Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-08-2016, 08:19   #51
 
AdiVeB's Avatar
 
Reputacja: 1 AdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumny
Post by Adi & Merill

Scott i Butch ruszyli w stronę pomieszczenia mieszkalnego z którego dobiegały wrzaski. Sheppard szedł przodem ufając że jego kompan i jego lufa ochronią mu tyłek. Kiedy słynny łowca głów stanął przed drzwiami pomieszczenia krzyknął na głos:
- Halo?! Jesteśmy tu by pomóc! - w tym samym momencie otworzył drzwi potężnym kopniakiem gotowy by od razu wesprzeć "molestowaną" przez potwory osobę.

Butch był za nim. Również gotowy do walki.
 
AdiVeB jest offline  
Stary 21-08-2016, 18:37   #52
 
Leminkainen's Avatar
 
Reputacja: 1 Leminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputację
Triss szybko poprawił drugim strzałem po czym zarzucił długą broń na ramię i dobył rewolweru.

Rewolwer faktycznie zdawał się odpowiedniejszą bronią w walce na tak bliskie dystanse. A na pewno bardziej szybkostrzelną póki miał naboje w bębenku. Z góry doszedł go ostrzegawczy krzyk Scott’a i odgłos jakby wyłamywanych drzwi. Chwilę wykorzystał jeden z widocznych stworów by zwiać. Nowe jakoś nie chciały się pojawiać na tą chwilę. Choć jak słyszał po ich skrzeczeniu gdzieś na zewnątrz i chyba na górze były wciąż jakieś w pobliżu. Z drugiej strony ogień już trawił całkiem nieźle zasnuwając dymem i ogniem sporą część parteru a te czynniki na wiele stworzeń działały odstraszająco.
-Słyszy mnie ktoś? Wychodzimy! tutaj nie można zostać, będziemy was osłaniać
 
__________________
A Goddamn Rat Pack!
Leminkainen jest offline  
Stary 22-08-2016, 15:17   #53
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Młynarz tylko skinął głową na słowa Trissa i pomógł wstać dziewczynie prowadząc ją do wyjścia. Oni już ogarną resztę. Tylko chwilę się zatrzymał, aby przyjrzeć się szkaradnej, latającej bestii. Czym mogła być? Mutantem odzwierzęcym, a może odczłowieczym? Czy to też jakiś eksperyment rodem z książek s-f?
Cholera jedna wiedziała.
Jednak Młynarz miał jedno zasadnicze przypuszczenie - to nie mogła być Bestia, której szukali.

Po chwili był już gotów do dalszej walki. Jego toporek domagał się kolejnego zwyrodniałego żywota.
 
Stalowy jest offline  
Stary 25-08-2016, 09:41   #54
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 14

Denver; centrum; okolice bazy; Dzień 2 - ciemność, noc; nieprzyjemny chłód.




Scott i Butch



Drzwi padły od razu wybite potężnym kopnięciem Scott'a. Wewnątrz ukazał się taki sam mroczny korytarz jak i ten w którym byli. Jednak wrzaski zarówno człowieka jak i stwora znacznie się wzmogły. Była więc nadzieja, że jeszcze zdążą. Na tle wybitego okna gdy wbiegli do środka zauważyli szamoczące się cienie. Ten wyższy ale szczuplejszy no i stojący na podłodze należał do człowieka. Ten niższy ale z powodu machajacych skrzydeł znacznie obszerniejszy i bardziej ruchliwy zapewne był obcym stworzeniem. Młodzian albo był bardzo odważny albo bardzo pechowy albo kompletnie stracił zdolność myślenia bowiem blokował stworowi jedyne wyjście bezokiennego pomieszczenia nie dając mu szans na ucieczkę póki żywa bokada stała mu na drodze. Futryna była bowiem zbyt wąska by stwór zdołał przez nią przelecieć póki blokował je człowiek.

