Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-09-2016, 10:55   #17
Zaalaos
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
Para “Aleanviirów” kroczyła za Duaglothem znajomymi korytarzami domu Olathkyuvr. Pomieszczenie do którego prowadził ich Patron było prywatnym sanktuarium Opiekunki.
Kiedy “Zeeya” i “Seldon” wkroczyli do owalnej sali wyłożonej purpurowym marmurem i spojrzeli na sylwetkę pochylającą się nad wielkim kamiennym stołem, z trudem rozpoznali w niej Opiekunkę.


Kobieta była wychudła do tego stopnia iż widać było na niej każdą kość. Widać też było iż z trudem utrzymuje się na nogach. “Zeeya” czuła w pomieszczeniu plugawą magię Lolth, tak gęstą iż niemal traciła dech. Nawet “Seldon” wyczuwał wpływ niższych sfer.
- Moje dzieci.. - wyszeptała Opiekunka, - zbliżcie się - wykonała zapraszający gest.
Gdy mroczne elfy podeszły bliżej, mogły wyraźnie zobaczyć swoje własne skóry, leżące na kamiennym blacie.
Aeriel, choć niepewny (co rzadko się zdarzało w jego przypadku), podszedł do Opiekunki, cały czas mierząc wzrokiem Duaglotha. Miał dziwne przeczucie, że ten… patałach znów coś spierdolił i oni będą mieli przez to problemy… Gdy znalazł się przed Opiekunką, przyklęknął i rzekł, pochylając głowę:
- Matko… - przerwał na chwilę. - Wypełniliśmy misję.
Opiekunka odwróciła się do syna opierając kościstą miednicę o krawędź stołu.
- Mhm… wiem… - wycharczała z trudem.
K’ylor podążył za pierwszym synem. Ukląkł i wyjął z szat serce Pierwszej Córki.
- Matko Opiekunko, serce naszego celu. - powiedział unosząc organ nad swoją głową. - Ze wstydem przyznaję że jej śmierć była… Szybka.
Olorae wyciągnęła drżącą rękę po serce Pierwszej córki Beanth. Zacisnęła na mięśniu swoje palce po czym przyłożyła go do wysuszonych ust i wgryzła się. Żuła mięso powoli słuchając słów swojego Pierwszego syna. Wyglądała przy tym jak najprawdziwszy ghul.
- Taka była, gdyż tak podyktowała konieczność. - warknął Aeriel, dając do zrozumienia K’ylorowi, że w Domu to on jest Pierwszy. - Matko, tu znajduje się jej głowa. Być może ozdobi czyjąś kolekcję trofeów. - dodał. Spoglądnął na Duaglotha. - Czarodzieju, czy możesz przywrócić nam nasze ciała? - zapytał.
Duagloth który stanął na uboczu, uniósł nabożnie ręce w kierunku stojącej na podwyższeniu Opiekunki.
- To jest w gestii Wielebnej, książe. - odpowiedział czarodziej. W tym czasie sama Olorae przywołała Aeriela bliżej, by mógł podać jej głowę kapłanki. Opiekunka uniosła ją by spojrzeć w martwe oczy kobiety po czym pokiwała z zadowoleniem.
- Zdejmijcie ubrania - zarządziła sprawiając iż krew z serca pierwszej córki Beanth wypłynęła z jej ust. Kiedy to polecenie zostało wykonane, padło kolejne:
- Obleczcie swoje skóry. - Nagie elfy podeszły do stołu spojrzały na to, co ściągnął z nich wcześniej Duagloth i poczęły w miarę możliwości stosować się do rozkazu Opiekunki. W praktyce oznaczało to raczej, obwieszenie się martwą skórą, tudzież zarzucenie jej na siebie.
Olorae która zjadła w końcu serce córki Beanth, odłożyła jej głowę i ujęła w dłoń czarę wypełnioną wodą święconą.
- Uklęknijcie przede mną, dzieci. - poleciła Opiekunka, następnie wylała płyn na głowy mrocznych elfów śpiewając przy tym modlitwę. Kiedy Olorae podjęła pieśń jej głos wzmocnił się, wyraźny był fakt, iż jakkolwiek krucha była teraz jej sylwetka, wiara czy łaska Lolth wydawały się niezachwiane.
