Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-08-2016, 22:49   #36
Zajcu
 
Reputacja: 1 Zajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znany
Daniel x Justice (6-1)


Daniel został zaproszony i zaprowadzony do dość sporego, półokrągłego gabinetu. Było to pomieszczenie specjalnie przystosowane do przyjmowania gości. Miało jedno biurko za którym siedział sam metalowy bóg, oraz kilka krzeseł na przeciw niego. Całą resztę wypełniały przeróżne gabloty pełne kieliszków i szklanek oraz maszyny do kawy, herbaty czy bardziej abstrakcyjnych boskich trunków.
-Pan Daniel, zapraszam. Proszę uściąść. - polecił Justice. - Napije się pan czegoś? - spytał uprzejmie.



Poza Justice w pomieszczeniu znajdowała się jeszcze jedna osoba. Niewielki biały stwór przypominał psa, miał na sobie górę od garnituru i dość spory kapelusz. Dzięki swojej edukacji Daniel znał tego osobnika przynajmniej z słyszenia. Był to Dysnomia. Zależnie od mówiącego na przemiennie określało się go bogiem bądź diabłem. Działanie jego oryginalności było równie zagadkowe co jej natura. Co ciekawe, Dysnomia był również uważany za odwiecznego wroga Justice, jeśli nawet nie jego przeciwieństwo. Osobnik ten uchylił kapelusza aby przywitać się z Danielem.
- Witajcie panowie - królewicz ukłonił się, przyjmując nieznaną mu wcześniej pozę, na kilka chwil wyglądając jakby zapomniał o wszelakich roszczeniach. Nawet strój, który przywdział był dużo bardziej uroczysty niż zwykle.



Szare kimono przeplecione czarnym pasem nadawało się na wizytacje, czy chwile w których powinien wyglądać niemalże królewsko. Jego tors został dodatkowo przykryty ciemnogranatowym haori z kilkoma graficznymi dodatkami. Wzory na powierzchni materiału wyglądały niczym zabarwione płatki kwitnącej niegdyś śliwy.
- Z paniczem nie miałem jeszcze okazji się poznać? - uśmiechnął się, zwracając się w stronę nowej bogopodobnej istoty w kręgu jego wirtualnych znajomych.
-Nie, my nie widzieli. - przytaknął Dysnomia. - I specjalnie nie obchodzą. Ale wita. - nowopoznany wystawił język.
- Czym zawdzięczam sobie tą przyjemność? - Daniel spytał, spoglądając w stronę gospodarza tego niecodziennego spotkania na wątpliwym szczycie.
-Nie chcąc tracić więcej czasu w niepewności, stwierdziłem, że najwyższa pora abyśmy uzgodnili warunki zakupu zdobytego przez ciebie wcześniej rdzenia. - wyjaśnił Justice. - Jak rozumiem, warunki wymiany nie uległy zmianie?
- To zależy, czy coś sprawiło że uważasz tą kobietę za mniej wartościową niż wtedy - Daniel zapytał, uśmiechając się nieznacznie. Coś w jego posturze, w otwartych gestach wskazywało, że chłopak zmienił nieco nastawienie. Kto wie, może był w stanie uczyć się na własnych błędach? Najwidoczniej niezależnie od tego, co powie Justice, całość nie była ostatecznym rokowaniem.
-Oczywiście, że nie. Niestety...nie posiadam ani nie sądzę abym był w stanie zdobyć niezbędne do transakcji środki. - przyznał. - Dlatego znalazłem pośrednika. Obecny tutaj Dysnomia zaproponował, że zakupi twój rdzeń a następnie rozliczy się ze mną. - poinformował, na co Dysnomia przytaknął lekkim skinieniem głowy.
- Zakupi rdzeń zgodnie z uzgodnionymi wczesniej warunkami? - Daniel zapytał, starając się ukryć powoli wzrastające zdziwienie całą sytuacją.
- Czy przybył tutaj z własną propozycją? - kolejne pytanie wypłynęło z ust blondyna. Kto wie, może będzie mógł ugrać z tej sytuacji dużo więcej, niż mu się wydawało.
-Stara oferta odpowiada. - stwierdził Dysnomia, otwierając swój wymiar kieszonkowy, z którego wyciągnął dość osobliwy klucz, w stylu który większość diabłów znało. Był to klucz używany przez Midas Banks. - Odstawiłem całą sumę na prywatne konto, do skarbca. - wyjaśnił Dysnomia.
- A koszta samego procesu? - zapytał, wspominając o dodatkowych kosztach zawartych w walucie innej niż zwyczajna wartość. Mimo wszystko, był gotów odpuścić tą część, jakby w zamian za szybkie działanie.
-Nie ma procesu. - uspokoił Dysnomia. - Midas bank umożliwił umieszczenie na raz EX i W w jednym skarbcu. Acz transfer nie dostępnym
- Domyślam się, że przejdziesz się tą z nami? - zapytał, spoglądając na przełożonego oddziału sprawiedliwych. - Czy cała transakcja zostanie przeprowadzona tutaj? - kolejne pytanie wypłynęło z jego ust.
-Preferowałbym tu i teraz. - ocenił Justice. - Biorąc pod uwagę obecne zawirowania w Hel nie mam czasu na błahe sprawy. - wyjaśnił.
- Ah tak, jeśli mogę przemówić również w tej sprawie. - Daniel obrócił swe ciało, by kierowało się nie w przestrzeń między dwójką, a bezpośrednio na Justice. - Jeśli organizujecie ratunek dla tamtej dwójki, chciałbym pomóc. - zaoferował się, zaś jego twarz nieco spochmurniała. Najwyraźniej królewicz w ten czy inny sposób obwiniał się o swą słabość.
-Przekazałem instrukcje na temat tej sprawy generałowi White. Planujemy oczyścić teatr. - wyjawił Justice. - Niestety ofiary tamtego wypadu były w dużym stopniu sobie winne. Zasługują jednak przynajmniej na zemstę.
- Nie zostały jeszcze w pełni zmutowane - dla odmiany chłopak bardziej zasugerował, niż postawił się w opozycji do swego rozmówcy. Może wolał mieć wrogów tylko w jednym wydziale na raz, a nie dalej jak wczoraj zraził do siebie swój własny.
- Nie są jednak podległymi mi osobami, nie mam nad ich istnieniem jakiejkolwiek władzy. Nie do mnie należy decyzja - uzupełnił swą wypowiedź.
-Z tego co nam wiadomo, możemy liczyć wyłącznie na ocalenie Jima. Biorąc ogół sytuacji pod uwagę, skupiam się bardziej na zdobyciu kontroli nad teatrem niż szukaniem igły w stogu siana. - stwierdził Justice. - Oczywiście, masz jak największe prawo zaoferować się generałowi White. To on ma zadecydować o detalach jego operacji.
- Przejdźmy więc do transakcji - stwierdził, robiąc krok w tył i zajmując poprzednią pozycję względem swych rozmówców.
Dysnomia zeskoczył z biurka i wyciągnął dłoń z kluczem w stronę Daniela, drugą, pustą podstawiając obok.
Daniel wyciągnął z kieszeni rdzeń, i ułożył go w zwiniętej ręce tuż nad dłonią Dysnomii. Coś jednak go zatrzymało.
- Wybacz, ale dla małego diabła jest to niesamowita suma, czy możemy wpierw potwierdzić zawartość skrytki? - zapytał, a w wolnej dłoni pojawił się telefon z wybranym już numerem umożliwiającym połączenie z bankiem.
Dysnomia wzruszył ramionami, po czym zaczął bez pytania buszować w kolecjach wina Justice. Ten z stoickim spokojem starał się to ignorować.
Po zaledwie jednym sygnale Daniel został połączony z bankiem Midasa.
-Midas Banks witamy, w czym mogę pomóc? - spytał ktoś po drugiej stronie telefonu.
- Chciałem potwierdzić zawartość skrytki numer 74534623afg43.
-Takie informacje są prywatne. Muszę potwierdzić pana godność. - poprosił rozmówca.
- Daniel. Diabeł władzy. Skrytka należy do Dysnomii, a ja właśnie pragnę ją nabyć. - przedstawił się, nie kłamiąc przedstawicieli najsilniejszej finansowo instytucji całego świata.
-Tak, zostaliśmy poinformowani o potencjalnej tranzakcji. Porszę poczekać moment. - krótką chwilę później telefon odezwał się ponownie. - Skrytka jest warta milion, posiada również specjalny depozyt blisko miliona egzystencji.
