Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-08-2016, 22:45   #36
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Thumbs up Odpis 5

Otto:
Podniosłeś posłanie, które do tej pory zasłaniało wszystko co jest pod łóżkiem i zajrzałeś co też może się tam kryć. Był tam humanoid o całkowicie czarnej skórze, podejrzanych oczach i niezbyt czarującym uśmiechu. Nie wykonuje żadnych większych ruchów oprócz mimiki twarzy i wygląda na przyjaźnie nastawionego. Jak zasłonisz na powrót to co jest pod łóżkiem pościelą to tamten nijak nie zareaguje.

Heinrich (i Otto i Franz):
Szarpałeś się z jedną szaf i łatwo nie było. Te szafy to są z jakiegoś grubego drewna, a ich zamki to takie znów fajansiarskie to nie są. W każdym razie w końcu udało się otworzyć jedną szafę i odnalazłeś tam mnóstwo futer o kroju niespotykanym przez was. Właściwie to niczego tak dobrze zszytego nie widziałeś. W szafie było też sporo butów, ale z dziwnie wysokim obcasem i z trudem mieściłeś w nich stopy (dla Otta i Franza za małe). Po złamaniu obcasu da się w tym chodzić, ale niezbyt wygodnie. Pozostały jeszcze dwie szafy do otwarcia, ale było to zajęcie wyjątkowo upierdliwe i czasochłonne - może gdyby reszta ci pomogła to już wszystkie byłyby otwarte. Narzędzi pogrzebaczopodobnych było przecież więcej... co do książek to nie zdziwiły cię tam pozycje z zakresu alchemii, magii i chemii, ale było też sporo zbiorów poezji, opowiadań romantycznych i erotycznych, a także kilka bajek. Jedna książka wyróżniała się spośród innych, bo miała kolorową okładkę. Wziąłeś do ręki. Jej tytuł to "Alicja w Krainie Czarów". Książka jest drukowana (z wyjątkiem okładki druk wewnątrz jest standardowy), ale jest w niej mnóstwo notatek odręcznych, a w tym i zapisy matematyczne, równania alchemiczne i różne inne teksty. Wymaga dłuższego przejrzenia, żeby więcej informacji z niej wyciągnąć.

Franz (i Otto i Heinrich):
Franz chwilę przyglądał się lustro po czym otworzył okno, podniósł lustro i wyrzucił je na głowę Sveina... wszyscy słyszeli brzdęk, gdy rozbiło się na kawałki. Akurat w tym momencie obok Sveina przechodził Dmytko z nieprzytomnym Tankredem.

Svein, Dmytko (i Franz i Awerroes):
Svein odetchnął. To był trup, a właściwie dwa trupy wymieszane ze sobą w sposób, który przypominał Spaczeń, o którym słyszało się, a którego się nigdy nie widziało. To ten surowiec, z którego obficie korzystały olbrzymie armie chaosu, które Imperium odparło swego czasu. Nieszczęśnicy, którzy znajdowali się w kuchni zostali wchłonięci jeden w drugiego żywcem i umierali w straszliwych męczarniach, gdy ich organy wewnętrzne funkcjonowały jeszcze obok siebie. Ich twarze zastygły w niemym wyrazie przerażenia, ale oczy wciąż odbijały kosmiczną grozę Spaczenia - który prawdopodobnie był wciąż w ich ciałach! - , a ich ciała ociekały potem i krwią na przemian wchłanianą i produkowaną. W momencie, gdy Dmytko układał nieprzytomnego Tankreda na ławce, a Svein wstawał to nagle spadło na głowę ostatniego z mężczyzn lustro. Co prawda miał na sobie wciąż kaptur, który uratował go przed większymi ranami ale lustro nie należało do najlżejszych. Svein upadł na stół przy okazji lekko obijając sobie twarz [utrata 1 punktu Żywotności] Svein, Awerroes i Dmytko w jednym momencie spojrzeli na okno, w którym paliło się światło. Tym razem było otwarte, a o parapet opierał się ich znajomy z innych Porywań Zwłok: Franz. Widać było, że ma na sobie białą koszulę. Franz pomachał im. Chyba chciał zwrócić na siebie uwagę. Udało mu się. Mniej więcej w tym czasie przestało padać, ale zrobiło się jakby chłodniej. [Franz, Otto i Heinrich jeżeli będą stać w oknie to będą mogli rozmawiać z ludźmi znajdującymi się na patio, czyli w tym momencie: Dmytko, Awerroes i Svein no i nieprzytomny Tankred, ale z nim teraz nikt nie pogada.]

