Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-08-2016, 21:39   #15
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Caracas, Noc druga.

Następnego wieczoru po obudzeniu zobaczył smsa:
Cytat:
Czekamy w safehouse, kiedy będziesz? G.
David po raz pierwszy od dawna nie wykorzystał krwi, żeby dopalić swój wygląd. Wstał. Blady niczym trup i wyszedł z pokoju gościnnego w apartamencie Ady.
Siedział tam już Wiktor, który skinął mu w milczeniu głową. Ady nie było.
- Dobry wieczór. Dziękuję, że mogłem przenocować. Będę się zbierał. - powiedział powoli zmierzając do wyjścia.
- Nie ma problemu. - Wiktor odprowadził Davida do windy.

Wyszedł z hotelu i ruszył ku umówionemu miejscu spotkania. Po drodze odpisując na SMS krótkim “już jadę”.
Nie napotkał problemów po drodze i dotarł bezpiecznie do budynku. Na zewnątrz kręcił się Gerard, paląc papierosa.
- No jesteś. Wszystko w porządku?
- Nie pal tego gówna, wiesz ile w tym jest substancji rakotwórczych? Gdzie
Carolina? Ze mną w porządku. A z wami?

- Carolina jest w środku. Chodź zaprowadzę Cię - rzucił niedopałek i przygniótł go buciorem.
Poprowadził Davida do niewielkiego pokoju. Przez drzwi dobiegał głos Caroliny rozmawiającej z kimś przez telefon.
Gerard otworzył drzwi i wpuścił Davida do środka. Carolina widząc potomka, przerwała połączenie i podeszła do niego. Przytuliła się i przyciągnęła jego twarz do pocałunku. Dłońmi zaczęła przesuwać po jego ramionach i ciele:
- Cały jesteś? - spytała - Jak było?
Gdy jej ciepłe dłonie wodziły po jego martwym i zimnym ciele czuł się nieswojo. Wiedział już dlaczego przy niej tak starał się udawać człowieka.
- Zaprosili mnie do siebie na imprezę. Wiesz, body shoty z wampirzej krwi spijane z cienistych macek. Wiktor opowiadał dowcipy. Ekstra. Naprawdę - Jak zwykle gdy David był zdenerwowany ironizował.
- Co to jest ten Sabbat? I jak nasza szacowna księżna zapatrywałaby się na naszą współpracę z nimi?
- Sabbat?- Carolina zmarszczyła brwi - To konkurencja Camarilli. Księżna i książę Caracas raczej nie patrzą pozytywnie. Ale Ada i Wiktor … - Carolina odsunęła się od Davida i założyła ręce na piersiach - odeszli z Sabbatu. Są poszukiwani przez Sabbat. Will w końcu wykrztusił informację, gdy go ...przycisnęliśmy.
Wampir miał wrażenie, że tym eufemizmem jego mentorka zasłoniła stwierdzenie: “zrobiliśmy mu wodę z mózgu”. Nie chciał jednak komentować jej metod. I tak była mu dużo bliższa, niż poznani zeszłej nocy uciekinierzy z Sabbatu.
- Możemy już wracać? Czy mamy tu jeszcze jakichś kupców na ładunki?
- Możemy, ale możemy też umówić się na spotkanie z Julienem. Możemy od razu załatwić kwestię przerzutów i miałbyś szansę na poznanie kontaktów tutaj. Co wolisz?
David usiadł. Musiał przed sobą przyznać, że bardzo cieszy się z tego, że jego mentorka jest cała i zdrowa. Wampiry z którymi spędził ranek były co najmniej dziwne. Dość jednoznacznie sugerowały mu, że w Camarilli nie ma przyszłości. Z tym, że on ledwo pół roku nie żył.
- Przepraszam - zasłonił twarz, wziął kilka głębokich wdechów, krew zaczęła krążyć w jego ciele. Powoli jego kolory zbliżały się do ludzkich.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że jesteście cali. Co tam się wczoraj stało? I
owszem, chciałbym poszerzyć moje kontakty.

