Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-08-2016, 09:41   #54
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 14

Denver; centrum; okolice bazy; Dzień 2 - ciemność, noc; nieprzyjemny chłód.




Scott i Butch



Drzwi padły od razu wybite potężnym kopnięciem Scott'a. Wewnątrz ukazał się taki sam mroczny korytarz jak i ten w którym byli. Jednak wrzaski zarówno człowieka jak i stwora znacznie się wzmogły. Była więc nadzieja, że jeszcze zdążą. Na tle wybitego okna gdy wbiegli do środka zauważyli szamoczące się cienie. Ten wyższy ale szczuplejszy no i stojący na podłodze należał do człowieka. Ten niższy ale z powodu machajacych skrzydeł znacznie obszerniejszy i bardziej ruchliwy zapewne był obcym stworzeniem. Młodzian albo był bardzo odważny albo bardzo pechowy albo kompletnie stracił zdolność myślenia bowiem blokował stworowi jedyne wyjście bezokiennego pomieszczenia nie dając mu szans na ucieczkę póki żywa bokada stała mu na drodze. Futryna była bowiem zbyt wąska by stwór zdołał przez nią przelecieć póki blokował je człowiek.

Chłopak widząc odsiecz w końcy padł na podłogę robiąc jej miejsce. Butch strzelił nim Scott zaatakował a stwór zaskrzeczał w odpowiedzi. Choć w panujących ciemnościach i chaosie nocnej walki nie szło zgadnąć czy oznaczało to trafienie czy rzucenie wyzwania kolejnym przeciwnikom. W takich warunkach skuteczniejsza i bardziej wymowna okazała się katana słynnego Łowcy. Raz tylko świsnęła naostrzona, szlachetna stal i stworem rzuciło ze agonalnym skowytem na jakieś szafki. Łopot skrzydeł ustał zastąpiony rumorem przewalanych mebli i wysypanych garów które zawaliły się razem z upadającym stworzeniem. Wszystko stopniowo cichło łącznie z toczeniem się garów po podłodze, skrzeczniem co raz cichszym stwora aż w końcu trójka mężczyzn słyszała w pobliżu tylko swoje własne, przyśpieszone oddechy oraz odgłosy pożaru z dołu i krzyki ludzi z zewnątrz budynku. Za to odgłosy łopotu skrzydeł i skrzeki stworzeń były co raz rzadsze i cichsze. Za to co raz wyraźniej słyszeli odgłosy trawionego ogniem pomieszczenia poprzez podłogę a i dymu uciekającego przez dziury i szczeliny albo nawet i klatkę przez którą weszli było co raz więcej. Zaczynali już kasłać i oczy ich piekły łzawiąc co raz bardziej od tego gryzącego dymu.



Tristan i Młynarz



Część ludzi usłyszała a część nie, nawoływania Tristana. Chyba. W każdym razie w budynku było chyba co raz mniej osób a co raz bardziej szalał pożar zajmując już chyba całe jedno mieszkanie i wlewając się już czerwonymi ozorami na sąsiednie pomieszczenia. Co raz więcej ludzi dało się słyszeć na zewnątrz. Niektórzy przebiegli w pędzie obok nich próbując wydostać się na ulicę.

Pecha miała dziewczyna dopiero co wyratowana przez łowców ze szponów jednego ze stworów. Ledwo zdołała przebiec po ulicy kilka kroków chcąc oddalic się od zaatakowanego i płonącego co raz bardziej budynku gdy spadł na nią kolejny świszczący atak. Stwór uderzył ją w pełnym pędzie w plecy przewalając ją na chodnik aż potoczyła się kilka obrotów po nim lądując na brudnym asfalcie ulicy. Tristan strzelił do przelatującego stwora ale strzał chyba chybił bowiem nie zatrzymało to stworzenia. Za to Młynarz dopadł kolejnego mniejszego mutanta który zlatywał z góry po pionie klatki schodowej traktując ją równie wygodną przestrzeń jak ludzie zazwyczaj uzywali chodników czy korytarzy. Nie zdołal wydostać się na zewnątrz gdy machnięcie siekierą zgruchotało mu kręgosłup i zalało korytarz i ściany gorącą posoką.

Teraz w półmroku rozprzestrzeniającego się pożaru łowcy mieli chwilę by przyjżeć się przeciwnikowi. Były to jakiejś ciemnej barwy niezbyt duże stworzenia. Korpus był wielkości większego świniaka czy psa. Trochę po anatomii przypominały skrzyżowanie jakiegoś nietoperza i małpy. Za to łaposkrzydła miały kilka, porządnie wygladających cienkich palców zakończonych pazurami które spokojnie mozna było traktować jak odpowiednik noża. Jednak stworzenie znacznie było groźniejsze gdy uderzało taranem czy w przelocie swoją ofiarą. Pęd nadawał mu znacznej siły temu niezbyt dużemu stworzeniu które samo w sobie pewnie nie byłoby w stanie powalić dorosłego człowieka. I raczej chyba nie byłoby w stanie go rozerwać.

Teraz jednak pojawił się kolejny przeciwnik bowiem stworzenia miały najwyraźniej dość. Pojawiło się już całkiem sporo ludzi z pochodniami i latarkami, ktoś z zewnątrz już zaczynał strzelać do tego czy tamtego stwora więc sytuacja przybrała dla nich niekorzystny obrót. Wygladało więc, że sobie wzięły na odpuszczenie dalszych ataków. Za to pozostawiły po sobie pobojowisko i to płonące. Dwójka Łowców była chyba jedynymi na marterze ludźmi. A przynajmniej nie widzieli od dłuższej chwili żadnych ludzi w okolicach parteru. Sądząc po odgłosach odsieczy ludzi teraz zabierali się za próbę ogarnięcia sytuacji. Krzyczeli, że ktoś jest ranny czy oberwał, nawoływali siebie nawzajem, darli się, że kogos brakuje albo dopytywali czy kogoś tam nie widzano. Ktos tu czy tam domagał się wiader czy koców chcąc chyba spróbować ugasić pożar. Ten był już całkiem spory choć jeszcze nie objął nawet połowy parteru. Sprawna akcja gaśnicza więc nadal miała szansę na poskromienie go choć brak dostępu do bierzącej wody oraz gorące lato nie pomagały w takich sytuacjach.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline