Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-09-2016, 20:42   #81
Mekow
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Vis uwagi, na drugą z leżących na leżakach kobiet, nie zwracała. Mruknęła potakująco na prośbę pani kapitan, którą też zaraz spełniła. Była, jakby nie spojrzeć, logiczna. Przez chwilę nawet zastanawiała się czy sama nie powinna zrobić tego samego, co by swoje plecy opalić równomiernie. Co prawda na to wielkich szans nie było ale… Myślenie skończyło się szybko i to skończyło działaniem. Nie przejmując się rozwiązywaniem tasiemek, chwyciła brzegi i ściągnęła górę jednym, płynnym pociągnięciem. Zaraz też powróciła do swojego zajęcia, powierzając niechcianą część bikini ogonowi, który posłużył jej za trzecia rękę. Pozostałe dwie sunęły leniwie po plecach Leeny, zahaczając o boki, żebra i piersi, a przynajmniej te ich części, które były dostępne palcom. Rozsmarowując olejek na barkach, pochyliła się bardziej, dotykając sutkami łopatek pani kapitan.
- V, co Ty kombinujesz? - Szepnęła nagle Leena, nie ruszając się jednak ani o centymetr. Wbrew pozorom, było jej wygodnie, i korzystała w pełni z relaksu, jaki jej się przytrafił. Darakanka wyczuła własnym ciałem, mimo pozornego spokoju pani kapitan, iż tej ciało na moment zadrżało… a niewidocznie dla prawie wszystkich, leżąca na brzuszku Leena, z rękami wzdłuż ciała, zsunęła zręcznie kciukami dłoni swe majteczki do połowy pupy.
- Kombinuję? - zapytała zdziwiona, zamierając na chwilę z piersiami nawet ciut mocniej przyciśniętymi do ciała pani kapitan. - Przecież sama kapitan chciała, żeby jej posmarować plecy - przypomniała Leenie, powracając do powierzonego jej zadania.
To co mówiła i ton którym te słowa wypowiadała, a który pełen był zaskoczenia pytaniem kobiety, nie współgrały jednak z jej kolejnymi ruchami. Ogon darakanki, jakby kierowany własnym życiem, wsunął się pod jej pośladki, lądując między nogami Vis, a tym samym tuż przy brzegu zsuniętych majtek. Przesunął się po nagiej części pośladków, a następnie zaczął powoli zsuwać materiał niżej, dążąc do pełnego wyeksponowania tyłka pani kapitan. Dłonie zaś, które czasu nie marnowały, przeniosły się na środek pleców, sunąc w dół, w miarę jak Vis podnosiła się. Dotarła do pasa, odwracając się i rzucając wesołe spojrzenie Bix’owi. Zaraz też powróciła do roboty, przenosząc się ponownie na boki i sunąc po nich w górę. Tym jednak razem jej alce wsunęły się nieco głębiej, muskając większą powierzchnię piersi pani kapitan, nim ponownie wylądowały na jej barkach.
Camara nie wytrzymała. Zerwała się z leżaka, po czym… pognała gdzieś w kierunku skąd przyszedł Bix. Gdzie dokładnie, tego jednak Vis nie zauważyła, zajęta była bowiem o wiele bardziej poświęcającymi uwagi sprawami. Dosyć kształtnymi sprawami…
- Za… takie coś... - Szepnęła pani kapitan, wiercąc się pod młodą inżynier - Takie coś… to… mam się odwrócić na plecy? - Spytała Leena, i nie czekając na odpowiedź, okręciła się pod Darakanką, zwracając do niej twarzą. Zaprezentowała dziewczynie o wiele ciekawsze widoki:


A jej różowe, sterczące suteczki, nie pozostawiały wątpliwości, co do zaistniałej sytuacji.
- Vis... - Szepnęła, kładąc swe dłonie na jej biodrach.
- Skoro pani kapitan… - “chce” nie spłynęło z ust Vis, bowiem zaskoczona, wciągnęła gwałtownie powietrze. Jej ogon znalazł się nagle w dość ciekawych rejonach ciała Leeny, jednak bynajmniej nie przerywał swych działań. Przesunął się za to na przód i aktywnie zabrał za dalsze zsuwanie dolnej części bikini. Vis zaś wzruszyła tylko ramionami i zabrała się za wsmarowywanie olejku w piersi pani kapitan. Zaczęła od zewnętrznych rejonów, kolistymi ruchami przechodząc do centra, lekko zahaczając palcami o sterczące sutki. Powtórzyła czynność, upewniając się, że całe piersi pokryte są olejkiem, po czym pochyliła by podnieść butelkę. No bo jakby na to nie spojrzeć, smarować należało porządnie, nie oszczędzając na środkach do tego użytych.
- Pani inżynier Vis… proszę się opanować... - Leena próbowała ją jakoś przywołać do porządku, jednak nie bardzo jej to wychodziło. Zamiast zakończyć owe figielki w trakcie opalania, kapitan sama rozchyliła swe nogi, na ile pozwalała jej na to, usadowiona na niej dziewczyna. Dłonie Leeny, wbrew pozorom jej samej, powędrowały z kolei najpierw po udach Darakanki, później brzuszku, następnie po piersiach dziewczyny.
- Co my tu wyprawiamy? - Szepnęła Leena z zadziornym uśmieszkiem.
Bix natomiast gapił się stojąc nad dwoma naoliwionymi jak sardynki PRAWDZIWYMI kobietami i nie za bardzo wiedział co ze sobą zrobić. Namiot urósł mu już do pokaźnych rozmiarów, rozpasanie wokół przekraczało nawet proste fantazje dużego mechanika. I do tego... kapitan?!
- Ja tylko wypełniam polecenia - odpowiedziała Vis, zgodnie zresztą z prawdą. Czy to jej wina, że Leena reagowała tak, a nie inaczej? Musiała przy tym przyznać, ze i jej ta zabawa się podobała, o czym najwyraźniej ogon doskonale wiedział. No cóż… Skoro zaś powiedziało się A to i B wypadało. Nie zważając zbytnio na oponowanie leżącej pod nią kobiety, wylała na dłonie kolejną porcję olejku, a następnie zaczęła go wsmarowywać w brzuch pani kapitan, uprzednio odłożywszy butelkę na jej miejsce. Ogon zaś… Ogon robił się coraz ciekawszy tego, co kryły ów skrawek materiału, którego zdejmowaniem się zajmował. Gdy odsłonił już wystarczająco, wsunął się między chętnie rozłożone nogi, które pozwalały mu na takie igraszki i zaczął badać. Jego końcówka z ciekawością sunęła po wrażliwej skórze, wnikając nawet nieco głębiej, między wargi. Sama Vis, wygięła się nieco do tyłu, uznając, że przyjemności też się jej należą i korzystając bezwstydnie z ruchów dłoni Leeny.
I nagle Leena ją z siebie zrzuciła. Tak po prostu, popchnęła dziewczynę w tył, efektem czego ta spadła z pani kapitan i leżaka, dosyć boleśnie lądując na 4 literach, zdzierając sobie sporo skóry z tyłka i pleców… a ból był tak intensywny, iż Vis aż pojawiły się w oczach łzy. W tym momencie Bix zgłupiał już całkiem, nie bardzo wiedząc, co też uczynić, naprężył się więc cały gotowy do walki?
- Przepraszam, przepraszam, przepraszam... - Powtarzała w kółko Leena, szybko doskakując do Darkanki. Czar prysł, a pozostała brutalna rzeczywistość, ból, zdziwienie, szok.
- Camara, proszę, apteczka… cokolwiek - Powiedziała kapitan. Nikt nie wiedział, co się dokładnie stało, co doprowadziło, do takiego zachowania Leeny, czy był to jakiś impuls, nerwowy tik, niekontrolowany odruch? W każdym bądź razie, wśród asysty “młoteczka”, przeniesiono szybko obolałą Vis do domku, po czym zaaplikowano jej środki znieczulające, oraz użyto pakietu medycznego na jej ranach.
Leżała na miękkim łóżku, nieco już wstawiona wypitymi wcześniej drinkami, pod opieką ich przewodniczki i pani kapitan, z Bixem przestępującym z nogi na nogę, nie bardzo wiedząc, jak pomóc w tej sytuacji…
- Musimy jej ściągnąć majteczki, by opatrzyć rany - Camara spojrzała wyczekująco na Bixa. Ten jednak nie zrozumiał aluzji.
- Bix, proszę wyjdź, zajmiemy się Vis, to tylko lekka rana, jednak sam rozumiesz...
- Vis, było nie spoufalać się z kapitanem - powiedział Bix pomny wcześniejszych doświadczeń grożąc wielkim paluchem. Fujara mu zwiędła, wciąż czuł nienasycone obrzmienie wypełniające mu slipy. Potrzebował, stanowczo potrzebował baby. Tyle że ta cholerna planeta w ogóle ich nie oferowała!
- To ja... zaczekam na zewnątrz. Przepraszam Pani Kapitan, miałem się nią zająć a nie upilnowałem. Następnym razem będę czujniejszy...
- Że co…? - Vis była skołowana i to mocno. Najpierw upadek, później zmiana miejsca, teraz jakieś głupie żądania i … Dlaczego niby Młoteczek miałby wychodzić?
- Przecież nic mi nie jest - rzuciła. To co się wokół niej działo to już była przesada. Zupełnie jakby była dzieckiem i zaliczyła swój pierwszy upadek i stłukła kolano. Pewnie, gdyby umiała się złościć, wybuchłaby teraz furią i wygoniła tą całą Camarę z pokoju. Ze złoszczeniem się miała jednak pewne problemy więc zamiast tego, zwróciła się do Bix’a - jedynej osoby, którą tu w miarę dobrze znała.
- Zooostań - jęknęła, obdarzając go proszącym spojrzeniem, unosząc się przy tym nieco na łóżku. - Właściwie to Młoteczek chyba sam może to opatrzyć, prawda? To tylko otarcie w końcu. Nie jestem dzieckiem - zakończyła, zachowując się nad wyraz dziecinnie i obrzucając wszystkich pełnym wyrzutu spojrzeniem.
To, że nie chciała dalszej ingerencji pozostałych kobiet, było widoczne nawet dla ślepego. Nie żeby miała coś do pani kapitan, ale to tej drugiej już prędzej. Czemu nie mogli zająć się własnymi sprawami? I dlaczego wszyscy musieli nad nią wisieć?
- Jeśli Bix umie obsługiwać medipack, i potrafi Cię podleczyć, nie ma sprawy, zostawimy was samych - Powiedziała Leena, wzruszając ramionami - Ale zanim wyjdziemy, spójrz lepiej w lustro - Ustawiła je tak, by Vis mogła obejrzeć swoje otarcia na pupie i plecach. I wcale, wcale to nie wyglądało jak ot byle drobnostka.
- To idziemy, tak? - Pani kapitan spojrzała na Camarę.
Vis spojrzała na Młoteczka z nadzieją w oczach. No niby wcale nie wyglądało to tak lekko, ale z drugiej strony…
- No to już jak pani kapitan uważa - mruknęła z wyraźną niechęcią i równie wyraźnie naburmuszona. Zaraz jednak owe naburmuszenie jej przeszło, bowiem wyszczerzyła ząbki i ułożyła się wygodnie. Jej myśli odpłynęły ku projektowi nad którym pracowała, całkiem porzucając problem poharatanych pleców, ignorując całkowicie obecność obu kobiet i Bix’a.
- Pewnie że umiem obsługiwać medpaczkę, tylko kretyn by nie umiał, Pani Kapitan - Bix rzeczywiście kilka razy musiał go używać, w końcu był regularnie obijany, i parę razy ranny przy naprawach. Kilka razy zrobił to nawet prawidłowo - Proszę się nie martwić, kazała mi Pani się nią uważać, zajmę się nią jak trzeba
- To my się rozejrzymy za jakimiś dodatkowymi maściami, albo czymś podobnym, co przyspieszy leczenie skóry - Powiedziała Leena, chwytając zmieszaną Camarę za dłoń i wyprowadzając z pokoju - A wy tu grzecznie - Mrugnęła na odchodne do Vis i Bixa.
 
Mekow jest offline