Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-09-2016, 19:13   #44
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Kryjówka ruchu oporu

Anthrilien wkrótce po opuszczeniu karczmy skierował się do kryjówki ruchu oporu. Po wykonaniu ustalonego znaku przeszedł przez stragan i zszedł do podziemia. Rozejrzał się szukając kogoś dobrze poinformowanego o ostatnich wysarzeniach.
W kryjówce znalazło się kilka nieznanych twarzy



Ale byli tez stali bywalcy


Gdzieś między stoiskami przemknęła też Aje i Echoes.
W każdym razie atmosfera w tym miejscu zdawała się lekko pobudzona.
Eldar skierował się bezpośrednio w stronę dowództwa, po drodze odpowiadając tylko skinieniem głowy na powitania znanych osób.
Wewnątrz jak zwykle Sahir. Do tego Asila, ze srogim spojrzeniem przywitała eldara, Aje i nieznane dziewczę.

-Jak wygląda sytuacja?- zapytał po przywitaniu się.
- Jak zapewne zdołałeś zauważyć mieście. Siły gromadzą się. To jest Ties Erena - wskazał dziewczę - Łowczyni wampirów. Kilku przedstawicieli tejże kasty już jest w mieście. Dołączyło do nasz także kilku przybyszów. Więc to pierwszy krok. Kolejny, informacje. Znamy już kilka celów które przydało by się wcześniej zlikwidować. Ale o szczegółach później. Niestety nie wszystko idzie zgodnie z planem. Transport zaopatrzenia spóźnia się. Miał być wczoraj przed zmierzchem. Albo wpadli w kłopoty, albo ugrzęźli na przejściu z Rockviel. Nie zapominając także o waszej ostatniej gwieździe. Ten młody, dał Lordom do myślenia. Teraz noce przestaną być tak przystępne.
-Co takiego zrobił?- zapytał eldar przypominając sobie chłopca, za którym prawdę powiedziawszy, średnio przepadał.
- Atakował i zabijał ich. Czegoś szukał, najprostszą z dróg. Aż w końcu doszło do niemałego zamieszania.
- To o tej burdzie wszyscy mówią? - zapytała Erena.
- O tej. Choć szło mu dzielnie nie dał rady wszystkim. Złapali go i przesiaduje w więzieniu. A przy najmniej nie na długo... Chcemy zaatakować więzienie. Z tego co słyszałem to nie był by już pierwszy raz. Więc może być ciężko. Ale poza nim siedzi tam kilku naszych.
-Kiedy planujecie zaatakować?
- Plany się skomplikowały. Jeżeli zaczniemy w pośpiechu to więcej stracimy niż zyskamy. Nie pozwolą na coś takiego, ale nie zamierzam was pilnować. Wpierw chcę zaopatrzenia, ludzi i osłabienia wroga. Pierwsze trzeba sprowadzić, drugie już jest w trakcie, a trzecie... Na nie też przyjdzie czas.
- Jeśli chcesz mogę się już jakimś zająć. - zagadnęła Erena
- Już cię lubię. - zaśmiała się Asila
- Jest ich trochę. Najbardziej słyszałem o trójce. Wladymir, chemik. Tyler Jacobson, hodowca bestii. Ortiz Kalar, mistyk, jeden z trzech. To powiedzmy taka najgorsza trójka. Ale nie zapominajmy o przybyszach. Maja Sisuwana, oddział zabójców, oraz parę mniej lub bardziej znaczących person.
- Innymi słowy, najbardziej obszerny punkt programu to właśnie osłabianie wroga. - zagadnął wchodzący do namiotu Eagelis.
- Gdyby istniał szybszy sposób...
- Może istnieje, ale będzie zapewne obusiecznym ostrzem. - przytaknął. - Kto na pierwszy ogień?
- Hodowca. Ale gdybyście mieli na oku jakieś sytuowane wampiry...
- Rozpuszczę swoją sieć. - przytaknął zamaskowany i opuścił namiot.
-W takim razie zajmę się zaopatrzeniem- orzekł eldar- potrzebne mi są informacje i transport.
- Zależy nam na zaopatrzeniu więc mogę ci powierzyć Mos-a. Będzie czekał pod miastem, gotowy do lotu. Lokalizacja to kopalnia klejnotów, na Południowy wschód od miasta jakiś dwa-trzy dni drogi lądowej. Lecąc powinno ci się udać w ciągu jednego dnia. Przy kopalni jest obóz wydobywczy. Tak jest większosc niewolników i tamtędy powinien przebić się nasz transport. To jedyna bezpośrednia droga z Rockviel do Sanderfall. Jaskinie i tunele rozciągają się pod całym górskim stopniem. Pełno tam różnego rodzaju istot i łatwo zabłądzić. Jako że transport miał się przebić prawdopodobnie musieli jechać tunelami.
- Tunele wydobywcze mają ustawione szyny dla wózków z minerałami. Zapewne idąc w zdłóż nich nie powinieneś się zgubić - dodała Aje - Ale trasy te nie prowadzą do Rockviel.
- Nasz oddział ma mapę i powinien dotrzeć bez problemu do tunelów, chyba ze nie przebili się przez którąś z jaskiń. Jeśli potrzebujesz kogoś do pomocy, rozejrzyj się po obozie.