Chłopak widząc odsiecz w końcy padł na podłogę robiąc jej miejsce. Butch strzelił nim Scott zaatakował a stwór zaskrzeczał w odpowiedzi. Choć w panujących ciemnościach i chaosie nocnej walki nie szło zgadnąć czy oznaczało to trafienie czy rzucenie wyzwania kolejnym przeciwnikom. W takich warunkach skuteczniejsza i bardziej wymowna okazała się katana słynnego Łowcy. Raz tylko świsnęła naostrzona, szlachetna stal i stworem rzuciło ze agonalnym skowytem na jakieś szafki. Łopot skrzydeł ustał zastąpiony rumorem przewalanych mebli i wysypanych garów które zawaliły się razem z upadającym stworzeniem. Wszystko stopniowo cichło łącznie z toczeniem się garów po podłodze, skrzeczniem co raz cichszym stwora aż w końcu trójka mężczyzn słyszała w pobliżu tylko swoje własne, przyśpieszone oddechy oraz odgłosy pożaru z dołu i krzyki ludzi z zewnątrz budynku. Za to odgłosy łopotu skrzydeł i skrzeki stworzeń były co raz rzadsze i cichsze. Za to co raz wyraźniej słyszeli odgłosy trawionego ogniem pomieszczenia poprzez podłogę a i dymu uciekającego przez dziury i szczeliny albo nawet i klatkę przez którą weszli było co raz więcej. Zaczynali już kasłać i oczy ich piekły łzawiąc co raz bardziej od tego gryzącego dymu.



Tristan i Młynarz



Część ludzi usłyszała a część nie, nawoływania Tristana. Chyba. W każdym razie w budynku było chyba co raz mniej osób a co raz bardziej szalał pożar zajmując już chyba całe jedno mieszkanie i wlewając się już czerwonymi ozorami na sąsiednie pomieszczenia. Co raz więcej ludzi dało się słyszeć na zewnątrz. Niektórzy przebiegli w pędzie obok nich próbując wydostać się na ulicę.

Pecha miała dziewczyna dopiero co wyratowana przez łowców ze szponów jednego ze stworów. Ledwo zdołała przebiec po ulicy kilka kroków chcąc oddalic się od zaatakowanego i płonącego co raz bardziej budynku gdy spadł na nią kolejny świszczący atak. Stwór uderzył ją w pełnym pędzie w plecy przewalając ją na chodnik aż potoczyła się kilka obrotów po nim lądując na brudnym asfalcie ulicy. Tristan strzelił do przelatującego stwora ale strzał chyba chybił bowiem nie zatrzymało to stworzenia. Za to Młynarz dopadł kolejnego mniejszego mutanta który zlatywał z góry po pionie klatki schodowej traktując ją równie wygodną przestrzeń jak ludzie zazwyczaj uzywali chodników czy korytarzy. Nie zdołal wydostać się na zewnątrz gdy machnięcie siekierą zgruchotało mu kręgosłup i zalało korytarz i ściany gorącą posoką.

Teraz w półmroku rozprzestrzeniającego się pożaru łowcy mieli chwilę by przyjżeć się przeciwnikowi. Były to jakiejś ciemnej barwy niezbyt duże stworzenia. Korpus był wielkości większego świniaka czy psa. Trochę po anatomii przypominały skrzyżowanie jakiegoś nietoperza i małpy. Za to łaposkrzydła miały kilka, porządnie wygladających cienkich palców zakończonych pazurami które spokojnie mozna było traktować jak odpowiednik noża. Jednak stworzenie znacznie było groźniejsze gdy uderzało taranem czy w przelocie swoją ofiarą. Pęd nadawał mu znacznej siły temu niezbyt dużemu stworzeniu które samo w sobie pewnie nie byłoby w stanie powalić dorosłego człowieka. I raczej chyba nie byłoby w stanie go rozerwać.

Teraz jednak pojawił się kolejny przeciwnik bowiem stworzenia miały najwyraźniej dość. Pojawiło się już całkiem sporo ludzi z pochodniami i latarkami, ktoś z zewnątrz już zaczynał strzelać do tego czy tamtego stwora więc sytuacja przybrała dla nich niekorzystny obrót. Wygladało więc, że sobie wzięły na odpuszczenie dalszych ataków. Za to pozostawiły po sobie pobojowisko i to płonące. Dwójka Łowców była chyba jedynymi na marterze ludźmi. A przynajmniej nie widzieli od dłuższej chwili żadnych ludzi w okolicach parteru. Sądząc po odgłosach odsieczy ludzi teraz zabierali się za próbę ogarnięcia sytuacji. Krzyczeli, że ktoś jest ranny czy oberwał, nawoływali siebie nawzajem, darli się, że kogos brakuje albo dopytywali czy kogoś tam nie widzano. Ktos tu czy tam domagał się wiader czy koców chcąc chyba spróbować ugasić pożar. Ten był już całkiem spory choć jeszcze nie objął nawet połowy parteru. Sprawna akcja gaśnicza więc nadal miała szansę na poskromienie go choć brak dostępu do bierzącej wody oraz gorące lato nie pomagały w takich sytuacjach.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 03-09-2016, 23:07   #55
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Scott nie zastanawiał się zbyt długo nad następnym krokiem. Krzyknął do chłopaka:
Spieprzajmy stąd! Zanim spalimy się tu żywcem! - zerknął na Butch’a dodając - Osłaniaj nam tyłki Butch…

Niewiele więcej kombinując wcielił w życie zarządzony odwrót. Dym zaczynał robić się nieprzyjemny, zbyt mocno gryzł płuca - ogień musiał się rozprzestrzeniać bardzo szybkim tempem. Nie mieli dużo czasu. Sheppard ruszył tą samą drogą którą przybyli. Krzyknął jeszcze do biegnących za nim:
Nisko na nogach… - nie było czasu na wyjaśnienia ale w płonącym budynku pełnym dymu trzeba było trzymać głowy nisko. Dym się unosił, przy podłodze było go mnie i lżej się oddychało.

Starali się przebić jak najszybciej wychodząc na zewnątrz.

Droga powrotna minęła bez problemów. Na parterze dołączyli do Triss’a i Młynarza. Scott rzucił do nich:
Spadajmy stąd zanim ten pieprzony ogień odetnie nas od wyjścia! - machnął ręką do chłopaków by zachęcić ich do jak najszybszego opuszczenia budynku i ruszył przodem do wyjścia.

Mutant trzymając siekierę tuż przy ostrzu odrąbał martwym straszydłom szpony. Wytargiwanie truchła potwora poza płonący budynek, kiedy ludzie wokół i pali się byłoby… zadziwiające. Rodziło by też pytania. No i rozbudzałoby ciekawość. A tak. Szponiki do woreczka, do pasa, a potem przy dalszym śledztwie przykładamy do ran ofiar i sprawdzamy, czy może to ma związek. Dobra. To pic na wodę. Przed chwilą sam stwierdził, że to raczej nie te stwory. Ale chciał mieć chociaż trofeum do pochwalenia się przy waleniu w palnik. Czasem też Indiańce kupowali takie rzeczy, za niezłe gamble. Możliwości było dużo. Jednak mając już zabezpieczone “pamiątki” Łowca nie patyczkował się i opuścił budynek. Nie ma co się narażać bez potrzeby.

- Na zewnątrz też parę padło, nie baw się tylko spieprzajmy. - powiedział Tristan.

Na zewnątrz panował już niezły rozgardiasz. Strzelanina, krzyki i ogień mający już znamiona pełnoprawnego pożaru ściągały co raz więcej ludzi. Dołączali do uciekinierów zaatakowanego budynku oraz tych którzy zdążyli już przybyć z najbliższych budynków. Do rozgardiaszu dołączali się poranieni podczas ataków ludzie a to wrzeszcząc, płacząc, lamentując czy złorzecząc na taki los i sytuację w zależności od temperamentu i swojego stanu. Jedni leżeli na asfalcie ledwo zdolni do jakiegokolwiek ruchu, inni siedzieli na maskach przydrożnych wraków trzymając się odruchowo za zranione miejsca.

