Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-08-2016, 09:05   #347
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Leomunda nie wiedziała ile czasu minęło nim zobaczyła światła w wieżach Candlekeep. Brudna, spocona i zziajana dowlokła się wreszcie do bram twierdzy. Dobrze, że nie wzięli ją za jakąś żebraczkę i nie poszczuli psami!

Choć wiedziała już, że nie może wejść bez "opłaty", nie przygotowała żadnej przemowy, toteż teraz jej umysł teraz pracował gorączkowo. Bała się, że przy bramie odbiorą jej cenną księgę, która nie trafi do odpowiednich rąk. Może w twierdzy jest zdrajca? W końcu ONI skądś wiedzieli, że należy czekać na trakcie na posłańców z biblioteki... Ciężko było uwierzyć, że obozują tu miesiąc czy dwa - choć kto wie?

- Witaj panie - Liska zebrała się w sobie, by mówić jak najbardziej wyraźnie. Muszą potraktować ją poważnie! Na szczęście wykończony Tofik padł tam gdzie stał i nie próbował szczekać. - Przybyłam do pana Chrissvora Woreda. Niosę wieść o śmierci Nyrvera Dytorchy, dla którego pracowałam... pracowaliśmy - głos jej się lekko załamał. - Proszę przekazać mu, że mam księgę, której szukał archeolog. Napadnięto nas na trakcie nieopodal twierdzy, moi przyjaciele zginęli broniąc jej - obejrzała się nerwowo, jakby zza drzew i ją miała dosięgnąć strzała gdy tylko powiedziała o magicznym tomiszczu na głos. - Muszę ją oddać do rąk własnych pana Dytrochy; to bardzo ważne. Proszę mnie wpuścić, albo przynajmniej przekazać mu to, co powiedziałam!
 
Sayane jest offline