Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-08-2016, 12:25   #43
Miczo
 
Reputacja: 1 Miczo nie jest za bardzo znanyMiczo nie jest za bardzo znanyMiczo nie jest za bardzo znanyMiczo nie jest za bardzo znanyMiczo nie jest za bardzo znany
Nowy dzień
Poranek kolejnego dnia...
Ze stogu siana wygrzebała się Yoshiko. Włosy potargane we wszystkie strony przyozdobione złotymi łodygami zbóż.
Zaspany wzrok przeleciał po miejscu w jakim się znalazła. Stajnia, stóg siana, dzięki bogu stanowiący zapas jako wyściółka pod zagrody. Zawsze mogła trafić do zagrody z jakimś koniem i złapać kilka pcheł. Blaszak spał pod ścianą tuż przy wrotach. A właściwie nie wiadomo czy spał czy po prostu się wyłączył. Siedział po turecku oparty o ścianę i wyglądał jak robot lub futurystyczny kombinezon czekający na założenie.
Nigdzie nie było śladu po pozostałej dwójce więc zapewne włóczyli się całą noc lub odeszli w dalszą podróż. Z resztą dla Yoshiko nie było to teraz ważne. Wczorajsze rozmowy i plany na niewiele się zdały i skończyła tutaj, tak jak i troskliwy Sigma, który postanowił zostać, na razie, przy niej.
Chwila zamyślenia, próba przypomnienia sobie wczorajszego dnia w pełni ogółu i drobnych szczegółach. Oj, wiele się działo. Jeszcze raz obejrzał miejsca zranienia i ciało pozbawione blizny.
Ostatnią czynnością przed wstaniem z nadzwyczaj wygodnego legowiska było spojrzenie szukające stajennego.
Starszy jegomość w płaszczu, który wskazał jej miejsce do spania. Jego słowa zapadły jej w pamięć.
“W tym świecie możesz być kim tylko chcesz, robić co tylko chcesz i żyć jak ci się tylko podoba. A gdy czegoś będziesz potrzebować będziesz musiała wymyślić i znaleźć sposób by to sobie zapewnić. W tym świecie każdy podąża własną drogą...” - niby proste i oczywiste, a jednak pozwoliło to na w miarę spokojny sen.
O świcie do stajni wszedł Su. Do nogi goblina przywiązanej u pasa (której zapach zaczynał dość mocno dawać się we znaki) dołączyły dwa koty. Zmiennokształtny zasnął co prawda jeszcze na krześle w karczmie, ale obudził się w zaułku. Otoczony ciemnościami nocy postanowił wykorzystać okoliczności by zapolować. Zmodyfikował więc swój zmysł węchu, by ten doprowadził go do ulubionego posiłku - a gdy było już po wszystkim, by odnaleźć po zapachu swoich towarzyszy.
Mężczyzna przyglądał się z trudem budzącej się Yoshiko. Jemu nie przeszkadzał sen w żadnych warunkach, dziwił się więc reakcji dziewczyny. Po chwili spytał się łagodnie, odwiązując rudzielca od pasa i wyciągając go do przodu:
- Chcesz trochę?
-Podziękuję- odparła dziewczyna krzywiąc się nieznacznie. Nie przepadała za kotami, ale mimo wszystko widok nie należał do najprzyjemniejszych- A gdzie Buu?- zapytała po chwili- myślałam że został z Tobą.
- Nie wiem. Gdy zasnąłem, wszyscy byliście ze mną, ale gdy się obudziłem, byłem już zupełnie sam.
-Mam nadzieje że nie rozpłynął się jak Kasad.. Co chciałbyś robić Su? Masz jakieś plany w tym świecie?- zapytała, chodź poniekąd spodziewała się co usłyszy w odpowiedzi.
- Koty! - zmiennokształtny wyrzucił ręce przed siebie z entuzjazmem, który byłby bardziej na miejscu u dziewczynki, którą był wcześniej. - Choć właściwie… Su nigdy przedtem z nikim nie rozmawiał. Ani nigdy nie opuszczał swojego zaułka. Tutaj Su spróbował nowego jedzenia… widział nowe zwierzęta… poznał nowe słowa… nauczył się robić nowe rzeczy ze swoim ciałem. Myślę, że cokolwiek Su będzie teraz robić, będzie dla niego dobre.
Dla zmiennokształtnego, takiego jak Su, zmiana kompozycji swojego ciała jest błahostką. Ciężko to jednak robić bez żadnego planu. Na przykład, gdyby próbował zwiększyć swoją siłę nie mając pojęcia, jak działają jego mięśnie, zapewne po prostu zwiększyłby ich masę. I gdy następnie spróbowałby się poruszyć, zerwałby sobie ścięgna, które nie wytrzymały by nowego, wyższego obciążenia.
Żeby zmienić jakąś część ciała w taki sposób, by była ona funkcjonalna, trzeba z niej jednocześnie korzystać. A teraz Su po raz pierwszy w życiu intensywnie wykorzystywał swój intelekt. I choć nadal wypowiadał się dość infantylnie, uważny obserwator zdziwiłby się, jak wielkiego postępu dokonał raptem w dwa dni od przybycia do Międzyświata.
-To może pomożemy Sigmie?- zapytała dziewczyna- ja też nie mam konkretnych celów w tym świecie, a może uda mu się przypomnieć swoją przeszłość?
- W porządku. Wiesz, gdzie on jest? On nie pachnie, więc nie dam rady go znaleźć. Chyba, że był tutaj, wtedy będzie miał na sobie zapach tego… - zmiennokształtny zrobił krótką pauzę, nie mogąc znaleźć słowa - tej ściętej, wysuszonej trawy.
-Spieszył się i nie wiem gdzie wyszedł, ale spał więc powinien pachnąć sianem- wyjaśniła podając przy okazji nowe słowo.
- W takim razie chodźmy. Zobaczymy, gdzie nas doprowadzi ten zapach.
(to teraz już pod nagłówkiem sigmy. Co można trzeba by wstawić na forum
Jak sa gdzieś u góry luki czy trzeba by coś poprawić to dajcie znać co konkretnie)

