Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-08-2016, 19:03   #342
Pan Elf
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=m8PXMWueRPg[/MEDIA]

Orianna poczuła ciepło rozpływające się po całym jej ciele. Odgłosy walki powoli nabierały wyrazistości, a powieki przestały być ciężkie. Nabrała głośno powietrza, jakby chcąc się nim zachłysnąć i otworzyła oczy. Nadal leżała na ziemi. Widziała nogi walczących osób. To byli jej przyjaciele, a także niedawno napotkani wrogowie. Wciąż żyła i czuła, jak wracały jej siły witalne. Jęknęła cicho z bólu, kiedy próbowała podnieść się na równe nogi. Ramię i bok wciąż nie wyglądały najlepiej, ale rany w większości się zagoiły, pozostał jedynie ból i powierzchowne okaleczenia.

Wtedy też jej oczom ukazał się widok, którego wcale się nie spodziewała. Wzrok zatrzymał jej się na Kordzie, dziwnie nieruchomym, jakby za sprawą magii. Nieprzyjaciel stał tuż za nim, a ostrze jego noża błysnęło, odbijając promienie słoneczne.
Trwało to zaledwie kilka sekund. Ostrze przejechało po gardle krasnoluda, a z rozcięcia popłynęła krew. Krzyk rozpaczy ugrzązł Oriannie w gardle, ściskając je mocno. Zrobiło jej się niedobrze, a łzy napłynęły jej do oczu. Nie miała pojęcia co robić. Stała jak sparaliżowana, przyglądając się śmierci przyjaciela.

Gburek...

Z czarnej rozpaczy wybudził ją szaleńczy atak Liliusa na Gerego. Widok miecza przebijającego ciało półelfa sprawił, że Orianna wydała z siebie nie do końca zduszony okrzyk.
To się nie mogło dziać naprawdę. To musiał być jakiś koszmar senny!
Rozejrzała się pospiesznie po polu walki. Liski nie było już w ogóle widać, Colin wyglądał, jakby zabierał się do ucieczki. Przegrywali.
Orianna ostatkiem trzeźwych myśli wycelowała dłonią w Gerego i wystrzeliła w jego stronę promieniem mrozu. Nic więcej nie mogła zdziałać.

Puściła się biegiem i gdzieś kątem oka zauważyła, że zarówno Gnorst jak i Colin również obrali tę taktykę. Jednak wszyscy biegli w innych kierunkach. Ktoś próbował ją dogonić, jednak była szybsza. Walczyła o przetrwanie i nic nie mogło jej zatrzymać. Biegła ile miała sił w nogach, choć oczy zalane miała łzami.
Kiedy już krzyki Gerego i jego bandy ucichły, wpadła w jakieś krzaki, a zaraz za nimi stoczyła się po spadzistej górce.
Po dłuższej chwili podniosła się z jękiem na ustach i usiadła. Jej piękna bluzka i spódnica były praktycznie do wyrzucenia - poplamione krwią i błotem, potargane. Czuła jak z rozcięcia na policzku spływa krew, o ramieniu i boku również nie udało jej się zapomnieć.
Przed oczyma wciąż miała śmierć dwójki przyjaciół. Podczołgała się na czworakach do jakiegoś drzewa i oparła się plecami, po czym po prostu się rozpłakała.
Została całkowicie sama, nie wiedząc czy Liska, Colin i Gnorst jeszcze żyli. Straciła wóz i większość swojego dobytku. Nawet Urwipołcia nigdzie nie było. Do tego zginęli Kord i Lilius...

- Muszę się dostać do Candlekeep... - wyszeptała sama do siebie, kiedy otarła już łzy.
Niezgrabnie wstała, podpierając się o drzewo i ruszyła przed siebie. Nie miała pojęcia gdzie jest, ale wiedziała, że gdzieś musiała dotrzeć. Do jakiejś cywilizacji. Ktoś potem na pewno nakieruje ją do Candlekeep, gdzie zapewne uciekła Liska.
 
Pan Elf jest offline