Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-08-2016, 21:56   #1
Layla
 
Layla's Avatar
 
Reputacja: 1 Layla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputację
[WFRP II ed.] Objawy Zła





2. Konistag,
Brauzeit, 2528 K.I.
L'Anguille, Bretonia.


______Wczesna jesień obchodziła się tego roku dość delikatnie z Bretonią, a przynajmniej tak było w przypadku nadmorskiego księstwa L'Anguille, choć rodowici mieszkańcy i przyjezdni byli już przyzwyczajeni do przeszywająco zimnego, wiejącego od morza wiatru i paskudnego zapachu wodorostów, ptasich odchodów i wody. Pomijając te przykrości, port L'Anguille stanowił jeden z architektonicznych cudów Starego Świata - mówiło się, że został wzniesiony przez elfy i coś musiało w tym być, gdyż wiele kunsztownych budowli przetrwało próbę czasu i wciąż cieszyło oko. Zwłaszcza wspaniała, wyrywająca się kanonom budownictwa latarnia morska, którą widać było z każdego miejsca portu, a przybijające do nabrzeża elfy właśnie tam w pierwszej kolejności kierowały swe kroki.

Umocnienia portu stanowiły wysokie, grube mury, za którymi rozciągały się znacznie nowsze budynki, wybudowane już ludzką dłonią. Mur pełnił również tutaj funkcję niemal dosłowną, gdyż oddzielał od siebie dwie kategorie mieszkańców: tych mieszkających w porcie i poza nim. W L'Anguille mieszkali głównie marynarze, rybacy, kupcy ale można było właściwie znaleźć tutaj przekrój wszelkich zawodów, zwłaszcza, że co chwila jakiś nowy statek zakotwiczał w porcie i ktoś zatrzymywał się w nabrzeżnych tawernach a także owianych złą sławą knajpach. Dla mieszkających tu Bretończyków, księstwo zdawało się być najlepszym miejscem do życia - port otwarty na handel, a wokół niego rozsiane pastwiska i pola uprawne. Łagodny klimat sprzyjał rozwojowi rolnictwa, przez co L'Anguille było jednym z bogatszych księstw Bretonii.


Los chciał, że wczesne popołudnie spędzaliście w tawernie "Pod Strzaskanym Kompasem" znajdującą się w dokach, nieopodal nabrzeża. Gospoda nie wyglądała może na przesadnie luksusową, ale miała swój klimat, a prowadzący ją Gaston d'Aberre cieszył się opinią osoby wyjątkowo tolerancyjnej i przyjaznej cudzoziemcom. Zresztą, jak okiem sięgnąć, w lokalu można było zobaczyć żeglarzy z całego Starego Świata - posępnych mężczyzn wyglądających na Norsmenów, śniadych Arabów, czy toczących ze sobą głośne dysputy śpiewnym językiem rudowłosych wojów z Albionu. Przedstawicieli innych niż ludzie ras było niewielu, żeby nie powiedzieć, że mignęły wam zaledwie dwa, czy trzy elfie i krasnoludzkie oblicza (pomijając oczywiście Kaza i Frigę). Tawernę wypełniał zapach pieczonych ślimaków i żab w przyprawach, panował tłok i wielojęzyczny gwar przerywany wznoszonymi toastami i obijanymi o siebie kuflami oraz szklankami.

Pracowaliście wspólnie od jakichś dwóch miesięcy i jak na razie wszystko układało się po waszej myśli. Po ostatnim zleceniu nie mogliście narzekać na brak pieniędzy - pewien szlachcic wynajął was, byście odnaleźli jego uprowadzoną żonę, a gdy sprawę udało się szczęśliwie zamknąć, do waszych sakiewek wpadło po kilka ecu. Raczyliście się więc dobrym winem i posiłkiem, mając ten psychiczny komfort, że nie trzeba szukać na gwałt nowej roboty i nie martwiąc się o zapłatę za wynajęte do jutra rana pokoje na piętrze. Niedługo później usłyszeliście wzmożony hałas panujący na zewnątrz, przebijający się nawet przez popołudniowy gwar panujący w tawernie. Szum narastał, a nasłuchując, Asleif jako jedyny zdał sobie w porę sprawę, że to przedsmak wzbierającego przyboju, przerywany głośnymi trzaskami zamykanych drzwi. Po chwili wszyscy przekonali się o tym na własne oczy, gdy do gospody wdarła się z impetem morska, spieniona woda, zalewając podłogę i zakrywając wasze stopy do poziomu kostek. Wraz z nią wpłynął do środka tuzin brudnych, tłustych, popiskujących szczurów.


- Sacré bleu! - Zakrzyknął Gaston, łapiąc się za głowę. - To już trzeci raz w tym kwartale! Jak tak dalej pójdzie, będę musiał zwinąć interes! Théophile, Adrien, łapcie za stoły, trzeba je przenieść wyżej! Nie będę co chwila kupował nowych klamotów!

Gospodarz poganiał ochroniarzy i służki, sam również uwijając się jak w ukropie. Część gości, widząc co się dzieje, po prostu wybiegła z gospody, zostawiając posiłki i napitek, a część zabrała go ze sobą. Nikt raczej nie kwapił się, by pomóc d'Abberr'owi. Szczury wdrapywały się po nogach stołów, szybko znajdując drogę do pozostawionych mis z jedzeniem. Z zewnątrz dochodziły was okrzyki i ogólny gwar - ludzie najwyraźniej również nie radzili sobie tam z zastaną sytuacją, a Gaspard przypomniał sobie nagle, że przecież zostawił swego rumaka w stajni stojącej przy "Strzaskanym Kompasie". A mętnej, śmierdzącej wody powoli przybywało...

 

Ostatnio edytowane przez Layla : 26-08-2016 o 08:35.
Layla jest offline