Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-08-2016, 18:53   #12
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Hotel Miłości był ulokowany w wysokim, choć wąskim, przeszklonym budynku. Był to przybytek luksusowy, a właściciele musieli sobie pozwolić na ekstrawagancję, gdyż większość okien była pusta, pozbawiona reklam. Tylko wyższą partię elewacji tworzyły inteligentne reklamy łączące się po meshu z przelatującymi w okolicy samochodami i muzami kierowców i pasażerów. Dostosowywały w ten sposób wyświetlany materiał. Aktualny był w miarę neutralny. Dolna część elewacji - ta którą mogli dostrzec tylko przechodnie, była pokryta witrynami. W nich zaś stały żywe reklamy - PODy w różnych pozach i strojach, zachęcające do wizyty. Gości witał sporej wielkości napis ułożony z holograficznych, ogromnych liter.

Buduary Tajemnic

Przed obrotowym wejściem, obok dwóch donic ze sztucznymi roślinami, stał synthmorph odziany w marynarkę hotel-boya. Charakterystyczna czapeczka przesłaniała większą część jego blaszanej głowy. Obok drzwi zawieszona była nieduża tabliczka z wyświetlonym napisem "Hotel przyjazny synthom". Drugi synthmorph w niemal identycznym stroju odebrał od Mr Smitha kluczyki do samochodu, by odprowadzić auto na parking.

Po wejściu do środka, goście znaleźli się w przestronnym holu. Urządzony był w gustownym stylu. Osoby oczekujące mogły zasiąść na pufach, fotelach i kanapach. Tutaj również znalazło się miejsce dla kilku egzemplarzy sztucznej roślinności sygnowanej niedużym, neonowym logiem AEKI. Za łukowatym kontuarem stały dwa sylphy (męski i żeński) odziane w eleganckie smart-ciuchy.

- Witamy w Buduarach Tajemnic panie Kertmann - na twarzy kobiety wykwitł niemal szczery uśmiech. - Jesteśmy zaszczyceni mogąc państwa gościć. Pokój numer 169 już na państwa czeka. Czy prócz przedstawionego zamówienia zechcą państwo skorzystać z innych usług?

Kontuar pojaśniał delikatną łuną wyświetlając skromne menu:
POKOJE
RESTAURACJA
BAR
USŁUGI


- Może później. - Smith stwierdził dyplomatycznie wybierając neutralną opcję. - Na razie chcemy do zamówionego pokoju. Ufam że dyskrecja jest gwarantowana przez najnowsze firewalle?
- Oczywiście. Nasz hotel ma podpisany kontrakt z Exo-Techem. Do państwa dyspozycji pozostaje sieć lokalna oferująca wirtualne zabezpieczenia, a także szereg atrakcyjnych simulspace’ów. Bezpieczeństwo jest zapewnione przez stały monitoring korytarzy i holu. Pokoje są oczywiście całkowicie dyskretne, a państwa pobyt anonimowy.
- Chodź - tym razem Opal pociągnęła Erica za sobą ówcześnie zadając niemo pytanie w którą stronę iść. Śmiało poprowadziła mężczyzna korytarzem aż do drzwi z napisem “169”.
- Nieźle ci płacą skoro sobie pozwalasz sobie na takie coś - powiedziała w końcu widząc wysoki poziom na jakim stał przybytek.
- To prawda. Nie narzekam na zarobki, choć oczywiście wymagania też mają wysokie. - Smith dotarł do drzwi i wstukał kod jaki podpowiedział mu Katon. Po czym otworzył je wpuszczając Opal pierwszą do środka.
Kobieta weszła i zaraz zaczęła pracować nad sprawdzeniem faktycznego odizolowania pokoju i całkowitą anonimowością. Już kiedyś jej się zdarzyło poznać hotel zbierający haki na swoich klientów. Szczególnie tych wysokich ranga społeczną.