- Gerardzie, możesz załatwić spotkanie?
- Jasne - Gerard wyszedł wybierając numer zaś Carolina usiadła Davidowi na kolanach i uniosła jego twarz do góry.
- Przepraszasz za co, mi amado? - spytała spoglądając mu w oczy - nic złego nie zrobiłeś.
David odsłonił twarz.
- Za to, że tak wyglądałem. Za to, że się przestraszyłem tych dziwnych macek. Zostawiłem was. Mogło wam się coś stać.
Objął kobietę w pasie i przycisnął do siebie. Twarz położył na jej piersiach.
Carolina pogłaskała Davida po karku i głowie:
- Nie masz za co przepraszać. Martwiłam się o Ciebie, dobrze, że nic ci się nie
stało. Dobrze cię potraktowali? -
dopytywała się Carolina trącając nosem ucho mężczyzny.
Zaśmiał się cicho czując jej dotyk na uchu.
- Tak, nie zrobili mi nic. Napoili krwią jakiegoś “niegodnego” wampira i zadawali wiele pytań.
Jego uścisk wokół jej talii stał się mocniejszy.
- Hmmm? - Carolina odsunęła nieco twarz na słowa o krwi wampira - jakiego
niegodnego? Piłeś z innego wampira? Dużo? Unicestwili go przy Tobie? -
zadawała gwałtownie pytania.
- Piłem z paczki. O tyle - pokazał kciuk i palec wskazujący rozstawione na około cztery centymetry - jeden kieliszek. Mam chuchnąć? Wiktor powiedział, że nie zasłużył na przemienienie i teraz jedyny pożytek jaki z niego został to krew.
- David, to nie jest śmieszne - ofuknęła go gniewnie - Sam wiesz co znaczy pić z innego wampira. Wczoraj podobno zaatakował ich były członek watahy, który według Wiktora miał coś w rodzaju bonda do Ady. To nie jest dokładnie to samo co więzy krwi, nie znam się na tych sabbackich kwestiach. - wyjaśniała ze zmarszczonymi brwiami - Podobno różnica wynikała z innych światopoglądów. Jak jest naprawdę, muszę poszperać ale to zajmie trochę. Nic Ci nie powiedzieli na ten temat?
- Jakoś tak nie pytałem - David uniósł brwi - chcieli czegoś ode mnie. Jestem pewien. Sprawdzali mnie. Zadawali pytania i w większości wypadków moje odpowiedzi ich satysfakcjonowały. W końcu powiedziałem, że mają przejść do rzeczy. No i wtedy Ada przerwała przedstawienie. Zresztą już świtało.
- Sprawdzali? O co pytali?
- Czym się zajmuję w tym naszym układzie. Od jak dawna siedzę w przemycie. Kiedy mnie przemieniono. Czy jesteś moim mentorem. Czego oczekuję od wiecznego życia i jaki mam na nie plan. Gdzie widzę się w ich Watasze za 10 lat. - David pozwolił sobie wpleść ostatnie pytanie żeby rozbawić mentorkę.
Zamiast tego, Carolina zmierzyła go ostrym spojrzeniem.
- To nie jest zabawne - zamyśliła się - Trzeba się dowiedzieć, czego chcą. Rekrutować? Ale do czego? Skoro odeszli z Sabbatu, to co chcą od Ciebie? Nie mów nikomu o tym. - machnęła dłonią - sam z resztą wiesz. Za samo posądzenie o kontakty z Sabbatem, możesz zginąć.
- Domyśliłem się, że to nie zabawa. Tej kobiecie wyrastała ciemność z pleców.
Taka… -
szukał słowa - namacalna! tak gęsta, że można ją bylo dotknąć. Wolałbym ich wiecej nie spotkać. Zresztą tobie też nie jest na rękę ta wymiana, prawda? Widziałem jak reagowałaś na naszego łącznika gdy dowiedziałaś się z kim będziemy handlować.
- Nie jest - mruknęła Carolina wtulając twarz w szyję Davida - to mi dziwnie pachnie. Dlatego pogadajmy jeszcze z Julienem. Może on będzie chciał skupować. Wolałabym tę opcję. Co za dużo to niezdrowo.
David głaskał ją delikatnie po bujnej fryzurze.
- Z punktu widzenia samego interesu ważna jest dywersyfikacja klientów. Jeżeli będziemy sprzedawać tylko w jedno miejsce, to łatwo możemy stracić dochody.
Druga ręka Davida wsunęła się pod koszulkę Caroliny i zaczęła gładzić ją po brzuchu.
- Jakby nie było, potrzebujemy Ady i Wiktora przynajmniej na początku.
Jeśli Julien będzie zainteresowany to będziemy mieć jego oraz kartel. Nie wiem czy tak bardzo potrzebujemy Ady i Wiktora. Chyba, że puścimy te transakcje przez kartel. Ale tak czy siak powiązania będą bliskie. Na tyle bliskie, żeby dotrzeć do Ciebie i do mnie. Muszę to przemyśleć.