PORANEK SIGMY, Karczma
Po wybudzeniu Sigma popędził czym prędzej do karczmy, mając w nadziei, że zastanie tam dziewczynkę z krzyżem, nazywaną przez barmana Kilione. Poprzedniej nocy nie spał on nic, tylko siedział w bezruchu, bał się snu, koszmaru czy cokolwiek to było kiedy to został wyłączony. Pamięć o tym motywowała go do dotarcia do karczmy jak najszybciej.
W karczmie przebywał akurat Lion, zajmujący miejsce właściciela. Wspomniany udał się po zapasy.
- Panienka Kilione powiadasz? - zapytał, spoglądając zdziwiony na dziewczę siedzące po prawicy Sigmy.

- W jakim celu mnie szukasz, nieznajomy? - zapytała powijając kawę nad otwartą księgą.
- Wpierw chciałbym przestać być nieznajomym, nazywam się Sigma, a przynajmniej tak myślę, że się nazywam…
- Kilione Faust.
- Jak pewnie się domyśliłaś, mam problemy z pamięcią, i słyszałem od barmana, że jesteś w stanie mi pomóc.
- To mogło być niedopowiedzenie. Nie zajmuję się czyimiś problemami. Jestem wszak wiedźmą, ale magia nie jest w stanie zdziałać wszystkiego. - Gdy odpowiadała, wciąż nie przestawała czytać księgi. Nie obdarzyła Sigmy nawet drobnym spojrzeniem. - Co innego gdybyś był duszą. Je jestem w stanie uświadomić o swej egzystencji.
- To może być problem, ostatnio cały czas o nich słyszę, i nie zrozum mnie źle, może nic nie pamiętam ze swojej przeszłości, ale na pewno nie było tam żadnych dusz, dlatego podchodzę do nich trochę sceptycznie. - Sigma, lekko zawiedziony nie poddał się i po chwili dodał. - Nie da się nic zrobić? To znaczy Kilione, zostałaś polecona przez barmana, możesz chociaż spróbować?
- Skoro Barman tak twierdzi. Zamknij oczy, zobaczę co da się zrobić. - zamknęła księgę i spojrzała na stalowego.
Jeszcze nim zamknął oczy widział że kładzie rękę na jego torsie. - A teraz postaraj się spojrzeć w przeszłość wszystkie urywki wspomnień mogą się przydać.
Stalowy po prostu podążał za instrukcjami, nie wiedział czego się spodziewać, czy za chwilę dowie się wszystkiego, czy może nadal będzie w niewiedzy. Pierwsze co niechętnie sobie przypomniał to wczorajszy sen, o ile to tak można nazwać, było to coś do czego nie chętnie wracał myślami.

Biały pokój, a może w pokoju coś było, jednak ten nie zwracał na to uwagi? Jedyna rzecz wyróżniająca się w pokoju to telewizor. Wyświetlał on jedynie szary szum, jednak poza charakterystycznym dźwiękiem towarzyszącym temu zjawisku było słychać jakby niewyraźny, może nie dostrojony głos. Jedyne słowa które dało się wychwycić to: - [...] koniec jest bliski [...]
- Fumu. Spróbuj przypomnieć sobie twarze, osoby, wydarzenia. - Mówił kobiecy głos - spróbuj jeszcze raz przypomnieć sobie emocje jakie czułeś.
-Niestety na tą chwilę sam jestem w stanie sobie przypomnieć tylko tyle, żadnych znajomych twarzy, nawet głosów, nie wiem jak to interpretować, może ten koniec właśnie nadszedł, i dlatego trafiłem tutaj?
- Prawdopodobnie. - Odparła obojętnie.
Gdy sigma otworzył oczy dłoń czarodziejki wciąż spoczywała na jego torsie.
- Wiem jedno. Jako że nie wiem jak ci to wytłumaczyć dokładniej, powiem w prost. Jesteś duszą... A konkretniej w tym świecie jesteś duszą. - pomimo konkretów ponownie powtórzyła coś niepojętego.
Klepnęła go w stalową pierś i dodała.
- To tyle z mojej strony. Na pamięć nic nie zdziałam, ale z czasem sama powinna wrócić. Może gdy trochę oswoisz się z tym światem znajdziesz jakieś poszlaki.
Stalowy nie wiedział jak zareagować na tą nowinę, od początku, przynajmniej w tym świecie był duszą? Istotą której się bał. W jego głowie panował chaos, ale próbował to jakoś sobie uporządkować, najlepszym rozwiązaniem będzie czekać, jednak w między czasie zawsze może odwiedzić Rose oraz Akasje, były one wcześniej polecone przez Barmana, tak samo jak Kilione, która jakby nie patrzeć pomogła mu. - Zostały też dusze... - powiedział cichym głosem, po czym od razu przypomniał sobie, że zapomniał zapytać wiedźmy co to zmienia. Czy będąc duszą w tym świecie czeka go coś czego będąc człowiekiem nie doświadczy? Uzbrojony w te pytania, wyszedł z karczmy, w końcu wcześniej zostawił swoich towarzyszy i nie powiedział i m gdzie idzie.

