Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-08-2016, 10:59   #14
Zaalaos
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
Ulice Sel Natha

Na Podwórzu kręciły się już setki drowich żołnierzy. Dziesiąty dom był świetnie przygotowany do ataku, ale jak się okazało, nie do obrony. Dopiero teraz tłumy wojowników wlewały się do rodzinnego kompleksu Beanthów by zneutralizować najeźdźców.
Para uciekających “Aleanviirów” była już na ulicy gdy za swoimi plecami usłyszeli:
- Łapcie tych dwoje!
Aeriel rzucił okiem za siebie. I warknął wściekle, burzliwie wręcz.
- Musimy się rozdzielić. I jak najszybciej pozbyć się tego… przebrania. - powiedział półgłosem z obrzydzeniem. - Wykorzystaj swe zdolności, zmień się w coś. - wydyszał. - Ja wykorzystam swoje. Spotkajmy się tam, skąd wyszliśmy! - warknął, czekając na reakcję kapłanki.
- To będzie zbyteczne. - odparła kapłanka i wzniosła zwierzęcy zaśpiew. Za ich plecami wystrzeliły we wszystkie strony pajęcze sieci unieruchamiając słabszych, a spowalniając silniejszych oponentów. Rozproszyło to równocześnie zaklęcie które do tej pory kryło ich przed wzrokiem postronnych. - Sugerowałb… Sugerowałabym jednak utrzymać spore tempo.
- Musimy zgubić ogon. - powiedział, skręcając w pierwszą alejkę. - Przydałoby się teraz znaleźć na dachach… - mruknął, spoglądając na trzymaną przezeń głowę i ociekające krwią serce trzymane przez kapłankę. - Jak cholera… - dodał półgłosem.
Za plecami uciekinierzy słyszeli świst przelatujących bełtów oraz recytacje magicznych inkantacji. W pewnym momencie Soldan wrzasnął przeraźliwie, gdy magiczna błyskawica uderzyła w jego pancerz. Mężczyzną rzuciło na ziemię, jego kończyny wygięły się w spazmie, włosy stanęły dęba. Wszędzie tam, gdzie jego ciało stykało się z czymś metalowym, czy to zroją czy bronią, jego - to znaczy skóra Aleanviirskiego fechmistrza, dosłownie się upiekła. Soldan mógł zwlec się z kolan tylko ostatnim wysiłkiem woli. Na przeciw was znajdowała się ulica, którą tu wcześniej przybyliście.
- W takim razie w górę fechmistrzu. - odparła elfka i uniosła się w powietrze, korzystając z magii zawartej w insygniach Ósmego Domu. - Postaraj się unikać innych czarów, nie mam zamiaru dźwigać twojego trupa do Matki Opiekunki.
Trafiony błyskawicą Soldan zaklął tak siarczyście i potężnie, że na jego wrogów dosłownie spadła sama Lolth. W myślach, oczywiście, bo starając się zachować resztki trzeźwego myślenia skręcił gwałtownie i dopiero wtedy użył insygnium.
Para drowów znalazła się na dachu dwukondygnacyjnej budowli. Dokładnie widać było hordę wylewającą się z wyrwy w murze. Zastępy żądnych zemsty Beanthów dowodzone przez kapłanki i czarodziei ruszyły w kilku kierunkach. Kij w mrowisko został wsadzony, teraz trzeba było ponieść konsekwencje. W stronę budynku na którego szczycie ukryli się uciekinierzy, podążało przynajmniej trzydziestu wojowników.
Kapłanka westchnęła lekko i położyła dłoń na ramieniu fechmistrza. Po krótkiej modlitwie poczuła jak lecząca energia przelewa sie przez jej ciało i wlewa w mężczyznę. Usatysfakcjonowana włożyła serce Pierwszej Córki do kieszeni w swoich szatach.
- Chciałeś zobaczyć jak przyjmuję inną formę. Doczekałeś się. - mruknęła i opadła na czworaka. Ciało skręciło się w agonii pomiesznej z ekstazą, skóra pokryła się czarną szczeciną pod którą wykwitła chityna, a z odwłoka wystrzeliły dodatkowe kończyny. Fechmistrz patrzył w cztery pary oczu pająka. Bestia zaklekotała żwaczkami i przyłożyła odnóże do “ust” jakby sugerowała żeby mężczyzna nikomu o tym nie mówił.
Seldon z nieskrywaną satysfakcją patrzył, jak mężczyzna dostępuje łaski Lolth. Czyli to jednak była prawda, ich rasa nie musiała być wiecznie pod batogiem kapłanek. Westchnął, czując jak energia rozlewa się po jego ciele, lecząc niektóre rany. Nie bardzo wiedząc, w którą stronę się teraz udać, pokazał kapłance palcem w górę, jak się pytał, czy pod postacią pająka może bezpiecznie skryć ich wśród stalaktytów.
Bestia zaklekotała odnóżami i ruszyła po wieży pobliskiego budynku w górę. Poruszanie się w tej postaci było komicznie proste, w szczególności w społeczeństwie drowów, gdzie budynki nie raz były strzeliste i łączące podłogę z sufitem jaskini.
