Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-08-2016, 18:24   #106
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Na Milosa czekał Popielski. Czekał z wyraźnym poleceniem, żeby Milosa sprowadzić do karczmy. Marta miała plany i miała długi. Toteż Zach związany z nią musiał się udać do karczmy “Pod łbem Miszki”. Przybytek ten był biedny, mały i ciemny. Godny może miejscowych chłopów, ale już kupcom ubliżał swą biedotą a co dopiero szlachcie. Zach odruchowo skrzywił się wchodząc do środka i rozglądając się. Ocenił też, że karczma z zewnątrz wygląda lepiej niż w środku. W dodatku było tłoczno. Nie tylko czerń chłopska się tu zlazła, ale też i kupcy i szlachecka brać wraz małżonkami i dziećmi. Coś czego nie raczej nie można się spodziewać zwykle w takich podejrzanych przybytkach.
Ale tym razem powód takiego zbiegowiska był wyraźny.

Stał na środku, białe włosy, przeszywające spojrzenie, błąkający się na ustach lekki uśmiech. I skrzypki w dłoniach. Palce wodziły po strunach, tak jak smyczek je pieścił. Szybko i dziko, z ciągle zmieniającym się tempem i z pasją w każdej nucie. Wiatr był w swoim żywiole czarując swym kunsztem brać szlachecką, uwodząc ich każdą nutą swej muzyki. Zauważył Milosa i tylko lekko się uśmiechnął, wracając do gry na swym intstrumencie. Natomiast Zach jeszcze nie zauważył Marty, co było niepokojące. Powinna już tu czekać na niego.


Gdy się Marta obudziła nie było niedźwiedzia. Byli za to oni.
Mierzący w jej martwe serce dwaj kusznicy.


Nie wydawali się specjalnie przerażeni jej obecnością, ani zaskoczeni. Jakby wiedzieli z kim mają do czynienia. I z pewnością wiedzieli jak ją powalić. Osikowe bełty przeszyją jej serce paraliżując ją przy pierwszej próbie ucieczki, albo ataku. A potem… do trumny, potem do zamku na przesłuchanie lub tortury, a potem śmierć ostateczna. Metoda krzyżackich Ventrue. Ci się w niej lubowali.
- Ach, co za czasy… Nikomu nie można już ufać, prawda?- usłyszała za sobą głos i zobaczyła jakiegoś wygłodniałego Nosferatu z wytrzeszczem oczu, patrzącym na nią jak na bukłak z krwią.
- Nawet głupie zwierzaki bywają zdradliwie.- wampir uśmiechnął się złowieszczo wyrażając się przy tym dość dwuznacznie.


Jaksa miał nad czym rozmyślać tuż przed snem. Opowieść Giacomo, knowania z Milosem i potencjalne efekty z tego. Pojawienie się Lasombry w całej tej układance. Wreszcie… najważniejszym był los Sarnai. No i sen. Oczekiwał kolejnej wizji, oczekiwał odpowiedzi… oczekiwał wiele. Nie otrzymał aż tyle.
Sen był. Wizja skrzydlatej istoty tonącej w boskim blasku oblewającym ją z góry.
Głos jak zwykle niezwykły. Ale słowa te same. Ponaglające do odnalezienia. Pobudka była więc rozczarowaniem. Z drugiej strony i prorocy pańscy nie otrzymywali przepowiedni każdego dnia. Cierpliwość i pokora wszak były cnotami.
Po pobudce Torreador miał chwilę dla siebie. Wilhelm i Contessa zajęci byli negocjacjami, co niestety mogło oznaczać że Lasombra owinie sobie Koenitza wokół palca, będąc starszą i bardziej doświadczoną intrygantką niż on. Po prawdzie akurat w tej kwestii mieli dobrego wyboru. Może Milos, ale czy on dałby radę?
Na razie jednak nie było powodów do zmartwień. Płynęli z contessą na tej samej łodzi. I Bożogrobiec mógł poświęcić tę noc temu co wszak było dla niego ważne. Modlitwie.
Jako że pop był ghulem Jasnorzewskiej, nie było problemu z odprawieniem mszy o nocnej porze dla jaksy i jego ludzi. Giacomo w niej nie uczestniczył. Darzył bowiem niechęcią ostentacyjność katolickiego rytuału, takoż i bizantyjski przepych prawosławnego obrządku go odrzucał. Zresztą Włoch był dość nietypowym księdzem, poszukującym właściwiej dla wampirów drogi do Pana dość sceptycznie nastawionym do rytuałów i bardziej uznającym wiarę niż uczynki za drogę ku odkupieniu.
Zapowiadała się spokojna noc i mniej hałaśliwa. Milos wybył tuż po zmierzchu, wzywany przez Martę ku sobie. Zofia pozostała w Smoleńsku, choć bezpieczna ponoć, gdyż Salome miała dopilnować jej bezpieczeństwa. Reszta pozostała zaś we włościach Honoraty i te wydawały się spokojne do czasu zjawienia się Góry. Bo tak zwał siebie Gangrel który wpadł z wizytą.


Góra był… olbrzymi, wysoki i szeroki jak trzydrzwiowa szafa, głośny i nieokrzesany i niezbyt bystry. Góra mienił się ich przewodnikiem mającym za dwie noce przyprowadzić ich do siedziby kniazia. Nudziło się Górze w lasach czekając, toteż przybył przed czasem co by poznać kogo będzie miał przyprowadzić. Tym bardziej iż słyszał o dwóch ponętnych Gangrelkach między nimi, nowymi Spokrewnionymi. Był więc wielce zawiedziony iż na żadną z nich się nie natknął. I liczył, że przez te dwie noce cała grupa nowo przybyłych Spokrewnionych zbierze się u Jasnorzewskiej, by mógł ich przyprowadzić na ucztę powitalną u kniazia.


Las od miasta nie różnił się tak bardzo. I tu i tam trzeba było znać właściwie trakty i tu i tam trzeba było wiedzieć, które miejsca są bezpieczne. I tu i tam trzeba znać miejsca na łowy i leża drapieżników. I w puszczy i w mieście trzeba wiedzieć, kogo unikać. Zofia… jeszcze nie wiedziała. Ale też Smoleńsk był jednym z wielu miast które zwiedziła w swym życiu. I choć to miasto różniło się od tamtych, to Zofia wędrując uliczkami samotnie potrafiła zorientować się w tętnie miasta. Odczuwała pewne wyrzuty sumienia, tym że biednej Halszce się znikła z oczu, takoż i dziewczętom Salome. Ale też nie odczuwała ich za mocno. Miała kilka godzin dla siebie, zanim ta wampirzyca wraz innymi Torreadorami ją znajdą. Zamierzała z nich skorzystać. Uliczka za uliczką, Zofia poznawała kolejne zaułki, aż… dostrzegła coś co chyba nie powinna. Dostrzegła , młodą cygankę przycupniętą pod murem i głaszczącą kota. Kocura w którego kark delikatnie się wgryzała chłepcząc krew. Nagle zauważyła Zofię, porzuciła swą ofiarę i rzuciła się do panicznej ucieczki w pobliską uliczkę.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 26-08-2016 o 16:30. Powód: Ważna zmiana ;)
abishai jest offline