Jacyś ludzie wciąż przekrzywkiwali się nawzajem najwyraźniej nie mogąc znaleźć swoich bliskich. Stan niepewności doprowadzał ich do szaleństwa. Nie było wiadomo czy ich bliscy oberwali i gdzieś tam leżą w płonącym budynku, ukryli się i nadal bali się wyjść lub stracili orientację w zadymionych pomieszczeniach czy może w panice odbiegli gdzieś w ciemność Ruin. Nie było nawet wiadomo czy dalej jeszcze żyją.

Obecnie widząc wspólnotę interesów z zaatakowanymi sąsiadami ktoś darł się, że trzeba sprowadzić żołnierzy. Wiadomo było, że wśród swoich wozów mają taki z sikawką i wodą co mogłoby mieć decydujące znaczenie przy walce z ogniem. Jednak nocny marsz czy bieg do ich bazy nie zapowiadał się na łatwy. Nie do końca było też pewne czy zgodziliby się pomóc jednak ludzi napędzała nadzieja. Na razie ludzie zaczęli organizować jakieś wiadra, miski i tego typu pojemniki by napełnić je ponoć wodą a przynajmniej czymś płynnym z pobliskiego bajora. Te oddalone o kilkadziesiąt czy może ze sto kroków pobliskich Ruin było chyba najbliższym źródłem wody. Odległość nie była może duża ale i wydajność takiego transportu nie była zbyt dobra. Zwłaszcza, że mieli obecnie etap improwizowanego improwizowania naczyń. Część ludzi jednak wróciła do płonącego budynku i mimo, żaru i dymu bijącego od płomieni próbowali walczyć z ogniem. Ten wciąż ograniczał się do części parteru ale był już na tyle duży, że trzeba było się liczyć, że piętro też może się zająć w każdej chwili.

Triss szybko ocenił sytuację, po czym przekrzykując hałas zawołał.
-Nie ma co ratować tego budynku, lejcie wodę tylko tak żeby uwięzieni mogli się wydostać. I pilnujcie żeby ogień się nie przedostał na inne budynki *
- Ok. Zorganizujcie gaszenie. Niech ludzie podają sobie naczynia bo od targania wszyscy się wykończą. A ja… pobawię się w bohatera. Nieźle mi idzie póki co
Niepodobne to było do mutanta, ale ten zdawał się… dobrze bawić? Taka drobina heroizmu poruszała w nim czułą nutę. Czyż nie czytał o takich ludziach? O ludziach którzy byli inspiracją dla innych?
Póki nie palił się cały budynek a pojedyncze mieszkanie, możliwe było zdławienie ognia. Jak? Ano ogień jak żywa istota potrzebował tlenu do życia. Jeżeli uda się odciąć dopływ powietrza do pomieszczeń ogień sam się zdławi.
Trzeba było wskoczyć do budynku i zastawić wejście do płonącego mieszkania. Na szczęście miał gogle - nie będzie żarło w oczy, a i wystarczyło zmoczyć chustę, aby dym też stracił na swojej mocy. Wiedział jednak, że akcja na którą się pisze jest… szalona i śmiertelnie niebezpieczna. Musiał kontrolować siebie i to co się działo wokoło.
Może chociaż zdoła też wyprowadzić parę osób więcej, jeżeli jego pomysł z tłumieniem ognia nie będzie miał szans wypalić. Po sekundzie zastanowienia szanse że nie wypali były ogromne. To nie jak w dawnych czasach... tutaj dziury w ścianie i sufitach były na porządku dziennym.

A po co to wszystko?

Cóż… Młynarz był samotnikiem… był mutantem… ale był też człowiekiem. Gdzieś tam w głębi mózgu po prostu doszła do głosu cicha potrzeba wykazania się i zostania zaakceptowanym przez towarzyszy i społeczeństwo.

