Aria, mimo zasłyszanych przez Karla plotek, rozkoszowała się leśnym duktem. Drzewa w skupiskach pachniały przyjemnie i nieco oszałamiająco, ale w dobry sposób. Lubiła miasto i jego zgiełk, a do zapachów i wszędobylskich spojrzeń można było się przyzwyczaić. Jednak w trasie myśl o mieście zawsze wydawała się mniej przyjemna. Otaczająca ją natura stanowiła o wolności. Nie musiała wracać w żadne konkretne miejsce, zajmować się nudnym życiem córki straganiarza, czy kogokolwiek innego. W trasie była sobą. Nie musiała udawać żadnej innej Arii. Tak, szkoda, że rodzice nie dożyli jej szczęścia, ale można by pomyśleć, że ich śmierć była wpisana w los rudowłosej. To było jej przeznaczenie, te dukty, lasy, pola i spanie pod gołym niebem.
Humor dopisywał najemniczce również ze względu na doskonałą pogodę, gdyby na jej głowę lały się strumienie deszczu, na pewno nie cieszyłaby się z ciężaru plecaka, czy pobrzękiwania sprzętu w tymże, tak, jak teraz. Widmo ataku bandytów też nie było w stanie zmyć uśmiechu z twarzy Arii. Była w końcu pewna swoich umiejętności oraz nie obawiała się wbić stali w ciału, jeśli ktoś ją do tego zmusił. Spodziewała się, że z Zorą naprawdę dadzą sobie radę z takim zagrożeniem, lekko i minimalnie mając na uwadze, że nie mogą być jednak za pewne siebie. Zasadzka zawsze była czymś, co mogło zupełnie odwrócić losy walki i mogła się ona skończyć na dobre, nim się jeszcze zaczęła. Dlatego mimo samozadowolenia, przeczesywała uważnie wzrokiem leśne ostępy oraz była w stanie lekkiego “napięcia”, gotowa zareagować w ciągu sekundy na okoliczności.
To, co jednak zauważyła zupełnie zwarzyło jej humor. Wilk bez wątpienia napoczął ciało i był bardzo wyraźnie niezadowolony z tego, że ktoś mu przeszkadza w posiłku, co również głośno afiszował warkotem i toczeniem piany z pyska. Dało się również zauważyć, że trup nadal miał na sobie ubranie, łącznie z butami. Można więc było założyć, że to nie bandyci pomogli mu rozstać się z życiem, ci nie zostawili butów…
Aria bardzo, bardzo powoli przesunęła się tak, aby stanąć przed Karlem. Wiedziała, że zdąży sięgnąć po nóż, jeśli zajdzie taka potrzeba, ale głównie chodziło jej o to, żeby w razie czego to na nią wilk rzucił się najpierw. Ranny klient - to nie robiło dobrze w interesie.
- Sugerowałabym spróbować go ominąć - powiedziała cicho, w stronę swojej towarzyszki i Karla. - Zora, bądź gotowa do strzału, jeśli się rzuci. - Dodała, powoli przesuwając ręce w stronę noży.
__________________ "First in, last out." Bridgeburners |