Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-09-2016, 22:48   #20
Flamedancer
Konto usunięte
 
Flamedancer's Avatar
 
Reputacja: 1 Flamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputację

Gdy Mesmir otworzył nagle oczy jakby zbudzony z jakiegoś koszmarnego snu, ujrzał mającą zatroskany wyraz twarzy Piranię nachylającą się nad nim. Rozbawiła go ta sytuacja, co okazał cichym prychnięciem, ponieważ aż za bardzo przypominała ich pierwsze spotkanie, kiedy to uratowała go z objęć morskich fal. Brakowało jeszcze w pobliżu morza i już by wszystko było na miejscu. Pewnie by się teraz uśmiechnął na jej widok, ale wcale mu do śmiechu nie było. Był wściekły na Colina i jego bzdurną wyprawę. Chwilowo postanowił jednak te myśli odłożyć na bok i skupić się na patrzącej na niego z powątpiewaniem kobiecie. Oparł się łokciami o ziemię, by już nie leżeć na plecach.
- No to mamy dwa do jednego - krótko się zaśmiał i pozbierał się, by wstać. Jego rana, choć już nieco zaleczona, wciąż promieniowała bólem, przez co lekko się zatoczył i upadł znów na kolano.
- Nic mi nie jest… Daj moment - odgonił dłonią jej troskliwe ręce i wyciągnął z bandoliera jakiś specyfik w niewielkiej buteleczce kojarzącą się ze strzykawką alchemiczną. Nakręcił na nią igłę…
… i wbił sobie w brzuch, wstrzykując zawartość fiolki.
Aasimar lekko skrzywił się z bólu oraz nieprzyjemnego pieczenia, ale ponad to nie okazał nic. Po chwili znów stanął na równe nogi już bez jakichkolwiek problemów.
- To tylko środek znieczulający. Nie mam zamiaru chodzić i się krzywić co chwila z jakiejś byle rany - powiedział do Piranii spoglądając na nieprzytomnego Colina ze ściągniętymi brwiami. Najchętniej to by teraz zabrał jego wóz z owocami, sakiewkę ze złotem i zostawił, by się tak wykrwawił na ziemi. Może by to pokryło koszty tej wyprawy z jego strony. A może też by coś ciekawego z tych cholernych owoców był w stanie zrobić.
Bo czego alchemia nie jest w stanie wytworzyć?
Chyba jedynie kamienia filozoficznego.

Kiedy wreszcie handlarz raczył się ocknąć i wstać, Mesmir, mając na uwadze ciężar swojej sakiewki, ponieważ pomimo zebranych monet wciąż była zbyt lekka, by go zadowolić, z ledwością powstrzymał się, aby nie podejść do Colina i powiedzieć mu, co o tym wszystkim myśli. Miał jedynie nadzieję, że miał odpowiedni tupet, by wynagrodzić ich większą ilością monet niż było to określone na początku tej wyprawy. Gdzieś miał jego przewodnictwo, by gdyby chciał, to by sobie poradził sam. Byli eskortą, nie towarzyszami podróży. Jeśli nie będzie w stanie tego pojąc, to wyśmieje go w twarz. Wcale by się nie zdziwił, gdyby się okazało, że ten handlarz za mało świata widział. Mimo to wątpił, by wierzył jedynie w dobroć i szlachetność.
Dobroć i szlachetność…
Ależ to zabawnie rezonowało w myślach Mesmira.
Wolne żarty.

Obracając kostkę w rękach aasimar zaczął przeszukiwać jakiekolwiek schowki w swojej pamięci. Nie uczestniczył w rozmowach, po prostu myślał. Nie powiedział nic nawet temu dzikusowi, który najwyraźniej nie był zbyt zainteresowany odpowiedzią. Kim był Devron? Albo co to było Devron? Jaka była ta starożytna cywilizacja? Miał to gdzieś na skraju swojej pamięci. Sam nigdy nie interesował się zbytnio historią ani arkanami, ponieważ go najzwyczajniej nudziły. Mimo to coś czytał, ponieważ musiał.
Dopiero po dłuższej chwili dostał olśnienia. Devron to w istocie była osoba, choć nie miał pojęcia jaka. Pamiętał jedynie to, że był najpotężniejszym magiem w tej całej cywilizacji, w której większość ludzi była magicznie uzdolniona. Już nie trzeba było wspominać, że na pewno rozciągała się na tych terenach.
Mesmir schował kostkę do swojego plecaka. Miał zamiar z nią pójść do biblioteki w Endhome zaraz po tym, jak się tam znajdą… oczywiście wcześniej miał zamiar poszukać jakiegoś lokum.

Co do zielonoskórych - zdecydowanie podzielał zdanie cholernego Darriela, którego wciąż pragnął z całej siły uderzyć w jego krzywy pysk. Raczej by nie chciał natknąć się na sporą gromadę goblinów. Były przede wszystkim nieobliczalne, co potwierdziły mające ponad dziesięć lat temu wydarzenia z Sandpoint. Plemię z Thissletop aż za bardzo dało w kość tamtejszym mieszkańcom przypuszczając niemal samobójczy atak na tą osadę w czasie organizowanego na cześć Desny Święta Jaskółki, ale awanturnicy zdołali ich przegonić. Legenda o bohaterach Sandpoint wciąż trwa, głównie właśnie w strefie wpływów Magnimar, choć nikt nie pamiętał ich twarzy tak na dobrą sprawę.
Ponoć podobne problemy z goblinami przyczyniły się również do odbicia twierdzy Brinewall na północ od Riddleport, kiedy to Ameiko wraz z innymi awanturnikami udała się w podróż na kraniec świata. To jednak tylko plotka. Mówi się, że coś ważnego tam znaleźli.
Tak. Mesmir uwielbiał zbierać informacje.
Mimo to szkoda, że Ameiko zostawiła Rdzawego Smoka. To była jedna z najlepszych gospód, w jakich kiedykolwiek bywał. Może to w powodu niepowtarzalnego uroku Sandpoint?
- Po prostu przeczekajmy. Gobliny nie powinny nas zaatakować - rzekł im krótko.
~ A jeśli to zrobią, to będą tego żałować ~ dodał sobie w myślach siląc się na lekki złośliwy uśmiech.
 
__________________
[FONT="Verdana"][I][SIZE="1"]W planach: [Starfinder RPG] ASF Vanguard: Tam gdzie oczy poniosą.[/SIZE][/I][/FONT]
Flamedancer jest offline