Butch ruszył z resztą do pomocy w gaszeniu budynku, ludzie pośpiesznie sie organizowali. Jednak woda była daleko a ogień się rozprzestrzeniał szybko. Poparł propozycję Tristana, by najpierw ratować te sektory budynku, gdzie byli jeszcze ludzie.

Scott ruszył za Butch’em i Triss’em. Ratowanie ludzi było w tej chwili najważniejsze. Trzeba było wyciągnąć z budynku tylu ilu się tylko dało, a później pomyśleć o rozwiązaniu przyszłościowym.
 
Stalowy jest offline  
Stary 05-09-2016, 13:07   #56
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Denver; centrum; okolice bazy; Dzień 2 - ciemność, noc; nieprzyjemny chłód.


Ochotnicy walki z ogniem wrócili z powrotem do zadymionego budynku. Weszli znowu przez główne wejście a że pożar też ogniskował się na tym samym poziomie tu było chyba najgoręcej i najwięcej dymu. Powietrze było wyraźnie cieplejsze niż na zewnątrz. Gdyby nie okoliczności byłoby w tak chłodnawą noc całkiem porządane i przyjemne. Odgłosy trawiącego kolejne elementy pomieszczenia ognia, krzyki ludzi i te z ulicy gdzie byli ci ranni, zrozpaczeni, przestraszeni i zaniepokojeni czy szukający swoich bliskich czy tych z wnętrza którzy przekrzykiwali się poprzez ryk pożaru by się usłyszeć też nie nastrajał do relaksu. Tak samo i gorący, suchy, śmierdzący spalenizna dym który wżerał się w niechronione oczy, nozdrza i usta wysuszając je, dławiąc i powodującł łzawienie i kaszel i prawie od razu odczuwalne pragnienie.

Wewnątrz było te kilka osób, chyba ci którzy minęli ich niedawno. Albo im się zdawało albo dymu i ognia było więcej niż gdy opuszczali niedawno ten budynek. Mieszkańcy jednak walczyli o swoje mieszkania. Najpierw z potworami a teraz z ogniem. W obu walkach środki mieli chyba niezbyt rewelacyjne jednak jakoś nie zniechęcało ich to od upartego uporu. Teraz próbowali kocami, plandekami zabić płomienie. Od czasu do czasu ktoś przynosił z zewnątrz wiadro jak nie z wodą to z piaskiem więc wrzucano je w ogień. Mimo, że ludzie z zewnątrz organizowali się co raz sprawniej i takie improwizowane środki gaśnicze były dostępne co raz częściej w miarę jak co raz więcej ludzi przystępowało do walki z ogniem to jednak ogień był już zbyt duży by łatwo ulec takim środkom. Nadal jednak była nadzieja, że uda się go ograniczyć do już zajętego obszaru albo chociaż spowolnić do czasu przyjazdu wojskowych z ich sikawkami.

Gdy Łowcy zbliżliżyli się do ognia sympatyczne ciepło przemieniło się w żar prawie nie do wytrzymania. W połączeniu z dławiącym i oślepiającym dymem najczęściej zmuszało ludzi do walki z ogniem z doskoku. Pracy kocem czy inną płachtą przez chwilę, wrzucenia wiadra chłodziwa i znów odskok, chociaż na chwilę. Dla złapania oddechu i choć chwili przebywania w chłodniejszym miejscu. Obecnie ogień trawił fragment korytarza który chyba był przelotowy przez cały budynek. Zajął też jedno z mieszkań które chyba płonęło jak nie całe to w większości a przynajmniej tak było widać przez drugie drzwi do nich. Nie wiadomo więc było jak głęboko sięga ogień choć chyba po drugiej stronie za dużo pomieszczeń zostać nie mogło. Z parteru nie było widać czy płomienie przedostały się na piętro.

- Frank! Nie ma nigdzie Zermeno! - krzyknął jakiś facet z wiadrem drąc się do jednego z tych co właśnie odstąpili na chwilę nie mogąc znieść żaru.

