Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-09-2016, 21:34   #182
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Wszystko dobre, co się dobrze kończy.
Na tym rozważaniu Marv mógłby zakończyć swoje nieustanne rozważania, ale każdy co go już poznał, po samej minie zdawał sobie sprawę, że tak nie będzie. Nie spodziewał się w sumie, że ostatecznie pójdzie to tak dobrze. I nawet odrobinę był na siebie zły, że tak złorzeczył na Frankę. Potem jednak spojrzał na Rose i potomka bandytów i natychmiast mu przeszło. Franka sobie zasłużyła, bez dwóch zdań. Shavri natomiast już nie. Chłopak miał naprawdę dobre serce, ale teraz związał się tą dwójką… z drugiej strony, przecież on z tym swoim wariactwem jako najemnik na pewno w końcu by się zabił. Rudowłosy uważał, że to nie było życie dla niego i nawet powiedział mu to na pożegnanie. Tak bez żadnej złośliwości, które szykował dla kapłanki. Ostatecznie nie padły z jego ust. Po prostu z nieodpowiedzialną dziewczyną nie pożegnał się wcale.

Co planowali inni? Tego nie wiedział. Oni - przynajmniej niektórzy z nich - chyba również nie. Orgill dobrze, że został w Silverymoon. Grubas był coraz trudniejszy do zniesienia i nawet rozrywka w formie straszenia go nie rekompensowała tego. Evan miał jakąś swoją własną misję, Sinara pozostała tajemnicza, a innych już nie było.
Bez większego żalu wypisał się z gildii. Może trafi tu jeszcze kiedyś, kto wie? Może też kiedyś wróci do rodzinnej wsi, kiedy już nabierze odwagi na sprawdzenie jak potoczyły się losy jego braci. Może zrobi wiele innych rzeczy, ale jeszcze nie teraz. Gildia połączyła ich grupę i choć przeżyła większość, to widać było, że nikt nikogo dobierał nie będzie, kiedy widzi rudą czuprynę i wysokie, ciągle jeszcze zbyt patykowate ciało. Po prostu wsadziliby go znowu tam gdzie innych nowicjuszy. Mało interesująca wizja. Teraz w zbroi płytowej, na bojowym rumaku, kompletnie nie przypominał tego chłopaka, co władował się do karczmy kilka miesięcy wcześniej. Życie uczyło błyskawicznie.

Może nie wszystkiego i nie od razu, ale jednak.
Na widok Leny i wspomnienie, że na niego czekała, Marv spłonił się znowu jak rasowy czerwony burak, a wzrok co jakiś czas uciekał mu w stronę przywódczyni karawany. Uczenie się powożenia było zaś łatwiejsze od uczenia się jazdy konnej, więc zajęcie nie wydawało się trudne. Może i nudne, ale chwilowo nie pragnął niczego innego. Nie sprzedał jednak ani Lucka, ani zbroi, ani broni. I nie przeszkadzało mu, że pewnie były warte więcej, niż wszystko co wieźli na wozach. Zdawał sobie sprawę - to była jedna z tych bardziej dojrzałych myśli - że kiedyś będzie chciał spróbować czegoś innego. Życie na drodze pasowało mu, szczególnie kiedy już nie musiał zajmować się dziećmi i znosić kapłanki tak bardzo mijającej się ze swoim powołaniem, którym to było co najwyżej pielenie grządek.

Z Rose pożegnał się osobno, choć wiedział dobrze, że nie on tu był najbardziej cenionym "obrońcą". W końcu nawet nie gadali, jedynie mocne postanowienie samego Marva trzymało go blisko nastolatki. Mimo to, cieszył się, że znalazła jakiś dom. Mag zapewniłby jej lepsze życie, ale ta sprawa była już dawno zamknięta. Podarował Shavriemu trochę pieniędzy na wychowanie dziewczyny i obiecał pojawiać się, kiedy tylko będzie mógł. Więcej zrobić nie mógł i nie umiał. Z wręczaniem prezentów i wzruszającymi słówkami na czele.

Siedząc przy ogniu w gwarnej karczmie i słuchając bełkotania odrobinę już zbyt podpitej Bibi, popijając piwo i co jakiś czas zerkając na Lenę, Marv uważał, że obecnie trafił całkiem dobrze.
Wreszcie wydawało się też, że przez chwilę chociaż sam kieruje swoim życiem.

 
Sekal jest offline