Drowy obserwowały jak martwa, zarzucona na nagie ciała skóra wrasta w nich, układa się, przywracając im ich prawdziwą formę. Na szczęście czar był całkowicie bezbolesny, wręcz orzeźwiający.
Proces nie był jednak natychmiastowy i minęła niemal godzina, nim Pierwszy syn i jego przyszywany brat wrócili całkowicie do swoich własnych ciał. Kiedy tylko jednak działanie magii się rozpoczęło, Olorae oddaliła się od klęczących drowów i z pomocą Duaglotha zasiadła na wygodnym fotelu. Patron stanął za oparciem.
K’ylor głęboko wdychał plugawą magię wiszącą w powietrzu. Lolth musiała patrzeć łaskawie na przedsięwzięcie Dziewiątego Domu. Z niemałą dozą przyjemności wrócił do swojego ciała, choć odrobinę żałował że nie miał okazji skosztować córki Dziesiątego Domu. Cóż, może następnym razem nadarzy się okazja by zaspokoić głód. Odgonił te myśli i spokojnie czekał na dalsze słowa Matki Opiekunki.
Aeriel z radością powitał swoje ciało. Niemal nie ryknął z zadowolenia, gdy tylko poczuł, jak magia przebiega przez jego żyły, mięśnie i pozostałe tkanki, których nazw nie znał. Zresztą, nie obchodziły go ich nazwy, póki mógł z nich w pełni korzystać. Spojrzał na Duaglotha z czymś, co mogło być mieszanką wdzięczności i podziwu, gdyby nie bestialski grymas jego twarzy. Pierwszy Syn zaspokoił żądzę mordu mordując Beanthską kapłankę, a łaska Lolth spłynęła na ich dom. Przeniósł spojrzenie na Matkę Opiekunkę i opuścił głowę.
- Matko, jesteśmy na Twe rozkazy…- szepnął, a do K’ylora mignął: ~ Dobra robota.
Olorae zdobyła się na płytki uśmiech w odpowiedzi na słowa Pierwszego syna. Kobieta naprawdę sprawiała wrażenie, jakby każde najmniejsza fizyczna czynność, sprawiała jej wielki wysiłek.
- Oczywiście synkowie. Mokra robota została zakończona, teraz czas polityki, kobiet. - Opiekunka podparła się na boku. - Aerielu, mój pierworodny. “Doszły nas słuchy” o jakiś niepokojach w mieście… - zaczęła referując akcję z której właśnie wróciły jej własne dzieci - chciała bym, żebyś dokładnie przyjrzał się kwestii stanu osobowego naszych własnych sił. Mam wrażenie, że możemy potrzebować pewnych rezerw. Udaj się do koszar i zajmij się tym. - skończywszy przeniosła wzrok na K’ylora.
- K’yloru Olathkyuvr, my Olorae, z bożej łaski Opiekunka Olathkyuvr, uznajemy cię za naszego honorowego syna i szlachcica Olathkyuvr. Noś insygnia naszego rodu z dumą. Szanuj autorytet swojej Pierwszej siostry Aurory… oraz Drugiej siostry Filfrii. Między wami mężczyznami Aeriel jest najpierwszy, odkąd wywalczył sam dla siebie tą pozycję… - machnęła pobłażliwie ręką. - w ramach zaznajomienia się ze sprawami rodziny, udaj się do jednej z młodszych sióstr, Richery, ponoć ma jakieś problemy…
Mężczyzna pochylił głęboko głowę słysząc słowa Matki Opiekunki. Dostąpił niemałego zaszczytu, może faktycznie nadarzy się okazja by doszkolić się w akademii?
- W takim razie wyruszam bezzwłocznie. - odpowiedział K’ylor i podniósł się z klęczek. Ukłonił się głęboko przed Opiekunką i Plugawcem. - Matko Opiekunko. Opiekunie. Pierwszy Synu. - skinął temu ostatniemu głową, a za plecami mignął ~ To było dobre polowanie. Do następnego.
Aeriel odpowiedział tym samym skinięciem na odejście K’ylora.
 
Zaalaos jest offline