Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-09-2016, 20:24   #108
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Moritz Wagner nie mógł wygrać ze swoim organizmem. Kichy zdawały się skręcać, naprężać i wyć na co czeladnik nie reagował inaczej jak dziwnym grymasem na twarzy. Byłemu gawędziarzowi, nawet takiemu pijącemu ponad miarę, nie przystoiło wydawać takich dźwięków - podobnie jak capić chociaż w połowie tak mocno jak obecnie prezentował Moritz. Z resztą w udziwnieniach żołądkowych i smrodzie nie był sam, bo jak zawsze mógł liczyć na wiernych kompanów. Czeladnik naprawdę szczerze docenił gest męża, który dał im jedzenie i wytrzymał na tyle długo aby wytłumaczyć dlaczego szybko się oddali.

Umysł śledczego, Wilkobójcy i alkoholika był zawieszony między chęcią przeżycia kolejnego dnia i zmęczeniem które zdawało się dawać we znaki już na początku śledztwa. Było one tym bardziej odczuwalne kiedy dodać przemieszczający się wraz z Wagnerem smród...


- Przepraszam Panią za nasz stan fizyczny, ale bardzo zaangażowaliśmy się w śledztwo. Niestety musieliśmy poszukiwać wskazówki w końskim łajnie, stąd ten zapach. - wytłumaczył na wejściu Moritz. - Przybyliśmy do Państwa domu aby poprosić Panią o dostęp do osobistych notatek lekarza Wagnera. Dokładniej chodzi nam głównie o notatki dotyczące leczenia Świętej Pamięci Halva, nie mylę się Grimmie?

Wagner specjalnie podkreślił, że przybył do domu Państwa Wagnerów, a nie samej Herr Wagnerowej. Chłopak cały czas wierzył, że lekarza dało się uratować i doprowadzić przed oblicze zatroskanej małżonki. Khazad skinął głową na słowa kompana.

- I miejsce gdzie zapiski trzymał swe z pacjentów w Weisslagerbergu leczenia może przydałoby się takoż. - zabrał głos Arno.

Wagnerowa zrobiła mało zorientowaną minę.
- Może w gabinecie męża?

Pobieżne, dość szybkie poszukiwania wykazały jednak, że w gabinecie nie było żadnych papierów ani o Halvie, ani o innych pacjentach. Jeżeli miały być one dodatkowym tropem w śledztwie to musiały zostać bardzo dobrze ukryte lub nawet zniszczone.

- Musielibyśmy się zorientować. - odparł Moritz. - Czy mąż pracował zawsze w gabinecie? Z pacjentami również?

- Nie. Chorych nawiedzał w ich domach.

- Czyli istnieje szansa, że zapiski odnośnie choroby Herr Halva będą u niego w domu? - zapytał z nadzieją w głosie czeladnik. - Może jest w wiosce ktoś z kim mąż dzieli się taką wiedzą?

- Nie wiem. Ja mężowi nie pomagam w jego fachu. Sam zajmował się wszystkim. - odparła. - Jeśli nie macie do mnie żadnych innych pytań, to wybaczcie panowie, ale chciałabym się położyć, zażyć sole. Możecie szukać w mym domu jeśli uważacie, że możecie znaleźć cokolwiek cennego w sprawie zaginięcia mego męża i antidotum. Czujcie się jak u siebie w domu.

Moritz zaczął się zastanawiać i po pewnym czasie wpatrywania się w przerysowany tatuaż denata jakby na coś wpadł. Chwilę się wahał, ale w końcu pokazał na mapie:

- Patrzcie. - poczekał aż wszyscy się do niego zbliżą. - Jeżeli W oznacza Wagner zgodnie z W jak na tamtym arcydziele... - pokazał ręką najpierw na mapie, a później w kierunku ściany z płótnem. - ...to A oraz F pasują, bo w ich przecięciu mamy dom Wagnera czyli W. Jeżeli spojrzeć na te litery po lewej i te na dole jako na oś współrzędnych mamy wiele pozycji w wiosce na przecięciach. Musimy dokładniej przeszukać dom jednak prosiłbym wszystko zostawić w miarę na swoim miejscu.


Przeszukanie gabinetu jak należało nie wykazało nic czego oczekiwałby Moritz. Nie było tam czegokolwiek związanego ze sprawą Voltera czy Halva. Czeladnik dowiedział się, że lekarz Wagner pochodził ze starego rodu z Averlandu, który zajmuje się pędzeniem wina. Są oni dość sławni z pędzenia trunków, a ich winiarnia zaopatruje stoły szlachty oraz bogatszego mieszczaństwa. Sam Wagner był kształcony na Uniwersytecie w Averheim, ale bez żadnego wyróżnienia. Wśród swoich kompanów żaków nie wyróżniał się zatem niczym szczególnym.

Moritz zmarnował sporo czasu zajmując się gabinetem kiedy jego kompani szukali w zupełnie innych miejscach. Ich śledztwo mogło już ruszyć naprzód, ale czeladnik nie chciał porzucać tropu współrzędnych i zdecydował się porządnie poszukać we wiosce. Nie miał jednak pojęcia, że i ten trop będzie fałszywy.

Moritz szukał dobre trzy godziny jednak przecięcia jego osi współrzędnych nie wskazywały żadnych budynków poza domem Wagnerów. Raczej trafiał na suchą trawę, drzewa, pola czy krzaki. Nic ciekawego i wartego uwagi. Mężczyzna musiał przyznać, że alkohol, w którym się lubował osłabiał jego umysł. Nie był jak kiedyś. Jego kompani pracowali ciężko kiedy on szukał wiatru w polu. Musiał coś z tym zrobić i na początek spróbować przestać pić. Aby było to jednak możliwe musiał wrócić do kompanów i razem z nimi uratować siebie i całą wioskę…
 
Lechu jest offline