Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-08-2016, 11:34   #44
Morri
 
Morri's Avatar
 
Reputacja: 1 Morri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłość

Aria kiwnęła głową wchodząc do gospody, tym krótkim gestem witając wszystkich i usiadła przy wolnym stoliku. Zora zaś poszła dokładnie w jej ślady. Chociaż ona, właściwie nie usiadła a leniwie rozsiadła się zadowolona z chwili odpoczynku.
Karl usiadł tak, by widzieć i wejście do sali, i współbiesiadników.
- Słyszałem, że tu nieźle karmią - powiedział.
- Nie znam za dobrze tych stron. Jesteś z okolic? - zaczęła Aria.
Karl pokręcił głową.
- Wywiedziałem się w Wavefall - odparł Karl. - Jak dobrze pójdzie, to na nocleg dotrzemy do Orrel.
- To miło, że nie spędzimy pierwszej nocy pod gołym niebem. - Rudowłosa naprawdę się ucieszyła z perspektywy spania jeszcze jednego dnia na jakimś łóżku, zamiast na trawie.
Kiedy podano gęstą zupę, w której pływały kawałki ziemniaków z radością zanurzyła łyżkę w misce. Wolała zająć się jedzeniem, niż czczą rozmową, tym bardziej, że drugie danie - kasza, była znacznie bogatszą wersją ich wczorajszego obiadu. Tu było mięso, które nie smakowało jak podeszwa z mocno starego buta. Dla samego jedzenia, opłacanego przez pracodawcę, warto było z nim podróżować.
Aria wiedziała, że dobry posiłek, to znakomity poprawiacz humorów oraz “pomagacz” w rozwiązywaniu języków. Tylko Zora mogła rozleniwić się jeszcze bardziej niż zwykle, ciesząc podniebienie dobrymi smakami.
- Wolisz spać w Orrel w zajeździe, czy rozbijamy obóz? - zapytała Aria, licząc, że postawi na jej wymarzone łóżko. W końcu wiele jeszcze nocy pod gołym niebem ich czekało.
- Zajazd. - Karl odpowiedział, gdy tylko przełknął to, co miał w ustach. - Noc pod gwiazdami ma swoje uroki, ale tego będziemy mieć pod dostatkiem w górach. Nie sądzę, byśmy byli w Orrel na tyle wcześnie, by warto było zjeść coś i ruszać dalej.
Zora uśmiechnęła się zadowolona. Podobnie jak jej przyjaciółka cieszyła się na jeszcze jedną noc w łóżku; chociaż nie miała nic przeciwko gwiazdom, okazji do spania w łóżku było zwykle znacznie mniej.
- Byłeś już w tych okolicach? - rzuciła od niechcenia Aria, ale nie czekając na odpowiedź, wstała, podeszła do baru i zamówiła niezbyt drogą butelkę wina (dodając, że nie ma być najgorszym sikaczem), z myślą, że będą mogli popijać po drodze i wróciła do stolika.
- Jestem z południa Daverdalu - odparł. - Wszystko, co wiem o tych stronach, to z opowieści. Dlaczego pytasz?
- Z ciekawości. Zastanawiam się, czy widziałeś wiele świata i takie podróże, to dla ciebie normalna rzecz, czy raczej robisz interesy z domu - odpowiedziała, wzruszając ramionami.
- Okazja niezbyt często przychodzi do domu - uśmiechnął się Karl. - Więcej jeżdżę po świecie, niż siedzę w domu. Od domowych interesów jest mój brat. On lubi dłubać w srebrze, złocie i kamykach.
- Jubilerzy i handlarze kamykami z dziada pradziada. - Bardziej oznajmiła, niż zapytała Aria, tak naprawdę nie oczekując odpowiedzi. Rozejrzała się przy tym po wnętrzu gospody. Zaspokoiła swoją pierwszą i najważniejszą potrzebę - tę jedzeniową i mogła zająć się obserwacją.
Poza stojącym przy kontuarze właścicielem, który leniwym ruchem wycierał wciąż tę samą szklankę (jak chyba we wszystkich karczmach, w których była) i kręcącej się po sali młodą kelnereczką, w pomieszczeniu siedział kupiec wraz z dwójką swoich ludzi. Nie byli to ani najemnicy, ani tępi wsiowi pomocnicy, tylko uzbrojona asysta, która przy okazji dbała i o bezpieczeństwo i o towar. Po chwili przysłuchiwania się ich rozmowom, Aria mogła również stwierdzić, że stopień ich zażyłości oraz wzajemny szacunek świadczą o tym, że podróżują już ze sobą naprawdę dłuższy czas.
W niemym pozdrowieniu wzniosła kielich w kierunku ich stolika i skinęła głową. Lubiła kupców, którzy doceniali i szanowali swoich ludzi. Ba, nie tylko kupców, ale bądź, co bądź wszystkich, którzy mogli dawać innym pracę.
Kupiec skinął głową, jeden z ludzi eskorty również uniósł kufel. Ostatni z mężczyzn nie zareagował - może dlatego, że zajęty był swoim talerzem.


* * *

Gdy Karl wrócił do stołu po uregulowaniu rachunku, minę miał odrobinę mniej zadowoloną.
- Ponoć w dwa dni temu był napad tuż przed Orrel - powiedział.
- Wiadomo ilu ludzi i na jak liczną grupę napadli? - zapytała Aria, podnosząc czujnie głowę i z uwagą patrząc na Karla.
- Może się źle wyraziłem - odparł Karl. - Powinienem powiedzieć, że prawdopodobnie był napad. Jeden z kupców zaginął między Białym Dębem a Orrel. Widziano go na trakcie, a potem zniknął. Rozwiał się jak dym. A zabłądzić nie mógł. Tu ślepy nie zabłądzi. Jedna tylko droga prowadzi w bok, a on ją minął.
- Musiał go ktoś napaść - dodał.
- Albo dał się skusić Nimnue - wzruszyła ramionami Aria.- Warto pilnować siebie, ale pamiętajmy, że nie wszystkie zniknięcia muszą wynikać z napadu.
Karl wykonał gest odpędzania złych duchów.
- Wypluj te słowa - powiedział. - Tego nam jeszcze brak, by jakieś magusy przeklęte zaczęły na ludzi po lasach i traktach polować, albo coś ludzi na bezdroża zaczęło wodzić.
Rozejrzał się dokoła, jakby się trochę obawiał, że ktoś podsłucha rozmowę o magii.
- Już rozbójnicy i rabusie są lepsi, bo na nich stal starczy - dodał.
- Będziemy ostrożni - dodała leniwym tonem Zora, po czym upiła kilka łyków z kufla.
 
__________________
"First in, last out."
Bridgeburners

Ostatnio edytowane przez Kerm : 26-10-2016 o 16:53.
Morri jest offline