Ponowne zjednoczenie
W swoim zaułku Su miał styczność z niewielką ilością zwierząt. Nie licząc owadów i pajęczaków, były to głównie szczury, koty, psy i gołębie. Okazjonalnie trafił się kruk, wrona lub lis. Tym niemniej jednak budowę tychże zwierząt zmiennokształtny znał na wyrost. I to właśnie psi zmysł węchu pozwolił mu oraz podążającej za nim Yoshiko odnaleźć Sigmę pod karczmą.
- Hej, Sigma! - powitał go. - Chcesz trochę? - zapytał, wskazując na przywiązane u pasa koty. Widać było, że ani trochę nie zraził się wcześniejszą odmową dziewczyny.
- Hej, Su! - odpowiedział ochoczo Sigma, jednak odmówił na pytanie machając zarówno ręką jak i głową.
- Wiadomo coś na temat Buu? Nie widziałem go od wczoraj - dodał
- Ja też nie. On też nie ma zapachu, więc ciężko będzie go znaleźć.
W mieście trwała wrzawa. zebrało się sporo osób chcących zapolować na smoka. A w śród całego zgiełku dało się słyszeć uderzenia kowalskiego młota.
-Ale się zawzięli na tego smoka- skomentowała dziewczyna- Sigma? I jak dowiedziałeś się czegoś ciekawego?
-Tak, otóż według miejscowej wiedźmy jestem duszą… nie wiem czy mam się cieszyć czy może płakać - odpowiedział
-Nie wyglądasz- odparła- ale skoro jesteś pośród nas i Cię widzimy to chyba nie jest tak źle?
-W rzeczy samej - odpowiedział.
Między zbiorowiskiem różnej maści wojowników, w których Yoshiko mogła rozpoznać co najmniej tuzin postaci z różnych uniwersów stworzonych w jej świecie, dało się dostrzec 2 kupców zaprzęgających konie do wozów. Wyruszali w podróż i prawdopodobnie, bo mogło być to mylne wrażenie, zmierzali do innego miasta. A jak to w staromodnych RPG bywa, to dobry moment dla najemników na znalezienie pracy i... zmianę otoczenia. Oczywiście jest jeszcze kwestia smoka, niedawnego przybycia do tego świata i miasta, jak także inne drobniejsze zadania z którymi zapewne ich drobna grupa poradziła by sobie lepiej.
Również i Su ich spostrzegła, choć może bardziej zwracała uwagę na konie niż na samych kupców.
To co mogło zaskoczyć obie dziewczyny była postać przyłączająca się do tamtej dwójki - Kasad.
Sigma rozważając słowa wiedźmy nie zwracał uwagi na otoczenie. Jego myśli poruszały się wokoło możliwości pogłębienia wiedzy o duszach i jego własnej osoby.
-Może się z kimś zabierzemy?- zaproponowała dziewczyna- nie znamy okolic, a chyba nie wiele mamy po co zagrzewać tu miejsca.
-Hej, to nie Kasad, tam w oddali? - głowiąc się nad tym wszystkim Sigma dostrzegł go mimowolnie, w końcu podróżowali nie dawno razem po czym ten zaginął.
-Faktycznie- stwierdziła Yoshiko usiłując wyjrzeć ponad tłum, w czym cale nie pomagał jej nieduży wzrost -ciekawe dokąd jedzie. Może do stolicy? Też bym musiała się tam wybrać.
Su ignorując resztę otoczenia podszedł miękko do jednego z koni tak, by nie spłoszyć zwierzęcia. Twarz mu się rozpromieniła.
- Łaaaaaa… - dał wyraz swojemu zachwytowi. - Mogę go mieć? Mogę mogę mogęmogęmogęmogęmogę? - rozejrzał się w poszukiwaniu kogokolwiek skłonnego odpowiedzieć.
- Nie. - odparł woźnica kręcąc głową.
- Dlaczego? Jest twój? Gdzie mogę je znaleźć na dziko? - zmiennokształtny zasypał go gradem pytań. - Zamierzasz go zjeść?
- Bo tych użytkowych się nie jada. Tak. Tego raczej nie wiem. Nie. - Odpowiedział Kasad, dopiero po zadaniu wszystkich pytań przez Su. - Jak mówiłem panie, nie każdy przybysz grzeszy umysłem. - skierował słowa do woźnicy. - Skoczyłem przygotowania. Możemy ruszać.
Teraz to Kasad spostrzegł pozostałą dwójkę i skinął głową na powitanie.
- Też uciekacie, czy na polowanie? - zagadnął z uśmiechem.
- Uciekać? Czemu? - zapytał stalowy.
- Czeeekaj! - zawołał Su za próbującym go spławić mężczyzną. - Jak to nie jada? - wyraził swoje najszczersze zdziwienie. - “Użytkowych?” Do czego go w takim razie używacie? A jeśli ja zrobię to, do czego chcecie go użyć, to mogę go mieć?
- Wiesz dużo słyszałem o przybyszach. Ale nie mam tak wielkiego zaufania do nich, by wierzyć że pokonają smoka. I jak widzisz stalowy, ci którzy mogą udają się do stolicy, przy najmniej na jakiś czas. - Odparł Kasad - Poza tym mam tam interes.
-Stolica?- zapytała dziewczyna- też chciałam tam jechać. Mogę spytać czemu akurat tak się udajesz?
- Korzystam z okazji że staruszek tam jedzie. Gdy wy bawiliście się poza miastem, ja poznałem parę osób. - przetarł podbródek - I dowiedziałem się o czymś co mnie zainteresowało. Wydaje się, że ten świat ściąga do siebie inne światy. Takie jak mój. Z jednej strony to dobrze. - wykonując ruch palcami stworzył mały świetlisty klucz - z drugiej biada temu kto miał wrogów.
- To po prostu. Poco zabijać coś co może być użyte w inny sposób. Gdy zdechnie to go sprzedam rzeźnikowi, ale na razie to dobra kobyła jest. Aktualnie służy na siłę pociągowa i transport. A to ciężka rzecz jest. Nie sądzę byś sam jeden był w stanie ją zastąpić. A i nie tylko ten jeden raz będzie mi potrzebna.
- Ale to proste. Oczywiście, że mogę zrobić to samo. - Su ocenił wzrokiem zwierzę. - Przynajmniej pięć razy szybciej.
- Hmm kuszące... a siano i pasze ty zje? - zapytał zainteresowany ofertą.
- Ja jem wszystko. Ale najbardziej lubię koty - powiedział Su, co zresztą można było zobaczyć, bo u jego pasa dalej wisiały dwa futrzaki.
- Hmm. Zgoda, ale za godzinę chcę już wyruszyć. Nie przeszkadza ci to? - zapytał Kasada
- Jestem od mistrza zależny, więc kiedy mistrz chce wyruszyć tak i ja.
- To pomożesz mi. Skoro mamy mieć większą siłę pociągową, to może wezmę jeszcze szafę.
- Jestem trochę zdziwiony że chce się pan pozbyć takiej dobrej szkapy.
- Hmm. Nie planuję już tu wracać. Nad tym miastem wisi sporo kłopotów. Może osiedlę w którejś z okolicznych wsi.
- Rozumiem. A ty pamiętaj by odczepić wodze, przecież do czegoś musimy cię podczepić. I pośpiesz się.
Su zabrał konia i poprowadził go w ustronne miejsce. Nie było go całkiem sporo i dopiero, gdy karawana miała już ruszać, a woźnica zaczął podejrzewać, że został oszukany, na plac wkroczył - a raczej wkroczyła - dorodna centaurka.

