Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-09-2016, 20:13   #148
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Warta Maxa przebiegała dość spokojnie, do czasu …. W pewnym momencie Łowca usłyszał krzyki, których źródłem okazał się Olaf, który stał teraz na nogach, krzyczał i wymachiwał rękoma. Gdy tylko pozbył się wyimaginowanych wrogów podbiegł przed siebie, mniej więcej w kierunku wozu. Na śniegu legli wszyscy, którzy udzielali pomocy Olafowi. Felix, Marwald a nawet Waightstill padli nieprzytomni. Wszystko działo się zaledwie chwilę.
Max miał do grupy spory kawałek, nie widział dokładnie szczegółów ale wyglądało to jakby Olaf nagle wstał i zwalił z nóg ochotników.
Z okrzykiem "Olaf! Co robisz!" Max ruszył w stronę wielkoluda, równocześnie szykując broń do strzału. Nie wiedział, czy Olaf oszalał, czy wstąpiło w niego jakieś zło... Ważne było, że trzeba było Olafa powstrzymać, zanim narobi niepowetowanych szkód.
Olaf przebiegł jeszcze kilka kroków po czym zwolnił, a gdy usłyszał głos Maxa zatrzymał się.
- Co? Co ja, co się stało? Gdzie są wszyscy?
Wielkolud nie widział dokładnie łowcy, szukał go wzrokiem i kręcił się wokół.
Po drugiej stronie pobojowiska powinien wartować Konrad, jednakże Max go nie widział, musiał być schowany za drzewem bądź pagórkiem. Jednakże towarzysz odezwał się szybko, po krzykach Olafa.
- Max!
Po chwili oczom łowcy ukazała się postać Konrada, trzymająca palącą się pochodnię i zmierzająca w jego stronę.
- Max co się dzieje?
- Konrad, poczekaj chwilę i pilnuj okolicy, dobrze? - poprosił Max. - Nie zbliżaj się przez chwilę.
Towarzysz zatrzymał się grzecznie tam gdzie stał i dalej obserwował teren, lecz sprawiał wrażenie zdezorientowanego.
- Olafie, dokąd biegłeś? - spytał Max. - I dlaczego uderzyłeś Feliksa i Marwalda? Wszyscy nieprzyjaciele już są pokonani... Nie bij swoich przyjaciół.
- Ja? Ja nie wiem… uderzyłem ich? Coś im się stało? Ja nie chciałem. Zrobiłem im krzywdę? Nie chciałem. Te małe potworki mnie powaliły a jak odzyskałem przytomność to oni nade mną wisieli to się przestraszyłem. - Olaf był bardzo zmieszany, mówił dość nieskładnie, potwarzał się, lecz w swej dezorientacji był dość wiarygodny. Gdy już ochłonął ruszył w kierunku powalonej trójki.
- Ja nie chciałem, nie chciałem - powtarzał idąc
- Olafie, z pewnością nic im nie zrobiłeś... Zdawało ci się, że to wrogowie. - Max próbował uspokoić Olafa. - Zatrzymaj się... Ja sprawdzę, jak się czują - zapewnił.
- Dobrze, dobrze, dobrze - powtarzał wyraźniej przejęty Olaf który zatrzymał się i z odległości przyglądał się poczynaniom Maxa.
Gdy łowca zbliżył się do pozostałych ochotników nie zauważył aby któryś z nich był ranny bądź krwawił. Ubrania również nie nosiły znamion ataku, nie były nacięte ani poszarpane. Towarzysze wyglądali jakby zmorzył ich sen - dość niebezpieczny biorąc pod uwagę iż leżą bezpośrednio na śniegu a wokół hula mroźny wiatr.
- Oni śpią! - zawołał Max.
Podszedł do Feliksa i szarpnął go za ramię.
- Felix! Pobudka! Wstawaj śpiochu!
Zabiegi Maxa nie dały zamierzonego efektu. Felix dalej spał jak zabity.
- Ale nic im nie jest? Na pewno? Tylko śpią? - z przejęciem wypytywał Olaf - mogę już podejść? Mogę jakoś pomóc?
Nieopodal miejsca, w którym Olaf został powalony, Max kątem oka zauważył ruch. Z czasem gdy przeniósł wzrok w tą stronę zauważył, jak jeden z powalonych potworków właśnie wstaje jakby nigdy nic. Na jego ciele nie widać żadnych świeżych ran, a i samo stworzenie nie poruszało się jakby było ranne.
- Tak, tak - powiedział Max. - Możesz sprawdzić, co się dzieje z tamtym stworem. - Wskazał na potworka, który od dawna powinien być martwy.
- A ty stój i się nie ruszaj - powiedział do wspomnianego stwora.
Równocześnie przygotował do strzału łuk. Na wypadek, gdyby tamten nie posłuchał. Wtedy trzeba by go zabić raz jeszcze, a potem, zapewne, pozbawić głowy i kończyn. A może i spalić.
Olaf trochę mniej ochoczo podszedł do powstałego, lecz gdy tylko zrobił pierwsze kroki jego przeciwnik poszedł po rozum do głowy i zaczął uciekać w przeciwnym kierunku. Tymczasem “do żywych” powrócił następny agresor. Jednakże ten był juz trochę bardziej pokiereszowany, kulał a z jego boku brodziła krew. Ten również nie miał ochoty walczyć i może trochę mniej chyżo, ale ruszył w ślady za swoim towarzyszem.
Max zaklął.
- Konrad! On jest twój! - wskazał na pierwszego uciekiniera, a sam starannie wycelował i strzelił do tego drugiego, nieco wolniejszego.
Celnie wystrzelona strzała bez problemu obaliła rannego, który ponownie padł na śnieg i póki co nie wykazywał chęci do jakiegokolwiek ruchu.Natomiast, pierwszy uciekinier dalej gnał przed siebie, niekoniecznie w kierunku Konrada, lecz ten nie miałby problemu z jego ustrzeleniem... gdyby tylko go zauważył. Póki co rozglądał się w poszukiwaniu celu, lecz wyglądało że najzwyczajniej go nie widzi.
- Co jest? Nie widzisz? - krzyknął pod adresem Konrada..
Coś tu się działo. Coś, czego Max nie rozumiał, ale wolał najpierw rozprawić się z zagrożeniem, a potem dociekać, o co chodzi.
Sięgnął po strzałę i posłał ją w plecy uciekiniera. Jeszcze jedna strzała, a trafiony przeciwnik zrobił dwa kroki i padł.
Zapanowała chwilowa cisza, a Max rozglądając się wokół nie zauważył żadnego nowego zagrożenia. Tylko Olaf stał zdezorientowany.
Max ruszył w stronę powalonego przeciwnika, z zamiarem sprawdzenia, czy faktycznie położył go trupem.
Zarówno pierwszy jak i drugi oponent leżał w śniegu i ani widział się podnosić. Śnieg wokół nich czerwieniał, widać było tez otwarte rany.
- Jak bym widział to bym strzelał Max! Ale za cholerę nie widzę z kim walczysz… mój wzrok w nocy nie jest taki dobry jak Twój! - odpowiedział Konrad, co skomentował Olaf:
- Dziwne, ja widzę wszystko normalnie, chodzi mi o to że może nie odczytam rysów twarzy ale doskonale widzę postaci poruszające się na tym bielutkim śniegu. Nawet Konrada stąd widzę. No i co z tymi tu dwoma? Ten tu - wskazał na potwor,a który biegł szybciej - pamiętam że wskoczył mi na plecy i zaczął dusić. Próbowałem go strącić ale mi się nie udało, może go uderzyłem raz czy dwa ale wyginając rękę za plecy uderzenie powinno być zbyt słabe aby go zrzucić. A przecież leżał tutaj w śniegu jak martwy. Bardzo dziwne...
- Konrad, możesz sprawdzić, co się dzieje z Feliksem i pozostałymi? - spytał Max, wyrywając strzałę i zastanawiając się, czy nie obciąć truposzowi głowy. Tak na wszelki wypadek. - Albo... może lepiej podejdziesz do mnie?
 
Kerm jest offline