Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-09-2016, 18:36   #304
Slaaneshi
 
Slaaneshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Slaaneshi ma z czego być dumnySlaaneshi ma z czego być dumnySlaaneshi ma z czego być dumnySlaaneshi ma z czego być dumnySlaaneshi ma z czego być dumnySlaaneshi ma z czego być dumnySlaaneshi ma z czego być dumnySlaaneshi ma z czego być dumnySlaaneshi ma z czego być dumnySlaaneshi ma z czego być dumnySlaaneshi ma z czego być dumny
Życie potrafiło być niekończącym się splotem dziwacznych zwrotów akcji. Zwłaszcza życie wyznawcy Niszczycielskich Potęg. Chaotyczność natury Mrocznych Bogów zdawała się wpływać na same wydarzenia składające się na egzystencję Kurta. W końcu w jawny sposób dali mu do zrozumienia, że oczekuje go wielkie przeznaczenie... Tak przynajmniej myślał. Jakie więc plany mieli wobec niego przebiegli patroni demonicznej osnowy wymiaru Chaosu? Tym pytaniem zadręczał się podczas niespokojnej podróży w rozklekotanej klatce, ograniczającej go na niewielkiej przestrzeni wraz z dwójką nieznajomych obdartusów. Mutanci. Jakimże to zamysłem prowadziła się Wielka Bestia? Czy za schwytaniem przez sługi fałszywych bożków tak oddanych i hojnie nagrodzonych przez Niszczycielskie Potęgi istot, mogło stać coś więcej niż tylko dzieło czystego, chaotycznego przypadku? Przecież zgodnie ze znakami to właśnie tutaj Kurt miał odnaleźć swoje przeznaczenie...
Zagubiony w nerwowych myślach nawet nie zauważył, że korowód zatrzymał się na środku leśnej drogi. Wojowniczy okrzyk bojowego stada wyrwał go jednak z dociekania natury swych kolei losu i niespokojny wyznawca podskoczył na równe nogi, patrząc na niesamowite formy wylewających się z lasu napastników. Zwierzoludzie! Umysł Kurta pękał od nagromadzonych wydarzeń ostatnich dni. Ale nie to było teraz ważne! Nagły obrót zdarzeń wymykał się niepotrzebnym analizom. Teraz wola Mrocznych Patronów stawała się jasna, a mgła przyćmiewająca przytłoczony, przestraszony umysł zaczęła się rozwiewać.
Niewątpliwie najpilniejszym zadaniem było przeżyć. W końcu jaki pożytek mieliby bogowie, z martwej sługi? Nie wątpił, że w obliczu misji zagrożonej niepowodzeniem, któryś z lojalnych żołnierzy tworzących zbrojną świtę postanowi chociaż rozprawić się z transportowanymi więźniami. Co więcej, nie mógł ufać, że oślepieni żądzą krwi zwierzoludzie nie potraktują go jak obcego i obojętnym będzie im, czy służy tym samym siłom. Mimo to, sytuacja wskazywała na to, że znalazł się we właściwym miejscu i czasie. Nie mniej, żeby zrealizować nadzwyczajne przeznaczenie Kurt potrzebował przetrwać bojową zawieruchę. Żeby przekonać napadających na konwój mutantów do istnienia swojej świętej misji, musiał najpierw upewnić się, że żaden z nich nie postanowi zatopić w jego ciele ostrza toporu. Kiedy jednak jeden z napastników dobiegł do klatki przerywając Kurtowi nerwowe rozglądanie się po walczących i otworzył drzwiczki, wyznawca Niszczycielskich Potęg nie wahał się ani chwili. Jednym susem wydostał się z zamknięcia, po czym dosyć zgrabnym jak na siebie skokiem opuścił wiodący go ku niechybnej śmierci powóz. Adrenalina i ekstaza bycia aktywnym narzędziem Mrocznych Patronów na dobre szumiały w jego głowie, a część zmutowanego ciała poruszyła się niespokojnym skrętem pod jego odzieżą. Bojowy zgiełk, mnogość potencjalnych zagrożeń i rosnące podniecenie oddziaływały na całe ciało chudego i żylastego mężczyzny.