-Odbiorę racje na podróż i wyruszę jak tylko skontaktuje się z obecnymi towarzyszami. Potrzebny nam jeszcze pilot. Jeszcze coś przy czym jestem potrzebny?
- Aje poleci z tobą. Leciał już tym statkiem. Jeśli znajdziesz czas i chęci, bo sprawa nie jest pilna ani szczególnie ważna, mamy szpiegów w mieście. Przez szpiegów mam na myśli z poza Sanderfall. Trzeba się z nimi skontaktować, wymiana informacji może być przydatna.
-Zajmę się tym po powrocie- skomentował krótko- skoro to wszystko, przygotuje się na drogę.
W tym momencie do namiotu weszła Jenny wraz z uszatą dziewczyną. Susanoo dreptał za nimi.
- Czyżbym znów miała się z tobą minąć? - rzuciła piosenkarka luźno zaraz zwracając się do mężczyzny, który zdawał się być przywódcą. - Jenny jestem. Chcę pomóc w odbijaniu więźniów. Wśród nich jest też… er... mój człowiek.
- Doprawdy. Diamone?
- Znajoma Antha.
- Jenny. Tylko Jenny? - zapytał spoglądając na nią poważnie.
Jenny odczuła jakby ten mężczyzna widział ją nago. Widząc wszystko czego nie powiedziała i o czym starała się nie mówić.
- Ych, no. Jakoś przydomek Scarlet Star nie bardzo mi już pasuje. Nieco pigmentu mi brakuje - zaśmiała się pocierając włosy. Nikt niestety w pokoju nie mógł mieć pojęcia o co jej chodzi. - Przestałam go używać jak zobaczyłam, że niewiele mi pomoże imię sceniczne...
Jenny odrobinę się zarumieniła czując te przeszywające spojrzenie na sobie. Było niepokojące i zawstydzające.
- Acha... - odparł beznamiętnie.
- Rozrabiaka to jej znajomy. - dodała mysio-ucha.
Wzrok młodzieńca spoczął na Susanoo. Rogacz nieznacznie się ukłonił. I to by było tyle z ich interakcji.
- Powiedz Jenny. Co masz do zaoferowania w sprawie więzienia? Co sama masz do zaoferowania? Rozumiesz że zależnie od odpowiedzi mogę cię traktować jako członka oddziału ratunkowego, przynętę, mięso armatnie lub wroga.
- Ja potrafię śpiewać. Jestem charyzmatyczna i lubię zwracać na siebie uwagę. Mogę zrobić niewinne zamieszanie aby odwrócić uwagę od czegoś na co strażnicy i inni nie powinni widzieć. Eeewentualnie. Mam dobry słuch i mogę nasłuchiwać czy ktoś nadchodzi. Do tego… to tego potrafię skakać. Gdybym się znalazła wewnątrz więzienia mogła bym przeskoczyć tutaj. Z kimś. Do tego znam kilka słów w smoczym, potrafię wywołać silna falę uderzeniową. Errr… normalnie jeszcze mogę przy pomocy muzyki zdziałać kilka rzeczy… ale przy obronie puszczy nieco przesadziłam i chwilowo nie mogę. Ale! Znam nieco sztuk walki wręcz jeśli do czegokolwiek się to przyda.
Jenny rozgadała się prezentując siebie jakby szukała pracy.
- Zapytał bym jeszcze o cel... ale raczej nie ma ku temu potrzeby. Posłuchaj, dziewczę. Twój cel będzie prosty. Twój kompan i wszyscy z jego piętra. - ruchem dłoni obrócił, zapisane dziwnymi znakami, papiery leżące na blacie.
Znajdowały się na nich także rysunki i szkice techniczne budynku. - Tu. Przedostatnie piętro, na górze. Piętro niżej mędrzec (Susano), piętrem wyżej i dachem zajmie się już ktoś inny. Zapewne to z nim przyjdzie ci uciekać. Nie skacz, przydasz się jako przynęta. Już ja się o to postaram by ściągnąć ci na głowę całe miasto. - Złowieszczy uśmiech - Raisheele, ty w przeciwną stronę, ku piwnicom. Weźmiesz Asilę. Fang, ty piętra na środku, rogacz ci pomoże. Reszta robi zamieszanie, zabezpiecza siły i robi za wsparcie. I najważniejsze. Akcję rozpoczynamy późnym południem. Kiedy czas sprzyja wampirom, wtedy są najmniej czujne.
- Ale wy będziecie mieć ograniczenie czasowe. Jeśli się wam nie uda... nie zdołacie się uratować. - zwróciła uwagę białowłosa, w całym tym wywodzie, postać Jenny jakby została zapomniana - Poza tym gdzie moje miejsce w tym planie?
- Twoje miejsce zacznie się wraz z zachodem słońca. Gdy my zrobimy swoje, wy będziecie mogli wyjść na żer. Sprawimy, że lordowie zapamiętają ten “poranek”. Powiedziałaś że polegniemy... ja nie widzę takiej opcji.
Spojrzał wymownie na Jenny, oczekując jej ruchu. Patrzyli na siebie przez dłuższą chwilę. Sahir jest od niej młodszy, może nie wiele, ale jest. Z kolei jego zachowanie, aparycja emanowały dorosłością, doświadczeniem i zdecydowaniem. Tak, z pewnością, jest on przywódcą. Może, nie wprost, ale pod pewnymi względami przypominał on trochę Lucila.
- Mój człowiek to chłopak o białych włosach i niebieskich oczach. Nazywa się Lucile. To on ostatnio posiekał kilka wampirów pod moją nieobecność tutaj… - Jenny skrzynia się na tę myśl. Mówiła jednak, że to jej człowiek więc zamierzała brać za niego odpowiedzialność.
Susano przyglądał się Jenny i choć nie dane było jej tego zobaczyć... czyżby się u uśmiechnął?
- Wiem o tym. Zdaje się, że może on wiedzieć coś więcej o wampirach, jak także stanowić znaczącą pomoc. I choć nie stanowi on, naszego głównego celu. Tak czy inaczej trzeba by go wydostać. - odparł
- Jeżeli ja zaopiekuję się drogą, Jenny zdoła uwolnić jego i pozostałych. - powiedział rogacz kładąc jej dłoń na ramieniu.
- To ważna akcja i wielki hazard. Więc chcę to usłyszeć od niej osobiście. - wskazał palce na Jenny.
Jenny uśmiechnęła się na jedną stronę. Jej oczy zalśniły błyskiem.
- Nie w takich akcjach brałam udział. Poza tym nie zostawiłam bym swojego człowieka na pastwę losu niezależnie od tego co zrobił. Obiema rękoma pisze się na tę akcję.
- Zuch dziewczyna. - mruknęła Asila
- W takim razie. Witaj w Opozycji Jeny. - ogłosił donoście Sahir.
Raisheele wystawiła dłoń na znak ugody, a może życzyła powodzenia. Jenny oczywiście ujęła ją i... stała się rzecz niesłychana. Przez dotknięcie przeszedł dreszcz. Jenny, momentalnie, zrobiło się gorąco i duszno. A plecy zajęły się żywym ogniem. Choć tylko w poetyckim brzmieniu. Dwa punkty na plecach Jenny stanowiły ogniska bólu i gorąca. Łopatka i kark.
Piosenkarka zakrzyknęła zwijając się z bólu. Odruchowo sięgnęła do okolic pleców. Oddech jej przyspieszył, a nogi ugięły się pod nią.
Rogacz przyklęknął przy Jenny odsłaniając kawałek jej pleców. W tym samym momencie jej włosy zaczęły się zmieniać. Poczynając od cebulek, aż po same końce zrobiły się brązowo-rude skręcając się lekko na końcach.
Na plecach wypalał się nowy znak.

Drugim ogniskiem bólu była pieczęć na karku. W głowie piosenkarki zapanował chaos, przez myśl przelatywały jej słowa, które aż chciało by się wykrzyczeć i wygarnąć nie jednej osobie, a które nie do końca pasowały do natury Jenny. Widocznie tym razem, nowa moc wnosiła ze sobą coś więcej.
Piosenkarka podniosła się z ziemi. Spojrzała na Susano z ukosa obdarzając go za chwilę krótkim uśmiechem. Zaraz jednak spojrzała na Raisheele ze ściągniętymi brwiami.
- Ej, co zrobiłaś? - zapytała ostro podpierając boki dłońmi. Z mimiki dało się wyczytać, że piosenkarka nie jest zadowolona. Pomimo tonu jednak nie była agresywna.
- T… Twoje… włosy? - zapytała wskazując na nie palcem.
- Nowa pieczęć. - oświadczył rogacz. - Hmm… Czy poprzednim razem nie było podobnie?
- Co moje włosy? O super, są rude! - Jenny wyrzuciła ręce do góry jakby to wcale nie była wielka sprawa. - Jak skacze są niebieskie. Teraz się kręcą… Anubis mówił, że coś zrobił z tymi pieczęciami! Co ja? Mam mieć całe plecy w tych bohomazach? Arrgh!
Jenny wyraźnie inaczej się zachowywała. Nawet inaczej intonowała zdania. Nie zauważała jednak tego.
- No i co teraz? Jest pieczęć, są zmienione włosy i co w związku z tym? Hej ty! Ktokolwiek mi daje te pieczęcie co niby ma się teraz zadziać? Że niby coś nowego potrafię? Hę?!
-Twoje pieczęcie mogą działać w podobny sposób jak moje runy- wtrącił się nagle Anthrilien, który od chwili stał w cieniu tylko przysłuchując się rozmowie- choć w Twym przypadku zdaje się być to dość akcydentalne. Kolejne wzory rozwijają Twe zdolności, ale jak widać na przykładzie zdaje się to dziać poza Twoją kontrolą, co notabene może może potencjalnie przynieść w przyszłości fatalne efekty…
- Może, może nie. Skąd mam wiedzieć? Przecież to nie tak, że prosiłam o to. Samo się stało! Anubis coś tam patrzył, ale widać niewiele to dało. Pft! No ale może ty spojrzysz skoro takie podobne? Może bym w końcu wiedziała jak nad tym zapanować? - w Jenny buzowało. Czułą nadchodzącą eksplozje i nie wiedziała co mogło by ją powstrzymać.