Tym razem hotel okazał się być porządnym przybytkiem. W przytulnym, gustownie urządzonym pokoju nie było kamer, ani innych urządzeń nagrywających. Niewiele też było miejsc, w których można było takie urządzenia ukryć. Potężne, podwójne łóżko było ładnie zasłane, a obfite poduchy zachęcały do ułożenia się. Nad łóżkiem zawieszono fotoramę, która aktualnie wyświetlała jakieś drzewa - niewątpliwie jedno z drogocennych zdjęć z Ziemi. Do tego na wyposażeniu pokoju były dwa fotele, szklany stolik oraz kredensik, w którym ukryta była lodówka. W przedsionku znajdowała się ponadto szafa garderobiana. Pojedyncze drzwi (prócz wejściowych) prowadziły do łazienki.
Eric rzucił zaś marynarkę na łóżko i skierował się do… łazienki. Chciał się upewnić, że nie został zraniony. A będąc na adrenalinowym rauszu w sytuacjach zagrożenia, zdarzało mu się nie zwracać uwagi na obrażenia.
Pieczołowite przeszukanie pokoju pozwoliło ujawnić dodatkową funkcję stolika. Blat był interaktywnym panelem, który podświetlił się przy dotyku. Wyświetlony interfejs pozwalał na zmianę nastroju według jednego z gotowych presetów, a także indywidualną kontrolę każdego z elementów - odświeżaczy powietrza, światła, klimatyzacji i muzyki. Dodatkowo goście mogli przejść do kolejnego menu z dodatkowymi usługami.
[Kelpie] Opal, przypominam o jedzeniu. Przejrzałam menu hotelowe oraz opinie gości. Mogę zaproponować posiłek.
Tymczasem Mr Smith sprawdził swojego morpha. Szczęściem żadna z kul nie sięgnęła celu. Napastnik musiał być amatorem i źle wycelować, lub było to działanie zamierzone, skoro udało mu się rozbić szybę, ale nie zranił ani kierowcy ani pasażera serią z broni automatycznej.
[Katon] Czy mam poprosić dr Knox o receptę na środki uspokajające? Dla Opal oczywiście. Według moich obserwacji wydaje się być zestresowana.
- To nie będzie chyba konieczne. Ale zapytam o to. - zgodził się z nim połowicznie Smith i zdjąwszy lustrzanki, podwinął rękawy i zaczął przemywać twarz.
-Pokój ci się podoba? - zapytał głośno.
- Jest czysty, nie ma żadnych ukrytych kamer, ani podsłuchu. Także tak, można powiedzieć, że pasuje. Dobra. Nie miałam czasu, gdzie ten nośnik danych… - Opal usiadła na łóżku i zaczęła grzebać w torbie. Zaraz wyjęła plastikowe urządzenie z mieszkania Klytemenesa. Chciała go zbadać lecz szybko odkryła, iż jest pusty.
- Cholera. nic tu nie ma. Cokolwiek Mark dostał na tym nośniku danych zostało wyjęte. Wygląda to standardowy nośnik dla muz… hmmm - kobieta zaczęła się zastanawiać. - Eric, nie wydaje ci się, że muza w mieszkaniu Marka zachowywała się nieco dziwnie?
-Nie jestem specjalistą od muz… - stwierdził Eric wychodząc w samej koszuli, bez marynarki łatwo było stwierdzić jakiego modelu miał morfa. Atletyczna sylwetka i subtelnie zarysowane mięśnie świadczyły o Olympianie. - Ale mogła być… poprawiona przez mordercę. Wiedział wszak jak usunąć EGO z ciała, mógł zatrzeć ślady usuwając pewne fragmenty i modyfikując zachowanie muzy. Na pierwszy rzut oka najbardziej pasuje ku temu… Mahakavi, jest doświadczonym inżynierem specjalizującym się właśnie w AI. I tak się składa, że wiem o miejscach w których byłby bardziej wrażliwy na perswazję.
- Hm… ciekawe. Nie mniej chciałam się też podzielić tym co znalazłam na nagraniach. Przesyłam ci ważniejsze momenty na maila. Zerknij sobie, bo wygląda to dość ciekawie - Opal przejechała spojrzeniem po morfie nieco mniej odzianym i uśmiechnęła się na jedną stronę. - Mi się wydaje, że ta muza co była ukryta w pamięci została połączona z tą w mieszkaniu, albo podmieniona. Stąd te glitche. Mogło to zostać nie zarejestrowane, bo muza została odłączona i była offline. Ach. Jeszcze jedno może cię zainteresować. Na forach ktoś się odezwał do Marka z takim tekstem: jak żyjesz plan B. Tutaj zdecydowanie dzieje się coś więcej.
- Ktoś już szuka dla mnie tożsamości nadawcy tego tekstu. - wyjaśnił z uśmiechem Eric, po czym spytał. - Czy potrzebujesz coś na uspokojenie nerwów po tej całej strzelaninie?
- Jedyne co potrzebuje to coś zjeść. Batony energetyczne to nieco za mało niestety… - westchnęła dziennikarka. - Muza mnie już o to męczy i ma rację. Jeśli ci to nie przeszkadza zamówię sobie coś… e i to może być na mój rachunek.
- Jasne… korzystaj do woli. - odparł Smith sam zerkając do lodówki ciekaw co tam mają.-Ale zdejmij kurtkę, gdy będziesz odbierała zamówienie. Czy może wolisz bym ja to zrobił?
Opal zaśmiała się krótko.
- Najpierw obowiązki, a potem przyjemności - kobieta poleciła muzie złożenie zamówienia.
- Więc… w ramach obowiązków, gdzie najpierw? Wracamy na miejsce przestępstwa przepytać sąsiadkę, udajemy się pod adres sprzątaczki, przepytujemy inżyniera? - mruknął w odpowiedzi Smith.
Opal westchnęła ciężko
- Najlepiej by było wszystkie osoby. Sprzątaczka może być dzisiaj w pracy, znaczy na miejscu zbrodni. Co ty na to? Rozdzielić się, ty podążysz swoim tropem jak sprawdzę przy okazji muzę.
- Zważywszy na to że sąsiadka może być akurat w domu… hmmm… - zamyślił się Eric siadając na łóżku po wyjęciu z lodówki niewielkiej buteleczki alkoholu o nazwie “Mighty Bull Scotch”. - To możemy się rozdzielić w budynku mieszkalnym Klytemenesa. I zdążyć sobie nawzajem pomóc w razie kłopotów.
- I zostawimy inżyniera na później? Boje się czy on nie jest dość ważną osobą w tym śledztwie. To po jego wizycie Mark zaczął się inaczej zachowywać. Plus mieli wyciszony mikrofon… Wolała bym gdybyś pojechał do niego, a ja zajmę się sprawami u Klytemenesa - zapukano do drzwi z informacją, że jedzenie zostało przyniesione. Opal zerknęła na Erica po czym wstała i zdjęła kurtkę rzucając ją na łóżko. Zerknęła przez szparkę w drzwi, po czym płynnie otworzyła drzwi odbierając zestaw drugośniadaniowy. Zapach ciepłych bułeczek rozniósł się po pomieszczeniu. Kobieta zabrała się do jedzenia tylko jak znalazła wygodne miejsce.
- Zgoda. - skinął głową Smith upijając swojego drinka i zerkając na jedzącą dziewczynę.- Podrzucę cię do Marka, a potem…mam po ciebie wrócić?
- Już zapomniałeś o transporcie publicznym? Tutaj, też z resztą nie możemy za długo siedzieć. - powiedziała Opal pomiędzy kolejnymi kęsami - Mam twojego maila, ty mojego, zgadamy się. Tylko ściągnij jakiś program szyfrujący. Wolałabym, aby nas nie namierzyli przez nasze konwersacje mailowe.
Smith pamiętał o transporcie publicznym, ale niezbyt go cenił.
- Ok… zrobię tak. A przy okazji, kojarzysz może nazwisko Yuri Swobodovsky?
- Obawiam się, że nie. Powinnam znać? - Opal dokończyła posiłek.
- Mahakavi go szuka. Nie wiem w jakim celu. - wyjaśnił Smith przyglądając się dziewczynie. Co prawda lustrzanki zostawił w łazience, to i bez nich reporterka stanowiła kuszący widok. Może i nie powinien próbować drinków z lodówki pokojowej, kto wie jakich stymulantów do nich dodali?
- Dowiemy się jak uda ci się wyciągnąć z niego informacje… mam nadzieje, że dasz radę. Hm.. mogę dać ci kilka rad jak przekonać do siebie osobę. Powiedz mi jeśli się mylę, ale chyba w twoim… zawodzie raczej nie na to się stawia nie?
- Mój “zawód” wymaga elastyczności, ale… tak… raczej nie bywam bardzo sympatyczny. W układzie dobry glina - zły glina. Ty musiałabyś być tym przyjaznym dobrym gliną.- potwierdził jej spostrzeżenia Smith.- Jednakże weź pod uwagę, że ów Petro na pewno coś ukrywa. Jest w sumie głównym podejrzanym na obecną chwilę. -
- Sylph i synthmorf były ostatnimi ego jakie pojawiły się na piętrze Marka. W mieszkaniu nie działała kamera, ale na korytarzu udało się ich dorwać. Bill obiecał mi pomóc odnaleźć te osoby - Opal wstała i zaczęła chodzić po pokoju zastanawiając się.
- Mark coś zakombinował i to mogło być przyczyną jego śmierci. Nie oznacza to jednak, że ci z którymi współpracował pozbawili go życia. Ktoś jednak sądzi, że jego EGO mogło przeżyć i chce wprowadzić “plan b”. Wiemy, że sąsiadka, Izabella, również wspominała o czymś takim.
- Hmmm… rzecz w tym, że tych odwiedzających tylko inżynier miałby dość wiedzy by namieszać w systemie nadzoru i bezpieczeństwa domu. Oraz zmanipulować domową muzę. - wyjaśnił swoje wątpliwości Eric podążając wzrokiem za tyłeczkiem Opal. I przeklinając w duchu swą lekkomyślność w kwestii trunków. Na szczęście to był tylko lekki “wspomagacz”.
- A więc mam nadzieję, że w ten lub inny sposób uda ci się z niego wyciągnąć prawdę - Opal się zatrzymała przed mężczyzną. Po krótkiej chwili obróciła się w jego stronę i pochyliła opierając dłonie na kolanach eksponując swoje piersi.
- Widzę jak za mną wodzisz wzrokiem Eric. Wczoraj też cię przyuważyłam. Może się lubisz okłamywać, ale to nie potrzeby ciała każą patrzeć ci na moje ciało. To twoje EGO chce popatrzeć.
Kobieta sięgnęła po butelkę trzymaną przez mężczyznę zabierając ją. Spojrzała na etykietę i pokręciła głową.
- Wiesz może gdybyśmy nie zostali ostrzelani całkiem niedawno, nie przejmowała bym się. Lecz moja paranoja nieco wstrzymuje mnie. Naprawdę nie chciałabym aby ktokolwiek nas zastał nieprzygotowanych do obrony w niezręcznej pozycji. Także korzystamy z czasu jaki nam został, czy wybywamy przedterminowo tylnym wyjściem? - kobieta zdawała się zaprzeczać pytaniem swojemu wcześniejszemu stwierdzeniu. Patrzyła jednak na Smitha wyraźnie oczekując odpowiedzi.
- Cóż, przyznaję… jest coś fascynującego w tobie panno Blackwater. - Eric nie zamierzał zaprzeczać jej podejrzeniom, ani udawać że reakcja poniżej pasa jaką odczuwał jest tylko efektem chemikaliów zawartych w butelce. Pokusa jaka przed nim stała w jej osobie… była silna. Toteż nie opierał się jej zanadto. Powiódł dłońmi po jej biodrach delikatnie, acz stanowczo. I delektował się tym dotykiem, mimo że jego dłonie i jej ciało dzielił od siebie materiał jej spodni i być może jej bielizna.- Moje życia nauczyły mnie korzystać z każdej chwili jaka mi się nadarzyła, bowiem nie wiadomo czy następna okazja się trafi. A poza tym… ja nigdy nie jestem nieprzygotowany.
- Ho ho ho - kobieta uśmiechnęła się siadając okrakiem na kolanach Erica. - Jestem ciekawa w jaki sposób jesteś przygotowany do tej sytuacji - mruknęła mu tuż przed twarzą.
- Przekonajmy się więc. - odparł Smith obejmując drapieżnie dłońmi pośladki reporterki. Mogła ona zwrócić uwagę na jego oczy.


Dotąd zawsze ukryte za lustrzankami, teraz widoczne z bardzo bliska. Nie miała jednak na to zbyt wiele czasu, bowiem Eric już nachylił się ku jej szyi, już muskał ją to wargami to czubkiem języka wykorzystując fakt, że jej Morf przeznaczony do zbierania informacji z otoczenia, był też jej słabością… wszak wszystko odczuwała przez to intensywniej i wyraźniej. Także to że dociśnięta do jego ciała ocierała się o dowód je pożądania. Również olimpijski.
Opal mruknęła z zadowoleniem stwierdzając, że na takie coś może zaryzykować. Postanowiła nie zostać dłużna i poruszyła zmysłowo biodrami wzniecając już i tak silne napięcie pomiędzy nimi.
Usta Smitha dotarły do jej ust, najpierw muskając je delikatnie, potem przyciskając się do jej warg w namiętnym pocałunku. Jego język zaczepnie muskał jej usta czubkiem zapraszając do figli… a dłonie, czuła jaj przesuwają się w górę, teraz gdy była tak blisko niego. Zahaczają palcami o top i podciągają go w górę, by uwolnić jej piersi z tego miękkiego więzienia.
Ciasny materiał podciągnął do góry jędrne piersi zaraz je wypuszczając. Ciemne sutki zatańczyły przed twarzą mężczyzny. Gdyby ten podniósł na moment oczy do góry spotkałby się już z całkiem rozpalonym spojrzeniem Opal. Kobieta zdecydowanie zapragnęła dotyku. Odrzuciła na bok niepotrzebną część garderoby zbliżyła czułą część ciała do twarzy Erica, chcąc aby tym razem tam pokazał jak sprawny ma język.
I nie zawiodła się na jego entuzjazmie, usta Erica przylegały raz do jednej raz do drugiej piersi, język namiętnie wodził po skórze jej krągłości, czasami zęby delikatnie kąsały jej ciało. Niewątpliwie Smith starał się wielbić każdą z jej półkul równie gorąco, wodząc przy tym dłońmi po jej plecach gorączkowo i drapieżnie.
Opal wydała z siebie przeciągły dźwięk zadowolenia. Najbardziej lubiła tę część gry wstępnej. Poczuła jednak potrzebę na więcej. Delikatnym ruchem zmusiła aby oboje upadli już na łóżko, gdzie kobieta mogła rozprawić się z koszulą wciąż zalegającą na torsie mężczyzny. Tym razem ona zaatakowała pocałunkami zsuwając się coraz niżej wraz z każdym kolejnym guzikiem. Zdecydowanie dłuższą chwilę poświęciła na podrażnieniu sutków Erica. Wszak mężczyźni mieli nawet bardziej czułe od kobiet.
Smith poddał się jej dotykowi, jedynie pieszczotliwie wsuwając dłonie w jej pukle jej włosów. A ona sama mogła słuchać z satysfakcją jego drżącego oddechu, gdy pieszczotą swych ust rozpalała jego ciało. Mogła się też przyjrzeć lepiej temu morfowi atlety i zauważyć kilka blizn po nożach i kulach. Dowód na to, że Eric z pewnością nie był zwyczajnym urzędnikiem na jakiego lubił pozować.
- No no - kobieta cicho mruknęła dostrzegając pamiątki po spotkaniach z niebezpieczeństwami tego świata. Przesunęła pieszczotliwie po nich palcami. Szybko jednak co innego zwróciło uwagę kobiety. Był to sztywno rozstawiony namiot w spodniach morfa. Ubranie zdecydowanie nie dawało potrzebnej przestrzeni dla masztu, dlatego też trzeba było go uwolnić. Uśmiech namalował się na twarzy kobiety kiedy podziwiała swoimi dwukolorowymi oczami chyba najlepsza broń Smitha.
Oswobodzenie tego skarbu nie było problemem. Klasyczne spodnie i klasyczna bielizna i… cóż… tu morf Smitha miał się czym popisać. Duży i twardy oszczep pikujący w górę, uniesiony dumnie przed spojrzeniem Opal, gdy go oswobodziła… w pełni gotowy do użycia, ale o tym wszak wiedziała już wcześniej. Eric leżał przypatrując się jej działaniom, uniósł lekko głową by zerknąć jakie miała plany wobec swojego… odkrycia.
- No mam nadzieję, że mają prezerwatywy w odpowiednim rozmiarze - która już miała kilka pomysłów jak obejść ten niezbyt poważny problem. Nim zeszła zajrzeć w inne szuflady w kredensie pozostawiła namiętny pocałunek na sztywnym członku. Nie zamierzała szukać długo i na szczęście nie musiała.
- Nie traćmy więcej czasu - powiedziała odwracając się do swojego przystojnego kochanka. -Bardziej gotowi nie będziemy.
Po tych słowach Opal rozpięła swoje spodnie. Sciągnęła je wolniej niż była potrzeba, ale zechciała dodać jeszcze odrobiny dreszczyku. W samych majtkach wróciła do swojego kochanka.
- Ostatnią część zostawiłam dla ciebie - powiedziała zębami rozrywając opakowanie. prezerwatywy.
- Rozkoszna to… propozycja. - Smith usiadł czekając aż podejdzie, oparł dłonie na jej pośladkach, przysunął usta do jej łona i musnął je językiem przez materiał, wędrując nimi ku górze. Dotarł do rąbka jej bielizny i uchwyciwszy go zębami zaczął zsuwać z niej majtki, pomagając sobie przy tym palcami. W jego ruchach można było wyczuć pożądanie i niecierpliwość.
Czarna bielizna odsłoniła gładkie łono. Tak jak mężczyzna, dziennikarka również nie mogła już wytrzymać. Pomogła ściągnąć bieliznę.
- Góra czy dół? - zapytała szeptem zręcznie naciągając na męskość Erica jakże istotny kawałek lateksu.
- Dół… wymruczał Smith spoglądając swym rozpalonym spojrzeniem w błyszczące oczy Opal, po czym dodał zaczepnie z łobuzerskim uśmiechem. -Tym razem…
Kobieta pchnięciem posłała Smitha na plecy. Usadowiła się na nim nie odrywając wzroku od oczu kochanka. Przygryzła delikatnie dolną wargę gdy ujęła w dłoń członka, na którym zaraz miała usiąść. Nastąpiła chwila niepewności po czym Opal opadła gładko nasuwając się aż do samego końca. Westchnęła czując obecność wewnątrz siebie.
Smith cicho jęknął czując tą rozkoszną obecność dziewczyny na sobie i fakt jak otulała swym ciałem jego męskość. Dłońmi drapieżnie masując jej uda patrzył z pożądaniem na jej poruszające się na swym członku ciało. Opal z pewnością widziała ów zachwyt w jego oczach i żar, które rozniecała mocniej każdym swym ruchem bioder.
Nie mogła nie dostrzec i schlebiało jej to. Zakręciła biodrami zmuszając smoka wytatuowanego na jej boku do zafalowanie. Bestia drapieżnie się poruszała wraz ze swoją właścicielką, która rozpływała się w rozkoszy. Dreszcze przechodziły całe jej ciało z każdym kolejnym uderzeniem wymuszając powietrze z jej płuc przy akompaniamencie jęków.
Spojrzenie mężczyzny było skupione na krągłościach jej piersi, gdy wiła się ujeżdżając swego kochanka. Rozpalone i dzikie spojrzenie, przy niespokojnym oddechu. Opal zobaczyła jak wyciąga dłoń ku niej… jak z trudem wychrypia.- Podnieś…. pomóż usiąść…
Wyglądało na to, że Eric nie potrafi być pasywnym kochankiem.
Opal posłuchała złapała go za ręce i przyciągnęła do siebie wpijając się w jego usta swoimi.Smith całował namiętnie i gwałtownie, równie mocno pochwycił lewą dłonią za jej pośladek zaciskając na nim palce. A drugą za pierś, gdy podnosiła się i opadała na jego dumę, twardą i coraz wyraźniej odczuwalną przy każdym pchnięciu. Potem jego usta zeszły po jej szyi, całując pieszcząc i kąsając. Dotarł do kusząco falujących piersi, które na oślep atakował pocałunkami i muśnięciami języka. Coraz bardziej gorączkowo, bo każdy ruch bioder doprowadzał mężczyznę do szczytu rozkoszy. Ta również była coraz mocniejsza u jego kochanki. Opal nie powstrzymywała się w wyrażaniu tego całkiem głośno. Nie mając już za wiele do popisania się będąc tak zakleszczoną w miłosnym uścisku pozwoliła sobie tylko chłonąć. Jej dłonie zaciskały się mocno na muskularnych ramionach Erica dając świadectwo, że niewiele już brakowało do spełnienia.Także i jemu, choć starał się przedłużać ich połączenie, to nawet olimpijski morf miał swoje granice, otulił ją nagle ramionami w pasie, wtulił twarz w jej piersi i jęki tak zdusił. Bowiem Smith doszedł do granicy ich igraszek, mocno i gwałtownie. Poczuła ten fakt w sobie.
Opal również zaakcentowała szczyt głośnym jękiem, choć jej nie był niczym zduszony. Zadrżała w silnym uścisku mężczyzny a mięśnie jej ud raz po raz napinały się i rozluźniały, aż kobieta opadła wiotczejąc. Uniosła twarz Erica do góry i złożyła na nim ostatni namiętny pocałunek.
- Jesteś bardziej słodka niżbym się spodziewał. A spodziewałem się wiele.- stwierdził z uśmiechem Smith wpatrując się w twarz siedzącej na nim dziewczyny i leniwie wodząc palcami po jej nagich pośladkach.- Nadal nalegam by podwieźć cię w okolice mieszkania Marka.
Opal uśmiechnęła się kręcąc głową.
- Może gdyby nas nie ostrzelano… no chyba że powiesz mi, że twój samochód ma jakieś nietypowe właściwości? Jak na przykład zmiana koloru, albo wyglądu… Chociaż mogę uwierzyć, że wiele ci płacą - mówiąc to powiodła palcem po jednej z blizn - to chyba nie aż tyle.
- Niestety nie. - mruknął smutno Eric przyglądając się to obliczu Opal, to jej piersiom sterczącym dumnie tuż przed jego twarzą. Nic więc dziwnego, że nadal korzystał z sytuacji i muskał je delikatnie pocałunkami i muśnięciami języka. - Więc niech będzie transport publiczny. Ale uważaj na siebie. Gdzie by ci było wygodnie porównać potem notatki?
- Hmmm… ach, ciężko mi powiedzieć. - kobieta odważyła się w końcu wstać. Słabość w nogach jeszcze jej nie przeszła, ale udało jej się wyswobodzić.
- Uff… mam pomysł na kilka miejsc, ale nie wiem które by było najlepsze. Jakaś kawiarnia w centrum, gdzie jest dużo osób.
Opal podniosła się z łóżka i poszła skorzystać z łazienki.
- Znasz takie w którym ciężko by cię było się spodziewać? Miejsce w którym raczej nie bywasz? - zamyślił się Eric wędrując łakomym spojrzeniem za oddalającą się Opal, bo było wszak na co popatrzeć… zwłaszcza teraz, gdy żar w lędźwiach nieco opadł pozwalając chłodnym okiem ocenić urokliwe kształty reporterki.
- Raczej takie w których byłoby na tyle tłoczno aby wstrzymali się z atakiem. A przynajmniej mam taka nadzieję - Opal odpowiedziała z łazienki. Zaraz dało się usłyszeć szum wody i po kilku dłuższych chwilach kobieta znów pojawiła się w głównym pokoju.
- Lepiej się zbieraj. Mamy cały dzień przed sobą i nie wiemy czy uda nam się znaleźć osoby, których szukamy.
Dziennikarka zaczęła zbierać swoje ubrania i zakładać je z powrotem na siebie. Gdy już się ubrała zdało się, że zaczyna myśleć nad czymś i po chwili garderoba jaką na sobie nosiła zaczęła się zmieniać. Różowa kurteczka zmieniła kolor i przestała być całkowicie przezroczysta. Niebieski matowy plastik nieco się wydłużył sięgając do bioder. Top zmienił się w kolorową bluzkę z krótkim rękawem, a dopasowane spodnie w równie krzykliwe leginsy. Na koniec buty z lekkich obcasów zmieniły się w trampki.
- Uch… obrzydlistwo ale przynajmniej będę bliższa osobom dookoła.
- Nadal wyglądasz uroczo. - zapewnił ją Eric ubierając się szybko i sprawnie. Spodnie i koszula, marynarka… broń pod nią. Jeszcze okulary i był gotów.- Nasze muzy zgadają się co do szczegółów. Katon podeśle twojej propozycje, miejsca spotkania. Ty określ czas. Może jakaś ekskluzywna restauracja? Z tych bardziej modnych.
Opal uniosła brew.
- Ciekawe czy to samo powiedziałbyś jakbym zawiązała sobie kucyki… nieważne. Zgadamy się. Naprawdę wolę już myśleć o czymś innym niż restauracja w jakiej będziemy jeść za jakiś czas. O ile w ogóle uda nam się spotkać jeszcze dzisiaj - Opal założyła torebkę na ramię i nasunęła kaptur na głowę.
- Chodźmy.
- Nie ma co wyciągać na wierzch najgorszych scenariuszy. - odparł z zawadiackim uśmiechem Smith, jakby chciał podkreślić, iż próba zabicia/zastraszenia nie zrobiła na nim wrażenia. - Wolisz żebyśmy wyszli jako obcy, czy jako para?
- Osobno, pójdę pierwsza - po tych słowach kobieta puściła jeszcze powietrznego całusa i wyszła na korytarz zastanawiając się czy uda jej się znaleźć inne wyjście niż przodem. Rozejrzała się i na początek poszła w przeciwnym kierunku niż do wyjścia sprawdzając czy może korytarz nie odbija gdzieś w bok aby skończyć się oknem. Albo jest standardowa klatka schodowa na tyłach.
Smith nie miał takiego problemu. Zamierzał wyjść tak jak wszedł, odciągnąć uwagę ewentualnych ciekawskich od Opal. Oparł się więc o ścianę w pokoju i poinformował Katona, by na podstawie już ustalonych informacji określił prawdopodobne miejsce pobytu Petro Mahakavi w obecnej chwili.
 
Asderuki jest offline