Pościg dopadł już przyuliczne domy. drowie oddziały otwierały właśnie koniakiem drzwi do budynku na którego dachu znajdował się Seldon.
Pająk-Zeeya spojrzała na nadciągający pościg i spokojnie ruszyła po suficie jaskini w kierunku Dziewiątego Domu. Przeskakiwała z cienia do cienia by uniknąć zauważenia, ale prawdę mówiąc czy w społeczeństwie drowów znajdzie się ktoś kto będzie śmiał podnieść na nią rękę? Wątpiła.
Seldon ruszył biegiem za pajęczakiem, warcząc pod nosem.
- Mogła mnie zabrać na grzbiet… Pościg był zaś już coraz bliżej. Zeeya pod postacią pająka oddalała się, a Seldon nieudacznie starał się ją dogonić. Kiedy fechmistrz wspinał się po ścianach, czterech Beanthów wkroczyło na dach, jeden z nich, gdy tylko spostrzegł uciekającego drowa wystrzelił w jego stronę z ręcznej kuszy. chybił, na razie…
Zeeya-pająk westchnęła w myślach, ponieważ ta forma jej na to nie pozwalała. Zawróciła w kierunku fechmistrza i wbiła żwaczki w jego ubrania, tak aby wyglądało to tak jakby go atakowała. Zdobycz pająka była równie święta jak sam pająk, wątpiła by drowy były zainteresowane pościgiem gdy ich cel będzie martwy. Albo przynajmniej taki udawał.
Żołnierz Beantów który początkowo skrzywił się po oddaniu chybionego strzału teraz uśmiechnął się podle, naciągał kuszę przygotowując kolejny bełt.
- Pojebało cie Revin? - przerwał mu jeden z kompanów - chcesz tym razem trafić w pająka? przecież możemy po prostu popatrzeć jak skurwiel jest wpierdalany na żywca. - zauważył, a pozostała dwójka przytaknęła.
Pajęczyca wbiła się delikatnie w skórę drowa i powoli zaczęła go ciągnąć w górę ściany. Z trudem powstrzymywała się przed wstrzyknięciem trucizny w jego krwioobieg. Całość musiała wyglądać widowiskowo, liczyła na to że piechurzy się zwyczajnie znudzą i pójdą szukać roboty gdzie indziej.
Seldon może nie był świetnym aktorem, ale próbował ocalić skórę. Cóż z tego, że musiał zaciągnąć dług u Zeeya’i, które pewnie niedługo krwawo spłaci. Szepnął tylko pająkowi: - Wykorzystaj sieć… - po czym, udając omdlenie, rozluźnił mięśnie i zwiotczał.
Stojąca na dachu czwórka Beanthickich żołnierzy przygadała się pracy pająka.
- Zajebiste - skomentował jeden a drugi mu przytaknął.
- Jesteście pojebani. - odpowiedział zaś trzeci.
- To co robimy? - spytał czwarty. Pierwszy zerknął na niego.
- Chcesz wyszarpywać pająkowi ścierwo z zębów? droga wolna… chodźmy lepiej szukać tej Aleanviirskiej suki.
- skąd wiesz że to Aleanviirka? -
spytał trzeci, pozostali popatrzyli na niego jak na wariata.
- Ty Nym na prawdę jesteś z farmy wzięty, przecież miała te same insygnia co ten denat - wskazał na “pożeranego” Seldona. Cała czwórka krótko po tym opuściła dach budynku dołączając do reszty sił przeszukujących okolice.
Gdy tylko upewnił się, że drowy się oddaliły, Seldon ponownie się naprężył, niemal niedowierzając w ich szczęście. Spojrzał w górę, w ślepia pająka i powiedział: - Musimy dostać się do domu. Dotrzeć do Duaglotha i odzyskać własną skórę. Jakieś pomysły? - wręcz warknął. - Będziesz w stanie powtórzyć tę sztuczkę ponownie przy naszej rezydencji?
Bestia puściła Seldona gdy upewniła się że ten trzyma się mocno ściany. Skinęła głową i przyłożyła jedno z odnóż do chropowatej powierzchni i znowu zaczęła się zmieniać. Po chwili fechmistrz patrzył w oczy Pierwszej Córki.
- Paskudnie smakujesz fechmistrzu. - zwróciła się do mężczyzny i położyła dłoń na jego barkach. Wzniosła cichy zaśpiew, a mężczyzna poczuł jak jego stopy zaczęły silniej przywierać do podłoża. - Przez godzinę będziesz wstanie poruszać się po każdej powierzchni, nawet pionowej, czy do góry nogami. Sugeruję żebyś zapomniał o wszystkim co dzisiaj widziałeś. - rzekła, ponownie zmieniła się w pająka i ruszyła w górę ściany i dalej po suficie w kierunku Dziewiątego Domu.
Fechmistrz tylko pokręcił głową, zgadzając się z kapłanką. Bez słowa ruszył za nią, pilnie odmierzając uciekający czas.
 
Zaalaos jest offline