Craig Lowell
Królestwo za nóż...
Craig posłał dwie kulki w ostatniego, już uciekającego. Chyba trafił nogę, bo jego bieg stracił na płynności. Przeklęty nabój.
Dopadł do trupa wraz z całą grupą i nawet się nie wstrzymał z przekleństwem -Kurwa, kolejna pukawka na muchy.
Co po lunecie, jak pocisk nic ci nie zrobi. Drugi pistolet był niewiele lepszy, cholerny czarnoprochowiec. Craig zaczął ich dokładniej przeszukiwać, szukał zwykłego noża. Z samym pistoletem nie uda mu się przeżyć.
Rozejrzał się po zgromadzonych. Wybrał jednego, co nie był ranny i wyglądał na obeznanego z bronią. Wcisnął mu w rękę pistolet z lunetą, wcześniej wymieniając magazynek. Tamten dostał pełny, a drugi Craig szybko rozładował i załadował swoje magi.
Rozejrzał się po korutarzu, wskazał tamtemu kierunek, dokąd tamten uciekł.
-Pilnuj tego korytarza. Sam położył pistolet przed sobą, patrząc w drugiem kierunku i najszybciej jak mógł załadował kapiszonowca. Najgorzej było z dopchaniem kuli.
[Jeżeli pistolet jest już załadowany to Craig pomija tę czynność]
Wstał trzymając pistolety w obu rękach, czekając na wyniki przesłuchania. Czas im uciekał. Stojąc tak, że więzień był między nim a Barbossą, Craig wskazał rękami kierunki, jakby zadawał pytanie: W tamten korytarz czy dalej na górę? .
__________________ Ten użytkownik też ma swoje za uszami. |