Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-09-2016, 16:51   #22
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Kilka strzał, jedno pudło, parę kroków w tył. Napięta cięciwa brzęczała cicho koło ucha, kiedy posyłała w lot długą, zakończoną grotem amunicję. Po chwili na polu walki zaczęła narastać ilość rannych, poszkodowanych, nie żyjących. Kolejne strzały, trafienie przeciwnika, jego porażka. Kiedy kątem oka zauważyła padającego we własnej krwi Mesmira, nie rozproszyła się. Wciąż skupiona na łuku posyłała kolejne, celne strzały. Nie opłacało się przerywać, aby ślepo biec. On wytrzyma, przetrwa to. Da radę utrzymać w sobie życie, póki walka się nie zakończy. Mitabu, Collin... Kto następny? Dzikie psy poległy najszybciej, wypuszczone przez zielonych jak mięso armatnie, bez żadnych uczuć do zwierząt, szkolone tylko w jednym celu - by osłabić i potem polec. Pewnie nawet nie miały więcej jak roku. Większe niebezpieczeństwo nadeszło, gdy smrodliwe kreatury pognały w ich kierunku, zapewne nie by zemścić się za zabite psy, więc po co? Po owoce? Zastanawiała się jaki mogą mieć cel, ponieważ na ich śmierci nie zyskaliby wiele... Choć może wóz, konie? W sumie, to miało już większy sens.
- Nigdzie więcej już z wami nie pójdę! - odgroziła się, choć nikt jej nie słuchał, zajęci walką i zagłuszeni szczękiem oręża oraz rykiem bestii; bogatym w nadmierne wydzielanie płynów ustrojowych, trzeba dodać.


No i na co to jej było? Kto teraz zapłaci za to całe leczenie, za zużyte środki, energię? Pewnie nawet nie zdawali sobie sprawy, że takie dodanie sił jednej osobie, warte jest około piętnastu sztuk złota. Nikt jej tego nie odda, wiedziała to niemal w stu procentach. To był drogi wydatek i choć ceny ustalał rynek, a nie ona, to i tak nazwana zostałaby chytrusem i naciągaczem. Pierwsza wyleczona z pomocą jej magii osoba, to był Aasimar. Stanowił ważny element jej życia, więc zawsze miał w nim pierwszeństwo. Uśmiechnęła się słabo, gdy otwierał oczy, jednak nic nie mówiła. W końcu jedyne czego mógłby się teraz spodziewać, to biadolenia typowego w jej wykonaniu, traktującego o niebezpieczeństwie i bezsensownym ryzykowaniu własnego zdrowia i życia, co stawia ich rachunki na poziomie minusowym. Kalkulowanie czyjegoś życia i rozlanej każdej kropli krwi szła jej bezbłędnie, choć potrafiła irytować. Może dlatego nie powinno nikogo dziwić, że liczyła sobie wszystko tylko w myślach - przynajmniej póki co.
Później podeszła do Collina i tutaj sprawa miała się już gorzej. Kupiec porządnie oberwał i gdyby Pirania była choć odrobinę taka, jak mówiło o niej jej imię, zapewne pozwoliłaby mu się wykrwawić i przejęłaby wóz, wyruszając do Endhome bez rzekomego, zbędnego przewodnika. Undinka nie należała jednak do bezdusznych stworzeń i choć Mesmir spojrzał na nią porozumiewawczo, unosząc przy tym brew, ta jedynie kiwnęła przecząco głową. Mężczyzna wzruszył ramionami. Nie potrzebowali przy tym słów, by ustalić swoją stałą współpracę i plan na tę podróż. Już za dobrze i zbyt długo się znali. Nim Pirania podeszła do Mitabu, pomogła jeszcze Collinowi proponując mu odpoczynek na swoim koniu. Jego stan niestety był koszmarny i tylko cud go uratował.
- Mimo iż można nazwać szczęściem fakt podróżowania z medykiem, to muszę zasmucić twoje chwalebne i pełne wdzięczności myśli. Zawód ten nie należy do najtańszych, a tak jak ty sprzedajesz owoce, ja leczę potrzebujących. Jakkolwiek bezdusznie me słowa teraz nie brzmią, to nie przejmuj się tym i odpoczywaj. Utrata tak dużej ilości krwi nie sprzyja wędrówkom, więc po prostu odetchnij w siodle mojego konia. Mam nadzieję, że dzięki tobie, przynajmniej pobyt w Endhome przyniesie mi ukojenie, relaks oraz zyski. Nawet przysługi potrafią być cenną rekompensatą - skinęła głową do mężczyzny i odeszła, aby móc zająć się czarnoskórym towarzyszem. Prócz przypomnienia mu jednak o kosztach leczenia, nie zamieniła z nim słowa.


Cena za usługi nigdy nie była taka sama. Czasami wahała się tylko między liczbami wypisanymi w monetach, innym razem zastępowała je przysługami godnymi uratowania życia. Pirania nie mówiła "ile", póki któryś z towarzyszy nie obraził jej niskim wynagrodzeniem za zasługi oraz pomoc. Nie traktowała współwędrujących tak samo jak nieznajomych, ale również nie potrafiła widzieć w nich osób bliskim jej sercu. Od zawsze wychowywana była w duchu interesu, usług i biznesu, pojęcie litości, dobrego uczynku lub bezinteresownej pomocy, nie było akceptowane. Gdyby postępowała tak każdego dnia, byłaby stratna o dobre tysiąc złotych monet, a jej usługi medyczne zamieniły by się w usługi towarzyskie - chociaż jeśli i seks potraktowałaby jak wolontariat, to przez jej dupę w pewnym momencie przedzierałoby się stado awanturników jak przez jaskinię i jeszcze pewnie szukaliby smoka pilnującego złota.

- A tylko mi spróbujcie wyrywać się do bitki, to komuś poślada rozpruję strzałą! - zagroziła ostrzegawczo, kiedy doszły ją słuchy o jakimś pochodzie goblinów. No jeszcze tego by brakowało, żeby ochoczo, skacząc z nogi na nogę jak pięcioletnie dziecko, pobiegli wesoło machać mieczami. Włóczniami. Czymkolwiek co tam mieli!
Dla niej ta jedna walka, to już było o jedną za dużo. Za wszelką cenę starała się uniknąć innych starć i niebezpieczeństw, nie wykazując chęci do kooperacji i współpracy w penetrowaniu wnętrza... Jakiejśtam jaskini.
- Poczekajmy tylko aż pójdą w cholerę i dajemy nogę przez gościniec! Nie włazimy do miejsca, z którego uciekają. Ja już limit leczenia na dziś wyczerpałam; tak tylko ostrzegam! - założyła ręce krzyżem pod swoimi obfitymi piersiami i odetchnęła ostentacyjnie, wyrażając w sposób wyraźny swoje nastawienie. Nasłuchiwała jedynie otoczenie, będąc wciąż czujną, a zabawę sześcianem pozostawiła innym, którym najwyraźniej brakowało w życiu macania.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline