął go do siebie po czym zaczął coś szeptać. Pieter kiwał głową z uchem przytkniętym do ust starca. Po chwili Tim znieruchomiał i rozluźnił uścisk. Pieter zaś fachowym ruchem zamknął mu powieki.

- Markus, Rolf, Niklaus, Rubus! - zawołał olbrzym przepychając się przez lamentujący tłum- nie wiem czy was to interesuje, ale to ostatnia wola umierającego. Chciał byśmy jako wybrańcy Sigmara osobiście eskortowali ikonę do Middenheim. Co wy na to? Cholerny staruch nawet po śmierci próbuje być upierdliwy.
 
__________________
Zawsze zgadzać się z Clutterbane!
Ulli jest offline