- Nic nie poradzę! Nie dostaniemy się tam! Nie wiadomo czy jeszcze żyje! Może zwiał gdzieś jak się zrobiło gorąco! - odwrzasnął ten z płachtą.

- Jacobson nie może znaleźć dzieciaka! Pytała się mnie ale nie widziałem go! Mówiła, że na początku kazała mu uciekać i uciekł ale teraz nie może go znaleźć! Nie wiemy gdzie jest! - wydarł się jakiś stojący obok też łapiąc gorący, zadymiony oddech i zasłaniając twarz ramieniem by choć trochę uchronić się od żaru.

- A ja słyszałem na początku Buchlerów! Ale my potem uciekliśmy a to nie wiem co z nimi ale ich chyba nie widziałem na zewnątrz. - kolejny facet dołączył się swoją częścią do litanii zaginionych i niewiadomych z tego nocnego ataku.

Plan Młynarza by pozawalać co się da i ociąć płomienie napotkał dość liczne trudności. Po pierwsze niezbyt było co zawalać. Korytarz gdzie częściowo buszował już ogień był raczej pustawy. Nie widać było przez płomienie drugich drzwi ale jeśli były otwarte to z tymi otwartymi z ich strony powstawał całkiem przyzwoity cug. Ale zamnknięcie z ich strony było właściwie niemożliwe by była to główna droga ewakuajcji i donoszenia kolejnych wiader i misek piachu i wody. Okna płonącego mieszkania były zabite czym-się-da czyli dyktami, dechami i blachą. Nie stanowiło to jednak trwałej przeszkody dla płomieni choć na razie nieco nie wypaliło tego na wylot.

Gdyby mieli dostęp do wody pod zwartym strumieniem można byłoby skierować go na ogień. A bez tego ludzie po prostu zabijali czym się dało pomniejsze ogniska płomieni. Metoda była dość skuteczna choć na mniejsze pożary. Obecnie najczęściej zduszone ognisko poprzez wysoką temperaturę panującą w rejonie pożaru prawie od razu zajmowało się ponownie. Jednak co chyba mobilizowało ludzi do ciągłej, uporczywej walki gdy takie płomienie wybuchały ponownie jednak nie wybuchały w kolejnym miejscu. Teraz zostawał wyścig z czasem. Ludzi do gaszenia pożaru stopniowo przybywało co dawało nadzieję, że w końcu wspólnymi siłami zduszą więcej płomieni niż te zdołają się od rodzić. Jednak płomienie atakowały każdy sąsiedni rejon a ludzie mogli gasić tylko te gdzie mieli dostęp. Dla płomieni dziurawe ściany, izolacja w ścianach, szyby wind, wykładziny podłogi stanowiły pożywkę którą pożerały chętnie a nie blokadę jak dla ludzi. Zostawał jeszcze wyścig z czasem. Gdyby udało się odizolować płomienie na wystarczająco długo w końcu na wypalonym obszarze skończyłoby im się materiał do ich podtrzymywania. Ludzie zaś ścigali się z własną wytrzymałością i determinacją bo w przeciwieństwie do płomieni, męczyli się i słabli zwłaszcza w tak ciężkich warunkach jakie panowały przy gaszeniu pożaru.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 10-09-2016, 12:52   #57
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Gogle, rękawice i mokra chusta wokół twarzy były zbawiennymi środkami. Dzięki nim mógł jako tako operować wewnątrz. Niestety pomysł z zamykaniem przepływu powietrza był raczej skazany na porażkę. Ale nadal mógł coś zrobić. Na przykład odblokowywać przejścia i próbować odizolować od siebie źródła płomieni.

Tam gdzie płonące graty blokowały przejście przyładował parę razy toporem rozbijając osłabione, nadpalone materiały. Drobniejsze ogniska wyrzucał przez okna na zewnątrz kopniakami lub zahaczając ostrzem topora.
Gdy ktoś słabł Młynarz natychmiast pomagał takiego delikwenta wyprowadzić. Sam przy tym nabierał parę głębszych wdechów świeżego powietrza.