- E... Ano... - machnął rękę - Przybysze.
- Interesujące. - skomentował Kasad. - Potrafisz zamienić się we wszystko?

- Dobra nowi. Później se pogadacie. Kobyła do woza i jedziemy. Bo jak tak dalej bedziemy czekać to się do stolicy w ten tydzień nie dostaniemy. Wsiadać kto jedzie.
Yoshiko pełna entuzjazmu wspięła się na wóz i zajęła wygodne miejsce. Lubiła podróżować i nawet fakt pobytu w zupełnie innym świecie, zdawał się jej w tym nie przeszkadzać.
-Jedźmy- zaproponowała z uśmiechem gdy wszyscy byli już gotowi.
Woźnica strzepnął lejcami w zad małej centaurki dając znak by ruszać w drogę.
-Sigma..? Wybacz ciekawość, ale nie jest Ci w jakiś sposób gorąco w słońcu?- zagadnęła siedzącego najbliżej- jesteś w całości mechaniczny? czy masz elementy organiczne?
- Czuje ciepło, ale nie czuje jakiegoś dyskomfortu związanego z nim, co do części to nie wiem, mogę mieć tylko nadzieje, że pod tą dziwną zbroją jest człowiek.
-Myślisz, że dobrze robimy uciekają z Lofar? -dodał zbrojny.
-Nie sądzę by nasz wyjazd miał jakiekolwiek znaczenie. Po wczorajszym pokazie, jestem przekonana, że Lofar sobie poradzi, a my i tak nie jesteśmy w stanie pomóc- odparła- przynajmniej mamy szanse na zwiedzenie tego świata- dodała z widocznym podekscytowaniem.
-Mam nadzieje, że Buu sobie poradzi i wkrótce do nas dołączy, chociaż w sumie to on najlepiej nadawał by się do walki ze smokiem.
-Ano, w najgorszym wypadku zamieni smoka w czekoladkę.
Drobnym problemem o którym zapomniano przed wyruszeniem był zapas jedzenia. Ale Kasad zaoferował swoją pomoc przy najbliższym postoju.
Miejsce w którym on przypadł wyglądało raczej na podejrzane. W znacznej odległości od Lofar tak że miasto zniknęło już horyzontu, droga skręcała na zachód, by mogło by się zdawać, ominąć naturalną barierę jaką był mur światów. Tam też znajdował się pusty plac, jakby kiedyś coś się tutaj znajdowało. Puste, jeszcze nie zarośnięte fragmenty ziemi o idealnych prostokątnych kształtach - ślady budowli. Kilkadziesiąt metrów dalej zawalisko kamieni i jakiś wąwóz, na tyle wąski by wóz nie dał rady przejechać. W tym właśnie miejscu mieli spędzić swoją kolejną noc.
***
Kolejne 2 dni w drodze. Na horyzoncie z jednej strony ciągnąca się w nieskończoność góra, z drugiej puste polany. Niekiedy szlak się rozwidlał. Jak twierdził woźnica, tam właśnie kreowały się nowe osady.
Gdy po obu stronach drogi zaczęły pojawiać się drzewa. Koń... Su wyczuła nieprzyjemny zapach. Krew.
Yoshiko coś nie pasowało w okolicy, ptaki nie śpiewały, było zdecydowanie zbyt cicho. Nerwowe zachowanie Su zdawało się potwierdzać jej podejrzenia. Chwilę później poczuła dziwnie znajomy zapach.
-Coś jest nie tak- ostrzegła, ostrożnie spoglądając w zarośla.
-Wiem, że to nie w porę, ale macie może mapę tego miejsca? - zapytał Sigma zaniepokojony podejrzaną atmosferą.
- Niby mam - stwierdził Kasad, w dłoni którego pojawił się niebieski sztylet.
Niebieski to mało powiedziane, wyglądał jakby pojawił się znikąd i za chwile miał zniknąć.

- Ale z tego co mi mówiono to raczej zostałem naciągnięty. Mam na myśli... że raczej się nie przyda.
Krzaki zaszeleściły.

- Hej tam! - zawołał mężczyzna - Jużem myślał żem nikogo nie spotkam na tym odludziu.
- Ktoś ty? - zawołał woźnica
- Wędrowiec. Zgubił się ja. Pomocy szuka.
- Zwiadowca. - wyszeptał Kasad - Niedobrze.
Japonka schowała się za bokiem wozu, modląc się by w gęstwinie nie kryli się kusznicy. Zastanawiała się jak może pomóc w ewentualnej konfrontacji.
- A Gdzie zmierza? - zagadną Kasad gwarą.
- Gdziekolwiek. Byle by miejsce znaleźć. Takiem już życie wędrowca.
- Szefie. Coś mi się zdaje że szykują się kłopoty.
- Też tak myślę. Bo tu tylko jedna droga. Tak czy inaczej się gdzieś trafi. Gdyby wędrował, to by o miejsce na wozie prosił a nie się zgubił.
- Wskazać drogę możemy. Ale miejsca na wozie już brak.
- A toć szkoda. Zmęczonym już ja. Możem choć coś do pomocy macie. Wody tudzież jedzenia?
- Męczy mnie już to. Przygotujcie się. - zagadał Kasad. - A kosztowności może to nie chcecie? Ilu was tam w krzakach siedzi? Co?!
Yoshiko złapała najbliżej leżący twardy przedmiot, który okazał się solidną drewnianą szprychą od koła. Czekała, nie mogąc zbyt wiele zrobić.
- Ech... Cóż chciałem to zrobić polubownie. Wyskakujcie ze złota i kosztowności. Albo... oddajcie wszystko. Wtedy nic wam się nie stanie. Co wy na to?
-Sk*****wiel! - sapną Kasad. Spoglądając uważnie na wychodzących z krzaków jego 4 towarzyszy. - Mistrzu schowaj się. Ostrza w rękach Kasada nieznacznie się wydłużyły, na kształt krótkich mieczy, a raczej szpad.
-Blaszak bierzesz dwóch, kobyła tego po prawej, młoda broń mistrza, ja zabawię się z naszym włóczęgą.
Zbrojny zrozumiał komendę Kasada i rozpędził się biegnąc z wystawionymi rękami na 2 opryszków
Dziewczyna, widząc brak broni miotanej, zeskoczyła z wozu. Z dziwną pewnością jak na jej aparycje, przyjęła postawę Gedan no kamae.
Kasad również zeskoczył z wozu w pędzie raniąc jednego z oprychów i ścierając się z ich przywódcą.
Su dość sprawnie przemieniła się w swój męski odpowiednik ze szponami i zajęła pominiętą przez Kasada dwójką.
Sigma nie zdołał zatrzymać obu bandytów. Jeden po prostu się wywinął obierając za cel dziewczę i starca. Ale ten który pozostał zamachnął się buławą trafiając w pierś stalowego.
Stalowy, po nie udanym ataku postanowił zmienić technikę z szarży, na kontratak i teraz bacznie przyglądał się swojemu oprawcy czekając na jego uderzenie. Planował on zrobić unik i przechwycić jego buławę.
Ponowny cios przyszedł z prawej. Widocznie Bandyta zdawał sobie sprawę, że bez broni raczej nie zdziała za wiele przeciw metalowej zbroi.
Po przechwyceniu maczugi złoczyńcy postanowił podrzucić ją w stronę Kasada i Yoshiko, ponieważ uznał, że im się bardziej przyda, sam natomiast postanowił wykonać mocny podbródkowy w szczękę bandyty.
Chrzęst kości obwieścił, że cios mógł być zbyt mocny.
W tym samym czasie, dziewczyna o dziwo nie zeszła z drogi biegnącego na nią bandyty. W momencie gdy ten zamachnął się na nią pałką (?) wykonała Harai Waza, zbijając broń przeciwnika na swoją prawą stronę. Następnie obróciła się do mężczyzny plecami i wykonała Tai Otoshi, posyłając go siłą rozpędu, prosto na stojący obok bok wozu.
Zaskoczenie i szybkość, zadziałało na jego niekorzyść. Ewidentnie nie docenił możliwości dziewczęcia, i choć starał się odzyskać równowagę, zderzył się z wozem. Krótki moment po tym w jego oczach zapłonął gniew. Szykował się do ponownego ataku, lecz w tym momencie otrzymał swojski cios patelnią od woźnicy. Dlaczego tak? Kto wie może staruszek nie chciał go zabijać.
Gdy przeciwnik został unieszkodliwiony, walka zbliżała się do końca. Su bez większych problemów poradziła sobie ze swoimi oprawcami, Sigma również. Kasad przez pewien czas nie wychodził z lasu, ale gdy już się pojawił… był sam.
Wniosek z tego starcia nasuwał się sam. Wszyscy, włącznie z Yoshiko są w stanie poradzić sobie z bandytami. Dziewczę nie jest bezradne w tym świecie, ale co by było gdyby równowaga sił była zachwiana?
***
4 dnia zjechali z wyżyn. I pomimo że pejzaż okolic wciąż się nie zmienił, góra jakby się oddaliła. W oddali zaczęły pojawiać się nowe elementy jak odległe lasy, rzeki i jezioro z zamkiem. Wzrok Yoshiko przykuł także przesmyk na murze światów. Między dwoma filarami

przez które płynęła rzeka majaczyło się coś białego.
-Co przedstawiają te posągi?- zapytała zaciekawiona dziewczyna przyglądając się widokom.
- Szczerze powiedziawszy dziewczynko. Pierwszy raz je widzę.
- Pierwszy raz w stolicy? - zapytał Kasad.
- Nie... Oczywiście że nie. Wcześniej ich tu nie było.
- Znaczy nie były skończone?
- Nie! Wcześniej ich tu nie było. Tak jak mówię. Nie słyszeliście pewnie o “wstrząsach”. Otóż co jakiś czas ten świat nawiedzają trzęsienia po których świat ulega zmianie. Ostatnie było ponad miesiąc temu, więc może to jest efekt.
-Bardzo ciekawe zjawisko- skomentowała Azjatka- chodź współczuję kartografom.. A ta góra tam w oddali?
-Ach. Stara stolica. Kiedyś piękne miasto wykonane z białego marmuru. Skryte we wnęce muru światów. Bardzo odległe dzieje. Teraz została opuszczona. Ale proszę spojrzeć tam, nad głowami posągów.
Choć woźnica zdawał się wiedzieć że coś tam jest, niestety z tej odległości, nie dane było tego zobaczyć.
- Może was to zaskoczy, ale miedzy nimi jest powinna być cienka skalna linia. Most skazańców. Jedyne przejście do Orlego Gniazda. O którym się nie mówi otwarcie. Jak się tam dostać, wiedzą chyba tylko straże stolicy.
-Orlego Gniazda?- zaciekawiła się dziewczyna-czemu jest ono unikanym tematem?
- To więzienie. Karcer. O bardzo złych warunkach i w nieprzystępnym terenie. A co więcej nigdy nie słyszałem by ktoś stamtąd wrócił. A nie mówi się o tym dlatego... pewne sprawy powinno wmiatać się pod dywan. Jeśli możecie, nie rozpowiadajcie o tym.
“Chaos... Orle Gniazdo... Astaroth... Luk... Nadzieja...” - przebiegło przez myśli Yoshiko. Dziewczyna nie chciała być nazbyt nachalna z pytaniami, postanowiła więc porzucić temat. Najlepszym źródłem informacji i tak zdawali się strażnicy w stolicy
***
Poranek dnia 5.
- Zaraz za wzniesieniem-Zakrzyknął woźnica- To już stolica, San Serandinas. Mamy szczęście, droga dopisała. Dotrzemy tam na wieczór.
Kawashima nie zareagowała na słowa woźnicy, zbyt pochłonięta była podziwianiem widoku stolicy. Poza zdjęciami i rysunkami w internecie, nigdy nie widziała czegoś takiego. Miasto było imponujące, przy czym zupełnie inne niż znane jej japońskie, a nawet europejskie zamki.
-Łał- podsumowała krótko.
- Fiu fiu... No niczego sobie... Będzie gdzie kra... echem. Gdzie miejsce zagrzać.
***
I tak jak orzekł woźnica, dotarli pod bramy miasta wraz ze zmierzchem. Miasto z odległości wydawało się duże, a z bliska można było spokojnie założyć że jest 10 razy większe od Lofar. Choć daleko temu było do Metropolii tokijskiej.
Przez bramę przeszli bez większych problemów, widocznie koncepcja przepustek czy sprawdzania kto przybywa nie była tak istotną kwestią, jak mogło by się zdawać. Bo chociażby przed nim, do miasta wkroczyła kobieta z 2 olbrzymimi mieczami. Jedyne o co pytano to cel wizyty, ale i on nie miał też większego znaczenia. Zapewne była to ciekawość, rutyna, a może po prostu wymóg odgórny.
Zaraz za bramą grupa rozstała się z woźnicą.
- Dziękuję staruszku. - rzekł Kasad.
- Nie. To ja wam dziękuję. Szerokiej drogi.
-Dziękujemy- odparła grzecznie japonka, kłaniając się tradycyjnie.
-Miło się podróżowało- dodał na pożegnanie.
- To ja się zbieram dzieciaki. Chcę się rozejrzeć po tutejszych barach. - orzekł Kasad
-Zatem co teraz, jesteśmy w nowym nie znanym mieście, masz jakieś konkretne plany co do niego Kawashima?
-Muszę dostać się do tego Orlego Gniazda o którym mówił woźnica- odpowiedziała cicho- ale najpierw muszę zdobyć trochę informacji od straży. A Ty? Masz tu jakieś plany?
-Gdy rozmawiałem z barmanem, powiedział mi, że z zanikiem pamięci może mi pomóc nie jaka Rose z tego miasta, moim priorytetem jest spotkanie się z nią, ale w sumie nie wiem gdzie ją znaleźć, dlatego chyba też popytam tutejszych ludzi.
-...To chyba najszybciej byłoby się rozdzielić na chwilę- stwierdziła niechętnie azjatka- średnio mi to odpowiada, ale pójdzie nam szybciej.
-Ok, zatem spotkajmy się za parę godzin w tym miejscu i po uzyskaniu potrzebnych informacji ustalimy co dalej- zaproponował.

Kawashima
Yoshiko, kierując się poruszaniem i ilością innych ludzi trafiła do okolicy która zdawała jej się centrum miasta lub dzielnicy. Namierzyła straż stojącą nieopodal i westchnąwszy podeszła.
-Dzień dobry, muszę porozmawiać z osobą decyzyjną- zaczęła poważnym, ale uprzejmym tonem.
Oczywiście wyjaśniając kogo miała na myśli, bo jak można było przypuszczać pewne zwroty zmieniły się z czasem.
Dziewczę zostało skierowane do koszar.
- Witaj. Jestem Gimbei. Kwatermistrz straży miejskiej i rycerstwa. Z tego co mi powiedziano, poszukujesz osób stojących nade mną. Pozwól więc, że wyjaśnię dlaczego zostałaś skierowana do mnie. - powiedział stosunkowo młody jegomość, wskazując krzesło przy biurku. - Biały Generał Agaun, najwyższy dowódca zaraz po królewskiej rodzinie przyjmuje tylko osoby umówione, zarekomendowane i z ważnymi sprawami. Podobnie sytuacja wygląda z rodziną królewską... z tym że podczas takiego spotkania jest się w sali tronowej i obecny jest ktoś z oddziałów królewskich. Dlatego jestem prawie, najwyżej postawiona osobą z którą możesz mieć kontakt, bez większego wysiłku. - uśmiechnął się przyjaźnie. - A więc w czym rzecz?
-Jestem przybyszem- zaczęła dziewczyna starając się utrzymać pewny ton głosu, chodź wcale nie czuła się pewnie- odkąd tu trafiłam dzieją się bardzo dziwne rzeczy. Miałam jakby wizję, co wcześniej nigdy mi się nie zdarzało, i nie daje mi ona spokoju. Według niej “..zbliża się koniec- zacytowała jakby czytała z kartki- Chaos rozpoczyna swe podboje. - Jesteś nadzieją... na Orlim Gnieździe, Astaroth w czarnych kratach spoczywa. Odnajdź Luka. Muszą się spotkać..”. Muszę więc dostać się do Orlego gniazda, lub chociaż znaleźć Luka.
Gdy skoczyła spojrzała na Kwatermistrza, nie pewna jego reakcji.
- Luk to raczej rzadkie imię, ale nie niespotykane. Oczywiście zakładając że to imię... prawda? Jeśli chcesz mogę zgłosić by straż poszukiwała osoby o takim mianie. Ale zapewne rozumiesz... że musiał by on przybyć do stolicy by taka informacja została do mnie dostarczona. Co do pierwszego. Wybacz, jestem nie upoważniony by udzielić takich informacji. A może dokładniej... Ty jesteś nie upoważniona by je otrzymać. Wiesz czym jest Orle Gniazdo?
-Z plotek. Będę wdzięczna jeśli go poszukacie. A Astaroth? Jest panu znany?
- To więzienie, do którego nie wielu ma dostęp. W mniejszym stopniu go znam. Słyszałem to imię i wiem do kogo należy. Nie widzę jednak sensu dlaczego on miał by być komukolwiek potrzebny. Astaroth to demon.
-Według przepowiedni może być ważny- odparła.
- Ech. Nie zaprzątaj sobie tym głowy. Przekażę informacje dalej. Jako osoba nie odpowiednia raczej sama nie wiele byś zdziałała. Zapomnij o całej sprawie, pójdź do karczmy odpocznij. - wstał zbierając się do wyjścia - Mamy tu przyjazne otoczenie do pewnego stopnia, szybko powinnaś się tu zadomowić. Jestem pewny że jeśli ładnie poprosisz jakiś blondyn w szemranych żuczku postawi ci coś do picia. Masz tu parę pirytów za informacje. Nie myśl sobie że to coś niezwykłego. Stolica ma przeznaczony budżet dla informatorów. Wystarczy to na nocleg czy dwa.
Dziewczyna przyjęła pieniądze i podziękowała. Pożegnawszy się opuściła budynek nie wiedząc co robić. Coś mówiło jej, że lepiej wziąć sprawę we własne ręce, ale świadomość z czym może mieć doczynienia w tym świecie, skutecznie ją zniechęcała. Nie bardzo wiedząc co ze sobą zrobić, a mając sporo czasu do spotkania z Sigmą, wypytała o drogę do wspomnianego szemranego żuczka. Wypadało zjeść kolację, a może zorganizować nocleg.
Karczma wyglądała trochę bardziej okazale niż ta z Lofar, ale nadal była to stylizacja zachodnioeuropejskiego średniowiecza. Z wnętrza wydobywał się gwar. Już o tej porze karczma była pełna przelkiej maści istot. Głównie ludzkich, ale widoczne były też osoby ze skrzydłami pierzastymi i gadzimi, gdzie nie gdzie nawet przemykały kocie uszka. No w sumie kelnerka je miała, ale była w takim pośpiechu, że nawet gdyby Kwashima chciała ja zatrzymać, nie zdołała by. Z odrobiną trudu udało jej się zasiąść przy ladzie karczmy, między masywnym mężczyzną ze stalową ręką (gramon) a

Pozostałe osoby w karczmie.



Przy osobnym stoliku siedziały osoby ubrane na biało: elfka (Illuar), kotka (Charpa) i piękny młodzieniec - bishounen (Yue). Ta grupka wydawała się taka wyrwana z kontekstu otoczenia i choć budziła zainteresowanie, nikt ich nie nachodził.
-Przepraszam?- Yoshiko zagadneła przechodzącego karczmarza- kim oni są?- zapytała wskazując na dziwną grupę.
- Jesteś tu nowa. - odparł z uśmiechem - To królewscy rycerze. Ta bardziej lubiana szlachta. - mrugnął porozumiewawczo - Zapewne nie znasz też tutejszej hierarchii. Pokrótce odpowiadają oni tylko przed rodziną królewską i generałem oddziałów. Więc można powiedzieć że to grube szychy.
W czasie wyjaśnień do baru wkroczyła kolejna postać ubrana w biel Zero, od razu udając się do wspomnianego stolika
-I nie przeszkadza im przebywanie w towarzystwie niższych stanów?
-...to ta bardziej lubiana szlachta, jak rzekł mistrz. - skomentował mężczyzna siedzący obok Jenny - Gramon.- Oni nie uznają takich granic, tak jak i my. Ale tyczy się to tylko królewskich oddziałów. Kupiecka część szlachty bywa mniej taktowna, ale na szczęście rzadko bywają na dolnym dziedzińcu. Barman jeszcze jedną kolejkę. Pijesz? - zapytał dziewczecia.
Mężczyzna choć mógł z pozoru wyglądać podejrzanie, raczej zdawał się pogodną osobą.
Nie umknęły jej uwadze także spojrzenia ze “szlacheckiego” stołu skierowane w jego stronę.
-Nie, podziękuję- odparła uprzejmie- ale jeśli można chciałabym coś zjeść- zwróciła się do barmana- może danie dnia?
- Strogonof, raz!
-Jest Pan jednym z nich? Znaczy rycerzem?- zapytała dziewczyna zwracając się do Gramona, gdy barman zniknął na zapleczu.
- Tak. Gramon “Stalowa Pięść”. Wszyscy mnie tu znają więc pewnie byś nie długo o mnie usłyszała. - rzekł z pogodnym uśmiechem. - Zastanawiasz się pewnie dlaczego do nich nie dołączę?
-Owszem, chętnie- odparłą uprzejmie.
- Cóż. Nie mam dla nich złe wiadomości. Chcę by jeszcze chwilę, niczym się nie przejmowali. -
Barman przyniósł zamówienia.
3 kufle piwa i wielki talerz pachnącej potrawki. Dla Yoshiko była to pewnie nowość, bo kuchnia do której przywykła sporo różniła się od tej europejskiej.

- Z drugiej strony. Chcę się najpierw dobrze napić, nim do nich dołączę. Mogę wtedy stracić apetyt. - uśmeichnął się pogodnie. - Chcesz się do nich dosiąść? Może poprawi to twój humor, bo wyglądasz jakbyś miała sporo zmartwień.
-Powinnam się zbierać zaraz po posiłku, muszę dołączyć do mojego znajomego. Faktycznie, ciężko być tym który przynosi złe wieści- wróciła do tematu- skoro przy tym jesteśmy…- zaczęła. Gramon wydawał się być sympatyczny i wpływowy. Dziewczyna postanowiła więc przekazać mu mniej więcej to samo, o czym rozmawiała z kwatermistrzem straży, z nadzieją że przyniesie to większy skutek.
- Orle gniazdo mówisz... heh, ciekawe czy jeszcze most między tymi dwiema kolumnami się trzyma. To chyba była jedyna droga by dostać się do więzienia. - powiedział kończąc drugi kufel piwa. - No co tak patrzysz, jakbyś nie wiedziała. Most tam jest, a schody do niego są przy prawym filarze, tak by przejść przez nigo. Bo jakby były przy lewym to most był by zbędny. A dalej to już ścieżka prowadzi, kredą żeśmy wysypywali by była widoczna jak deszcz przejdzie. Ile żeśmy się namęczyli by tam wleźć, nie wiem kto te schody ciosał, ale są niewygodne i ciągną się i ciągną. A! Tylko ciiiii. - palec przy ustach - Tylko straż o tym wie. I co najlepsze nie potrzeba klucza by tam wejść. Choć raczej bez kluczy nikogo się nie wypuści. Ale kto by chciał wypuszczać przestępców. - machnął dłonią i się roześmiał jakby właśnie opowiadał jakiś dobry dowcip lub podrywał paneinkę.
-Dziękuję- odpowiedziała z uśmiechem, wiedząc że dostała cenne informacje- mam nadzieję że jeszcze pana spotkam, niestety muszę już iść. Dziękuję za pomoc.
- Nie ma sprawy dziewczynko. Tylko uważaj na siebie
Dziewczyna pożegnawszy się udała się w miejsce wyznaczonego spotkania.
 
Miczo jest offline