Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-08-2016, 15:05   #12
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
Po przyjeździe, Carolina zaprowadziła Davida do swojego gabinetu i podała mu niewielką podłużną paczuszkę. Młody Kainita z uwagą obejrzał zawiniątko.
- Cóż to?
- Otwórz.
- powiedziała z uśmiechem opierając się o biurko.
Delikatnie rozpakował zawiniątko.
W środku zajdowały się dwie spinki do mankietów. Białe złoto 18 karatów, dwa piękne kanarkowe diamenty. Na wewnętrznej stronie, miały niewielki grawerunek róży.
- Dziękuję. Są piękne. - wampir wyjął jedną z nich i zaczął oglądać uważnie. - Naprawdę piękne. - wstał i bez wahania pocałował Carolinę w usta.
- Cieszę…. - tyle udało się jej powiedzieć zanim poczuła jego usta na swoich.
Otoczyła natychmiast jego szyję ramionami i odpowiedziała namiętnym pocałunkiem. Jej dłonie pieściły kark i szyję wampira, gdy oderwała się w końcu od jego ust.
- Idź do siebie, mi amado - dodała tajemniczo.
- Jeśli taka jest twa wola. - pokłonił sie delikatnie, zabrał spinki i ruszył do swojego pokoju.
U siebie zaczął przymierzać nowe spinki. Założone wyglądały jeszcze lepiej, ale musiał zmienić zegarek. Otworzył szufladę. Brzdęknęła obrączka, której nie nosił odkąd zamieszkał z Caroliną. Włożył ją na palec, żeby zobaczyć jak pasuje do spinek. Pasowała idealnie...

****

W niedługi czas po tym, poczuł dziwne uczucie. Coś w środku jego jestestwa ciągnęło go do Caroliny. Czuł jakby ktoś zarzucił wędkę i powoli skracał linkę, nawiając kołowrotek. Chęć znalezienia się przy niej wypełniła jego myśli. Powolnym krokiem wyszedł z pokoju, kierując się w stronę jej sypialni. Drzwi do pomieszczenia okazały się na wpół uchylone, pozwalając przyjemnej melodii przesączać się na korytarza. Z sypialni biło przytłumione światło.
Delikatnie popchnął drzwi, tak by uchyliły się jedynie na tyle by mógł się wsunąć do środka pomieszczenia.
Pierwszą rzeczą ją zobaczył był niewielki parawan rozstawiony pod skosem w stosunku do pomieszczenia, zastawiający drogę do łóżka. Tuż obok niego stał wygodny fotel, ustawiony na wprost łóżka. Pomieszczenie roświetlało kilkadziesiąt świec rozstawionych w różnych punktach sypialni. Przez otwory w parawanie, David mógł zobaczyć Gerarda siedzącego na łóżku, a przed nim bokiem stojącą Carolinę, która powolnymi ruchami właśnie pozbywała się resztek ubrania
Był pewien, że przedstawienie zostało przygotowane specjalnie dla niego. Wpatrzony w rozgrywający się w pełgającym świetle świec spektakl, zajął miejsce w fotelu...


