Cóż, to po prostu luźny pomysł. Można go oczywiście rozwinąć - Korporacja/Grupa dysydentów/Cokolwiek innego odkrywa planetę nadającą się do zamieszkania bez terraformingu. Korzystając z luki w prawie planetarnym zamierzają ją zasiedlić i dopiero po 20 latach udokumentowanej obecności zgłosić władzom, co będzie funkcjonować przyjęciem planety do imperium/rządu itd pod lepszymi warunkami prawno-podatkowymi. Gracze to ekipa najęta do tej misji, wydawało im się że już lecą, ale było to tylko VR, który miał sprawdzić nie tyle jak sprawdzą się w sytuacji kryzysowej, tylko czy ktoś nie jest rządowym kretem.
W pewnym momencie, podczas któregoś tam dnia trwania symulacji na ośrodek idzie szturm rządowych jednostek. Strzelanina, ludzie padają jak muchy, ktoś odpala program autodestrukcji by nielegalnej stacji badawczo-kolonizacyjnej nie powiązano z pracodawcą.
Idzie odliczanie, gracze się budzą i mają deja vu.
Jedyne co pamiętają, to widok twarzy jakiegoś przerażonego jajogłowego, który mówi im że mają wsiadać na JOK-a (Jednorazowy Okręt Kolonizacyjny) i skakać na ustawione koordynaty... po czym ginie od strzału.
Chcąc nie chcąc, gracze by uratować się od przesłuchań i oskarżeń o zdradę ewentualnie śmierci, muszą salwować się ucieczką. Po drodze zbierają kogo się da... i skok w nieznane. Bez odwrotu.
Tak bym widział wersje rozszerzoną.
__________________ Bez podpisu. |