Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-08-2016, 08:28   #73
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Scarlet skinęła im głową i bez słowa, jako pierwsza, zniknęła w mroku krypty. Za nią podążyli Liliel i Rast, zostawiając trójkę przybyszy pod opieką Dan’a, który ruszył z pomocą Barb. Wciąż widać było, że jest daleki od bycia zadowolonym, jednak uspokoił się już na tyle by nie warczeć.
- Za kryptą jest miejsce, w którym możecie zostawić konie - poinformował ich, wyręczając swoją wybrankę w ściągnięciu siodła. Widać uznał, że było ono dla niej za ciężkie.
Dla odmiany Jack skinął głową. Przerzucił siodło przez ramię, poczekał chwilę, aż Nela poradzi sobie z uprzężą, po czym wraz z nią ruszył we wskazanym przez Dana kierunku, prowadząc wierzchowca za uzdę.
- Mam nadzieję, że znajdziemy tam dla ciebie coś do zjedzenia - powiedział cicho.
- Dzięki - oznajmiła Barb, jednak lekko wzruszając ramionami na pomoc Dana. Ten niósł siodła, a ona wziąwszy konia za wodze poszła za Jackiem zaprowadzić konia. Odwróciła się, idąc z koniem, znów w stronę Dana i rzuciła:
- Wiesz, mógłbyś iść z nami i odpowiedzieć na parę pytań.
- Przecież idę - zdziwił się Dan, obrzucając Barb zaniepokojonym spojrzeniem, w którym jednak zaraz pojawiły się wesołe błyski. - Chociaż bez wątpienia wolałbym iść tylko z tobą. Liliel ma w tej swojej fortecy całkiem wygodne łóżka i kilka ciekawych komnat. Co powiesz na to by je wypróbować, moja piękna?
Wyraźnie unikał fragmentu tyczącego się pytań, przeskakując na tematy, które wedle jego mniemania, było o wiele lepsze na rozmowę wieczorową porą, w blasku sierpa księżyca.
- Może po kilku randkach - odpowiedziała, idąc powoli za Jackiem. - A powiedz, tak w ogóle to ci Rast, Crof i Liliel… co to za jedni? Oni mogą sobie wyglądać jak chcą? Bo zasadniczo nieco mi odbiło, bo wyglądają jak dwie nasze filmowe gwiazdy. To para tak w ogóle? Mamy na nich bardzo uważać? A ten wasz Arawn, to co to za bóstwo? - Barb zasypała Dana gradem pytań.
Zanim odpowiedział, Dan roześmiał się, jakby pytania Barb były wyjątkowo dobrym żartem.
- Nie są i nigdy nie będą parą - oświadczył, gdy tylko odzyskał panowanie nad sobą. - Na bogów, to by dopiero było… Prędzej by się pozabijali niż wylądowali w łóżku. To zaciekli wrogowie, którzy mają tego pecha, że oboje służą Liliel, więc nie mogą się radośnie chlastać. Nasza mała kapłaneczka to nie lada ziółko, chociaż na taką nie wygląda. Wampir pierwszej krwi. Potężne to, trzeba jej przyznać, a co za tym idzie, posiadające wielu wrogów. Crof też jest wampirem, chociaż niższego rzędu. Genialna skrytobójczyni, która ma za zadanie chronić kapłankę w nocy. Rast to półwampir, ma ją chronić w dzień. Moja Scar to jego córka, dlatego tu jesteśmy. I dlatego, że gdy chodzi o zabijanie wilkołaków nie znajdziesz lepszych nad tą dwójkę. W końcu to my jesteśmy głównymi wrogami ich rodzaju.
Wzruszył ramionami, lekko, jakby siodło nic nie ważyło.
