Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-08-2016, 17:57   #40
Dhratlach
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Przez resztę tygodnia Erven skupił się nad badaniami, wynalazkami oraz rozwojem własnych możliwości.
Wypożyczając plac treningowy i kilku rekrutów podszkolił się w walce mieczem, a szczególnie blokowaniu ciosów.
Jako, że treningi zajmowały poranki, a wynalazki dnie, to wieczory Erven spędził na nauce wyższych prawideł magii. A dokładniej magii gromu. Pod koniec tygodnia miał już ją opanowaną i był bardziej gotowy do walki.
Z kolei z wynalazków:
-Rozpadacz biologiczny, przyjął się wielce wśród właścicieli zajazdów i rolników.
-Przyśpieszacz wzrostu roślinnego, niestety nie udał się do końca. Widocznie wraz z przyśpieszaniem roślin dochodziło do zjawiska wyjałowienia gleby. Na szczęście odkryto to w fazie testów i projekt nie wyszedł do publiki.
-Wzmacniacz przynęty - Pomimo właściwych rozważań. Prawdopodobnie brak znajomości zwierzyny i sposobów łowieckich nie wpłynął na jego upowszechnienie. Łowcy twierdzą, że to zbędny wydatek, a i dziala w 2/10 przypadkach.
-Kusza samopowtarzalna. Projekt niezwykle się przyjął, jednak ze względu na paramilitarny charakter został nałożony na niego zakaz rozpowszechniania. Aktualnie produkowany masowo w fabryce.
Ostatnie projekty:Magiczne wieczne pióro, Magiczny odplamiacz, Filtr-Uszlachetniacz wody, również się powiodły, ale nie stanowiły tak wielkiego zysku. Szczególnie filtr wody. Pomysł niezwykle przydatny, lecz w aktualnej sytuacji bez większego zapotrzebowania. Ciekawe gdyby tak rozprzestrzeniła się zaraza Croatoana, może i był by to projekt niezwykle zyskowny.
Erven wiedział, że było kwestią czasu, aż zaraza księcia chorób się rozprzestrzeni i było niewiele co mógł by z tym zrobić. Po prostu, brakowało mu wiedzy. Musiał więc zdać się na swój wynalazek, który to zapewniłby życie dla ludu i napływy do jego kiesy


Początek kolejnego tygodnia miał przynieść dalszy rozwój projektów, nauki i spotkań, lecz... wynikła nieoczekiwana podróż. Wszystkie plany musiały odejść na boczny plan.
Ale zacznijmy wszystko od początku.
Poranek. Świątynia wiedzy.
Erven wraz z pomocą Sofii przeglądał zebrane dokumenty i wywody magiczne. Gdy do biblioteki wkroczyła Herbia.
- O dobrze, że cię tu spotkałam. Oszczędzi mi to drogi do twojego domostwa. - Wydawała się pobudzona i z całą pewnością miała do maga sprawę. - Aula 2, jak tylko skończysz swoje sprawy tutaj. I ogranicz się tylko do tych ważniejszych. Ty nie Sofiu, ale może wiesz gdzie jest Arne? To sprawa również do niego.
- Niestety, ale jestem pewna, że pojawi się wtedy gdy będzie potrzebny.
- Miejmy nadzieję. W razie gdyby się tu pojawił, powiedz mu że ma się natychmiast stawić w Auli 2. Ten człowiek człowiek jest jak kot. Jeśli go nie zmusisz, to raczej się nie stawi.
- Zatem chodźmy. - powiedział Erven - Skoro jestem potrzebny to wolałbym załatwić to od ręki.

W sali znajdowali się Yue, Tallawen, Herbia, Ranagor i Tarna Leia. Był także i Arne, kiwając głową na powitanie Ervena. To był ten sam osobnik, który wyszedł z czarnego portalu i ten sam który obiecał efekty badań nad nieznanym flakonikiem.
- Dobrze że jesteście już obaj. Jest pewna sprawa, którą chcieliśmy wam powierzyć. Jak zapewne wszyscy już wiedzą, dzięki staraniom Ervena mamy niezbite dowody na demoniczne poczynania. Dodatkowo nasz, królewski, wywiad doniósł o dziwnej aktywności na północ od Donowan. W Popielnej Kotlinie. Chcemy żebyście się tam udali i zbadali tamtejsze “ruiny”. - wyjaśnił ogólnie Tallawen
- A dlaczego ja? - zapytał Arne.
- Jesteś magiem run, znasz zaawansowane tajniki języka pradawnych i masz zmysł do badania ruin. Poza tym słyszałam od Sofii, że chciałeś się tam udać na badania.
- Ach ta Sofia. Rozumiem.
- A ty Ervenie, ze względów na możliwe demoniczne siedliszcze. Masz wiedzę i doświadczenie z demonami. Poza tym oboje jesteście magami, którzy potrafią używać magii w walce.
- Zatem ustalmy jeszcze kto dowodzi na potrzeby tej wyprawy i możemy ruszać jak tylko się przebiorę w strój do drogi.
- To raczej będzie zbędne. - Powiedział beznamiętnie Arne - Wyruszymy tam obaj. A na miejscu zajmiemy się zadaniem. Każdy w swoją stronę, lub jeśli chcesz możesz iść za mną. Ale za rękę nie będę cię prowadził. Mam inne pytanie, ile czasu mamy na powrót?
- Jeśli chcecie pozostać tam dłużej, musisz dać nam znać o sytuacji. W przeciwnym wypadku... pomyślmy drgoa tam zajmie wam około 3 dni. Po siedmiu, wyślemy tam kogoś na zwiad.
- Dobra.
- Innymi słowy krótki zwiad. Zobaczy się co da się zrobić w tym czasie. - powiedział Erven - Choć dziewięć dni pasuje bardziej. Trzy na miejscu. W końcu to nie jest mały teren.
- Dobrze. Po 9 wyślemy kogoś.
- Uważajcie na siebie, tamto miejsce owiane jest złą sławą.
- Nie takie rzeczy się przeżyło. - odpowiedział z uśmiechem nekromanta.
- Chcemy żebyście wyruszyli jeszcze dziś.
- Będę gotowy jak tylko zajrzę do pracowni. - Odpowiedział Arne - A i muszę zamienić słówko z Sofią. Tak więc mogę być gotowy w ciągu godziny.


Droga do Donowan.
Erven przemierz już tą trasę udając się do Ula. By trafić do Donowan wystarczyło wcześniej skierować się odrobinę na północ.
Podróżowali na piechotę, a to dlatego, bo Erven wiedział, że to doskonałe ćwiczenie na kondycję. Co prawda myślał czy nie wziąć konia, ale jakoś tak odsunął tą myśl od siebie. W końcu koń bez opieki w tak ponurym miejscu mógł się spłoszyć, a tego nie chciał.
Arne było to obojętne. Wziął do ręki swój kostur, wyciągnął jedną z 2 trzymanych w torbie ksiąg i czytał w trakcie drogi. Książką którą kończył w pierwszej kolejności był jeden z egzemplarzy wydanych przez Ervena.

Donowan 2 dnia podróży.
Miasto nie było jakieś szczególnie wyszukane, choć wyglądało na lepiej zbudowane. Większość budowli była ceglana, oszklona, ale nie wysoka. Miasto, w wielkości, odrobinę przewyższało Osadę. Tylko część na obrzeżach wydawała się mieć jakikolwiek związek z gospodarką.
Donowan nie było co prawda jego ulubionym miejscem, ale zawsze było jakimś. Co więcej, węszył zysk w tym miejscu. Przydałoby się przyjść pewnego dnia, wybadać poziom technologiczny i zapotrzebowanie na magiczne ustrojstwa… ale to kiedyś, teraz nie miał czasu.
-Potrzebujesz czegoś? Zaopatrzenia? - zapytał Arne rozglądając się po mieście - Ja muszę zakupić linę i grafit.
- Później zawitam tu na dłużej. Znajdziesz mnie w karczmie. Normalny posiłek będzie w sam raz, bo ile można na racjach podróżnych.
- W porządku. - skłonił się u ruszył w kierunku sklepów, o niewiadomym asortymencie.

Popielna Kotlina 3 dnia.
Miejsce przypominało raczej wąwóz. Tu, podobnie jak przed czarną bramą, trawa robiła się szara w drobnym obszarze dookoła. Ścieżka prowadząca w głąb bardzo szybko traciła oświetlenie, pozostając w mętnej szarości. Zaduch jaki panował mieszał się z zapachem popiołu i siarki.
Z zewnątrz kotlina wyglądała jak rów, jednak wewnątrz poszerzała się do rozmiarów sporej doliny-jaskini, z prześwitem u szczytu.
Było tu wiele formacji skalnych, często o dziwnych kształtach. Nie było roślinności, ale za to sporo jaskiń.
Arne wyciągnął z kieszeni magiczny kompas. Wskazywał on północ, choć lekko drgał, a kolor jego podstawy był cyjanowy (morski).
- Twór stał się naturalny, choć kolor wskazuje na dawną obecność magii. Drganie... hmm możemy spodziewać się czegoś magicznego.
- Zatem się rozdzielmy. Osobno szybciej przeczeszemy teren. - powiedział Erven ruszając przed siebie, od wrócił się jednak po paru krokach i nie przestając chodu powiedział
- Unikamy walki. To byłaby tylko strata czasu, a nie po to tu jesteśmy. - po czym rzucił do siebie w myślach “Pora odnaleźć Zarządcę…”
- Hai hai.
Pomachał ręką i wywołał czar “Światło” na końcówce kostura tworząc tym samym latarnię.
Kotlina ciągnęła się w dal i zapewne jeszcze w głąb ziemi. Każda z jaskiń wydawała się ponura i niebezpieczna. Ale nie to martwiło Ervena. Jego zmartwieniem była cisza. Było tu zdecydowanie za cicho. Tak jakby cały obszar został wytłumiony z wszelkich odgłosów. Nie słychać było lamentu wiatru, czy osuwających się kamieni. Z jednej strony ta druga opcja świadczyła by o czyjejś obecności tutaj.
Erven z kolei nie bawił się w takie proste sztuczki. Przywołał dwie żarzące się kule ognia które unosiły się przy nim oświetlając drogę i ruszył przed siebie.
Najbliższa jaskinia rozświetliła się barwą fioletu. Zapewne jej ściany były zabarwione na niebiesko. Z głębi nie dochodziły żadne odgłosy, ale można było wyczuć jakby mocniejszy zapach siarki.
“Siarka.” Przeklną w duchu Erven krzywiąc się przy tym. To znaczyło tylko jedno. Możliwość bytności demonów. Niezbyt pocieszająca opcja. Ostrożnie zaczął się zgłębiać w jaskinię rzucając na swoje oczy zaklęcie z dziedziny mroku - widzenie w ciemnościach, oraz podróż w cieniu. Kule ognia przygasły i zniknęły. To był zwiad, nie otwarty konflikt i wolał uniknąć wykrycia, a te dwa zaklęcia dawały mu jakieś szanse.
Szelest w jednej z odnóg.
Kroki.
Głosy, skrzekliwe i demoniczne. Guwat.
2 Niewielkie czarty

Z tego co mówiły wynikało, że nie powinno być tu większego oddziału. Ale coś im doskwiera.
Odgłos eksplozji gdzieś z zewnątrz. Widocznie Arne także na coś trafił.
Czarty zareagowały natychmiast wbiegając w głąb tunelu.
Erven się nie namyślał. Udał się pośpiesznie za pomiotami licząc, że zasłyszy coś jeszcze. Większy oddział? Tutaj? Jeżeli to była prawda zapowiadało się nieciekawie.
Po kilkudziesięciu minutach błądzenia po korytarzach dotarł do znajomego placu. Nie był tu wczesnej, ale w każdym innym obozie demonów był taki plac. Brakowało tylko płomieni i wyrwy do piekła albo tronu. Opuszczony obóz.
Guwat biegały po nim w nie do końca jasnych celach. Gdzie nie gdzie były świeże ślady krwi. Oddziały wycofały się już jakiś czas temu pozostawiając to miejsce.
- gyrt safc saaw[to znowu bariera, teraz *krwycs* korytarz, coraz więcej]
- [ten czlowiek, zły, gdzie droga do neigo]
- [brak, wezwać wyższego]
- [wyższy, inny człowiek, zajęty]
- [tamta część riuny]
- [taaaak]
- [wezwać wataha, polowanie]
- [strzec obóz, do wasz powrót]
- [na zły człowiek i kości uważać, przed bariera stać]
- [Jutro wyższy przybyć, zebrać co w obóz ważne, zly człowiek się zająć]
Erven wiedział już co się święci. “Zły człowiek” ... Czyżby był to zaginiony nadzorca? Tak czy inaczej oceniał aktualne siły w demonicznym obozie i czy miał dość sił by ich rozgromić w pojedynkę. Jeśli nie… cóż, będzie musiał odnaleźć runicznego maga. Zdawał się mieć kłopoty. Co prawda, nie było to wpisanę w założenia misji, ale skoro tu był to czemu nie wyczyścić teren?
O ile gdzieś w głębi nie było jakiegoś wyższego demona, to raczej Guwat nie stanowiły problemu. No może jedynie kwestia taktyczna z jakich mocy skorzystać. Ale z rozmowy wynikało, że aktualnie wyższy demon miał na głowie Arne.
Może wykorzystać okazję i znaleźć nadzorcę?
Tylko gdzie u licha jest ten cały “krwycs”. Widocznie i demoniczny język miał swój slangowy odpowiednik.
Erven miał przeczucie, że Arne nie da sobie rady z wyższym demonem w pojedynkę. Przeklną nad tym w duchu i ruszył w cieniu w stronę skąd dobiegały odgłosy walki. Szkoda byłoby tracić obiecującego wspólnika.

Runik zdążył już wybiec ze swojego korytarza i teraz ganiał się po bardziej wyrównanym terenie z demonem.
- Odp.... się! - krzyczał odbijając się to tu to tam kijem od ziemi. To znów posyłając z machnięciem kostura ognistą kulę w stronę demona .


Erven uśmiechnął się półgębkiem widząc scenę ciągle ukryty w cieniach. Demon wyższy bez żadnych wątpliwości. Szybko formułował plany. Ogień będzie mało skuteczny, woda również. Na świetle się nie znał, ale na ziemi jak najbardziej. Sięgnął po buławę szepcząc słowa zaklęcia a kiedy skończył dla większego efektu uderzył buławą w ziemię.
Dziesiątki grubych, skalistych włóczni wyskoczyły z ziemi pod i wokół demona mierząc w niego. Celem było ciężkie zranienie i ograniczenie ruchu, jeśli zabicie demonicznego przeciwnika by zawiodło. W końcu nie spodziewał się takiego ataku, a mag miał zamiar to wykorzystać. Erven nie czekał jednak na rozwój wydarzeń. Już się przemieszczał i szeptał kolejne zaklęcie.
Dwie z włóczni demon zdołał zatrzymać rękoma. Kolejne 6 zostało pożartych przez jego fragmenty zbroi podobne do szczęk. Widocznie nie były to tylko fragmenty zbroi, albo należały od wcześniej nieznanego Ervenowi typu.
Poza lekkimi drapnięciami i otoczeniem demona, włócznie zdołały trafić go tylko raz. A dokładnie prosto w jedno ze skrzydeł, złamiąc 2 przeguby.
Demon wydawał się rozwścieczony, ale nie obrał ponownie za cel Arne. Teraz kierował swój wzrok na Ervena. Najwidoczniej potrafił wyczuwać aktywowane źródło magiczne.