Adrenalina krążyła mu w żyłach. To było dobre uczucie.
 
Stalowy jest offline  
Stary 12-09-2016, 08:18   #58
 
AdiVeB's Avatar
 
Reputacja: 1 AdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumny
Scott krążył po względnie bezpiecznych ścieżkach i pomieszczeniach rozglądając się za ludźmi potrzebującym pomocy. Starał się wskazywać im drogę lub jak ktoś nie dał rad sam - wyprowadzać ich z płonącej pułapki. Po chwili krzyknął w szczególności do Młynarza, który znalazł się w swojej zonie latając między płomieniami a gruzami:
- Czas spieprzać! Nie opanujemy tego!
 
AdiVeB jest offline  
Stary 12-09-2016, 14:15   #59
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 16

Denver; centrum; okolice bazy; Dzień 2
- ciemność, noc; nieprzyjemny chłód.



Pożar wciąż płonął a ludzie wciąż z nim walczyli. Huk ognia, trzask płonących materiałów, krzyki i pokasływania ludzi wypełniły poza żarem i dymem pomieszczenia zaatakowanego wcześniej budynku. Z Łowców najbardziej zaangażowany w walkę z pożrarem wydawał się Młynarz. Gdzie się dało używał siekiery, gdzie się dało podanego wiadra, ale zawsze był w centrum akcji pożarniczej. Również Triss brał udział w akcji skupiając się głównie na operowaniu wiadrami i misami zamieniając pełne na puste pojemniki chlustając zawartość w płomienie. Scott preferował za to przegląd pomieszczeń w poszukiwaniu uwięzionych czy nieprzytomnych ludzi.

Żadne z tych zadań nie było łatwe i wszyscy byli czerwoni i zlani potem tak z wysiłku jak i wysokiej temperatury. Dym gryzł w oczy i gardło wysuszając je i powodując uczucie nieustającego pragnienia. Wszyscy przebywający w obrębie budynku odczuwali już wyraźne oznaki zmęczenia prawie wszyscy. Nie wszyscy jednak znosili to tak samo. Ludzie zaczynali się męczyć, działać wolniej, mniej precyzyjnie albo za potrzebowali co raz większych i dłuższych przerw na zewnątrz.

Scott znosił ciężkie warunki dość dobrze, kasłał i pluł, musiał zasłaniać ramieniem twarz gdy przedzierał się przez różne pokoje i korytarze ale jednak jakoś jego ciału udawało się znieść pożarową presję. Tyle, że sam Scott nie miał ochoty tu dłużej przebywać niż to konieczne.

Młynarz o Tristan pomagali w gaszeniu pożaru i im było zdecydowanie trudniej bo i warunki, bliskiego otwartego ognia były o wiele surowsze niż gdzie indziej. Czuli jak żar trawi i piecze ich skórę ale udawało im się to znieść, choć nie wiedzieli ile jeszcze wytrzymają.

Butch zaś czuł się niezbyt tęgo i sprawa chyba zaczynał go przerastać. Jego krępe ale niezbyt wyrośnięte ciało najwyraźniej nie było stworzone do operowania w wysokich temperaturach. Wciąż robił swoje choć dym i temperatury dały mu się tęgo we znaki.

Walka z ogniem wciąż była nieroztrzygnięta. Ludziom udało się zapobiec rozprzestrzenianiu się ognia ale nie byli w stanie go ugasić. Ludzi zaś było za mało by mogli działać na każdym froncie od parteru po piętro i piwnice. W końcu jednak nadeszł odsiecz dla nich. Z zewnątrz dał się słyszeć nadjeżdżający ryk silnika ciężarówki. Potem pisk hydraulicznych hamulców powitany okrzykami radości i aplauzu ludzi z zewnątrz. Stojący najbliżej drzwi wejściowych kamienicy Scott widział jak żołnierze którzy przyjechali wyskakują z drugiej ciężarówki i pędzą do cysterny. Podłączają węże czy co tam mieli i już pędzą do płonącego budynku.

