Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-08-2016, 20:34   #345
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Liska biegła przez przydrożny las czując, jak liście smagają jej twarz a gałęzie szarpią ubranie. Wiedziała, że powinna uciekać, bo z wyszkoloną drużyną przestępców nie mają szans, że ucieczka z księgą do Candlekeep jest jedynym rozwiązaniem. Mimo to zatrzymała się. Tylko zerknąć jak radzą sobie towarzysze... Tylko mały zerk...

Zgodnie z przewidywaniami szło im fatalnie - Orianna, biedna, piękna Orianna, która po prostu chciała im pomóc leżała na trawie, krwawiąc obficie. Kord, Lilius, Colin, Gnorst... Wiedziała, nie mają szans! Mimo to została, tracąc cenne sekundy na bezużyteczną magię i nieco lepszy strzał, który żadną miarą nie zmienił wyniku walki. Gdy zobaczyła padającego Korda przewiesiła łuk przez ramię i co tchu pognała w kierunku Candlekeep. A przynajmniej tak jej się wydawało, bo przez łzy widziała niewiele.

Nie wiedzieć kiedy dołączył do niej zziajany Tofik. Jej samej też w końcu zaczęło brakować tchu. To biegła, to szła, byleby tylko się poruszać, bo wiedziała, że jeśli się zatrzyma to koniec. Nie dlatego, że nie miała już siły; dni wędrówki - choć nie było ich znowu tak wiele - znacznie poprawiły jej i tak już niezłą kondycję. Po prostu gdyby przestała skupiać się na kolejnych przebytych metrach musiałaby zacząć myśleć o tym, co zostawiła za sobą. Wiedziała, że żałość za - w jakimś sensie - zdradzonymi przez nią towarzyszami byłaby tak wielka, że nie pozwoliła by uczynić jej ani jednego kroku więcej.

Więc szła.
 
Sayane jest offline