Na swoje szczęście, pomimo zamieszania zachowywał dostateczną dozę trzeźwego umysłu, by wymienić z wybawcą porozumiewawcze spojrzenia i schylić się w kucki, starając nie zdradzać swego położenia pobliskim zbrojnym. Ostrożnie przesuwał się wzdłuż pojazdu, by dojrzeć sytuację na polu bitwy. Mniej więcej wtedy, ku jego zaskoczeniu, wyrósł obok niego nieznajomy mu mężczyzna, również starający się zachować swoją pozycję w ukryciu, podchodząc na podkurczonych nogach.
- Pomożesz nam w walce, Bracie? - wyszeptał do Kurta.
Kultysta spojrzał w głęboką, zieloną toń oczu młodego, przystojnego mężczyzny. W normalnej sytuacji obcy w ogóle nie pasowałby do zgrai wymutowanych, agresywnych stworzeń i z miejsca wzbudziłby podejrzenia Kurta. Ale bojowy rozgardiasz stępił zdolności oceny dopiero co oswobodzonego z zamknięcia mężczyzny.
- Na chwałę demonicznych pustkowi, możecie na mnie liczyć! Muszę tylko zorientować się gdzie podziewają... - nim zdążył dokończyć zdanie, zamilkł tracąc oddech na widok wzbijającej się w przestworza pół-ptasiej, demonicznej istoty. Jego twarz stężała, a oczy wyszły z orbit.
- Iä, iä, Tchar-zeugh, tazaar!
Skandując demoniczny okrzyk, kultysta pozornie stracił całe zainteresowanie towarzyszem rozmowy. Szybko obrócił się wzdłuż wozu, tak by móc swobodnie wybiec w kierunku walczących i omiótł wzrokiem związanych w boju, próbujących zapanować nad zdenerwowanymi wierzchowcami żołnierzy. Jeden z nich, wysunięty na tyły, obrócony plecami do wozu z klatką i zajęty walką z nacierającymi od jego prawicy mutantami ze zbrojnego stada, wydawał się idealnym celem dla Kurta. Okutany w ciemne szaty mężczyzna zawziął się w swym zamiarze i mocniej naciągnął kaptur kultysty na swoją twarz. Już miał wyskoczyć ku upatrzonej ofierze ale rzeczywistość sytuacji, o której zaczynał opowiadać zielonookiemu nieznajomemu, powstrzymywała go przed pochopną akcją. Wśród bitewnego rozgardiaszu pragnął wypatrzyć jakiegokolwiek porzuconego orężu. Dostrzegał kilka martwych ciał, leżących relatywnie blisko od jego kryjówki... Przy poległych możliwym byłoby znaleźć jakieś ostrze, w które mógłby się uzbroić... Zlękniony oparł się z powrotem, w ukryciu za pojazdem. Kurt zacisnął mocno pięści, po czym wybiegł zza wozu.
Planował przemieszczać się wzdłuż walczących, długimi, szybkimi krokami, by zachować otwartą drogę dla swojego niechybnego odwrotu. Zaniepokojony brakiem broni rozglądał się za orężem upuszczonym przez któregoś z ubitych już walczących. Nim dobiegł dostatecznie daleko, by móc okrążyć grupę walczących mutantów i schować się na jej tyłach, odwrócił się w kierunku upatrzonego wcześniej żołdaka. Zaciskając zęby w grymasie gniewu ruszył biegiem ku plecom zajętego walką zbrojnego. Potrzebował zanurkować między poległych.. odnaleźć jakiś miecz, jakiś błysk metalu.. aby wrazić we wroga ostrze, w jednym, szaleńczym ataku, zanim zacznie swą ucieczkę na bezpieczniejszą pozycję. Chciał podnieść broń po drodze, zaatakować od tyłu i oddalić się niezwłocznie po oddaniu ciosu. Atmosfera była dla niego za gorąca...
 
Slaaneshi jest offline