****

David obudził się tuż po zachodzie słońca. Z pierwszym oddechem jego cera się zaróżowiła. Carolina była zimna niczym głaz. Delikatnie odsunął się w nadziei, że jej nie obudzi. Kobieta nie poruszyła się. Podziwiał jej zamiłowanie do snu. Zresztą nie tylko zamiłowanie do snu podziwiał gdy patrzył na jej nagie ciało lekko wypięte w jego stronę. Wstał i podszedł do fotela. Nadal leżała na nim pozostawiona poprzedniego wieczoru obrączka. Wziął ją między palce. Relikt z przeszłości. Symbol tego czego już nie ma w jego życiu. W sumie nie ma już jego życia. To co go czekało było istnieniem. Egzystencją. Pamiętał jak go zdziwiło to słowo gdy je pierwszy raz usłyszał w czasie spokrewnienia. Siedział teraz w fotelu ubrany w swój wygnieciony elegancki strój. Przez obrączkę obserwował ciało Caroliny. Nieskalane teraz żadnym śladem życia. Dwa symbole w tym samym ujęciu. Życie i istnienie. Nie mógł tkwić ciągle między nimi. Wsunął obrączkę do kieszeni. Poprawił swoje nowe spinki. Nowy symbol. Prezent od jego stwórczyni. Manipulatorki. Wybrała go spośród wielu. Jednak to Devonowi dała pić swoją krew. To Leon dostał nawięcej wolnej ręki w Konfesjonale. A cóż dostał David? Jemu namieszała w głowie. Myślał, że ją kocha. Później nie wiedział co myśleć. Wczoraj, gdy postanowił o wszystkim zapomnieć ona zdawała się naprawdę żałować. W dodatku robiła wszystko żeby nie mógł o niej zapomnieć. Teraz spinki będą mu o niej przypominać. Przy każdej wyjątkowej okazji.
Wspominała o Cassandrze i o tym, że ona lubi zdobywać. Tyle, że Carolina też lubiła zdobywać. Zdobyła ich. Zdobyła ghule. Doszła do pozycji starszej klanu. I jej apetyt się nie kończył. Jej wpływy sięgały Wenezueli, skąd już raz wróciła z kołkiem w sercu. Chociaż byli ze sobą tak blisko, to wampirzyca pozostawała dla niego zagadką.
Czas biegł nieubłaganie. W końcu jej ciało poruszyło się. David nie czekając aż do końca oprzytomnieje rzucił:
- Potrzebuję dobrego adwokata. Muszę się w końcu rozwieść, bo w moim - zawahał się - istnieniu jest o jedną kobietę za dużo.
- Amado?
- Carolina podniosła się, usiadła na łóżku, zamrugała i poprawiła rozczochrane,
splątane włosy. Nie przejmując się swoją nagością, zeskoczyła z łóżka i podeszła do lodówki po krew. Upiła duszkiem większą jej część i po chwili odetchnęła głęboko gdy jej ciało się ociepliło a twarz nabrała ludzkiego wyglądu. - Dam Ci namiary. Do tego wystarczy ludzki adwokat. - Przeszła obok fotela i przesunęła dłonią po policzku Davida, jego szyi i karku. Stanęła za fotelem i pochyliła się ponad jego oparciem. Pocałowała zagłębienie szyi Davida, traciła jego płatek ucha.
- Dzisiaj jedziesz do firmy? - dłoń przytulonej Toreadorki zsunęła się na pierś Davida.
- Nie ma takiej potrzeby. Uroki bycia kadrą zarządzającą. Większość załatwiam mailowo. Planowo dopiero za tydzień podpiszemy umowę z tą Piranią - uśmiechnął się, położył dłoń na szyi kobiety i dosłownie musnął ustami jej usta. Posmak krwi po raz kolejny kazał mu podejrzewać, że Toreadorka usunęła z lodówek krew czarnoskórych mężczyzn. - To znaczy, ze zwycięzcą przetargu. Nie wiedziałem, że są wampirzy adwokaci. To muszą być najgroźniejsi z krwiopijców! - żartował.
Carolina zaśmiała się i oderwała od Davida.
- Nie chcesz ich spotkać - zrobiła przerażoną minkę - Zleciłam zajęcie się listą, którą mi przesłałeś. Dostałam też informację, że mamy opcję na lokalizację magazynu. - dodała zostawiając na policzku Davida pocałunek. Podeszła powolnym krokiem do szafy by wybrać strój.- Jeśli chcesz, możemy pojechać go sprawdzić. Dostałam też namiary na hakera, więc to kwestia dogrania czasu kiedy możemy zacząć w przyszłym tygodniu.
Przez chwilę milczała, po czym dodała nie patrząc na wampira, wciąż stojąc nago z dłońmi wspartymi na odrzwiach szafy:
- Za 2 dni jadę do Wenezueli. Chesz jechać ze mną?
Mężczyzna wstał i położył dłonie na jej ramionach. Uwielbiał patrzeć na jej nagie ciało.
- Będę zaszczycony mogąc z tobą jechać, kochana. - Odsunął jej włosy z prawej strony i odsłoniętą szyję pocałował. Tym razem powoli, delektując się jej zapachem i ciepłem skóry - Czy powinienem zabrać kołek?
Carolina wtuliła się lekko w stojącego za nią Davida i odgięła lekko głowę nadstawiając szyję do pieszczot. Ramion nie opuściła, tylko nieco mocniej zacisnęła na drzwiach dłonie. To było interesujące, on ubrany, ona całkiem naga, bez skrępowania wtulająca się niego.
- Miejmy nadzieję, że nie będzie tym razem potrzebny - skrzywiła się i nadstawiła policzek do pocałunków.
Wampir powiódł lewą dłonią po jej biodrze, później powolutku przesuwał dłoń wyżej, delikatnie muskając palcami jej brzuch.
- Szkoda byłoby uszkodzić tak piękne ciało - dłonią nakreślił X na środku jej klatki piersiowej.
Wampirzyca odwróciła lekko głowę by móc spojrzeć na Davida, uniosła lekko wargi by pokazać kły, przesunęła po nich czubkiem języka.
- Obronisz mnie?
Przycisnął się do niej mocno.
- Będę ich straszył z całych sił, aż pozabijają się uciekając przede mną. A jeśli nie zdążą uciec to ich rozjadę samochodem.
Znowu pocałował jej szyję, tym razem wodząc po niej językiem, jak przy zalizywaniu rany. Po czym odsunął się o kilka kroków.
- I nic się nie martw. Nie będę pił twojej krwi jeśli sobie tego nie życzysz.
Stał wyprostowany z rękoma w kieszeniach. Patrzył na nią bez żadnych zahamowań. W głowie miał jeszcze świeże wspomnienie “prezentu” na jej krągłościach. Czuł, że jeżeli natychmiast nie przerwą niewinnej zabawy, to zaraz splotą się w kolejnym miłosnym uścisku.

****

Przeszli do gabinetu, by omówić kwestię wyjazdu.
- Co muszę ze sobą zabrać? Broń? I z kim się będziemy tam spotykać? Ludzie czy wampiry? - Zadawał bardzo konkretne pytania. Ponieważ spodziewał się dłuższej rozmowy usiadł na krześle umiejscowionym naprzeciw biurka.
- Spotykamy się z kilkoma wampirami, aby omówić dostawy broni. Jeśli to nie wypali, broń będziemy rozprowadzać ludzkimi kanałami. Spotkamy się z kilkoma osobami.
Na chwilę zamilkła i popatrzyła na Davida:
- Jedna z nich jest szczególnie niebezpieczna, zbieram na jej temat informacje. Powinnam wiedzieć nieco więcej przed wyjazdem. W każdym bądź razie chcę abyś miał ją na uwadze i używał swej mocy sprawdzania aur. Powiesz mi później co zobaczyłeś. Dobrze? Umiesz korzystać z broni wogóle? - spytała na koniec z lekkim zdziwieniem.
Twarz wampirzycy ściągnęła się lekko w zamyśleniu. Popatrzyła ponownie na Davida jakby pochłonięta myślami.
- Mniej więcej tak, jak grać w golfa. Jak się ma znajomych w ministerstwie obrony i kacuje
się po kilkudniowej imprezie, to trafia się w różne miejsca. Jednym z nich była strzelnica w San Fernando.

David zaczął grzebać w portfelu i wyjął czarno czerwoną kartę członkowską uprawniającą do zniżek na wejście do strzelnicy i zakup ćwiczebnej amunicji.
- Generalnie wiem, z której strony trzymać gnata, żeby nie odstrzelić sobie głowy. Jedyny cel, w który trafiłem w ruchu to papierowa tarcza na szynach. Choć uważam, że moja kiepska forma wynikała z faktu, że nigdy nie byłem na strzelnicy trzeźwy.
- Porozmawiaj zatem z Gerardem. Załatwi Ci broń i podszkoli.

Schował portfel. Strzelnica była częścią jego przeszłości. Maleńką, ale jednak jedną z tych, do których już nie wróci. Karta członkowska leżała na biurku.
- Co to za kobieta? Dlaczego jest niebezpieczna?
- Do tej pory nie udało mi się znaleźć dostatecznie dużo informacji. Nie wiem z jakiego jest klanu. Mój kontakt twierdzi, że jest czysta i że wszystko powie na miejscu. Zobaczymy. Na razie mam jakieś strzępki informacji a i to niewiele dające. Ktoś, kto potrafi tak się zakamuflować, nie jest byle płotką. Normalnie nie pcham się w takie układy, ale mój kontakt nalega. Kto nie ryzykuje, ten nie ma.
- wzruszyła ramionami.
Dalsza rozmowa nie miała sensu. Wszystkiego mieli dowiedzieć się już na spotkaniu. Młody wampir wyszedł do garażu. Ze schowka w swoim samochodzie wyjął stary rewolwer i poszukał Gerarda. Jak się okazało ghul był w kuchni. David bez zastanowienia położył broń na blacie przed mężczyzną.
- Możesz mi załatwić coś lepszego? Jeżeli znajdziesz czas to chciałbym też trochę postrzelać.
 
corax jest offline