Dobra, dziwne zjawiska pogodowe i zwidy towarzyszy był jeszcze w stanie przyjąć do wiadomości i znieść, przynajmniej na tyle, żeby w miarę spokojnie spróbować znaleźć trupa, którego szukali. Ale z nerwami było trochę jak przedmiotem rzuconym na wagę, który do pewnego momentu siłą swojej masy pozostawał nisko, ale w miarę dokładania kolejnych odważników mógł unieść się wzwyż. Głosy kompanów zza pleców, kiedy ci stali tuż obok, były równoznacznego temu granicznemu odważnikowi i podniosły opanowanie Edgara pod sufit.
- Idę z tobą Kirstin - odpowiedział szybko, w głowie stwierdzając, że powinien zrobić to szybciej.
Miał zamiar opuścić piętro wraz z kobietą i przekonać pozostałych, którzy obserwowali teraz obrazy, żeby opuścić to przeklęte miejsce jak najszybciej. Chciał uciekać, ale wiedział, że w większej grupie będzie bezpieczniej.