Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-08-2016, 19:05   #13
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Caracas


Wyprawa do Caracas pod względem logistycznym była prosta: lot Z T&T trwał niecałe półtora godziny. Niewielki prywatny samolot wynajęty na fikcyjne nazwisko Angelo Nunez, zapewnił transport dla Caroliny, Davida i Gerarda. Podróżowali z niewielkim bagażem. Po jednej walizeczce dla każdego.
W trakcie lotu, Carolina zupełnie casual jak na siebie, włosami upiętymi wysoko, wdrożyła Davida w szczegóły:
- W Wenezueli, no cóż jej większej części, rządzi Camarilla, pod wodzą klanu Toreador -
uśmiechnęła się z dumą. - Inne klany oczywiście istnieją ale są w mniejszości trzymani mocno pod butem tamtejszego księcia, Juliena Luny. Nasze spotkanie odbędzie się ZANIM oficjalnie zaanonsujemy nasz pobyt w Caracas. Jego prawą ręką jest Manon Jimenez. Seneszal. Uważaj na nią, ma dość mocne powiązania z Tremere. Nasz kontakt to Will Lee z klanu Brujah. - rzuciła spojrzenie na Gerarda. - To o jego kontakcie wspominałam w domu. Nie udało się wiele zebrać, bo wszystkie sznurki z poziomu ludzkiego zostały równo przycięte. Z poziomu wampirzego, drzwi również zostały pozamykane.
Carolina podsunęła Davidowi pod nos komórkę ze starym zdjęciem wyciętym z gazety
- Ada Shonno, zaginęła około 50 lat temu, podobno rzuciła wszystko i uciekła z kochankiem, ostatnia znana lokacja: Miami. Miami jest w rękach Sabbatu. - dodała znacząco jakby to miało coś Davidowi mówić - Podobnie jak niektóre obszary Wenezueli, szczególnie jej południe. Dowiemy się więcej na miejscu. Obserwuj i bierz udział w dyskusji, jedziesz jako pełnoprawny członek, ale nie wywalaj wszystkiego kawa na ławę. Na miejscu ustalimy punkt spotkania, na wypadek gdyby coś poszło nie tak. Pytania?
David siedział spokojnie. Założył lekki płaszcz Ostatnio często padało, co było dość oczywiste w porze deszczowej. Na szczęście nie padało gdy startowali. Płaszcz miał jeszcze jedną zaletę. Dużo łatwiej było ukryć zorganizowaną przez Gerarda broń w kaburze. Gdy lecieli Wheatstone zerkał na GPS w telefonie. Drugi raz w życiu miał być w Wenezueli. W zasadzie pierwszy raz w swoim istnieniu. Dopiero po chwili dotarło do niego, że Carolina czeka na odpowiedź. Czuł, że kwestia Sabbatu jest zbyt skomplikowana na ten moment. Zapyta o to kiedy indziej. Kobieta powiedziała mu wszystko co wiedziała. Ostatnio naprawdę odczuwał w jej zachowaniu troskę. Większą niż na początku. Może to przez fakt, że Leon zawiódł jej oczekiwania? A może brakowało jej kontaktu z Devonem, który teraz więcej czasu spędzał z potomkami Malkava? A może chciała tylko Davidowi wynagrodzić wpływanie na jego umysł? Za dużo domysłów. To nie czas i miejsce, żeby się rozpraszać. Całą poprzednią noc trenował rozpoznawanie aur na mieszkańcach willi. Nie chciał w kluczowym momencie zawalić sprawy. Kusiło go, żeby w tym momencie sprawdzić aurę Harpi. Wolał jednak się oszczędzać..
- Tym razem nie mam pytań, kochana.
Z kieszeni wyjął słuchawki, które podłączył do telefonu i uruchomił sobie uspokajającą muzykę.
Po wylądowaniu, przeszli przez lotnisko, które ewidentnie jednym z tych pomniejszych. Jeden niewielki terminal, brak potężnie rozwiniętej infrastruktury, jedna droga dojazdowa, wokół bujna roślinność. Davidowi jawiło się to jak w filmach gangsterskich. Gerard ruszył pierwszy nie bojąc się tworzącego miejscami błocka ani braku wyasfaltowanej drogi. Przyprowadził z niewielkiego parkingu jeepa , który wyglądał jakby przeszedł już nie jedno. David z zaciekawieniem zauważył kilka niewielkich otwórków na karoserii. Pięknie się prezentowały i wampir aż przystanął z obserwując je z ciekawieniem. Ich wzór zaczął w jego oczach wizualizować się we wzór jakiejś cząsteczki. Stał tak dłuższą chwilę aż poczuł mocne walnięcie między łopatkami. To Gerard przyjaznym gestem zaprosił do go środka.
Załadowali się do auta. Gerard prowadził pewnie i spokojnie.
- Z tyłu w skrzyni są kamizelki. Załóżcie je - odezwał się barytonem.
- Co?! - spytała Carolina zaskoczona, patrząc z niedowierzaniem - Na co kamizelki? Przecież….
- Załóż kamizelkę - powtórzył Gerard nawet nie patrząc na wampirzycę.
- Przecież nawet nie mam jak jej schować pod ubraniem - kobieta próbowała się targować.
- To załóż na ubranie.
Gerard spojrzał szybko na Davida w lusterku wstecznym, sprawdzając czy posłuchał.
David wziął w ręce kamizelkę. Sprawdził materiał z którego była wykonana. Kewlar. Lekki. Wytrzymały. Powszechny. Założył kamizelkę bez słowa. Na kamizelce zapiął kaburę. Sprawdził broń, tak jak mu to pokazywał dwa dni wcześniej Gerard. W końcu założył na wszystko swój lekki płaszcz. Wampir w końcu wyjął słuchawki z uszu i zwinął je do kieszeni.
- Gerard ma rację. Załóż kamizelkę. Nie jesteś nieśmiertelna.
Carolina mamrocząc pod nosem o męskiej solidarności założyła kamizelkę:
- Wyglądam jak ludzik Michelina - zamarudziła ponownie.
- Ale za to będziesz mieć brzuch w całości. I chłopaki nie ocipieją.
- Dobrze, tato - Carola pokazała Gerardowi język przekomarzając się z mężczyzną.
- Nie lubisz bezpieczeństwa, prawda? Kasku w Ferrostaal też nie chciałaś.
Carolina rzuciła Davidowi zabójcze spojrzenie:
- W Ferrostaal w końcu nigdzie nie poszliśmy.

Jechali przez około 30-40 minut omijając konglomeracje miejskie, trzymając pomniejszych dróg, gdzie jeep okazał się nieodzowny. David zerkał przez okno widząc na przemian drzewa, krzaki i błoto. Nic szczególnego.
- To co z tym miejscem spotkania jakby coś poszło nie tak?
- Spotkamy się w Academia Militar de Venezuela - powiedział Gerard, podając namiary. - Powołać się na nazwisko Miguel Tondo. To nie jest placówka wampirza, ale Miguel jest wtajemniczony. Zapewni schronienie i krew. Potem skontaktujecie się z chłopakami w sprawie powrotu. No chyba, że obydwoje wspólnie się przedostaniecie do Caracas, to wtedy Carolina może …
- Nie, Carolina woli nie… - przerwała mu wampirzyca. - Trzymajmy się planu.
Wampir odnalazł omawiane miejsce na mapie w telefonie. Oznaczył je jako ulubione i wpisał jego nazwę jako “Miguel Tondo”. Nie specjalnie miał zamiar polegać na swojej znajomości gwiazd w przypadku gdyby coś nie poszło zgodnie z planem.
- Wszystko pójdzie zgodnie z planem. Jeśli nie pójdzie, to mamy plan B. Nie ma sensu dalsze czarnowidztwo.
Radosna pogaducha skończyła się wkrótce, bo GPS oznajmił, że ich wybrany cel podróży był 100 metrów dalej. Gerard zatrzymał samochód i upewnił się, że kamizelka Caroliny jest poprawnie zapięta. Carolina poddawała się zabiegom z miną mówiącą wyraźnie co o tym myśli:
- Już nie matkuj mi tyle.
Gerard zignorował jej słowa i postąpił z Davidem dokładnie tak samo.
- Ok - powiedział, gdy był w pełni usatysfakcjonowany.

Ruszyli wzdłuż drogi, która z prawej strony zamieniła się w niewielki przecinek wśród roślinności.
Na ich powitanie wyszedł Will i uścisnął im dłonie.
- Witajcie, mamy jeszcze chwilę zanim klient przyjedzie.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.

Ostatnio edytowane przez Mi Raaz : 30-08-2016 o 20:36.
Mi Raaz jest offline