Tankred:

Po tym jak odliczyłeś monety i zawołałeś obsługę zwróciłeś uwagę, że osoby stojące na leżakach zeszły z nich. Odetchnąłeś trochę z ulgą, gdy zauważyłeś, że nie mają na sobie obuwia - to znaczy, że leżaki nie były umazane w gównie. Te wszystkie osoby przeszły pod ścianę i zaczęły przy niej wznosić modły w jednym z południowych dialektów. Nie bardzo rozumiałeś słowa, ale ich gesty nie wywoływały wątpliwości. Frelio uśmiechnął się i odpowiedział:
- No właśnie nie interesuję się, ale takie coś przysłano mi jako mój jedyny spadek po ojcu. On był wielkim alchemikiem, ale wiem, że też interesował się demonologią. Nie wiem czy mam to wypić, czy co to jest. - niestety nie bardzo potrafiłeś mu pomóc, bo sam nie bardzo znałeś się na eliksirach magicznych. W tym momencie obsługa przyniosła to co zamawiałeś wcześniej. Pierwszorzędne wino bretońskie! Nawet nie wiedziałeś, że takie tu mieli. Pod wpływem wina Frelo zwierzył się, że zawsze bał się Spaczenia, a jego ojciec z tym eksperymentował.
- Wiedziałeś, że Spaczeń można rozpuścić w niektórych miksturach alchemicznych? No właśnie niewiele osób o tym wie, a połknięcie tego świństwa skutkuje śmiercią gorszą niż po połknięciu jakiejkolwiek trucizny, gorszą niż cokolwiek możesz wymyśleć.

Edyta (i Edgar i Kirstin):
Zostałaś w kuchni, gdy Edgar i Kirstin wyszli przez drzwi na wprost ciebie na korytarz. Pomimo tego, że drzwi zewnętrzne były otwarte i wpadał chłód deszczu (który zresztą nagle przestawał padać, choć zapowiadało się na coś z goła innego) to na korytarzu było mroźniej, bo to stamtąd dopiero wpadło zimno!

Edgar, Kirstin:
Jak tylko otworzyliście drzwi to odruchowo ukryliście usta w swych podróżnych płaszczach. Na korytarzu było wyjątkowo chłodno. Był mroczny - nie było tu żadnych okien. Poświeciliście sobie jednak i okazało się, że korytarz jest prosty - od drzwi frontowych do tylnych drzwi. Na drewnianej podłodze leżą czerwone dywany, a przy nich stoją wielkie donice z dużymi roślinami liściastymi (nieznanego wam gatunku). Dodatkowo przy drzwiach do jednego z pomieszczeń po obu stronach są stojaki z pełnymi zbrojami płytowymi trzymającymi w swych metalowych rękach halabardy. Wyglądają niemal jakby to były żywe osoby, ale zdradza ich dół stojaka. Sufit tu jest wysoki, a bliżej niego wiszą trofea - wiele czaszek saren, jeleni, łosi i wilków. Pod nimi wiszą obrazy. Dokładne zlustrowanie obrazów zajmie trochę czasu, bo jest ich tu dużo, ale dwa pierwsze (przynajmniej od strony tylnych drzwi budynku) przedstawiają sam budynek i około czterdziestoletniego mężczyznę, za którym, w formacji trójkąta, stoją cztery kobiety - dwie po każdej jego stronie. Kobiety są bardzo podobne do mężczyzny, więc albo są spokrewnieni albo malarz był kiepski. Mniej więcej w połowie korytarza ten przemienia się skrzyżowanie - po obu stronach są schody na wyższe piętro. Nigdzie nie widać zejścia do piwnicy. Na górze słychać, że ktoś chodzi po korytarzu wyżej. Dodatkowo w drzwiach tylnych jest wetknięty od środka klucz - można nim otworzyć te drzwi - wychodzą one na patio.
 

Ostatnio edytowane przez Anonim : 27-08-2016 o 22:48.
Anonim jest offline