- Dziękuję za informacje. To wszystko. - stwierdził, rozłączając się. Telefon zniknął, a on spojrzał na buszującego w kolekcji win Dysnomię. - Wszystko gotowe, możemy dokonać transakcji.
Dysnomia wyszedł z jakiejś szafy, tocząc przed sobą butelkę wina. Wyjął z kieszeni klucz i rzucił nim w Daniela, po czym zaczął próbować dobrać się do wnętrza zdobnej butelki, która była od niego odrobinę większa. Choć nie była to butla standardowych wymiarów, wciąż podkreślała niewielki rozmiar tajemniczego boga o jak się okazuje, krótkim czasem skupienia uwagi.
- Pomóc? - spytał dziwne stworzenie, kucając. Jedną ręką podniósł klucz, drugą - położył rdzeń na ziemi.
Dysonmia na chwilę się opanował, zabrał rdzeń, wskoczył na stół i położył go przed Justice, po czym zeskoczył do otwartej już butelki aby zająć się jej wnętrzem.
-To była niefortunna współpraca ale cieszę się, że doszliśmy do jakiegoś rezultatu. - podsumował Justice chowając rdzeń w swojej kieszeni wymiarowej.
- Cieszę się, że mogłem pomóc. - Daniel uśmiechnął się, chowając klucz w międzywymiarowej kieszeni.
- Jeśli to wszystko, udam się do banku. - stwierdził, kłaniając się nisko.
Justice i Dysnomia pożegnali się z Danielem. Ten z kolei opuszczając pokój zobaczył kogoś czekającego na niego na korytarzu. Był to dość szeroko uśmiechnięty Thanatos.
-To może być dobre. - mruknął, prawdopodobnie do siebie.
- Oh, dobry dzień Thanatosie - uśmiechnął się blado. Gdy jego wzrok zatrzymał się na rozmówcy, pstryknął. Jego ubiór zmorfował i powrócił do zwykłego stanu.
-No siema. To jak cie w konia zrobili? - spytał.
- Nie znam oryginalności Dysnomii, ale jeśli zrobili, to ma to coś z tym wspólnego. - stwierdził, rozkładając ręce na boki w geście rezygnacji. - Chyba możemy się przekonać? spytał, mrugając prawym okiem.
-A niby jak? - spytał. - Znaczy, o co poszło? - ostatecznie Daniel nic nie wytłumaczył administratorowi.
W dłoni blondyna pojawił się klucz do skrytki banku Midasa. - Tam znajduje się zapłata, niezależnie od tego, czy zawartość faktycznie jest zgodna z umową, czy też nie - myślę, że zobaczenie mojej miny będzie przyjemnym widokiem - dodał, uśmiechając się.
-No...zabiorę cię i zobaczysz, a potem wrócimy. I co dalej? Ja już miałbym krzywą minę, czy masz coś w planach? - spytał zainteresowany. - Midas ma swoje skarbce w banku centralnym, a wam nie wolno wychodzić z korporacji. Te pieniądze będą tam czekać aż zwalczysz całą plagę. - zauważył.
- Nie można nam opuszczać korporacji bez zgody i ewentualnego nadzoru. Ty jesteś w stanie zapewnić mi oba. - odparł, nie ukrywając swych nadziei.
-Ano…może się zlituję. Najpierw zobaczmy. - położył dłoń na ramieniu Daniela po czym obydwoje natychmiastowo pojawili się w środku Midas bank central.
Najpierw Daniel musiał się oczywiście zgłosić z kluczem. Potem poczekać aż przepiszą dane na niego, a następnie łaskawie został zaprowadzony przez jakiegoś młodego chłopaka w głąb nie małego kompleksu skarbców. W końcu młodziak odstawił ich pod metalowymi drzwiami które otworzyły się, ukazując krótki korytarz prowadzący do wielkich, okrągłych drzwi dodatkowo wzmacnianych zapewne nie jedną oryginalnością i kreacją.
-Drzwi zamknął się za państwem po wejściu na korytarz. - wyjaśnił młodzik. - Jednocześnie otwarte mogą być tylko jedne, do skarbca, albo wyjściowe.
- Chodźmy więc - stwierdził, ruszając w stronę olbrzymich drzwi wewnętrznych. Przez myśl przemknęło mu, że równie dobrze Thanatos mógłby spróbować go zabić i wziąć pieniądze dla siebie. Odrzucił jednak tą myśl równie szybko, jak ta zdążyła się pojawić.
Dwójka przeszła przez próg a potężne metalowe drzwi za nimi zasunęły się. - Ja nie będę tego otwierał, dasz radę? - spytał Daniela Thanatos. Nie dało się ukryć, że drzwi do skarbca były dość potężne a kołowrót nie wyglądał na automatyczny.
- Nie sądzę, by stworzyli zabezpieczenia broniące nawet przed właścicielem samej skrytki - stwierdził, mając nadzieje że jego nadzieje okażą się prawdą.
Po włożeniu klucza kołowrót odskoczył od drzwi pozwalając na otwarcie zamka. Daniel nie należał do najsilniejszych. Po przymierzeniu się określił, że jest w stanie operować drzwiami ale będzie to zarówno męczące jak i czasochłonne. Mimo wszystko zdecydował się na własnie takie działanie - nie miał innego wyboru, jeśli chciał skorzystać ze znajdujących się tam skarbów, musiał oddać drzwiom odpowiednią ilość swej atencji.
Daniel ułożył ręce na wrotach. To była najbardziej skomplikowana konstrukcja jaką w życiu dotknął. Na tych jednych drzwiach było więcej różnych oryginalności niż on do tej pory widział. Męcząc się z roztwieraniem drzwi mógł przynajmniej upewnić się o bezpieczeństwie swojego dobytku. Po zakończonym zadaniu Daniel był niemal pozbawiony kondycji.
Spoglądając na Thanatosa Daniel zobaczył niesamowicie przerażający i wrogi wyraz twarzy. Oczy mężczyzny były nieobecne a jego uśmiech poniekąd maniakalny.
- Czyżbyś okazał się zwyczajnym, przeciętnym diabłem? - Daniel zapytał, wyraźnie zawiedziony Thanatosem. Ba, chłopak zdawał się być obrzydzony - nie tyle samym administratorem, czy jego, jakże oczywistą w retrospekcji, chciwość. Coś jednak sprawiało, że blondyn nadal nie został całkowicie zniszczony przez rzeczywistość. Najwyraźniej coś sprawiało, że niedoszły władca miał wykorzystać to właśnie zdarzenie jako motor zmiany.
-Tak. Mimo oczywiste, to byłoby zabawne. - oznajmił - No i mówimy o dużej kwocie...ale zamknij te jebane drzwi. - poprosił Thanatos chowając ręce do kieszeni. - Tam jest dużo EX. - dodał, coraz to cichszym głosem.
- Chyba widziałeś jak wiele wysiłku kosztowało mnie otworzenie tych drzwi? - odparł, wyraźnie zasmucony tym faktem blondyn. Wewnątrz Daniela nie pozostawało praktycznie nic, nawet jego, przeważnie wyprostowane plecy, zdawały się nabierać pewnej krzywizny.
Schował ręce do kieszeni, zaś w jednej z nich odnalazł telefon. Powoli, starając się nie zwrócić uwagi swego rozmówcy rozpoczął wpisywać pewną wiadomość.
Thanatos skoczył na drzwi i zaczął zamykać sejf samodzielnie. - To mi pomóż, nie mam więcej kondycji od ciebie. - przyznał ledwo czyniąc jakikolwiek sukces. Był zdecydowanie spanikowany, nie zauważył zajęcia Daniela.
- Skąd ten pośpiech? - zapytał, dalej pisząc wiadomość.
-W głębi tego sejfu jest 300 tysięcy żywego EX, tak cie chcieli załatwić. - odezwał się Thanatos. - I nie mam pojęcia ile z niego śpi a ile do nas lezie. - Słuchając tego zdania Daniel sam zaczął odczuwać, że coś się zbliża, choć wciąż było nieco daleko.
- Jak dobrze, że mam kogoś kto pomoże mi zamknąć te drzwi - stwierdził, nieustannie pisząc wiadomość. Błękitne oczy blondyna zdawały się być teraz niemalże szare, całkowicie przygaszone.
Nie chodziło tutaj nawet o oszustwo Dysnomii i Justice - tego był przekonany. Chodziło o coś zupełnie innego. Thanatos był jednym z osobników, na których próbował szukać oparcia, kilka ostatnich sekund zniszczyło jedno z przekonań Daniela. Nie było tutaj istot, dla których warto było budować królestwo, dokładnie tak, jak brakowało faktycznie wyznających ideę diabelskiej predestynacji. Czy książe miał prawo rościć o władzę? Czy miał do tego chęci?
Kod:
 “Przekazuję wszystkie środki znajdujące się wewnątrz skrytki numer 74534623afg43 na rzecz działalności sekcji mutacji wydziału badawczego. 15% kwoty to dotacja dla każdego prowadzącego osobisty projekt badawczy, pozostałe - poprawa jakości kwater. Daniel, diabeł władzy.”
Kliknął wyślij, i przyłączył się do wysiłku Thanatosa.
Mimo ciężkiego wysiłku, być może z uwagi na na powolną reakcję Daniela z skarbca zdążyła wyskoczyć dość spora kreatura, tuż przed zamknięciem wrót. Thanatos nie miał jednak na to siły, w sekundzie w której zamknęli skarbiec złapał za ramię blondyna i aktywował swoją teleportację. Dwójka skończyła wewnątrz basenu plastikowy piłeczek.
-No, niezły huj. - uśmiechnął się Thanatos.
- Wygląda na to, że wykorzystanie Cię do tej wizyty jednak okazało się czymś dobrym. - Daniel westchnął, wyraźnie zdegustowany całym światem. Nadal nie wiedział jak powinien na wszystko zareagować. Czy nadal powinien pragnąć swego królestwa? Może dużo lepszym wyjściem byłoby trzymanie wszystkich za mordę siłą?
Jak mógł uzyskać tą siłę? Nie wiedział. A jednak jej potrzebował...
-Tego tam, sorry, że chciałem zarobić milion wartości twoim kosztem i tak dalej. - wzruszył ramionami. - To nie tak, że zasługujesz a bogowie i tak są nieśmiertelni. - Thanatos podniósł się tylko po to aby wywrócić się i wpaść głęboko w basen piłeczek. - To tego...mogę zorganizować jakąś grupę pajaców aby wyczyścili ex, w zamian będę chciał część skarbca. - zaoferował się. - To nie tak, że beze mnie możesz tam w ogóle pójść. - przypomniał warunki umowy o pracę.
- Nie trzeba. Te pieniądze i tak nie miały być dla mnie - skłamał, powoli podnosząc się z pozycji leżącej. Nie próbował jednak wstawać, wolał, wykorzystując podobne do pływania ruchy, dostać się do brzegu basenu.
- Czy mogę korzystać z tego miejsca do treningów? - zapytał, zmieniając temat.
-Raczej nie, jak będziesz wchodził na to piętro, ludzie zaczną się zastanawiać czemu dostajesz specjalne traktowanie. - Stwierdził Thanatos.
Wychodząc z basenu Daniel dostrzegł właściwie niewielki i brudny pokój, pełen porozrzucanych ubrań z dużą przewagą skarpet. Było tutaj łóżko, biurko z komputerem i stertą papierów oraz jakaś planeta lewitująca na piedestale pod oknem.
-Na pewno nie chcesz tych pieniędzy? Podobno masz jakiś królów do pokonania w bitwie o Hel. - przytoczył. - Uzbrojenie ci się przyda. Póki nic nie ugrasz, nikt ci nie przyzna że zasługujesz na tytuł. - obiecał nieudolnie próbując się wydostać z swojej własnej zabawki. -Mało kogo obchodzi z czym się urodziłeś.
- Na pewno. - stwierdził, udając się w stronę wyjścia z pomieszczenia. - Mogę ewentualnie zaproponować Ci wymianę anielskiej waluty, dość cżęsto stołujesz się w ich miastach, pewnie mógłbyś na tym ładnie oszczędzić. - stwierdził, zatrzymując się na kilka chwil.
-Pewnie, jaki kurs u ciebie? - spytał.
- Nie znam stawek. 1,5$:1W? - zaproponował.
-Niech będzie. - skrzywił się Thanatos. - Tak w przeprosiny za planowanie morderstwa. - postanowił.
 
Zajcu jest offline