Co w tej chwili robił Arne? Z kijem w dłoni kreślił coś na ziemi
Widząc, że nie ma sensu się ukrywać więcej mag wyszedł z cienia obleczony w dymnej postaci i z finalnymi słowami inkantacji rzucił w czarta zastępem czarnych błyskawic które emanowały w jego dłoniach. Nastała para by usmażyć demona na amen. Erven nie lubił niepowodzeń, a ostatni atak taki był. Wprawiało go to we wściekłość. Furię, która przełożyła się na dewastujące zaklęcie.
Potężny elektryczny strumień zniszczył kamienie na swej drodze i zaczął przypalać demona. Zmuszając go do obrony. Trzeba przyznać trzymał się dość mocno pomimo takiej siły rażenia. Lecz w końcu uległ w widowiskowym wybuchu.
Ervenowi zabrakło tchu, ten strumień trwał blisko pół minuty, a ilość zużytej energii była spora.
- Co? Już koniec. - zagadnął Arne podchodząc do Ervena
Na jego kosturze świeciło blado kilka run.
- Akurat kiedy skończyłem przygotowania. Ech. - westchnął opuszczając ostentacyjne ręce. - No nic to ty odpocznij a zobaczę czy coś z niego zostało. - uśmiechnął się szeroko.
- Lepiej stań na straży, niedługo czekają nas odwiedziny, a ja chwilę pomedytuję. Ten demon już nie wstanie. O to się nie martw. - powiedział Erven podchodząc do demona i siadając przy jego szczątkach, przy okazji rzucając okiem na to co z niego zostało.
- Nie nie. Gdy będziesz odpoczywał, głową raczej dasz radę poruszać. - również podszedł do cielska demona.- A z mojej strony raczej nic nie przyjdzie, a nawet jeśli to usłyszymy. Założyłem tam drobną niespodziankę. Ciekawe czy ma już rdzeń czy jeszcze serce? - przysiadł wyciągając mały nóż - A tak poza tym, co z twojej strony? Ja nic nie znalazłem, parę pustych korytarzy i trochę smrodu.
- Nie ciesz się z tego demona, to ja go zabiłem.. - powiedział z szerokim uśmiechem Erven - ..ale będę dobry i się podzielę. Z mojej obóz, demoniczny rzecz jasna. Nasycisz swój głód ingrediencji jak tam się udasz.
- Mówisz? - zatrzymał nóż po rozcięciu linii łopatkowej. - To by była ta nietypowa aktywność w tym rejonie? No wiesz... - podrzucił nóż w dłoni - spodziewałem się czegoś bardziej widowiskowego lub... jakby to ująć. Ciekawszego?
- Nie wiem co kwalifikuje się u ciebie jako ciekawsze, ale mamy obóz do wyczyszczenia. - odpowiedział mag - Choć zasłyszałem ciekawostkę z ust guwat, ale o tym potem. Sprawdzaj co tam mamy, mnie interesuje serce i mózg, bo krwi to raczej z niego nie upuścimy.
- Mnie tylko serce lub rdzeń o ile taki się wykształcił. - Popatrzmy. Zwęglone, zwęglone, zwęglone... serce też. I dupa. Czaszkę rozłupać czy chcesz się pobawić? - wystawił nóż w stronę Ervena - Ja ruszam na obóz. Może tam coś złapię.
- Tylko nie szabruj beze mnie. Udanych łowów. Ja tu chwilę posiedzę i poczekaj na mnie jak skończysz z guwat. - powiedział Erven i zaczął sprawdzać demona. Większość była zwęglona, ale co znajdzie to pozyska. Nerki, wątroba, śledziona, woreczek żółciowy, mózg, jądra… co za różnica? Cokolwiek tam było, on miał zamiar to sprokurować. Wszak to demon wyższy, a z takowego można wiele ciekawych substancji pozyskać.
- Tak, tak. - pomachał na odchodne.
Mózg uchował się w większej części. Od strony twarzy był tylko nadtopiony. Tors i głębia ciała została zwęglona. Dolna połowa się uchowała.
Mózg i jądra trafiły do słoików, podobnie jak krew która jeszcze się sączyła z ran szarpanych i świeżo ciętych. Erven siedział oceniając swój stan. Stan tego czy był zdolny do walki.