- Arawn zaś to nie kto inny jak bóg śmierci - wyjaśnił. - I życia, tak na dobrą sprawę, chociaż to ostatnie odnosi się bardziej do takich jak oni - ruchem głowy wskazał kryptę. - Liliel jest jego kapłanką, bodajże główną, ale aż tak głęboko w te sprawy nie wchodzę. Scar mogłaby dokładniej wyjaśnić tą sprawę, tyle że pewnie jej się nie będzie chciało. A właśnie - dodał po krótkiej pauzie. - Nie zapraszajcie żadnego ze spotkanych tam na dole wampirów do swoich komnat ani nie łaźcie nigdzie z nimi. Niby zaproszenie Liliel będzie was chronić ale lepiej nie ryzykować.
- Łatwo powiedzieć 'nie łaźcie' - mruknął Jack, u którego wampiry znajdowały się na pierwszym miejscu na liście stworzeń nielubianych i w grach, i w książka czy filmach. - Jak to nazwać? Wampirzy zew? Nie ma na to jakichś środków, sposobów?
- Na co? Jaki zew?
Nela, podobnie jak i Jack, spojrzała z zaskoczeniem na Barb, jednak to on udzielił odpowiedzi..
- Nie wiem, jak to określić dokładniej. Miałem ochotę zostawić wszystko i iść do niej, nie oglądając się na nic i na nikogo.
- Nie poczułam nic takiego - oznajmiła cicho czarnowłosa. - Niestety podejrzewam, że nie z powodu wrodzonej odporności, ale raczej intensywnej próby ignorowania tego, co się wokół mnie działo. - Spojrzała ze skruchą na Nelę i Jacka.
- Wiesz o tym zjawisku coś więcej? Bo fajnie tak mówić “nie łaźcie”, a co jak oni ZROBIĄ, że pójdziemy? I w zasadzie dlaczego Scarlet zmusza cię do przebywania w towarzystwie wroga twojego, ehm, gatunku? To tak rozrywkowo? - Barb umilkła, zastanawiając się i analizując jeszcze raz słowa Dana.
- I moment. Ona jest CÓRKĄ wampira? Ale przed przemienieniem? Czy jak to tu działa? Ona też jest? - Czarnowłosa przystanęła, patrząc pytająco na wilkołaczego towarzysza.
- Do niczego mnie nie zmusza - zaprzeczył od razu, stając w obronie dziewczyny. - I tak, jest jego córką. Nie, po przemianie.
Zdawkowe odpowiedzi sugerowały, że nie chce rozmawiać o prywatnych sprawach swej towarzyszki. W międzyczasie dotarli do owej stajni, czy raczej konstrukcji zbudowanej z desek, która ewentualnie mogła za taką uchodzić. W środku znajdowało się jednak siano, były prowizoryczne żłoby, a na haku wisiał worek z owsem. Pod ścianą stało wiadro z wodą i kosz z jabłkami. Widać spodziewano się gości bowiem wszystko wyglądało świeżo i nawet apetycznie. O ile ktoś lubił owies…
- Poproszę Liliel żeby zadbała o dodatkową osłonę, skoro tak się boicie zostania uwiedzionymi. - Dan łaskawie zaoferował swoją pomoc, zakładając siodło na żerdź przy jednym z pięciu boksów.
- To będzie miłe z twojej strony - odpowiedział Jack. Podobnie jak Dan pozbył się siodła, po czym zabrał się za rozczesywanie grzywy swego wierzchowca. Miał cichą nadzieję, że koń przeżyje jakoś brak wprawy swego 'stajennego'.
Barb wprowadziła swojego konia do jednej z takich konstrukcji, zamykając prowizoryczne drzwiczki.
- Gdzie tu jest woda? - zapytała, smętnie spoglądając na jedno wiadro. - Każdemu przydałoby się jedno takie. I Jack, widziałeś jakąś szczotkę może? Zgrzebło? Chociaż trochę trzeba by je poczyścić - uaktywniła się czarnowłosa, przypominając sobie resztki swojej wiedzy dotyczącej opieki nad końmi.
- A co, uważasz, że to spoko, że jakieś wampiryczne istoty dobrałyby się do naszej.. krwi.. czy no, czegoś? - zapytała, spoglądając na Dana i z radością odnajdując na półeczce na wysokości swojego wzroku zgrzebło, które wzięła do ręki i wpakowała się do boksu swojego wierzchowca. - No no, nastąp się - powiedziała cicho do konia, poklepując go lekko i pieszczotliwie w bok i zabierając do czyszczenia. - Damy ci na na imię… Funt. Znakomicie. Będziesz Funtem.
- To wiadro im wystarczy. - Dan odpowiedział najpierw o pytanie o wodę. - Nie dobiorą się do was, o ile będziecie ostrożni. Każdy wie, że jak ofiara sama pcha się w łapy, to nie jest winą łowcy, że ją zabija. Jak będziecie trzymać się podstawowych zasad, to nic się wam nie stanie. Zostaniemy tu jedną, może dwie noce i ruszamy dalej. To niedługo, więc problemu nie widzę. Szczególnie dla ciebie, piękna. Tobą zajmę się osobiście - zapewnił, stając za nią zdecydowanie bliżej, niż była ku temu potrzeba.
Noc, dwie... Może po tylu godzinach odpoczynku tyłek będzie mnie mniej bolał, niż w tej chwili, pomyślał Jack, nie przerywając zajmowania się wierzchowcem. Nie sądził, by Akwilin potrzebował zaplecenia grzywy w warkoczyki, ale potraktowanie grzbietu porządną szczotką powinno zostać dobrze przyjęte. No i, jak pamiętał, trzeba było jeszcze sprawdzić kopyta.
Kiedy ci wszyscy książkowi i filmowi jeźdźcy mieli na to czas?
- A co jest z tym przyjmowaniem przez wampiry wyglądu innych postaci? - spytał.
- I jak oni wyglądają normalnie? Jak ludzie też? Czy są jakieś udziwnienia? I czemu Liliel potrzebuje takiej ochrony, skoro zapewne jest potężna? - zapytała Barb, zajmując się intensywnie koniem, ignorując nieco obecność Dana.
- I dlaczego aż dwie noce? - Nela dorzuciła swoje pytanie do sterty już zadanych. - Ja nazwę swojego Płotka - dodała lekko rozbawionym tonem.
- Żaden nie wygląda tak pięknie jak ty. - Dan zapewnił Barb, szepcząc jej te słowa do ucha, przy okazji podrażniając skórę swym oddechem. - To trochę naiwne stwierdzenie - dodał w chwilę później, gdy już przestał obwąchiwać szyję czarnowłosej. - Nawet Tamina ma swych ochroniarzy, a Liliel nie jest nawet w połowie tak potężna. No, może przesadzam ale na jedno wychodzi. Potężni tej krainy mają swoich wrogów.
- Dwie - tu odwrócił się do Neli - ponieważ nie wiemy jeszcze, jakie informacje zdobyła dla nas kapłanka i jej ludzie. Może się okazać, że dalsza droga wymagać będzie dodatkowych przygotowań. Wtedy zostaniemy dłużej.
- Na ile dni oceniasz naszą podróż? - Jack zadał kolejne pytanie. - Gdyby nic nie stanęło nam na drodze, co, oczywiście, nie jest bardzo prawdopodobne.
- Dodatkowych przygotowań? - zapytała Nela, najwyraźniej mając nadzieję, że Dan rozwinie swoją myśl. Miała szczerą nadzieję, że obejmują one nauczenie ich czegoś przydatnego do przeżycia.
Barb skończyła zajmować się Funtem i podała zgrzebło Neli.
- Dan, czy w waszym świecie uwodzenie kobiety polega na ciągłym zawracaniu jej głowy jakimś dychnięciami w kark, naprzykrzaniu się i tym podobne? I to działa? - czarnowłosa odwróciła się w końcu stronę przystojnego wilkołaka i zaczęła intensywnie gestykulować rękami. - W ogóle skąd ty oryginalnie jesteś? Kto cię takich manier nauczył? Nawet, jakbym chciała czegoś od ciebie, bo nie wiem, jestem ciekawa, czy coś, to się naprawdę odechciewa!
Wilkołak, który wydawał się mieć zamiar odpowiedzieć na pytania pozostałej dwójki, po wybuchu Barb zrezygnował i zwyczajnie wybuchnął śmiechem.
- Kapral Thomas Dante Harrison, z trzeciego pułku dragonów, proszę pani - uniósł dłoń do nieistniejącego kapelusza i skłonił jej głową. - Urodzony w 1820 roku, w Bostonie. Szanowna pani wybaczy moje maniery, zdziczałem - i rozwiał czar dawnej galanterii ponownie wybuchając śmiechem.
- W najlepszym razie zajmie nam tydzień - odpowiedział Jack’owi, poważniejąc. - Sprzęt, odpowiednie mikstury, trening - dodał, zwracając się do Neli. - Pospieszcie się, wolałbym nie sterczeć na zewnątrz zbyt długo. Wbrew pozorom pod ziemią jest w tej okolicy bezpieczniej - zakończył, skupiając wzrok na Barb i przyglądając się jej przez dłuższą chwilę, bez słowa. Gdy skończył, a poznać można to było po tym, że uniósł dłoń i odgarnął jej kosmyk włosów za ucho, odwrócił się i wyszedł ze stajni, rzucając krótkie :
- Poczekam na was na zewnątrz.
- Może i zdziczał - odparła Nela patrząc na Barb - ale sama widziałaś jak chciał cie bronić. Podoba ci się, więc co, nie chcesz mu dać szansy? - zapytała dodając do tonu wypowiedzi lekkie zdziwienie.
Jack wolał nie wtrącać się do tej rozmowy. Chwycił wiadro, by napoić Akwilina.
Barb stała z nieco otwartymi ustami, zaskoczona i zdumiona.
- Jest od nas! - oznajmiła odkrywczo, nieco podnosząc głos. - DRAGON. - Widać było, że ta prezentacja zrobiła na niej wrażenie. Czarnowłosa spojrzała na Nelę, wzruszając ramionami. - Wiesz, nie tylko on mi się podoba. Poza tym mogłabym dawać szansę, jakby nie zachowywał się jak stalker z jakiegoś thrillera. Widać, że ma przebłyski i w ogóle, ale muszę… no więcej zrozumieć. Znam takich facetów, czasem bywa, że po prostu ktoś mu ostro dokopał, inna kobieta, może dziewczyna, może ma złamane serce. Nie chcę nikomu zrobić krzywdy do tego. - Tak, Barb zdawała sobie sprawę, że brzmi nieco głupio, mówiąc o krzywdzie w kontekście wilkołaka, jednak nie chodziło tylko o fizyczność albo twardą i być może pozorną powierzchowność Dana.
- Nie tylko on ci się podoba. Nie chcesz zrobić mu krzywdy. Okeeeej… to zmienia postać rzeczy - odparła nieco ironicznie Nela, kiwając przy tym na boki głową. Wróciła do czesania swojego wierzchowca, ale tylko na chwile gdyż zaraz utkwiła spojrzenie w Jacku, a było w nim coś jakby troska.
Barb przewróciła oczami na słowa Neli. Znowu zamachała rękami, uważając, żeby nie uderzyć Jacka, jakby miało jej to w czymś pomóc.
- Jesteśmy w MAGICZNYM świecie Nel. Czy to nie miesza już wystarczająco? - z tymi słowy, sypnęła Funtowi owsa do prowizorycznego żłobu.
- Barb, to TWOJA sprawa, ja tylko… - Nela urwała i prychnęła cicho pod nosem - Albo daj mu szansę, albo od razu mu powiedz, że ma się odwalić. To, co teraz robisz, to takie “sama nie wiem, męcz się”. - Szarowłosa wzruszyła ramionami. - Nie uważasz?
- Sama nie wiem - prychnęła stłumionym śmiechem. - Zobaczymy.
- Niech zacznie przynosić kwiaty - powiedział Jack, tłumiąc uśmiech. Dodałby 'czekoladki', ale wtedy zapewne dostałby zgrzebłem po głowie.
Barbara wzruszyła ramionami.
- Zobaczymy - powtórzyła i wyszła ze stajni, mając nadzieję, że koń poczuł się wystarczająco zadbany.
Nela odczekała chwilę patrząc za wychodzącą Barb. Gdy ta zniknęła za drzwiami podeszła do Jacka. Położyła chłopakowi rękę na ramieniu przyglądając mu się czujnie.
- O co chodzi? - spytał.
- To ty mi powiedz, o co chodzi - odparła Szarowłosa.
- Ale z czym? - Jack spojrzał na wierzchowce. Wyglądały na nakarmione i napojone.
Nela wywróciła oczami. Zabrała rękę z ramienia Jacka zamiast tego krzyżując dłonie na piersi.
- Liliel?
Jack odruchowo powiódł wzrokiem za ruchem jej dłoni, po czym skrzywił się, co nie było bynajmniej spowodowane tym, co widział.
- A, to... - Westchnął. - Wygląda dokładnie tak, jak Lucy. Moja narzeczona - wyjaśnił. - Odrobinę zmienić uczesanie i byłyby nie do odróżnienia.
Nela ze zdziwieniem otworzyła szeroko oczy. Spodziewała się, że coś było nie tak, jednak nie spodziewała się, że aż tak bardzo “nie tak”. Milczała chwilę, a zdziwienie przeradzało się na jej twarzy powoli w zaniepokojenie.
- Jack… wiesz, że… tylko nie bądź zły… powinieneś się upewnić, że ona tylko wygląda tak podobnie. Wiesz…? - Zapytała ostrożnie Nela. Sama nie wiedziała jak to powiedzieć, bo faktycznie za nic w świecie nie chciała by Jack był na nią za coś zły.
- Widziałaś Brada i Angelinę? - pytaniem na pytanie odpowiedział Jack. - No i jak, niby, mam się upewnić? Wziąć na spytki? Zaciągnąć do łóżka i sprawdzić znaki szczególne? Dowiedzieć się, jak często bywa w normalnym świecie? Znam Lucy odkąd sięgam pamięcią, a wampiry ponoć się nie starzeją, prawda?
Nela skinęła głową z zamyśloną miną. Jakoś to, że ktoś w magicznym świecie wyglądał jak dla nich znane gwiazdy kina nie robiło na niej wrażenia tak, jak fakt, że ktoś wyglądał identycznie jak osoba którą znało dobrze jedno z nich.
- Prawda - powiedziała w końcu. - Skończmy z tymi końmi i odpocznijmy - dodała smutnym tonem głosu.
- Nie powinniśmy zostawiać Barb sam na sam z napalonym wilkołakiem - powiedział Jack. - A one chyba wszystko już mają.
Poklepał Akwilina po szyi.
- Chodźmy.
Nela odłożyła na miejsce szczotkę. Poklepała na pożegnanie Płotkę i ruszyła razem z Jackiem do wyjścia, tylko raz zerkając na niego jakby chciała jeszcze o coś zapytać, ale ugryzła się w język.
Jack nie spytał, o co tym razem chodzi, pozostawiając wypytywanie na czas późniejszy.
- Fajnie, ze na nas poczekałaś - powiedział na widok stojącej przed wejściem do krypty Barb.
- Nie będę włazić w przygodę bez was - odpowiedziała, uśmiechając się.
- Ahoj przygodo - odparła ponuro Nela, próbując tylko lekko odwzajemnić uśmiech, a zaraz po tym kierując wzrok na kryptę. - Mam nadzieję, że będzie tam światło… - dodała po cichu.
- Zaraz zobaczymy - powiedział Jack. - Pozwolicie, że pójdę przodem?
Barb zrobiła zapraszający gest, podążając przy tym za Jackiem.
Nela skinęła głową i również ruszyła w stronę wejścia.
 
Kerm jest offline