Gdy cała trójka zebrała się wokół Olafa wszystko stało się jasne. To co bartnik wyczuł jako brak tchu było jego spłyceniem, aczkolwiek również groźnym jeśli coś się z tym fantem nie zrobi. Ucisk tchawicy spowodował brak oddechu więc i utratę przytomności, a gdy wielkolud padł na śnieg wylądował w nim twarzą co utrudniło dalsze oddychanie. Jeśli ochotnicy mieli rację to wystarczyło odwrócić towarzysza na plecy, odsunąć głowę do tyłu i ocucić, co też zamierzali zrobić. Niestety, podobnie jak w przypadku Victorii, powodzenie w dużej mierze zależało od szczęścia, gdyż nie byli pewni czy tak długi czas bez tlenu nie był dla organizmu Olafa zabójczy.
Szczęście w nieszczęściu - puchatek ocknął się gdy tylko ochotnicy zaczęli go cucić. Olaf zaczął wierzgać się i machać rękoma we wszystkich kierunkach, wydając jednocześnie dzikie wrzaski - zupełnie jakby jeszcze cały czas walczył. - Spokojnie Olafie - powiedział Marwald zaskoczonym ale w dalszym ciągu miłym głosem - cale szczęście, że żyjesz, wszystko .. ale nie zdążył skończyć
Olaf odepchnął przyklękających przy nim Felixa oraz Marwalda. Próbował rzucić się również na Waightstilla, lecz ten był szybszy i z otwartej ręki strzelił mu w policzek. - Hej, spokojnie, to my, uspokój się!
Jednakże Olaf ani myślał przestać, zamiast tego wstał i w panice pobiegł przed siebie. Felixa tak zamurowało , że nie zdążył zareagować. Lecznicy zwaleni z nóg ledwo zdążyli się podnieść gdy ogarnęła ich nagła senność której nie mogli zwalczyć. Powieki same się zamknęły a ciała opadły na powrót w śnieg. Ostatnim spojrzeniem zauważyli jak z nóg został zwalony również Waighstill. |