Tristan i Młynarz byli najbliżej pożaru więc teraz mieli najlepszy punkt obserwacyjny na akcję ratunkową wojskowych strażaków. Każdą sikawkę trzymało dwóch żołnierzy. Przybiegli już w maskach na twarzach po czym dali upust wodnemu żywiołowi wspomaganemu ludzką techniką. Dwie strugi wody z rykiem chlusnęły po ogniu tnąc powietrze, dym i ogień jak dwa bicze. Ogień, rozochocony mieszkaniem jakie pochłonął ale wciąż nienasycony nie wcale nie miał zamiaru kapitulować. Syczał i walczył z ludźmi i przeciwnym żywiołem. Ci jednak nie ustępowali również a wodna potęga stopniowo krok po kroku odbierała płomieniom spalony teren.

Pożar był spory jak na improwizowane środki zapobiegawcze wręcz na granicy szans na opanowanie go. Jednak w starciu z dwoma mieczami wodnych strug zapodawanymi setkami litrów z cysterny na zewnątrz musiał jednak ulec. Najpierw syczał, potem cofał się, został wytłumiony a pozostałe pojedyncze płomyki zostały zaduszone przez pozostałych w budynku ludzi.

Sytucja wyglądała na opanowaną choć dym i żar wciąż zasnuwał budynek, zwłaszcza parter. Sam zaś spalony rejon budynku czerniał mokrą obecnie spalenizną która wciąż dymiła, śmierdziała i waliła nieznośnym żarem.

Żołnierze którzy przyjechali dwoma ciężarówkami, w tym jedną cysterną i jedną dla drużyny strażackiej robili teraz obchód. Szukali rannych, opatrywali kogo trzeba i pytali jak to się zaczęło. Ludzie zbierali się w bezwładne kupy płacząc, złorzecząc czy będąc w stanie odrętwienia. Ludzi było zdecydowanie więcej niż na początku więc pewnie w międzyczasie musiało przybyć ich z okolicznych domów. Część była osmolona i umorusana dymem, część pyłem, część krwią a część tym wszystkim na zmianę albo w ogóle. Dalej chyba nie można było się kogoś doliczyć. Ludzie wciąż się nawoływali by się odnaleźć i dokompletować swoje rodziny i związki. Jakaś kobieta chodziła od grupy do grupki i pytała o jakiegoś Joe'go. Chyba też brakowało jakiegoś faceta i podejrzewano, że wciąż mógł być w budynku. Podczas pożaru nie było komu sprawdzić wszystkich pomieszczeń. Teraz po parterze buszowali głównie żołnierze kończąc akcję pożarniczą i zaczynając zwijać swoje zabawki.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 16-09-2016, 16:21   #60
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Oddychając głęboko świeżym powietrzem Młynarz poczuł głęboką satysfakcję z pracy którą odwalił. Ok. Może były ofiary, ludzie potracili domy, ale udało się uniknąć czegoś dużo gorszego.

Jedyne co pozostawało teraz do zrobienia to powrót do domu i wyspać się po emocjonującej akcji. Z resztą. Jego dłuższa obecność tutaj mogła być... niewygodna dla pozostałych. Szczególnie gdyby któryś z Łowców chciał wypytywać ofiary o to jak cała ta potyczka się rozpoczęła. Dobrze że przynajmniej miał okazję przyjrzeć się atakującym bestiom i zebrać parę szponów. To mogło się przydać na przyszłość.

A póki co postanowił się ulotnić po angielsku. Dał tylko znać towarzyszom że wraca do domu.

Hmmm... może gdzieś znalazła by się jakaś flaszeczka.

Po takich wydarzeniach w gardle okropnie suszyło. Muto-Łowca chętnie by się napił w takim momencie nie tylko wody, ale i też czegoś mocniejszego.
 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 16-09-2016 o 16:23.
Stalowy jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:10.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172