Nim jednak to się stało, susano:
- Zgadzam się z Anthrilenem. Cokolwiek dają te pieczęcie, ten przypadek, zdaje się być inny. Popatrz. - palcem dotknął karku Jenny. Choć słowo popatrz raczej nie tyczyło się jej samej. - Ten symbol na karku, zdaje się być uszkodzony. Macie czarny atrament? - zapytał z lekkim żartem
- Ani mi się waż! - warknęła Jenny machając rękoma przy karku. - Taki powinien być, a jakby zniknął zupełnie to w ogóle byłoby super!. Ugh… Nie mniej. Jak ja w ogóle mam się dostać do więzienia? I czym otworzyć zamki? Będzie tam jakiś debilny strażnik którego dam radę pokonać aby zabrać mu klucze? Śpiewać teraz nie mogę a wampiry są chyba silniejsze od ludzi nie?? - piosenkarka skierowała swoje słowa do szefa. Miała ściągnięte brwi i ostre spojrzenie.
- Hmm. Trzeba będzie zniszczyć zamki. Echoes, udaj się do Meteiiasa i zdobądź dla Jenny trochę bomb. - nakazał Sahir - Mogło uciec to mojej uwadze. Wkroczymy wszyscy do więzienia, ale nie pędźcie jak glupi. Pietra zostały wam przydzielone więc kierujcie się od razu na nie. Gdyby jednak, zdarzyło się tak, że będą starali się was zatrzymać, możecie spróbować przebić się przez strop. Tylko ostrożnie, nie chcemy by budynek się nam zawalił na głowę.
- To i instrukcję obsługi dorzućcie, abym Ja tego nie zrobiła. Szkoda by było naszego wysiłku abym wybuchła je sobie w twarz. - odpowiedziała sarkastycznie Jenny.
-Przed wykonaniem waszego planu sugerowałbym skontaktowanie się ze znajomym tu obecnej Jenny. Nie wiem gdzie teraz jest, ale miał zinfiltrować pałac Mortresa, może dostarczy jakichś przydatnych informacji. Tymczasem bywajcie, powinienem już wyruszyć.
- Ano pa - mruknęłą Jenny pod nosem czekając chwilę aż eldar wyjdzie. - No i poszedł. Ale ma racje skubany jeden. Sorena warto by było znaleźć. Poszukam go. Jak mam się tutaj wrócić? Na razie mnie tutaj prowadzono.
- Skok? - zasugerował Rogacz.
- Powiesz że sokoły mają subtelne cienie. - rzekła myszo-ucha. - Kto zrozumie, ten z podziemia i zabierze cię tutaj. W tunelach można się zgubić, dodatkowo są zabezpieczone przeciwko wampirom za pomocą mocy umysłu.
- Błędnik szaleje - wyjaśniła Aje.
- Sprytnie. To ja tu wrócę po te bomby, a teraz idę. Ktoś nas wyprowadzi?
Gdy Jenny została zaprowadzona na zewnątrz spojrzała na rogacza.
- Może zacznijmy od karczmy gdzie spotkaliśmy go za pierwszym razem. Nie wiem gdzie indziej mógłby się szlajać. Szkoda, że Anth tak lubi od nas uciekać. Jego umiejętności bardzo by pomogły. Chodźmy!
W drodze na miejsce Jenny zaczęła śpiewać jakąś marszową piosenkę pod nosem. Nadawała rytm pochodu jednocześnie mając ostre nuty. W pewnym momencie piosenkarka przestała śpiewać i zwróciła się do Susanoo.
- No to ten, kto cię stworzył? Bo mówiłeś, że jesteś bronią nie? Ja tam mam swoich rodziców a ciebie ktoś stworzył, wiesz kto to?
- Nie wiem, Jenny. Gdy się obudziłem byłem już taki. W około był las, a w duszy wiedza o istnieniu. Zastanawiałem się nad tym wiele razy, ale nie widziałem sensu swego stworzenia. - Powiedział pogodnie - Wtedy to, tak... właśnie wtedy spotkałem pierwszego mędrca. Wędrując po bezdrożach i lasach spotkałem Endena. Mędrca natury. Dowiedziałem się jak żyć w zgodzie z otaczającym mnie światem. Wciąż jednak nie wiedziałem celu swego życia, choć Enden był dla mnie wzorem. Choć nie określił bym go mianem rodzica. Mogło by to być dziwne. - rogacz przybrał dziwny grymas - Później poznałem Tantago. To on rzekł: “Nauczaj”. Od tamtej pory podążałem za tą ideą jako jeden z mędrców :Ja, Tantago, Enden, Hotoradama Hidachi [Hidaczi] oraz Aia.
Zrobił chwilową pauzę.
- Jacy byli, są twoi rodzice?
- Dość standardowi jak na mój świat. Dwójka osób nadzorujący mój właściwy rozwój. Niewyróżniający się pracownicy fabryk. Przeżyłam moment kiedy ich kochałam najbardziej na świecie, znienawidziłam i ostatecznie pogodziłam się z tym jacy są. Niestety rodzina nie jest mocnym aspektem mojego miasta. Za dużo propagandy, za mało uczuć. Trochę tam tego było, ale można powiedzieć, że wpasowywało się w standard tego jak powinna wyglądać rodzina. Mam też młodszego brata. Rzadki przypadek. To dzięki niemu dostrzegłam, że jednak rodzice się nieco starają nas wychować na cokolwiek więcej niż zwykłych robotników. Kiedy jednak zlazłam do podziemi walczyć z rządem straciłam z nimi kontakt. Niespecjalnie żałuję. Byli w porządku, ale nic ponad to. - Jenny wzruszyła ramionami pokazując, że faktycznie niespecjalnie się tym przejmuje.
- A ty mi powiedz. Mówiłeś, że nie starałeś się mieć nigdy na dłużej kogoś blisko siebie. Naprawdę nigdy wcześniej nie zdarzyło się aby zależało ci na czyimś towarzystwie?
