- Jest w korytarzu, za drzwiami do kuchni, ale jeśli chcemy tam iść, to chodźmy przez wejście, którym opuściłem dom - odpowiedział, nie chcąc po raz kolejny trafić do jednego pomieszczenia z tym cholernym czerwonym poblaskiem. Zastanowił się, usłyszawszy sugestię, że mógł być to dziad alchemika, albo inny krewny. - Mógł to też być obwoźny handlarz, na tym obrazie, ale to zawsze jakaś wskazówka, jeśli jesteśmy dociekliwi. - On nie był, ale cóż, może ktoś się znajdzie. - Chodźmy, wszyscy tym razem, do środka, zobaczmy co robi Kirstin. No i przy okazji, raz jeszcze pytam, co się kurwa dzieje z tą pogodą?