- Sądzę, że ta para to dla nas troche za duże ryzyko. I dziwi mnie fakt, że zaakceptowali bez wahania cenę blisko ośmiokrotnie wyższą od rynkowej. Ten towar jest wart trzy, może pięć razy więcej niż C4. Ale nie osiem. I chyba to mnie zaniepokoiło. Przecież nie jestem tak dobrym negocjatorem, prawda?
Carolina dmuchnęła mu w ucho ciepłym powietrzem, gdy parsknęła śmiechem:
- No wiesz… powinnam się teraz obruszyć?
- Nie wiem. To ty pokazałaś mi jak negocjują wampiry - dłoń przeszła na plecy gładząc jej ciało tylko opuszkami palców.
Carolina uśmiechnęła się jakby na wspomnienie:
- Co robisz? - spytała ciekawie czując lekką pieszczotę
- Ja? - palec wskazujący wędrował wzdłuż kręgosłupa ku dołowi - Rozmawiam z moją partnerką… biznesową, na temat rozwoju naszej działalności - opuszek drażnił delikatne włoski na ciele dziewczyny. Na chwilkę powędrował nawet za pasek kobiety. Po czym ślad dotyku zniknął równie nagle jak się pojawił.
- Mhmmmm - powiedziała z lekkim, żartobliwym przekąsem na twarzy - O! Już koniec rozmów?
- No, czeka nas spotkanie z tym Julienem, tak? Nie powinniśmy się jakoś przygotować?
Carolina westchnęła i wstała z kolan Davida.
- Oczywiście, że tak. Jedziesz spotkać swego dziadka w końcu - mówiąc to odwróciła się plecami do mężczyzny i pochyliła nad walizką. Zaczęła grzebać w ciuchach.
David przełknął ślinę.
- Tak tylko pozwolę sobie zapytać, - przysunął się blisko pochylającej się wampirzycy - czy on też uczył swoją potomkinię jak negocjują wampiry?
Carolina zacisnęła usta.
- Jego nauki były … - zamrugała szybko - … bardziej rygorystyczne. Dlatego nie był moim mentorem zbyt długo.*
Drobna dwuznaczność odbiła się ukłuciem zazdrości gdzieś głęboko w głowie Davida.
- A ty nie jesteś wobec mnie rygorystyczna? Czyli będziesz długo mym mentorem. To chyba dobrze?
Carolina popatrzyła na potomka z nieodgadnionym wyrazem twarzy:
- Jeśli nie jesteś zadowolony, mogę poszukać kogoś innego.
Zagryzł zęby. Nie znosił gdy się bawiła tą swoją władczością.
- Przecież to ty mnie wybrałaś. Jeśli zechcesz się odwrócić, to przyjmę to na klatę
- prawie przycisnął się do niej prężąc swoją klatkę piersiową, po czym ją objął.
- Ale jeśli mogę, to wolę zostać - mrugnął okiem.
Carolina złapała go za wyprężoną klatę i wtuliła się w niego mocno. Aż wypchnęło mu to powietrze z płuc. Zacisnęła ramiona wokół jego pasa.
- Dobra odpowiedź - mruknęła mu w splot słoneczny - i tak bym Cię nie puściła. - ugryzła go przez materiał koszuli i skrzywiła się - Idź, weź prysznic.
- Taa, przyda mi się. Wczoraj biegałem po lesie. Nie chcesz mi umyć pleców? -
Odwrócił się i zdał sobie sprawę, że nawet nie wie gdzie jest prysznic.
- A zdążysz skończyć w 20 minut? - spytała niewinnie.
- Nie bardzo wiem jak jestem brudny. - Zdjął płaszcz i koszulkę. Już z nagą klatką piersiową stanął przy wampirzycy i zapytał:
- A jak szybko umyjesz moje plecy?
- Hmmmm…. 10 minut powinno starczyć, żeby odszorować ten brud -
uśmiechnęła się nieco bardziej rozluźniona.
- Prowadź do prysznica, a ja pomyślę jak zagospodarować pozostałe 10 minut. Może Tobie też trzeba coś wymyć?
- Tak, brzuszek - powiedziała z minką małej dziewczynki - bo niedobry pan mi go upaćkał brudną łapką - i pociągnęła Davida do łazienki po drodze pomagając mu się pozbyć spodni i bielizny.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.

Ostatnio edytowane przez Mi Raaz : 30-08-2016 o 20:36.
Mi Raaz jest offline