- Ludzie przychodzili i odchodzili. Jedynie stały kontakt utrzymywałem z innymi mędrcami i kilkoma osobami typu kupcy, transport i informacje. Ale ta ostatnia grupa to raczej osoby bez których samotna podróż była by niemożliwa. Jedynie z mędrcami lubiłem przebywać. Tak... Ich otoczenie zawsze napawało mnie radością i spokojem. Tak. Może dlatego właśnie to z nimi spędziłem najwięcej czasu. Pozostali wędrowcy. Cóż... wiele lat minęło, pewnie już nie żyją. Chociaż czekaj! - chwilę się zastanowił gładząc się po rogu. Jakiś dziwny i wcześniej nie widziany u niego gest zastanowienia - Ciekawe co u Niej słychać, powinna wciąż żyć. - zamruczał po nosem, przekrzywiając głowę w głębokim namyśle - Faktycznie była jeszcze pewna drobna istotka którą polubiłem. Ale przez pewne zdarzenia, kolej rzeczy i z racji bytu, nie dane nam było podróżować. A spędziliśmy razem, bodajże, pół roku... może trochę więcej. Wracają jednak do sedna pytania. Samotność nigdy nie była dla mnie przeszkodą, a tęsknota - smutkiem. Jeśli chciałem kogoś spotkać po prostu wyruszałem na spotkanie.
- Rozumiem… to co? Chciałbyś się po tym wszystkim przejść do Tej osoby? Nie mam zielonego pojęcia o kim mówisz, ale z chęcią poznam osobę, która zwróciła twoją uwagę - zaproponowała Jenny.
- I tak będziemy zmierzać w tamte strony. Do Selvan. Ciekawe czy ją znajdziemy, w końcu minęło parę lat. - zamruczał - Na pewno rozpoznam ją, gdy się spotkamy.
- A podasz chociaż jej imię? Bo tak gadasz i nie wiem nawet jak określać ją - mruknęła Jenny.
- Nie pamiętam. - powiedział gładząc się po brodzie. - Nazywałem ją po prostu dziewczynką. Zdaje się że jej imie zaczynało się na “I” lub “N”. Z resztą… nie ma powodu by wytężać pamięć, skoro zamierzamy się z nią spotkać.
- Racja. To mamy umowę. Po tym tutaj odwiedzimy twoją znajomą. - Jenny zamachała palcem w powietrzu. - A teraz gdzie ten Soren?? Uch, żebym ja miała normalnie z nim jakiś kontakt no. Bez technologii tak badziewnie się szuka ludzi!
-Jenny?- usłyszała nagle głos po swojej prawej. Z bocznej uliczki wyszedł właśnie poszukiwany mężczyzna - szukałem was właśnie.
- No ja ciebie też - kobieta podparła rękoma boki. Wyglądała na poirytowaną. Jej włosy były pokręcone i rudobrązowe. - Gdzieś się szlajał?
-Mam złe wieści- podjął po chwili jak narazie ignorując humor dziewczyny- Dostatnie się do pałacu jest trudne. NIe znalazłem korytarzy prowadzących z podziemi w prost poza pałac. Jeśłi chcecie się do nich dostać, musielibyście kopać. Mają też dobrą ochronę, ciężko pozostać nie wykrytym, a i strażnicy są czujni.
- O no zajebiście. Nic nie może być zbyt łatwe - piosenkarka wyrzuciła ręce do góry w frustracji. - Ej ale tak w ogóle to co cię porąbało aby rozmawiać o tym na środku ulicy?! Chodź zanim mi dalej będziesz gadał!
Jenny zaciągnęła Susanoo i Wampira do znanej im Karczmy z ludźmi z ruchu oporu.
<zmiana lokalizacji: karczma>
- Teraz możesz mówić dalej.
-Udało mi się zdobyć nieco informacji i nie wygląda to najlepiej. Wampiry zdają się wiedzieć o waszym planie ataku na więzienie. Zakładam że możecie trafić w pułapkę.
- Duh! Trzeba będzie to przekazać. Szczęściem mamy czas.
-To nie wszystko. Spotkałem Twoich starych znajomych. Zakładam że imie Dawid coś ci powie. Szukają Cie i wcale nie mają pokojowych zamiarów.
Jenny, która do tej pory wyglądała na zniechęconą i niezadowoloną pobladła (nawet bardziej niż zwykle). Oczy jej się rozszerzyły. Przypadek? Ale jak niby? To musiał być on, nie nikt inny. Kompletnie nie wiedziała co ma zrobić. Powinna powiedzieć o tym ruchowi oporu. Z drugiej strony miałby wycofać się z misji? Nie było dobrze. Piosenkarka nie odpowiedziała Sorenowi wyraźnie pogrążona w swoich myślach. Przerażonych myślach.
-Wszystko w porządku?- zapytał mężczyzna, bardziej z ciekawości niż z troski- Domyślam się że faktycznie jest Ci on znany.
Jak dziewczyna bladła zarówno jej włosy wyblakły, a umysł zalała panika.
- To… mój były. Khm. P-pracuje dla rządu. T-to przez niego w sumie wylądowałam w międzyświecie. Nieee jest dobrze. Technologia niespecjalnie idzie w parze z magią… i-i tym podobnym… no i mają silną broń, czujniki, systemy do wykrywania i-i w ogóle dużo niedobrych dla nas rzeczy…!
-Faktycznie brzmi źle. Wasi znajomi z podziemia raczej powinni się o tym dowiedzieć. Mogłabyś mniej więcej sprecyzować czym dysponują ludzie z Twojego świata? Zwykła broń palna czy jakieś bardziej rozwinięte wersje? Mógłbym pomóc rozwiązać ten problem.
- Mają broń energetyczną, pulsacyjną, dźwiękową. Cholera nie wiem. Możliwości jest wiele, a ja nie znam wszystkich dostępnych broni. To mimo wszystko rządowe jednostki. Trzymają swoje tajemnice dla siebie. Ale masz rację, trzeba poinformować ruch oporu. Chodź, zaprowadzę cię.
Jenny poderwała się z siedziska. Zdenerwowana cała chodziła, nakręcając się jeszcze bardziej.
-Mógłbym spróbować złapać jednego z nich i wyciągnąć nieco informacji- kontynuował wampir podążając za dziewczyną- może dowiemy się gdzie mają bazy w tym świecie, albo chociaż ilu ich jest.
- Eee… nie wiem czy dałbyś radę - Jenny powiedziała wolno. - Jeśli są tutaj to zapewne sami profesjonaliści więc… to nie jest robota dla człowieka bez przynajmniej ich technologii. Wolałabym aby nic ci się nie stało mimo… mimo twojej profesji.
Jenny nie ukrywała, że bycie mordercą nie przemawia do niej.
-Nie myślałem o bezpośrednim starciu, raczej o porwaniu lub czymś w tym stylu. Udało mi się dostać do pałacu, myślę że byłbym w stanie zakraść się do jednego z nich i zabrać w ustronne miejsce. Wspominałaś coś o czujnikach, którymi mogą dysponować, to może utrudnić sprawę, ale raczej nie powinno nie być czymś niemożliwym do obejścia.
- Mogę wymyślić kilka, które ciężko ominąć. Jak chociażby czujnik ruchu. Podczerwień pokazująca obszary ciepła, sensory dźwiękowe… no nie wiem. Dużo tego…
-Hmm.. rozumiem, to może trochę namieszać, ale wydaje mi się że warto spróbować.
- Będziesz mógł opowiedzieć o tym na miejscu… a teraz chodź - Jenny zaczęła szukać w tłumie kogoś z ruchu oporu, jakiejkolwiek znajomej twarzy. Gdy w końcu znalazła go powiedziałą, że sokoły mają subtelne cienie mając nadzieję, że nie robi z siebie totalnej idiotki. Człowiek powinien ich zaprowadzić do szefa poprzez kręte korytarze.
Po krótkiej chwili byli już w drodze do kryjówki ruchu oporu... no nie tak krótkiej. O dziwo pierwszym który zwrócił uwagę na pewien problem był Susano.
- Kręcimy się w koło.
- To znaczy? - zapytał członek ruchu oporu.
- Porównując ślad naszej obecności w przestrzeni , kręcimy się w koło. Mniej więcej jest to już 5 okrążenie i prawie za każdym razem skręcamy w prawo...
- Jeżeli pamięć mnie nie myli, prawo, prawo, lewo.... - zaczął wyliczać - ... i na drugim skrzyżowaniu w lewo.
- Hmm... Mówię co widzę i czuję. - dodał wzruszając ramionami
- Czyżby jakiś wampir zapuścił się do kanałów? Zaczekajcie tutaj, pójdę do kryjówki i to sprawdzę.
Jenny odczekała chwilę aż człowiek zniknie.
- Myślicie że ktoś nas śledził? Nie chciałabym, aby przeze mnie ruch oporu został zagrożony… - piosenkarka spojrzała nerwowo na Sorena i Susanoo.
- Nie czułem i nie czuje innej obecności w naszym otoczeniu. - Odparł rogacz. - Ale z tego co mówił przywódca ruchu oporu, nie mam wątpliwości że to sprawka (skutek obecności) wampira. - rzekł spokojnie.
Kątem oka zerknął na Sorena, niestety Jenny nie dane było tego dojrzeć.
-Nie każda istotę da się wykryć, tak samo jak nie wszystkie zabezpieczenia, bo domyślam się że tu takowe są, są bezbłędne-odparl Soren nie dając niczego po sobie poznać, choć wiedział w jakiej sytuacji się znajduje - szansa że jest tu ktoś kogo nie możesz wyczuć jest równie duża jak możliwość awarii ich systemu.
- Jak dotąd magia zdawała się nie być czymś co daje się oszukać jak technologia. Może… Susano wyczuwa żywe istoty, może jak się przysłucham to go usłyszę - Jenny przymknęła oczy aby zrobić co powiedziała. Wsłuchała się w przestrzeń dookoła nich. Dosłyszała jeszcze niknące daleko kroki ich przewodnika, ale nic poza ich oddechami… a w zasadzie nie ich, a jej własnym. Tak samo słyszała tylko swoje serce, co nie zgadzało jej sie kompletnie. Wiedziała, że Su nie jest per se żywą osobą, ale powinno być jeszcze jedno bicie serca.
- Soren… dlaczego nie słyszę bicia twojego serca? - piosenkarka spojrzała nieco spłoszona na mężczyznę.
-I?- zapytał przymrużając oczy?
- Khm… ty… nie jesteś czlowiekiem? - Jenny zapytała z wolna.
Mogło być to tylko złudzenie, ale już marne światło w korytarzu zdawało się jeszcze przygasnąć.
-Hmmmm...średnio mam ochotę to dalej ciągnąć. Nie, nie mogę nazwać się człowiekiem- odpowiedział i uśmiechnął się, pierwszy raz w towarzystwie odsłaniając zęby, które przypominały paszczę rekina.

Piosenkarka otworzyła szerzej oczy widząc uśmiech. Choć nie grzeszyła najbystrzejszym umysłem na świecie nie mogła nie połączyć bardzo jasnych faktów. Magia korytarzy zadziałała, zęby i bycie mordercą jakoś w końcu dotarło do Jenny.
- Jesteś wampirem! - powiedziała niemal natychmiast cofając się pod ścianę jakby to miało coś dać. Gardło ścisnęło jej się, a serce niemal stanęło.
-W zasadzie tak, nawet jeśli wbrew swojej woli- odparł swobodnym tonem i wzruszył ramionami- Ale nie musisz się martwić o ruch oporu, nie trzymam z wampirami z tego świata, z tymi ze swojego z resztą również się nie dogaduje. Tak po prawdzie nie przepadam za innymi przedstawicielami mojego gatunku.
Jenny nie wyglądała na przekonana ani trochę. Stała wciskając się w ścianę. Bała się ruszyć. W zasadzie mogła skoczyć, ale nie zostawiłaby Susanoo pomimo strachu. Uciec w głąb korytarzy tez było bez sensu. Jeszcze by się zgubiła.
- D-dlaczego nic nie powiedz-działeś? - wypaliła w końcu.
-Ponieważ spodziewałem się podobnej reakcji. Nie jesteś ani pierwszą ani zapewne ostatnią osobą, która reaguje w ten sposób- stwierdził po prostu.
- Pijasz krew? - kolejne pytanie padło z ust Jenny jeszcze gorsze od poprzedniego.
Wampir westchnął zauważalnie i spojrzał na dziewczynę swoimi dziwnymi czerwonymi oczami.
-Jenny, jestem czym jestem, poza tą dziwną rośliną którą mają tutejsi, nie za bardzo mam wybór- odparł starając się załagodzić sytuację- o siebie się nie martw. Z reguły nie piję ludzi których lubię.
Twarz Jenny przyozdobił krzywy uśmiech a z jej ust wyrwał się krótki nerwowy śmiech.
- Aha - pokiwała głową - aaaha.. no to fajnie… super. Cieszę się i w ogóle… Ugh
Jenny osunęła się o ścianę kucając. Nie patrzyła już na wampira, szukała w podłodze czegoś co jej pomoże. Pech bo podłoga była gadka.
- A-ale zabijasz t-tak? Czy-czy… może. Nie no mówiłeś, że zabijasz… - Jenny ostatecznie podkurczyła nogi obejmując je rękoma. Milczała przed dłuższą chwilę.
- To… ty. Ty zabiłeś tamtą parkę w Lofar?
Przez dłuższą chwilę nie było żadnej odpowiedzi. Castel nie był pewien co powiedzieć.
-Tak- mruknął w końcu- nie jadłem wtedy od ponad trzech miesięcy.
Tym razem Jenny milczała dłuższą chwilę. Podniosła nieco głowę chcąc coś powiedzieć, ale bezdźwięcznie coś zaczęło się zmieniać. Reakcja Susano który dobył broni, a wciąż nie odzyskał jeszcze pełni sił była złowróżbna.
Ściany korytarzy zaczynały pokrywać się czarny symbolami. Jakby ruchomymi napisami.Czarne niczym namalowane atramentem znaki, jak węże pełzły po ścianach w stronę grupy.
- Ktoś się zbliża - zakomunikował Susano.
Na szczęście nie było to zaskakujące oświadczenie. Jenny słyszała już zbliżające się kroki, nim ktokolwiek zdołał by je usłyszeć a Soren wyczuł dwie żywe istoty.
Castel położył dłoń na rękojeści miecza czekając w bezruchu.
Jenny podniosła się czując, że sytuacja zaraz może się diametralnie zmienić. Miała zaciśnięte usta i rozterkę wyraźnie wypisana na twarzy. Spojrzała w korytarz z którego dochodziły kroki, a potem na Sorena.
- Zaufam ci - powiedziała w końcu w nieco obronnym geście wyciągając do niego rękę. Stanęła tak aby odgraniczać sobą Sorena od idących osób. Wampir uśmiechnął się tylko niemal niezauważalnie i postanowił poczekać, ciekaw dalszego rozwoju zdarzeń.
Z mroku, w blasku pozostawionej przez przewodnika pochodni, wyłonił się młodzieniec o białych włosach - Sahir oraz
- H-hej - pierwsza odezwała się Jenny stojąc bokiem do nadchodzących mężczyzn. Obie ręce miała uniesione jakby chciała powstrzymać obie strony przed atakiem. Jasnym było, że nie była w stanie. Mimo to starała się, choć drżały jej nogi, a serce łomotało jak szalone.
- Hej. - Odparł ironicznicznie młodzieniec - I? To wszystko co macie do powiedzenia? - Zapytał przystając opartym o ścianę.
Jego dłonie były czarne. Nie. Jego ręce pokryte były falującymi runami które niczym czarne wstążki spadały na posadzkę korytarza i rozpełzały się po ścianach.
Mag stojący obok niego wciąż był w pozycji bojowej, ale najwidoczniej bez jasnego rozkazu nie zamierzał atakować.
-Nie, to nie wszystko- wtrącił się Soren wymijając dziewczynę- zachowajmy jednak choć pozory etykiety. Nazywam się Soren, miło Cię poznać Sahirze i ciebie…?- dodał zwracając się do nieznanego z wchłoniętych wspomnień maga.
Jenny sapnęła. Soren wyszedł do przodu wybijając ją z rytmu całej sytuacji. Nie żeby w ogóle miała nad nią jakąś kontrolę. Chciała powstrzymać wampira, ale nie odważyła się go dotknąć jak ją mijał.
- J-ja nie wiedziałam - jęknęła próbując opanować swój głos. - A-ale znam go… trochę. On też jest przybyszem… nie działa z-z wampirami stąd.
- O! Jestem już tak znany w wampirycznych kręgach. No no.
- Pozazdrościć. - mruknął mag - Salamen, się zowię. Salamen, “Brzask Poranka”. - Odparł grzecznie.
- Wiedzieliście, nie wiedzieliście. - machał dłonią - Fakt jest jeden, wampir jest wśród was. I to w tunelach prowadzących do naszej ostoji. Coś trzeba z tym zrobić. Propozycje? Mędrcze?
- Nie rasa czyni osobę, to osoba daje świadectwo o sobie samej. - odparł rozluźniając pozycję.
- A miałeś odczynienia z krasnoludami? - zapytał z uśmiechem.
- Oni to oni. Każdy wyjątek potwierdza regułę.
- Prawda. Więc?
-Jestem po waszej stronie- odpowiedział Castell spokojnym tonem- i tak się składa, że zdobyłem przez noc kilka informacji które mogą uratować życie waszych ludzi.
Jenny energicznie pokiwała głową.
- Wybacz gościnę, ale zmuszony jestem cię wysłuchać tutaj. Chyba, że usilnie chcesz się dostać do środka?
- Bez różnicy. Wczorajszego dnia udało mi sie dostać do pałacu Mortresa. Znalazłem kilka tuneli prowadzących do podziemia, ale jeśli wasi ludzi mieliby dostać się do środka nie obyło by się bez kopania. Następnym utrudnieniem jest jakieś dziwne pole, które wykrywa przechodzących intruzów i umożliwia odnalezienie ich po biciu serca. Kolejną sprawą jest wasz plan ataku na więzienie. Oni o tym wiedzą. Spodziewam się pułapki.
- Wykrywają bicie serca powiadasz. - Sahir spojrzał na maga. Wymieniali się spojrzeniami, jakby się nad czymś zastanawiając.
- Znalazłeś może plantację winorośli? - zapytał mag.
-Mowa o tym czymś co piją? Nie, nie wydaje mi się, ale mogę się za tym rozejrzeć w przyszłości.
- Hmm.
- A pułapka jak rozumiem wliczona w ryzyko. Nie chciał bym byście posyłali Jenny prosto na wroga. - oświadczył rogacz.
- Spodziewaliśmy się oporu, ale jeśli o tym wiedzą i coś szykują... po prostu musimy zmienić odrobinę rozkład sił. Nie zmieni to jednak waszego przydziału.
- A co z... - mag wskazał skinieniem głowy na Sorena
- Ach tak. Mógł bym powiedzieć że jestem wdzięczny za pomoc i cię tu zgładzić. - Uśmiechnął się złowrogo - Ale nie widzę sensu w robieniu rabanu. Twoje informacje są cenne, ale nie na tyle bym mógł pozwolić ci wejść do naszej ostoji. Uznajmy, że są wystarczające bym mógł puścić cię wolno.
Na ścianach pojawił się błękitne linie biegnące w głąb korytarza.
- Idąc tędy traficie do wyjścia. - Oznajmił. - Powiem to ponownie. Wampiry nie mają wstępu do naszej kryjówki. Przeszłość nam świadkiem, poprzednich błędów. Jednak, jeśli chcesz się przyczynić do naszej sprawy, w razie kontaktu, ktoś zawsze stacjonuje w karczmie wampirów. W każdym razie będziemy mieć cię na oku. I was też. - odwrócił się do Jenny i Susanoo. - Potraktujcie to jako ostrzeżenie.
-Oni nie mają z tym wiele wspólnego- wtrącił się wampir- dowiedzieli się o wszystkim na chwilę przed waszym przybyciem. Wasza kryjówka mało mnie interesuje, ale chętnie uprzykrzę życie tutejszej miernocie, która śmie nazywać siebie wampirami.
Słysząc ostatni komentarz Sorena Jenny zacisnęła usta w kreskę. Zaraz się jednak opamiętała.
- W porządku Sorenie. Nie przeszkadza nam to. Będę patrzeć kogo staram się zaprowadzić do waszej kryjówki.
Piosenkarka potrafiła zrozumieć przywódcę ruchu oporu. Cieszyła się też, że nie skończyło się walką.
- Dajcie nam znać jak zmieniliście plan. Nie wycofuje się.
- Nawet nie brałem takiej możliwości pod uwagę. Atakujemy pojutrze, wieczorem. Gdy będzie czas ktoś po was przybędzie. A tym czasem, laruya! [Do zobaczenia!].
 
Asderuki jest offline