Energia magiczna regenerowała się powoli w tej strefie. Wciąż miał mocy na 1 czy 2 potężne zaklęcia, lub kilka mniejszych. Stan fizyczny bez zmian - dobry, bez urazów.
Słowa Arne były użyte na chwilę przemyśleń. Obóz demoniczny jest już pusty od jakiegoś czasu. Dziwną aktywność tej strefy więc z dużym prawdopodobieństwem mógł stanowić zarządca lub coś co go tu sprowadziło.
Erven wiedział o tym i był bardziej niż pewny, że zarządcę można skreślić z tej listy dziwnych aktywności. Wątpił, by odprawiał potężną magię tak lekkomyślnie. Najbardziej prawdopodobna była bariera. Nie namyślając się długo ruszył spokojnym krokiem w kierunku obozu dając sobie czas na regenerację w jednej ręce dzierżąc miecz, a w drugiej buławę.

- ...doprawdy? - od strony obozu dochodziły odgłosy rozmowy.
- Tak właśnie! Ale to ten drugi, albo oszust.
- O wilku mowa! Erven, ty na pewno jesteś Erven? - zakrzyknął Arne gdy Erven pojawił się u wejścia do obozu.
- Byłem Erven, Jestem Erven i Będę Erven. - odpowiedział spokojnie, choć lekko oschle i z autorytetem nekromanta czując pismo nosem.
- Ten tutaj mówi to samo. - wskazał dłonią na nieznanego osobnika.

Przy osobniku stały 2 ogary, a nieopodal leżały 2 spętane guwat.
- Zgaduję, że jesteś moim sobowtórem z innego świata i jak ja przybyszem w tym świecie. W innym przypadku mamy problem. Nie patrze przychylnym okiem na oszustów.
- Widzę, że nie jesteś tak nierozsądny jak zakładałem. Tak jestem Erven. I nie nazwał bym siebie sobowtórem, jestem po prostu sobą i twoim odpowiednikiem w innym świecie, albo ty moim.
Co jak co, ale mroczny mag odstępować nikomu swojego miana nie zamierzał.
- Żeby nie było nieporozumień proponuję układ. Do końca naszego imienia dodajemy naszą przynależność do terytorium na którym najczęściej działamy, by uniknąć nieporozumień wśród plebsu.
- Choć jestem do ciebie odrobinę podobny to jednak wyglądam jak elf. Nie sądzę by był z tym problem. Z resztą jeśli powiedzmy powiedział bym że jestem Erven z Lasu znaczyl oby że się ograniczam. - uśmiech. - A mam raczej rozległe plany na wszystkich krainach. Ale jak tak będzie dla ciebie łatwiejsze do zapamiętania, możesz nazywać mnie “z lasu”. Choć mogło by to być nawet właściwe... w końcu raczej tam nie zawitasz.
- I ja mam plany w tym świecie. - powiedział nekromanta - A ty raczej nie zawitasz do Unii kolego. Dodajemy wyróżnik na końcu miana i powiadamiamy swoich, że jest drugi co nosi to samo imię
- Jesteśmy w Unii. Ale jak chcesz. Przekaże Imoshiemu co i jak. Choć on zdaje się spotkał już jakichś odpowiedników kilku z nas. Więc może i o tobie słyszał.
- Tak się składa, że spotkaliśmy. Choć nie raczył nas powiadomić o tym, że są sobowtóry.
- Raczej wam przerwę przekomarzania. - zarzucił Arne. - Ale chciałbym te dwa guwat.
- Jak widzisz złapałem je wie są moje. Złap swoje, muszę czymś karmić Agru i Rudrę. - pstryknięcie.
Ogary rzuciły się na guwat, w dość mało przyzwoitym celu.
- W sumie nie sądziłem, że kogoś tu spotkam. Ale widać świątynia wiedzy też chce mieć rękę na pulsie. Wy jak mniemam też po to “coś”?
- Jakie coś?
- To staram się ustalić... ale widzę że wy też nie wiecie... Pozostaje więc udać się w stronę bariery i spróbować się przebić.
