Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-08-2016, 20:58   #19
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Rozliczenia Caracas


Było już kilka godzin po północy gdy David podjechał do willi. Choć zazwyczaj w ciągu nocy tętniła życiem, to od kilku dni wszyscy mieszkańcy chodzili i zamartwiali się stanem właścicielki. David nie był wyjątkiem w tej kwestii. Nieco żałował wyjazdu do Point Lisas, bo okazał się zupełnie niepotrzebny. Z drugiej jednak strony droga pozwoliła mu na przemyślenie wielu spraw. Przed jego wyjazdem wampirzyca czuła się znacząco lepiej. Może już czas na szczerą rozmowę.
Sporządził dwa drinki, z krwi z paczki i dodał do nich kilka kropel słodkiego wina. Z kielichami ruszył do pokojów Caroliny. Miał nadzieję, że ghule go dopuszczą. W końcu dość dobrze wiedzieli gdzie ich miejsce.

Żaden z ghuli nie robił problemów Davidowi. Carolina zaś siedziała w swoim gabinecie, w za dużej koszuli i zmierzwionymi włosami. Stukała coś niezbyt szybko na klawiaturze. Słysząc wchodzącego Davida podniosła głowę i uśmiechnęła się lekko:
- Jesteś, mi amado.
- Tak, kochana. - Przysiadł na brzegu biurka podając jej zdobiony kielich. - Proszę. Już bierzesz się za pracę?
- Sprawdzam maile… - rzuciła Davidowi spłoszone spojrzenie odbierając kielich - … jest kilka z Caracas - zamoczyła usta w kielichu unikając spojrzenia mężczyzny.
- Caracas - zdawał sie smakować ten wyraz - co tam się właściwie stało?
Carolina odwróciła laptopa w stronę Davida. Na ekranie widniał otwarty mail:
Cytat:
Carolino
Musimy porozmawiać. Przyjedź lub ja przyjadę. Pilne.
J.
- Juliena poniosło - dodała cicho.
- Poniosło powiadasz - upił nieco krwi z kielicha. - A zazwyczaj to przepraszam bardzo jest miłym i kulturalnego starszym panem? Bo jakoś po tym co widziałem średnio go sobie wyobrażam jako stonowanego szlachcica.
Carolina przez chwilę nic nie mówiła a potem zachichotała:
- No tak… - pokiwała głową - normalnie… normalnie jest wymagający i temperamentny, ale rzadko do takiego stopnia. Coś się musiało stać, co go sprowokowało - na jej twarzy wystąpił zamyślony wyraz - I to raczej nie byłam ja. Miałbyś coś przeciw, żeby on przyjechał? Wolałabym… nie jechać tam przez jakiś czas.
- Miło, że pytasz - odstawił kielich na biurko. - Tak, miałbym coś przeciwko. Jego obecność mnie przytłacza, a jego działania zmierzają do podporządkowania sobie innych. - Uśmiechnął się do Caroliny i dodał - nie lubię konkurencji na tym polu.
- Rozumiem - kiwnęła głową i uśmiechnęła się lekko. - Zorganizuję zatem coś innego. - odwróciła się na fotelu do Davida. - Wiesz… on … - po czym zreflektowała się i przerwała - Dziękuję - widać było po wampirzycy, że niełatwo jej mówić o zajściach. - I przepraszam, że musiałeś być tego świadkiem. Julien zawsze próbował przekonać mnie do pewnych kwestii, ale… - potarła czoło. - W każdym razie, lekcja dla Ciebie to to, że należy ćwiczyć silną wolę - popatrzyła na Davida z troską.
- Nie jestem typem, który uczy się na cudzych błędach. Dlatego proszę, nie narażaj się jeżeli chcesz mnie czegoś nauczyć - wstał z biurka i usiadł na przeciwko niej, na krześle przewidzianym dla gości - Co chciałaś u niego osiągnąć?
- Przede wszystkim móc omówić kwestię broni oraz przedstawić Ciebie. Nie udało mi się dowiedzieć co go tak rozsierdziło. Julien nie był nastawiony tej nocy na rozmowy. Miałam wrażenie, że to nawet nie chodziło o mnie. Chciał kontroli za wszelką cenę - pokręciła lekko głową.
David uniósł brwi.
- Tak, chyba znam ten typ. Podziwiam, że tak długo nie wypiłaś jego krwi. Zdaje się, że dobrze się stało, że stamtąd wyjechaliśmy w takim pośpiechu.
- Zapłaciłam za to… - Carolina zamknęła laptopa i wstała zza biurka, kierując się do lodówki po krew. Jednym haustem opróżniła kielich.
- No, nie da się ukryć, że wyglądałaś jak warzywko.
- Tak się wygląda, gdy tracisz wolę życia - Carolina odwróciła się plecami do Davida popijając krew, którą metodycznie przelewała z torebki do kielicha. - A wolę do życia tracisz gdy brak Ci siły woli by walczyć dalej - wyjaśniała dalej beznamiętnym tonem.
- To książę jest siłą sprawczą takiego zatracenia? A może ja powinienem się bać takiego wpływu mojej Sire - podkreślił niedawno poznane słowo - na mnie.
Carolina raptownie się odwróciła, podeszła do Davida i zamachnęła by wymierzyć policzek, jednak Davidowi udało się uniknąć uderzenia. Z łatwością. Wampir złapał jej rękę, podniósł się z krzesła i stanął za nią:
- Jeszcze nie jesteś w formie, żeby mnie bić. Chyba, że to rodzaj gry wstępnej - rzucił zadziornym tonem. - Jesteśmy partnerami w tym biznesie i chcę żebyś była ze mną absolutnie szczera w tym z kim robimy interesy i co nimi kieruje. Podejście księcia bardzo mi się nie podobało. Nie lubię niestabilnych psychicznie partnerów handlowych.
Przysunął się bliżej do kobiety i pochylił tuż przy jej uchu:
- Piłaś z niego wcześniej? - powiedział ściszonym głosem.
W oczach Caroliny błysnęły iskierki buntu gdy próbowała wyszarpać dłoń z uścisku Davida:
- Nie lubię jak się mną dyryguje - zaczęła ostro - z tego co pamiętam ja Cię do picia z siebie odstręczałam. - wtuliła się lekko w stojącego za nią Davida i dodała:
- Normalnie Julien jest rzetelny w interesach. Nie sądziłam, że jakiekolwiek animozje między nami aż tak wpłyną na niego - odwróciła lekko twarz do Davida, unosząc na wampira oczy: - raz… dawno temu… na początku - jej oczy błądziły po twarzy mężczyzny. - Jesteś zazdrosny? - spytała znienacka.
Tak, był zazdrosny. Ściskało go w żołądku gdy przypominał sobie Carolinę klęczącą przed otwartą raną Juliena. Chyba właśnie ten strach przed jej utratą pozwolił mu zachować świadomość tamtej nocy. Pewnie inaczej osobowość Juliena by go przytłoczyła i David pełzałby po podłodze, błagając o możliwość zlizywania błota z podeszew jego butów. Tak się nie stało. Ciężko powiedzieć, czy młody wampir miał tak silną wolę, czy raczej właśnie troska o Carolinę go uratowały.
- Nie, czemu? Możesz pić z kogo chcesz przecież. - Objął ją mocniej - tylko nie chciałbym, żebyś została po tym warzywkiem, które nie będzie podejmować świadomych decyzji.
- Rozumiem - pokiwała głową kilka razy i położyła swe dłonie na dłoniach Davida - i dlatego nie chcesz by Julien przyjeżdżał tutaj. Gdzie byłeś? - ułożyła głowę na ramieniu mężczyzny, wciąż wtulona.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline