Nie wiedziała już czy to deszcz, czy fale raz po raz okładały jej twarz swoimi mokrymi mackami. Czuła się zmarznięta i przemoczona, a jednak cały czas zachowywała niemal pełnię sił. I ten spokój. Ktoś mógłby nazwać go pustką, ale dla Carli był to najświętszy spokój. Strach zniknął z jej życia, a teraz, w tej podróży miała odrodzić się na nowo.
Obserwowała Imrego, starając się utrzymać na pokładzie. Choć w chaosie żywiołu docierały do niej tylko strzępki słów, dzięki wampirzemu zmysłowi słuchu była w stanie zrozumieć sens wypowiedzi Kapitania i Imrego. Kapitan oszalał. Kto był z to odpowiedzialny? Teraz nie było czasu o tym myśleć. - Musimy skakać! - krzyknęła do towarzyszy - Woda nic nam nie zrobi, ale jeśli statek rozbije się i nas uwięzi, to... - zrobiła znaczącą przerwę.
Starając się nie stracić równowagi, złapała Adorę za rękę. - Chodź, kochana - starała się nadać swojemu głosowi miękkość, choć było to niezwykle trudne, zważywszy na to, że musiała przekrzyczeć sztorm - To będzie taki... chrzest. Zmyjemy z siebie dawne życie. A potem będziemy ucztować... Całe życie. Skoczysz ze mną?
Na Alexandra tym razem nie spojrzała. Był mężczyzną - poradzi sobie. A jeśli nie? Cóż, słabi mieli odpaść w trakcie inicjacji, prawda?
__________________ Konto zawieszone. |