- Co do bariery. Jest tam człowiek który jest przeciwko demonom, a to automatycznie stawia go po naszej stronie. Rozdzielmy się i odnajdźmy go i barierę. Szkoda, że tak szybko zneutralizowałeś guwat. Można było ich przesłuchać to nie musielibyśmy szukać po omacku, a tak wiemy to tylko z tego co od nich zasłyszałem. Tak czy inaczej, kto pierwszy znajdzie powiadamia resztę. - rzekł jedyny prawdziwy Erven, a nie podróbka z lasu.
- To że tam jest, nie znaczy że jest po naszej stronie. Z resztą nie jestem tu dla demonów i nie sądzę by był jaki kolwiek powód bym był dla... nich... u...lgowy. Co jest! - powiedział mocnym głosem odwracając się do magów. - Tak. Popielna kotlina. Jeszcze trochę to potrwa. Hmm... dobra daj znać gdy skończycie, będę ich potrzebował. Ech. - westchnął i ruszył w stronę jednego z korytarzy. - Agni, Rudra idziemy.
Dwa ogary pobiegły za swoim panem.
Arne spoglądał to na odchodzącego to na pozostałego Ervena
- O co tu chodziło? I skąd wiesz, że jest tu ktoś jeszcze ?
- Podsłuchałem od guwat. - odpowiedział demonolog - Jak również to, że jest tu bariera. Znam języki. Rozdzielmy się i znajdźmy go i tą całą barierę. Jak czuje pismo nosem, to źródło którego szukamy jest o za nią. Ten człowiek nie jest przyjacielem demonów to może da radę go zwerbować do wojny z nimi. Potrzebujemy każdego, więc nie prowokuj walki.
- Ruszajmy.

Po kilkudziesięciu minutach chodzenia po tunelach w końcu odnaleziono barierę.
Nie do końca było to tak oczywiste jak się mogło wydawać. Ponieważ była to magiczna ściana blokująca jeden z korytarzy, a nawet nie jeden. Była ona ustawiona by blokować każdy korytarz prowadzący do pewnej strefy.
- No i co teraz? - zagadnął Arne rysując coś na ścianach przed ścianą. - Za ścianą jest źródło magiczne, zapewne kryształ utrzymujący barierę a to oznacza, że ten cały mag skrył się za nią i odgrodził od demonów.
- To możliwe, dlatego tym bardziej musimy go odnaleźć. - odpowiedział nekromanta.
- Swoją drogą gdzie ten drugi?
Jak na zawołanie za barierą przechodził właśnie Erven z Lasu. Skubaniec musiał przebić się w innym punkcie bariery.
- Hej! Leśny! Jak byś znalazł kryształ i zniósł barierę byłoby miło! - zakrzyknął do sobowtóra prawdziwy Erven.
W odpowiedzi otrzymał uśmiech. Leśny odszedł dalej.
- A żeby szczęzł. - powiedział Erven po czym zwrócił się do Arne - Jak będzie walczył z tym co postawił barierę nie wtrącamy się kimkolwiek on jest. Potrzebny nam jest jako sojusznik do walki z demonami. Dasz radę znieść tą barierę?
- Dobra. Przygotowałem już zaklęcie. Bariery raczej nie przebiję, nie znam jej struktury, ale dam radę zrobić otwór.
- Uwaga zaczynam.
Kostur zalśnił delikatnym blaskiem, dookoła ujścia z tunelu, na ścianach przy barierze pojawiły się runy.
Formula nie była zawiła ale zawierała parametry względne. Co oznaczało że wynikała z doświadczenia i wiedzy maga.
- I raz! - wystrzelił z miejsca celując kosturem w sam środek bariery. Lecz nie trafił.
I widowiskowo wyrżną twarzą o podłoże po drogiej stronie. Bariera znikła nim zdołał się przebić.
- Ytfu yry els... - zamruczał wypluwając piasek.

Z korytarza w którym zniknął Erven z lasu wyłonił się jeden z jego ogarów. W pysku trzymał kryształ, który położył na ziemi, gdy został zauważony. Zawrócił i znikł w tunelu.
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline